środa, 18 lipca 2012

Życie Naznaczonej cz. 10

Przymknęła powieki, rozkoszując się idealną ciszą jaka panowała w pomieszczeniu. Jej myśli pozostawały rozmącone przez poranną rozmowę ze starszym Uchihą. Ta dyskusja wytrąciła ją z równowagi. Przez co od rana chodzi zła jak osa. Myślała, że mały odpoczynek zrobi jej dobrze, jednak pomyliła się. Ta sprawa nie dawała jej spokoju. Od kilku minut czekał na pewną uczennicę, aby wyjaśnić jej problem jaki zaistniał i, który musi rozwiązać. Westchnęła, splatając dłonie ze sobą. Usłyszała szczęk otwieranego zamka. Otworzyła leniwie oczy, wpatrując się w niebieskowłosą. Dziewczyna ukłoniła się lekko i stanęła przed jej obliczem.
- Cieszę się, że tak szybko przyszłaś.  - powiedziała. Konan kiwnęłam głową. - Mam dla Ciebie pewne zadanie. Chodzi tu o Haruno Sakure... - zaczęła, wyjaśniając uczennicy cel jej odwiedzin.

Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam na swoje ubrania. Postanowiłam założyć spodnie i tunikę.
- Masz się ładnie ubrać ! - usłyszałam z dołu głos Kakashiego. - Zero spodni ! - nakazał. Znowu westchnęłam. Od kiedy to on będzie mi wybierać w co się ubiorę, co ? Spojrzałam na kremową sukienkę i założyłam ją, do tego brązowawe buty na obcasie. Włosy miałam rozpuszczone i tak je zostawiłam. Zerknęłam na leżące ubranie, postanowiłam, że spodnie zabiorę. Poszukałam jeszcze obcisłego topu i marynarki. Wszystko schowałam do torby, po czym zeszłam na dół. Hatake czekał na mnie na korytarzu.
- Teraz będziesz mnie ciągle odwoził ? - spytałam.
- Tak. - odparł. Przewróciłam oczami, kierując się do drzwi.

Szarowłosy podwiózł mnie pod same drzwi, co było lekką przesadą. Lecz zaraz zmieniłam zdanie, gdy usłyszałam dzwonek.
- Cholera, spóźnię się ! - przeklęłam pod nosem i szybko powędrowałam do sali treningowej, gdyż miałam lekcję Samoobrony. Przeciskałam się przez tłum , olewając głośne szepty uczniów. Zapewne chodziło o wczorajszy bal. Przewróciłam oczami.  Ludzie się nigdy nie zmienią, tylko plotki im w głowie. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc drzwi prowadzące do sali. Szybko przemknęłam przez wrota i znalazłam się w środku. Owa sala była ogromna i doskonale wyposażona w różne urządzenia do treningu jak bieżnie, sztangi itp. Jednak coś tu nie pasowało. Spojrzałam po liczbie osób, że jest nas za dużo. Czyżby łączone lekcje? Zdziwiona podeszłam bliżej Ibikiego - naszego trenera, który jakby to rzecz ma fioła na puncie treningu. Lubi wyżywać się fizycznie na niektórych uczniach.
- Wreszcie przyszłaś Haruno. - odparł jak zawsze obojętnie i spojrzał na mój strój. Fakt nie pasował do tej okoliczności. - Hm...
- Mogę w tym ćwiczyć. - szybko odpowiedziałam. Mężczyzna spojrzał na grupkę wampirów, którzy patrzyli na mnie z przestrachem. Czy ja jestem  aż tak straszna?
- Nie, odpuszczam Ci Haruno...pokazałaś na co cię stać. - rzekł i skierował się do grupki uczniów, których pierwszy raz widzę na oczy. Kątem oka dostrzegłam znaną mi postać bruneta - Sasuke.
- Haruno usuń się z drogi ! - usłyszałam polecenie Morino. Niepewnie rozejrzałam się dookoła, po czym zeszłam z boiska i stanęłam bliżej ściany. - Dobra zaczynamy! Ruchy, ruchy... - Wampiry zaczęły biegać wokół sali, a ja nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Zauważyłam nieopodal ławkę, więc postanowiłam usiąść na niej. Tak, więc to uczyniłam.
Przez chwilę obserwowałam jak mężczyzna wyżywa się psychicznie na uczniach, lecz to mi się znudziło. Oparłam się plecami o ścianę i spojrzałam w sufit. Był taki biały. Nagle poczułam jak coś uderza w moją nogą. Szybko oderwałam wzrok od sufitu i spojrzałam na leżącą przede mną piłkę do siatkówki. Zmarszczyłam brwi.
- Przepraszam. - usłyszałam swobodny męski głos. Podniosłam wzrok na osobnika, którym okazał się młody Uchiha. Nie odpowiedziałam tylko jak zafascynowana wpatrywałam się w bruneta. - Mam nadzieję, że nie boli ? - spytał z troską.
- E..nie... - odpowiedziałam, a on uśmiechnął się lekko. W tym uśmiechu coś było, co dało mi do myślenia.
- Jeszcze się nie znamy, jestem Sasuke Uchiha. - odparł. Wyciągnęłam rękę chcąc uścisnąć mu dłoń, lecz zamiast tego złożył na mej dłoni delikatny pocałunek. Zarumieniłam się lekko i speszona odwróciłam wzrok.
- Haruno Sakura. - odpowiedziałam niepewnie, wpatrując się w te dwa czarne węgle. Chłopak zabrał piłkę.
- Uchiha dość tego! Weź te cztery litery i chodź do nas a nie podrywasz panny ! - usłyszałam zgryźliwy komentarz Ibikiego, co jeszcze bardziej mnie onieśmieliło, bo powiedział to dość głośno.
- Muszę iść. - rzekł, posyłając mi ostatni uśmiech i podbiegł do trenera, który zdzielił go przez głowę. Nadal uśmiechałam się jak głupia do sera, choć za wszelką cenę, chciałam przybrać wyraz obojętności. Nie udało mi się to jednak. Nie wiem, co mnie napadło? Zakryłam usta dłonią, aby nikt nie zauważył uśmiechu. ' Zaraz zacznę się śmiać jak głupia ' - pomyślałam. Dopiero po kilkunastu minutach opanowałam się na tyle, aby zachować normalny wyraz twarzy. Nie wiedziałam, że spotkanie z Uchihą tak pozytywnie na mnie wpłynie. Czułam się przy nim tak dziwnie. A teraz kompletnie mi rozum odjęło. Bo od kiedy tak często się uśmiecham, kiedy jakiś facet podchodzi do mnie? Hm...to był pierwszy raz. W tamtym życiu nie byłam taka lubiana. Teraz się to zmieni. Rozejrzałam się zaciekawiona po sali, szukając wzrokiem znanych mi osób i znalazłam je. Stali oni po drugiej stronie sali i wpatrywali się we mnie badawczo. ' Czyżby widzieli jak Sasuke do mnie podchodzi ? ' - pomyślałam. Itachi stał z skamieniałam wyrazem twarzy, oparty o ścianę. Nie wyglądał na zadowolonego. Jego przyjaciele tłoczyli się wokół niego, coś szepcząc między sobą. Jednak najbardziej nie podobało mi się zachowanie bruneta, patrzył na mnie jakby z wyrzutem? Nie wiem, o co mu chodzi. Ale od razu poczułam się winna. Tylko, że nic przecież złego nie zrobiłam ? Odwróciłam wzrok. Powoli mój cały entuzjazm ze mnie wyleciał. Nie miałam ochoty tu dalej siedzieć, więc wstałam i powędrowałam do wyjścia. Cicho przemknęłam przez otwór i skierowałam się wzdłuż korytarza.
- Sakura ! - Za plecami dobiegł mnie głos Konan, co było dla mnie szokiem, gdyż tak oficjalnie się nie znałyśmy. Zatrzymałam się i pozwoliłam, aby mnie dogoniła.
- Tak ? - spytałam nazbyt uprzejmie, co niebieskowłosa zignorowała.
- Muszę z Tobą porozmawiać. - rzekła rzeczowy tonem.
- O co chodzi ? - spytałam, nie wiedząc, co może chcieć ode mnie bursztynooka.
- Wiem, że nie radzisz sobie w byciu wampirem tym bardziej wampirzycą..  - zaczęła. Na pewno tego się nie spodziewałam. Nie umiem być wampirem ?  No przepraszam, trzeba jakiś kurs ukończyć ażeby nim zostać !? Nie moja wina, że tak wyszło, przecież ja tego nie chciałam ! Lecz za nim cokolwiek odpowiedziałam kobieta ciągnęła dalej. - Tak, więc wyznaczono mnie, abym Ci pomogła. - Dobre sobie. Chciałam się roześmiać, ale głos ugrzązł mi w gardle i nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa.
- A kto niby Cię wyznaczył ? - spytałam podejrzliwie. Miałam prawo wiedzieć, kto chcę rządzić moim życiem ?!
- Hm...Rada. - powiedziała powoli. No pięknie! Znowu ta Rada! Grr...Muszę koniecznie się o niej czegoś dowiedzieć. Otwierałam usta, aby zapytać, lecz Konan mnie ubiegła.
- Chodźmy,  zaraz będzie dzwonek. - I rzeczywiście zabrzmiał dzwonek, pozbywając mnie szansy wypytania o szczegóły wampirzyce.

Następną naszą lekcją była Anatomia ludzka i jak myślicie z kim? No oczywiście z profesorem Orochimaru. Jak ja go nie lubię ! Ciągle mnie tylko pyta i posyła te swoje uśmiechy ala gad. Nie chciałam mu znowu podpaść jak dawniej, ale czasami nie mogłam oprzeć się pokusie, aby mu dopiec. Chyba pozostało we mnie z dawnej Sakury ? Uśmiechnęłam się delikatnie, notując notatkę podyktowaną przez nauczyciela.
- Czy coś się stało Haruno ? - spytał jak zawsze podejrzliwie.
- Nie, proszę pana. - odparłam grzecznie.
- To dobrze. - powiedział, jednak nie spuścił ze mnie wzroku. Musiałam się pilnować, aby nie wpaść. Nie zdążyłam nawet pisnąć, kiedy brutalnie odebrano mi zeszyt. Gniewnym wzrokiem spojrzałam na bladoskórego, który z rosnącą obawą czytał notatkę. W końcu  ze zmarszczonym czołem, oddał mi moją własność, po czym powrócił do monologu.  Wzięłam swój zeszyt z rosnącą frustracją. Czy on nie przesadza, albo próbuje mnie sprowokować ? Otworzyłam kajet na odpowiedniej stronie  i zaczęłam pisać.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy lekcja dobiegła końca. Miałam już dość humorków Orosia.
Z zadowoleniem opuszczałam te szare, cztery kąty, kiedy dobiegł mnie głos Konan.
- Sakura! - krzyknęła i skierowała się w moją stronę, zostawiając swoich przyjaciół. Westchnęłam cicho. Czuje się jakby miała niańkę. Serio. Kakashi chcę mnie pouczać, Konan, dyrektorka, Rada...Co ja jakieś dziecko jestem ?!  Ale nic nie powiedziałam.
- Idziemy spokojnie korytarzem. - wyjaśniła i lekko pociągnęła mnie do wyjścia. Kątem oka zauważyłam jak rudowłosy podąża w naszą stronę, chcąc coś powiedzieć, lecz niebieskowłosa go ubiegła.
- Nie czekajcie na mnie. My dojdziemy do Was w swoim czasie. - rzekła stanowczo. Nagato pokiwał głową i poszedł do swoich kolegów. Zdziwiona, patrzyłam jak szarooki tłumaczy chłopakom, po czym wszyscy udają się na zewnątrz. Zmarszczyłam brwi. ' Co tu się dzieje ? ' - pomyślałam.
- A teraz mnie słuchaj. - rzekła bursztynooka, łapiąc mnie za rękę, którą mocno ścisnęła. ' Ma siłę ' - pomyślałam. - Na początku krok. - spojrzałam na nią dziwnie, nic nie rozumiejąc. - Chodzi o chód. Masz iść powoli lecz z klasą. - wyjaśniła pośpiesznie
- Aha.. - wydukałam. Czy to czasami nie lekcja dobrego wychowania ?
- To jeden, dwa. - zaczęła liczyć nasze kroki, a ja starałam się, aby nie paść ze śmiechu, ale dziewczyna poważnie podeszła do swego zadania, więc nie chciałam jej robić przykrości. Poszłam za jej wskazówkami. Po paru minutach, rozluźniłam się na tyle, aby móc normalnie chodzić i muszę przyznać, że nawet dobrze mi szło. - Dobrze. - pochwaliła bursztynooka. - Druga sprawa: strój. Musisz zawsze wyglądać oszałamiająco. No może nie zawsze, ale musisz mieć całe ubranie. - Nie zrozumiałam jej ostatniej uwagi. ' Całe ? ' - pomyślałam. Czyli, że chyba nie podarte, nie? - Następne: mowa. Musisz dobrze się wyrażać. - pokiwałam głową. Z tym będzie trudniej, ale nie powiedziałam tego kobiecie. - Zachowanie. - Tu spojrzała na mnie znacząco a ja udałam, że nie wiem o co jej chodzi.
- Czyli ? - spytałam głupkowato.
- ...czyli nie możesz wyżywać się fizycznie na wszystkim, co wpadnie Ci w dłonie. - Pokiwałam głową, udając, że interesuje mnie to co mówi. - Np. jeśli chodzi o Bal. - odparła z naciskiem, myśląc, że zareaguje jakoś na tą wzmiankę. Wzruszyłam ramionami. Ucieszyłam się, kiedy wyszłyśmy na zewnątrz bo powoli miałam dość tych natrętnych spojrzeń i nauk Konan. Lekki wiaterek rozwiewał mi włosy. Spojrzałam wysoko w niebo, zakryte pierzastymi warstwami chmur. Uśmiechnęłam się lekko. Niebieskowłosa prowadziła mnie  na tyły szkoły, nie pytając się mnie o zdanie. Westchnęłam cicho. W oddali usłyszałam głośne rozmowy mężczyzn. Wyszłyśmy za rogu, tym samym ukazując mi grupkę wampirów. Zauważyli nas, gdy byłyśmy zaledwie kilka kroków od nich. Zamilkli. Zatrzymałyśmy się, a uczennica odebrała się od mojego ramienia. Już powoli zaczęło mi drętwieć. Rozmasowałam bolące miejsce. Wampiry nadal milczeli jak zaklęci, wpatrując się we mnie. To było pierwsze nasze spotkanie na osobności. Cóż. Założyłam ręce na piersi i odważnie patrzyłam w ich oczy. Speszyli się, spuszczając wzrok. Uniosłam jedną brew do góry. Tylko brunet pozostał niewzruszony. Mimowolnie mój wzrok zatrzymał się na blondynie, który kopał kamień. Wspomnienia dały o sobie znać. Oczami duszy widziałam jak leżę zbolała na ziemi a Deidara kopnął mnie  w nogę. To mnie zabolało i to bardzo.
- Patrzcie ! - zawołał niebieskooki i kapnął kamień, który wylądował daleko za posesje szkoły. - Jak daleko poleciał. Takie marne, nie znaczące, nic. - Jego uwaga mnie zdenerwowałam. Odsłoniłam kły. Nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, gdyż byli skupieni na chłopaku. W tym oto kamieniu zobaczyłam dawną siebie: małą, nic nie znaczącą, słabą... Syknęłam złowieszczo, sprawiając, że kilka par oczy zwróciło się w moją stronę.
- Sakura! - jęknęła bursztynooka, lecz było za późno. Szykowałam się do skoku na niczego niespodziewającego się blondyna.
Deidara krzyknął przeraźliwie, kiedy niespodziewanie na niego naskoczyłam. Chciałam go przygwoździć do podłoża, ale wywinął się. Teraz przerażonym wzrokiem patrzył na mnie.
- Co ci jest ?! - spytał podenerwowany.
- Zapłacisz mi za to. - warknęłam i ruszyłam na niego. Moje paznokcie wydłużyły się i lekkim ruchem rozdarłam chłopakowi koszule. Wampir wiedział, że ze mną nie może zadzierać, więc pędem ruszyła przed siebie a ja ochoczo pobiegłam za nim.
Usłyszałam rechot Hidana, który nabijał się z niebieskookiego a Konan darła się wniebogłosy.
Blondyn pomknął przez ogród a ja wbiegłam za nim.  Biegłam szybko, nie przejmując się, iż gałęzie krzewów ranią mnie i rozdzierają mi sukienkę. Teraz to nie miało znaczenia. Chciałam go dopaść, tak podpowiadał mój instynkt. Zabawne co, nie?  Z gracją omijałam roślinność jaka rosła dookoła szkoły. W oddali dostrzegłam słaby zarys mojej ofiary. Uśmiechnęłam się perfidnie. Nie może mi zwiać. Nagle ogród się skończył i wybiegliśmy na wolną przestrzeń. Doskonała okazja. Nie czekając, przyśpieszyłam i oderwałam się od ziemi. Wykonałam w powietrzu salto i z głuchym łoskotem wylądowałam na plecach mężczyzny. Niebieskooki jęknął i upadł na ziemię. Siedziałam mu na plecach.
- Co jest kurwa !? - warknął zduszonym okrzykiem. Milczałam, bardziej frustrując wampira. Usłyszałam dudnienie kroków, lecz nie przejęłam się tym.
- Deidara! - krzyknął zrozpaczony Sasori. Przewróciłam oczami.
- Sakura zejdź z niego! - nakazała niebieskowłosa, co mnie zirytowało i to bardzo, lecz posłuchałam jej. Powoli zeszłam z niego i oddaliłam się na kilka kroków. Blondyn odwrócił się na plecy i spojrzała na mnie z przestrachem. Oparł się rękoma o podłoże i chciał wstać, lecz zaraz upadł na ziemię. Uśmiechnęłam zniewalająco. Zaraz podbiegł do niego Akasuma i pomógł mu wstać. Jednak ja nadal byłam czujna. To, że udaje taką ofiarę nie oznacza, że nie chcę się na mnie odegrać.
- Co to było ? - spytał czerwonowłosy, zwracając się do nas obu.
- Mała zemsta. - uśmiechnęłam się złośliwie. Niebieskooki spojrzał na mnie zaskoczony, i przygryzł lekko wargę. Czerwonooki zmarszczył brwi. - To, że teraz jestem wampirem nie oznacza, że zapomniałam co mi zrobiłeś. - odparłam spokojnie, po czym wyprostowałam się. Wampir chciał coś powiedzieć, jednak bursztynooka go ubiegła.
- Sakura! - krzyknęła. Powoli miałam dość jej pisków. - Co ja Ci mówiłam! - znalazła się przy mnie, oglądając moją garderobę. Mimowolnie spojrzałam na swoją sukienkę, która była rozdarta w kilku miejscach i nie powiem, że ledwie zasłaniała mi tyłek. Więc to o tym mówiła przedtem uczennica.  Pokiwałam w milczeniu głową, krytycznym wzrokiem wpatrując się w ubiór. ' Cudownie ' - pomyślałam.
- Musisz się przebrać. - oznajmiła kobieta. - Masz ubranie na przebranie? - spytała. Pokiwałam głową. - To dobrze. - złapała mnie za przedramię i ciągnęła w stronę budynku. - Chodź. - ponaglała. Kątem oka zauważyłam jak brunet wpatruje się we mnie, lecz zaraz odwrócił wzrok, gdy Nagato coś do niego powiedział. ' O co chodzi ? ' - pomyślałam.


Pokój tonął w półmroku, nikły blask lampy oświetlał owe pomieszczenie. W fotelu siedział wysoki mężczyzna, który w spokoju sączył swój napój. Niemal zachłannie opróżnił kieliszek. Przytomnym wzrokiem spoglądał przez okno na najbliższą okolicę. Jego oczy  śledziły każdy ruch, nawet liści, które spadły z drzewa. Myślał. Nagle drzwi otworzyły się na oścież, wpuszczając do środka zimne powietrze. Wampir zmarszczył brwi, patrząc wyniośle na osobnika, który zakłócił jego spokój. Brunet zaś nawet nie przeprosił za swoje najście, tylko usadowił się na drugim fotelu, na przeciwko Madary. Uchiha taksował go wzrokiem , lecz po chwili sobie odpuścił.
- Czego chcesz ? - spytała Fugaku, patrząc prosto w oczy karookiego. Wampir wypił całą zawartość naczynia i łapczywie oblizał wargi.
- Dobrze wiesz. - Szatyn zaczerpnął głośno powietrza, ukazując, jak bardzo denerwuje go ta rozmowa.
- Nie musisz oddychać, więc przestań udawać. - odparł spokojnie Madara, wlewając sobie następny kieliszek. Czerwona ciesz, zabłysła w naczyniu. Z nieukrytą radością czarnooki zanurzył swe usta w winie.
- Mógłbyś przestać ? - odparł Fukagu. - Staniesz się alkoholikiem. - Ta uwaga niezbyt spodobała się starszemu osobnikowi, toteż odstawił naczynie z głuchym łoskotem.
- Dobra, miejmy to z głowy. Ona musi zostać narzeczoną Itachiego. -  rozkazał władczo, wpatrując się w Fugaku. Mężczyzna pokręcił głową, jakby nie dowierzał słowom Madary.
- Nie pozwolę na to. Ona jest nikim.
-  Słuchaj. To nie moja wina, że twój synek zrobił nam takie gówno! Dobrze wiesz, że to on ją przemienił, a my możemy tylko załagodzić konflikt.
- Może... - zaczął lecz brunet mu przerwał.
- Postanowione! I nie ma inne opcji. Takie jest Moje zarządzenie. - nakazał Madara z groźbą, wpatrując się Fugaku. Szatyn zamilkł i przez chwilę patrzył na swoje buty.
- Dobrze. Będzie tak jak chcesz. - oznajmił. Na ustach Madary wpełzł diaboliczny uśmiech. ' I tak ma być ' - pomyślał.


Stanęłam przy swojej szafce, wrzucając do jej wnętrza podartą sukienkę. Z głośnym trzaskiem zamknęłam drzwiczki, aż kilka osób spojrzało w moją stronę. Dobrze, że wzięłam zapasowy strój - pomyślałam. Spodnie rurki i obcisły top z marynarką świetnie do siebie pasowały, stwierdziłam to  niemal z radością. Konan poszłam nie wiadomo gdzie, powiedziała, że za chwilę przyjdzie. A ta chwil trwa z 10 minut. Z drugiej strony nie musi mnie pilnować na każdym kroku.  Westchnęłam cicho, po czym chciałam skierować się do następnej sali, gdzie mam kolejną lekcję. Poczułam przy uchu gorący oddech, a czyjeś dłonie oplotły mnie mocno w tali. Zmarszczyłam brwi.
- Witaj. - wymruczał nieznajomy.  Wydostałam się z uścisku mężczyzny, odwracając się do niego przodem. Moim oczom ukazał się Sasuke z nonszalanckimi uśmiechem na twarzy. - Jak minął dzień kwiatuszku?  - spytał. ' Za dużo sobie pozwala ' - pomyślałam, jednak nie chciałam być niemiła.
- A dobrze. - odparłam zdawkowo.
- To świetnie. - rzekł, przybliżając się w moją stronę. Mimowolnie cofnęłam się do tyłu, nagle poczułam za sobą rząd szafek. - Może.. - zaczął brunet i położył rękę nad moją głową, przybliżając się do mnie jeszcze bliżej. Czułam się jak w pułapce. Jego oddech drażnił mój policzek, lecz za wszelką cenę nie chciałam zmięknąć. - Poszlibyśmy gdzieś na spacer ? - wydawało mi się, czy on pochyla się nade mną? Chcę mnie pocałować. Poczułam suchość w ustach. Kątem oka zobaczyłam jak uczniowie gapią się na mnie. A niech się gapią, teraz miałam inny problem. A więc, Sasuke. Nagle zauważyłam jak Itachi wraz z kolegami podchodzi do zbiorowiska. Po czym jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zdziwiony niemal otworzył usta, a Konan zakryła twarz dłońmi. Potem jednak jakby brunet się zmienił. Szok szybko przemienił się wściekłość. Blondyn widząc co się święci złapał karookiego wraz  z  Sasorim, aby powstrzymać go. Ale od czego? Czyżby aż tak się wściekł, że jego brat mnie całuje? Moje oczy rozszerzyły się ze  zdziwienia i szoku jakiego doznała. Spojrzałam na Sasuke, który niczego się nie spodziewał. Był zbyt zajęty pocałowaniem mnie. Nagle zebrałam się w sobie, a na moje wargi wpełzł uśmiech. Zacisnęłam mocno  prawą rękę w pięść i  uderzyłam chłopaka w szczękę. Zajęczał, nie wiedząc co się dzieje. Oddalił się ode mnie chwiejmy krokiem, po czym spojrzał na mnie wściekły. Lecz nic nie zrobił, gdyż podbiegłam do niego i kopnęła, go w kroczę. Wampir zawył i wbił się w ścianę. Wyprostowałam się. Brunet walną o ścianę i po niej zjechał. Trzymał się za krocze i spojrzał na mnie wściekle.
- Jesteś głupia czy co ? ! - krzyknął w moim kierunku. Uśmiechnęłam się i zasyczałam złowieszczo. Czarnooki z niedowierzaniem, wpatrywał się w moją sylwetkę.
- Wiesz co ? SPADAJ! - warknęłam i jakby nic podeszłam do swojej szafki. Wampir nadal na mnie patrzył z głupią miną. Usłyszałam śmiech i gwar podnieconych rozmów. ' A on znowu to samo '-  pomyślałam. Kątem oka zobaczyłam jak Sasuke nieudolnie próbuje wstać, w końcu Hidan wraz z Peinem go podnieśli. Lecz on się wyrwał  im i z wściekłością krzyknął:
- Pożałujesz tego ! - Przewróciłam oczami. Takie pogróżki nie robią na mnie wrażenia. Tłum gapiów szybko się rozszedł, jak się pojawił, a ja mogłam zostać sama ze swoimi myślami. Podeszła do mnie niebieskowłosa.
- Dobrze, że tak zrobiłaś. - powiedziała, opierając się o szafki. Spojrzałam na nią, nic nie rozumiejąc.
- Czemu ?
- Nie możesz tak poprostu  umawiać się z innymi. - mówiła dalej. Chciałam zaprotestować. Przecież ja się z nikim nie umawiam!
- Czemu?
- Bo to Itachi ma większe prawo do Ciebie, niż inni. - odparła rzeczowym tonem bursztynooka, po czym odwróciła się i odeszła. Pozostawiając mnie z tysiącami pytań.


Miałam tyle pytań, że już chyba nie zdążę ich zapamiętać. Weszłam do domu i modliłam się, abym zastała Kakashiego. Chciałam się coś od niego dowiedzieć. Zobaczyłam go w kuchni, więc bez zbędnych słów spytałam:
- Co to ma znaczyć, że Itachi ma większe prawo do mnie niż inni! - wypaliłam na przywitanie. Szarowłosy spojrzał na mnie zaskoczony nie spodziewając się owych słów, albo mnie. Minęło kilka dobrych minut, za nim Hatake powróciła mowa.
- O co chodzi? - spytał nie rozumiejąc mojego pytania.
- No bo. - zaczęłam siadając na krześle. - Bo to nie jest tak. Itachi mnie ugryzł. A ja muszę czymś mu się odpłacić? - No bo jak by to było? Coś za coś, nie? Więc, czego oczekuje ode mnie brunet ?
- Hm... - mężczyzna zastanowił się, odkładając na bok gazetę, która akurat czytał. Położył ręcę na blacie stołu i spojrzał na mnie.
- Przeważnie oznacza to związek na cała wieczność. - O mało, co nie udławiłam się własną śliną.
- Co?! - spytałam z niedowierzaniem.
- No....jesteś jego...- rzekł karooki, machając ręką i kreślił w powietrzu okręgi. - Będziecie razem, ożenicie się.. - Nie chciało mi się to mieścić w głowie. Z mieszanymi uczuciami, wyparowałam szybko z kuchni, chcąc wszystko przemyśleć w samotności.


- Dobrze, że przyszedłeś Itachi. - odparł Fugaku siedząc w swoim gabinecie. Brunet podszedł do biurka i stanął na przeciwko ojca. - Wiesz, o czym będziemy rozmawiać? - spytał. Karooki pokiwał głową. - To dobrze. Musisz się z nią ożenić i to już postanowione. - rzekł, wpatrując się w przeciwległą ścianę, po czym przeniósł wzrok na syna.
- Dobrze ojcze.


Kilka tygodni później.


Siedziałam w wielkim salonie, rozkoszując się martwą ciszą, jaka panowała wokół. Byłam sama, gdyż Itachi jeszcze się nie zjawił. Z cichym westchnieniem zaczęłam przypatrywać się dziełom sztuki, które były rozstawione po całym pomieszczeniu. Spojrzałam na dziwną rzeźbę, która miała chyba przypominać człowieka. Była to delikatna konstrukcja z drutu, wygięta pod różnymi kątami, przypominającymi kończyny.
- Nie wiem jak ktoś mógł kupić takie obrzydlistwo. - szepnęłam.
- Widocznie nie znasz się na sztuce. - usłyszałam głos bruneta. Odwróciłam się, napotykając spojrzenie karych tęczówek. Wzruszyłam ramionami. Uchiha stał przez chwilę w progu jakby bojąc się do mnie podejść, może bał się mojej reakcji? Postąpił krok na przód i podszedł do rzeźby. Przypatrywał się jej przez chwilę, po czym wzrok utkwił w mojej osobie. - Moja mama ją kupiła. - wyjaśnił, pociągając łyk czerwonego wina. Dopiero teraz dostrzegłam, iż trzyma dwa kieliszki w dłoniach. Cóż. Za bardzo skupiłam się na nim. - Tak szczerze mi się nie podoba. - przyznał i wręczył mi jedno z naczyń, które przyjęłam z ochoczą. Przez chwilę nasze palce się syknęły, lecz wampir szybko zabrał dłoń. Trochę się speszyłam, po za tym jestem podenerwowana.  Nie przyszłam tu, aby podziwiać rzeźby tylko, aby wyjaśnić pewną niecierpiącą zwłoki sprawę. Unikaliśmy tej rozmowy, lecz ile można uciekać ?
 - Wiesz po co tu przyszłaś ? - spytał zniżając głos. Pokiwałam głową bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. - To trochę głupie. - Itachi zaśmiał się cicho i usiadł na kanapie. Zaraz jednak spoważniał.- Jesteśmy sobie przeznaczeni - wyszeptał, patrząc mi głęboko w oczu. Czułam jak serce bije mi szybciej albo to tylko złudzenie. Oblizałam suche wargi. Po czym powoli spojrzałam na niego.
- Taa....ale czemu? Czemu mnie przemieniłeś ? - spytałam, chcąc dowiedzieć się prawdy. Bo przecież nie zrobił tego mimachalnie. Lecz nie odpowiedział. Długo milczał i patrzył gdzieś za mną, zamiast spojrzeć mi w oczy.
-  Bo tak chciałem.... - wyjaśnił, znów spoglądając na mnie.
- Jasne. - rzuciłam cierpko. Czego mogłam się po nim spodziewać? Że mi dokładnie wyjaśni po co to zrobi? Usłyszałam cichy śmiech, który wydobył się z gardła bruneta. Co w tym śmiesznego? Nagle przestał, wstając i podchodząc do mnie. Ukucnął przede mną i spojrzał głęboko w oczy. Delikatnie odchyliła się do tyłu.
- Bo. - powiedział cicho. - od dawna Cię wybrałem. - Nie wiedząc co zrobić, wstałam pośpiesznie, sprawiając, iż mężczyzna również się podniósł. Jednak nie oddalił się a ja nie miałam sił, aby oddalić się od niego. To dziwne.
- Tylko ty jedna chciałaś przeciwstawić się nam Uchihą i naszemu reżimowi. - powiedział to lekkim tonem jakby nie przejmował się swoją rodziną. Wziął moją rękę po czym ją ucałował. Przyjemne dreszcze rozeszły się po moim ciele. To było przyjemne.
- Aha. - wydukałam, całkowicie zapominając co powinnam powiedzieć.
- A ty co czujesz ? - spytał nieoczekiwanie  karooki. To było trudne pytanie, lecz znałam już odpowiedź i to od dawna.
- Hm....jakoś nie potrafię się przyzwyczaić...ale. - uśmiechnęