środa, 18 lipca 2012

Życie naznaczonej cz. 9

Wchodząc do samochodu poczułam intensywny zapach nowości. Zmarszczyłam nos, zamykając drzwiczki, które nie wydały żadnego dźwięku. Kakashi siedział z rękoma na kierownicy i nie ruszył się jakby oczekiwał ode mnie jakieś reakcji. Rozejrzałam się nieśmiało po wnętrzu i już po chwili mogłam stwierdzić, że coś jest tu nie tak. Tapicerka była innego koloru jasnego brązu, która kontrastowała z czarną obudową kierownicy.
- Kupiłeś nowy samochód  ? - spytałam choć byłam tego pewna. Karooki spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
- Tak. - powiedział  to z taką radością, że miałam do siebie żal. Mogłam zareagować  bardziej spontanicznie.
- Myślałam, że lubisz swój stary wóz ? - zamiast tego, spytałam inaczej.
- Hm... - wydukał mężczyzna i odpalił silnik, który zamruczał jak grzeczny kociak. Ostrożnie wycofał do tyłu, uważając, aby nie zadrapać lakieru na swoim nowym wozie. Po czym z biegu ruszył do przodu, aż mnie w fotel wcisnęło. - Podoba się ? - spytał, podkręcając licznik na wyższy stopień. Spojrzałam na jego dłoń zaciskającą się kurczowo na biegu.
- Nie musisz tak pędzić. - odparłam, modląc  się aby nie znaleźć się na pierwszym lepszym drzewie.
- Nie musisz się obawiać. - powiedział. Wiem, co miał na myśli, ale to nie o nas chodzi a o ten wehikuł.
- Chodziło mi o samochód. - pośpieszyłam z wyjaśnieniem, kiedy ostro skręcał na zakręcie. Hatake zmarszczył brwi i zwolnił. Odetchnęłam z ulgą.
- Zapomniałem. - odparł, przyglądając się drodze, którą jechaliśmy. - A jak minął dzień ? - Myślałam, że o to nie zapyta. Nie wiem czy mam być szczera czy nie? Choć i pewnie tak się dowie. Bo kto by nie zauważył gigantycznej dziury w ścianie ?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - sprytnie wywinęłam się od odpowiedzi. Siwowłosy zerknął w moją stronę, po czym powrócił do kierowania pojazdem.
- Najpierw odpowiedz, a potem Ci powiem. - wybronił się.  Zmarszczyłam brwi i spojrzałam przez okno na mijane drzewa i krzewy.
- Powiedzmy, że komuś przywaliłam. - zaczęłam ostrożnie dobierać słowa, aby sobie nie pomyślał, że wszczęłam jakąś rewolucję.
- Ktoś ucierpiał ?
- Pewna dziewczyna no i ściana. - Mężczyzna pokiwał z wolna głową. I właśnie dlatego go lubiłam. Nigdy nie pyta się o szczegóły. Sam już doświadczył, co ja potrafię nabroić. Zaśmiałam się cicho.
- A teraz ty mi powiedz. - odparłam, spoglądając na Hatake. Zmarszczył  nieznacznie brwi. Myślał, że zapomnę. - Więc ?  - ponaglałam, oczekując jego wyjaśnień.
- No... - zaczął się plątać, jednak nic konkretnego nie chciał zdradzić. Co zmotywowało mnie do dalszego dręczenia mego opiekuna.
- No ? - Za nim się spostrzegłam wjechaliśmy na podjazd. Kakashi zatrzymał samochód i zgasił silnik.
- Cudeńko. - powiedział, zapominając, że ja tu siedzę i czekam na jego wyjaśnienia. Spojrzał na mnie roztrzepany i wyjął ze stacyjki kluczyki, które schował do kieszeni. - Bo wiesz....  - podjął kolejną próbę.  - Pokręciłam głową i wyszłam z samochodu. Trzasnęłam drzwiczkami. - Tyle lat już jeździłem tym samochodem, że się zużył. Podjechałem do warsztatu samochodowego i powiedzieli, że remont na nic się nie zda. Fachowiec powiedział mi, że opłaci mi się kupić nowy wóz niż zaprawiać stary. Więc go kupiłem. - wskazał na czarne BMW. Uniosłam jedną brew do góry. ' Coś kręcisz  ' - pomyślałam. Karooki zamknął drzwi.
- Tylko dlatego ? - dopytywałam się, obchodząc auto  i kierując się do domu.
- Nie tylko. - dobiegł mnie głos siwowłosego za plecami, odwróciłam się na pięcie patrząc mu prosto w oczy.
- A co?
- Zostaliśmy zaproszeni na bal. - powiedział na jednym tchu. Zmarszczyłam brwi. ' Bal ? ! ' - przemknęło mi przez myśl.
- Ale przecież...- szepnęłam zdezorientowana.
- Widzisz, twoja przemiana trwała trzy dni i trzy noce. - wyjaśnił wampir, bawiąc się kluczykami. Zaczęłam powoli sobie kalkulować odpowiednio wydarzenia. ' W piątek mnie ugryzł....w sobotę Bal... więc  ? ' - myślałam intensywnie.
- To chyba po balu.  - rzekłam cicho.
- Przez ostatnie wydarzenia Bal został przełożony i odbędzie się dzisiaj. - ' Co? ! Dzisiaj ?! ' Spojrzałam z niedowierzaniem na mężczyznę. Przecież to niemożliwe.
- Nie zdążę się uszykować.... - jęknęłam. - Przecież nie mam sukienki ! - Nagle sobie uświadomiłam dobitny fakt. Hatake uśmiechnął się.
- I dlatego byłem w mieście, kupiłem Ci sukienkę. - oznajmił i podniósł prawą dłoń, w której spoczywały kolorowe reklamówki. Spojrzałam na niego hardo.
- Kupiłeś mi ? - chciałam się upewnić, czy to nie sen tylko koszmar.
- Tak.
- Ale ty nie znasz się na modzie ?! - wypaliłam. Siwowłosy zmarszczył brwi a na jego ustach ukazał się grymas niezadowolenia.
- Powinnaś się cieszyć, że masz. - powiedział i wepchnął mi stos reklamówek w dłonie.
-Taaa... - Teraz to ja wyglądałam jak rozkapryszone małe dziecko. Wampir zaśmiał się cicho widząc moją minę.
- A teraz szykuj się. Bal za trzy godziny. - odparł spokojnie, otwierając drzwi.
- Co ? ! Za trzy ! - krzyknęłam, kalkulując sobie czynności jakie będę musiała wykonać. Pędem ruszyłam do drzwi i szybko zniknęłam w jego wnętrzu. Zrzuciłam buty i wskoczyłam na schody znikając na piętrze. Nie wiem jak to zrobiłam z pęczkiem torebek w ręku.
- Ach te kobiety . -westchnął Kakashi, zamykając drzwi.

Rzuciłam torbę wraz  reklamówkami  na łóżko. Po czym podeszłam do szafy wyciągając potrzebne rzeczy czyli bieliznę i kosmetyki oraz ręcznik. Z całym arsenałem przeniosłam się do łazienki. Wzięłam długi prysznic, tym samym zmywając z siebie resztki brudu. Namydliłam swoje włosy szamponem o zapachu wiśni. ' Mój ulubiony. ' - pomyślałam.
Po 30 minutach wyszłam z łazienki w połowie ubrana. Założyłam już bieliznę, więc postanowiłam zobaczyć swoją sukienkę. W duchu modliłam się, aby nie była zbyt dzienna  np. w kokardki. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Usiadłam na brzegu łóżku i sięgnęłam po jedną z toreb. Zajrzałam do środka i wyjęłam parę czarnych butów na szpilkach.
- Nawet ładne. - szepnęłam. Zrodziła się we mnie nadzieję, że może nie będzie aż tak źle. Zajrzałam do kolejnych pakunków, wyciągając biżuterię, kosmetyki, lokówkę i  torebkę.'  No i została tylko jedna. ' Z bijącym sercem wzięłam ją do ręki i wyciągnęłam zawartość. Przymknęłam powieki. Poczułam miękkość materiału. Gdy już wyjęłam ubranie, otworzyłam oczy. Znieruchomiałam. Wstałam i rozłożyłam śliczną, czarną,   długą sukienkę na ramiączka. Po bokach była wysadzana cekinami. Patrzyłam jak zaczarowana na sukienkę. - Ma jednak gust. - przyznałam szczerze. Z czcią położyłam rozłożyłam ją na łóżku.
- Piękna. - zachwycałam się nią, za nim sobie uzmysłowiłam, że mam mało czasu. Spojrzałam na lokówkę i postanowiłam trochę zaszaleć z fryzurą. Skierowałam się z nią do łazienki. Stanęłam na przeciwko lustra i powoli zaczęłam nawijać osobne pasma różowych włosów. Trochę trwało za nim moje włosy zaczęły kręcić się wokół mojej głowy. Znowu wyszłam z pomieszczenia i bez ociągania założyłam sukienkę. Pasowała idealnie. Uśmiechnęłam się do siebie i okręciłam się wokół siebie. Usiadłam na łóżku i założyłam buty.
- Hm....musiał znać mój numer. - zastanowiłam się. ' Czyżby grzebał w moich rzeczach ? ' Spojrzałam mimowolnie na szafę. - Muszę o tym z nim porozmawiać. - postanowiłam. Jeszcze nie byłam gotowa. Na prawą dłoń włożyłam złotą, okrągłą bransoletkę a w uszy wpięłam kolczyki. Poszukałam wzrokiem perfum, którymi się spryskałam.
- Jeszcze jedna rzecz. - odparłam i podeszłam do łóżka, szukając ważnej rzeczy. Znalazłam ją. Uniosłam, uśmiechając się delikatnie. Czarna, mała torebka. Schowałam do niej potrzebne kosmetyki i przewiesiłam ją sobie przez ramię. Szkoda, że nie mam tego dużego lustra, mogłabym się w nim przejrzeć.
' No cóż ' - przemknęło mi przez myśl i skierowałam się do wyjścia, zamknęłam za sobą drzwi. Powoli ruszyłam przez korytarz i zatrzymałam się przed schodami. Powoli, bardzo powoli zaczęłam schodzić z nich.
- Sakura ? - odparł siwowłosy, nagle pojawiając się  na progu kuchni. Widząc mnie, uśmiechnął się do mnie promiennie. - Wiedziałam, że będzie pasować. - rzekł, nadstawiając mi ramię. Znalazłam się na dole i z wdzięcznością przyjęłam jego pomoc.
- Ciekawe skąd ? - spytałam, unosząc jedną brew do góry. Mężczyzna zaśmiał się.
- Mam dobre oko. - odpowiedział. Zmarszczyłam brwi. Nie chciałam jednak dłużej drążyć tego tematu więc zrezygnowałam. Kakashi otworzył przede mną drzwi i wpuścił przodem.
- Panie przodem. - Ominęłam go i wyszłam na dwór.  Spojrzałam w niebo, zauważając masę czarnych chmur gromadzących się nad nami.
- Znowu będzie padać. - szepnęłam, patrząc na chmury, które mknęły w nieznanym kierunku.
- Wchodź, bo się spóźnimy. - usłyszałam gorączkowy głos karookiego. Stał przy samochodzie, patrząc w moją stronę. Z westchnieniem powędrowałam do drzwi auta, które otworzyłam z rozmachem i weszłam do środka, zamykając je. Hatake pojawił się przy moim boku. Mężczyzna włożył kluczyki do stacyjki i je przekręcił. Silnik zawył.
- Jakbyś mi wcześniej powiedział, to bym się sprężyła. - odparłam znudzonym tonem.
- Już się przyzwyczaiłem, że na kobiety trzeba czekać. - Obdarzył mnie szerokim uśmiechem, a ja miałam ochotę mu przywalić. - Sakura! Pamiętaj, że to auto było drogie. - przewróciłam oczami. Hatake cofnął do tyłu, po czym z biegu ruszył na przód.


Wjechaliśmy na posesje Uchihów. Moim oczom ukazał się rząd samochodów różnych marek.  Łał ! Nie spodziewałam się, że będzie aż tak dużo gości. Patrzyłam przez szybę, spoglądając na oświetlony zamek, który jednak nie stracił swej przerażającej aury. Karooki siarczynie zaklął pod nosem, kiedy ktoś zajechał mu drogę.
- Jak ty jeździsz baranie ! - warknął i ominął srebrnego cadillaca. Spojrzałam zaskoczona na mężczyznę. - No co !? - spytał widząc moją minę. - Jeszcze auto mi by zarysował. - Westchnęłam zrezygnowana.
- Jak dziecko. - szepnęłam, kręcąc głową. Trochę minęło za nim znaleźliśmy miejsce do zaparkowania. Szarowłosy ze zwinnością staną na wolnym , skrawku miejsca, wymijając jakiegoś gościa w czerwonym jaguarze.
- Ha ! - krzyknął uszczęśliwiony. Przewróciłam oczami i wyszłam z auta. Hatake poszedł w moje ślady. Kierowałam się ubitą dróżką, wiodącą prosto do drzwi zamku. Zauważyłam kamerdynera, który witał przybywających gości. Wzięłam pod rękę wampira i  stanowczym krokiem weszłam do wnętrza zamku. Moim oczom ukazał się obszerny hol, gdzie kręcili się służący i wampiry. Kakashi poprowadził mnie dalej, zostawiając kłócącą się kącie parę, która bluzgała na siebie różnego typu określeń. Wydałam z siebie zduszony okrzyk zachwytu, gdy przekroczyliśmy próg sali balowej. Była ona ogromna, może nawet większa niż nasz dom. Wysoko u podnóża sufitu, zwisały kryształowe żyrandole. Po obu stronach sali stały dwa, długie stołu, które uginały się pod wagą potraw i różnych pyszności. Nie zabrakło też wina. Wszystko tu wyglądało doskonale. Nawet dekorację. Kolorowe wstęgi przeplatane wokół zasłon i tuż nad nami.
- Piękne ! - jęknęłam. Kiedy tak zachwycałam się, siwowłosy witał się ze znajomymi, którzy patrzyli podejrzliwie w moją stronę. Niektórzy z młodzieńców patrzyli znacząco w moją stronę, lecz ignorowałam ich spojrzenia. Jednak wiedziałam, że wszyscy mnie obserwują. Nie było to zbyt przyjemnie. Myślałam, że gdzieś zniknę w tłumie niezauważona. Nie było takiej możliwości. Zatrzymaliśmy się, tym samym wybudzając mnie z zamyśleń. Spojrzałam pytająco na Hatake.
- Czemu zatrzymaliśmy się ? - spytałam. Karooki wskazał mi palcem na środek sali, gdzie stał mały stolik dla kilku osób. Nie rozumiałam go.
- Dobre miejsce. - oznajmił swym fachowym tonem. - Będziemy mieć dobry widok na gospodarza a także gości z tyłu. - Zmarszczyłam brwi.
- Myślałam, że ten Bal jest po to, aby się zabawić ? - powiedziałam niepewnie.
- Hm....nie tylko, ale widzisz. -odparł, wskazując mi z przodu jakąś grubą matronę w różowej sukience. Pokiwałam głową. - To Baronowa Yunami. - ' To oni dodają sobie tytuły ? ' - pomyślałam. ' Jak w średniowieczu ' - dodałam. Zaśmiałam się cicho.
- Cicho. - szepnął mężczyzna, nawet nie nachylając się w moją stronę. - Pamiętaj, że my też jesteśmy obserwowani a zwłaszcza TY. - rzekł, leniwie rozglądając się dookoła. ' Wiem to ' - pomyślałam. Już dawno to zobaczyłam, nawet nie weszłam jeszcze do zamku. Westchnęłam cicho.
- A tamten. - wskazał na bruneta o węglowych oczach, który przeciskał się przez tłum gości. Wydawał mi się dziwnie znajomy.
- Kto to ?
- Nie wiesz ? - Pokręciłam głową. ' Ciekawe skąd ?! ' - przemknęło mi przez myśl.
- To jest Uchiha Sasuke. - zamrugałam oczami. W pierwszej chwili chciałam krzyknąć, ale opanowałam się. To Itachi ma brata ? Cóż. Nigdy go nie widziałam w szkole, a przecież na pewno bym go zobaczyła. Z resztą brunet nigdy nie mówił, że ma brata. Nic mi nie mówił.  Patrzyłam na młodszego Uchihe, który rozmawiał z Baronową Yunami. Nagle znieruchomiał i spojrzał w moją stronę. Odwróciłam wzrok.
- Hm...nie można się tak przyglądać, tym bardziej Uchihe. - usłyszałam gardłowy głos mężczyzny, który znalazł się przy nas. Był to blondyn o błękitnych, wesołych oczach. Dziwne, ale od razu poczułam do niego sympatie. Uśmiechnął się szeroko, trzymając w obu dłoniach kieliszki z winem.
- Minato, jak miło Cię widzieć. - przywitał się karooki.- Chyba jeszcze nie wolno otwierać wina ?! -nagle zauważył wampir.
- Mi też miło Cię widzieć Kakashi, jak zawsze zdyscyplinowany. - uśmiechnął się szeroko. - Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. - Szarowłosy zaśmiał się cicho.
- Nie powiem.
- To super ! - odparł, po czym zwrócił się w moją stronę. - A ty jesteś Sakura. Miło Cię poznać. - Chciał uścisnąć mi dłoń, lecz zauważył, iż trzyma kieliszki. - No tak. To może innym razem. A teraz idę bo żona mnie zabiję. Cześć ! - powiedział i zniknął gdzieś w tłumie. Uśmiechnęłam się delikatnie, odprowadzając mężczyznę wzrokiem.
- To był Namikaze Minato. - powiedział karooki. - Przyjeciel Fukagu Uchihy. Jego syn Naruto jest najlepszym przyjaciel Sasuke - wyjaśnił.
 -Nie wiedziałam, że interesujesz się ploteczkami. - zauważyłam z rozbawieniem. Hatake przemilczał moją wypowiedź. Wzruszyłam ramionami. Nagle szepty ucichły i wszyscy skupili swój wzrok w jednym miejscu. Zdziwiona spojrzałam na wampira.
- Madara Uchiha przemówi. - powiedział to tak zimno, że aż się wzdrygnęłam. Mimowolnie spojrzałam przed siebie. Zauważyłam, iż z szerokich schodów, ozdobionych czerwonym dywanem, schodzi mężczyzna o długich, rozczochranych włosach. Jego oczy  były zimne niczym otchłań. Ubrany był w smoking. Za nim kroczyła para małżonków - Fukagu i jego żona wraz z dwoma synami - Itachim i Sasuke. Patrzyłam na tą scenę z niemym zachwytem. Madara stanął na środku a jego rodzina odeszła na bok.. Mężczyzna wyszedł na przód, świetnie się prezentując. Na ustach wampira pojawił się szarmancki uśmiech.
- Witam serdecznie wszystkich gości ! -krzyknął na całą salę. - Mam nadzieję,  że wszystkim dopisuje zdrowie. - Wszyscy się zaśmiali. Ja nie wiedziałam nic w tym śmiesznego. Zmarszczyłam brwi. - Cieszę się, że spotkamy się po raz kolejny choć z małym opóźnieniem. - Miał zapewne na myśli mnie. Nie podobał mi się ten gość  ani to jak przemawia do nas. ' Patrzy nas z góry ' - pomyślałam.
- Wampiry. - zaczął Madara. - Nasza rasa jest jedyna w swoim rodzaju i powinniśmy być  z tego dumni. Nie ma tu miejsca dla mięczaków. -  W tej chwili wzrok bruneta spoczął na Hatake, który spuścił wzrok. Karooki uśmiechnął się zadowolony. Z niedowierzaniem, patrzyłam na szarowłosego. Czemu tak zareagował ? Poniżył się przy nim. Twardo spojrzałam na gospodarza. - Właśnie. Trzeba mieć coś więcej niż tylko odwagę. - Usłyszałam groźny warkot, po chwili sobie uzmysłowiłam, iż to ja wydałam owy dźwięk. Nie wiem czemu, ale jestem zdenerwowana  i to bardzo. Po każdym słowie Madary, moja wściekłość rosła z siłą. Warknęłam kolejny raz tylko o wiele głośniej. Kakashi spojrzał na mnie zdziwiony.
- Sakura ? - Jego głos usłyszałam jakby z oddali. Mój wzrok był utkwiony w bruneta, który z perfidnym uśmieszkiem, mówił dalej. Nie przejmując się, że rani innych. Moje oczy zwęziły się, a paznokcie nagle wydłużył. - Uspokój się ! - upomniał mnie wampir, lecz miałam gdzieś jego słowa. Syknęłam złowieszczo, aż kilka osób odwróciło się w moją stronę. I postanowiłam. Z impędem ruszyłam na mężczyznę. Wampiry schodziły mi z drogi. Nagle odbiłam się od podłoża  i skoczyłam prosto na Madare, który nie spodziewał się żadnego ataku. Usłyszałam krzyki i wrzaski. Kątem oka widziałam jak jedna  z kobiet mdleje. Mnie to nie obchodziło. Przygwoździłam Uchihe swoim ciałem.
- Co jest ?! - warknął, widząc mnie. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Niech ktoś mu pomoże. - usłyszałam głos Mikoto. Jeden z wampirów, naskoczył na mnie, lecz jednym ruchem dłoni uderzyłam go. Mężczyzna runął na stół, który załamał się pod wpływem siły. Zapanował chaos. Wszyscy krzyczeli i uciekali. Tylko nieliczni pozostali w sali. Warknęłam i zacisnęłam rękę w pięść.
- Sakura ! Nie! - usłyszałam zrozpaczony krzyk szarowłosego.  Wycelowałam, lecz chybiłam. Moja pięść trafiła  z podłoże, poczułam , że ziemia się trzęsie. Uchiha mi zwiał. Wstałam i wzrokiem szukałam swojej ofiary. Zauważyłam go jak stoi nie opodal. Wrzasnęłam i pędem ruszyłam w jego stronę. Odwrócił się do mnie. W jego oczach dostrzegłam wzgardę, co mnie rozwścieczyło. Zauważyłam, że stoi tam Fukagu. Widząc mnie, zagrodził mi drogę.
- Stój ty...! - Nie słuchałam go, uderzyłam go z  wielką siłą. Odleciał na kilka metrów i walnął w ścianę. Usłyszałam szczęk i głuchy huk rozwalającej się ściany. Ściana runęła, tym samym zagrzebując ojca Itachiego.
- Zaraz Cię zabiję ! - warknął Madara i zamknął oczy. Wiedziałam, co zamierza zrobić. Nie mogę dać się złapać. Szybko pomknęłam w jego stronę. Otworzył oczy a ja w tej samej chwili skoczyłam i z kopniaka uderzyłam go w twarz. Brunet zachwiał się i przeleciał przez wszystkie kolumny, które podtrzymywały sufit. Uderzył w drzwi z głośnym impędem.
- Zaraz się to wszystko zawali ! - krzyknął ktoś. Jak na komendę wszyscy skierowali się do wyjścia. Spojrzałam na swoją sukienkę, która była podarta i odsłaniała mi duży kawałek uda.
- Sakura ! - usłyszałam krzyk karookiego. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie. Zerknęłam w bok. Zauważyłam Itachiego, który stał w rogu sali, patrzył prosto na mnie. Jego wzrok był jakby nie obecny. Chciałam coś powiedzieć, lecz poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Zobaczyłam Hatake.
- Idziemy, zaraz wszystko się zawali. - powiedział głośniej. Odwróciłam wzrok,  patrząc jak brunet wraz  bratem wyciągają ojca z gruzu. Nie wyglądał na poszkodowanego.
- Zostaw ich. Nic im nie będzie. - Zapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Odwróciłam wzrok i pobiegłam za szarowłosym. Nagle sufi zaczął się walić, a ja biegłam i omijałam lecące kamienie. Jeden z nich spadł na moją suknię, która się za mną ciągnęłam. Stanęłam, tym samym wyrywając się z uścisku Kakashiego. Zaskoczony mężczyzna spojrzał na mnie i moją suknię. Zawrócił i jednym ruchem rozpruł mi sukienkę. Teraz to wyglądała na mini.
- Chodź. -  nakazał i pobiegliśmy do wyjścia. Przemknęliśmy przez rozwalone drzwi i znaleźliśmy się na świeżym powietrzu. Odetchnęłam z ulgą. Odwróciliśmy się i patrzyliśmy się jak zamek zapada się a raczej jego większa część. Sala balowa zapadła się a za nią walały się innego pomieszczenia. Z krzywym uśmiechem patrzyłam na ten widok. Szarowłosy milczał, patrząc na pozostałości domu Uchihów. Zauważyłam jak inne wampiry rozmawiają i spoglądają w naszą stronę. Zerknęłam na moją sukienkę. Jęknęłam cicho. Wyglądała teraz jak szmata, która ledwo zakrywała mi pośladki.
- To ta dziewczyna ! - usłyszałam.
- Chodźmy. - odparł Kakashi. Chciałam wytłumaczyć się, lecz nie słuchał mnie. Posłusznie poszłam za nim ze spuszczoną głową. Poczułam się okropnie. Wieczór zapowiada się ciekawie a ja go zniszczyłam. Hatake wszedł do auta a ja uczyniłam to samo. Z impęndem wycofał i ruszył prosto drogą. Po sposobie w jaki prowadził mogłam stwierdzić, że jest wściekły. Postanowiłam, więc nic nie mówić. Czułam się z tym źle. Po kilku minutach dojechaliśmy do domu. Kakashi w dalszym ciągu się do mnie nie odzywał. A ja nie miałam odwagi, aby zacząć rozmowy. W ciszy wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Karooki wszedł szybko i jako pierwszy wkroczył do budynku. Szłam za nim powłuczając nogami. Mężczyzna zniknął w kuchni. Ukradkiem patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Posmutniałam. Przygryzłam wargę.  ' To bezsensu ' - pomyślałam. Niepewnie wkroczyłam na drewniane schody i zaczęłam piąć się w górę. Gdy stanęłam na szczycie wiedziałam, że wampir już się do mnie nie odezwie.
- Sakura. - Znieruchomiałam, słysząc jego głos. Spojrzałam na niego.
- Tak ? - spytałam drżącym głosem.
- Ja... - zaczął zmieszany i zmierzył sobie włosy.  - Dziękuję. -  Spojrzałam na niego zaskoczona. ' Za co mi dziękuję. To ja powinnam przeprosić ? ' - pomyślałam. - Za to, że zareagować i za to, że pobiłaś Madare. Ja bym nie zdobył się na ten czyn. Jestem z Ciebie dumny. - Uśmiechnął się.
- Ale...
- Nie przejmuj się nimi. W końcu ktoś dał im nie źle popalić, a teraz idź spać. - rzekł znikając w wnętrzu domu. Stałam tak przez chwilę oniemiała. Po chwili na moich ustach ukazał się nikły uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz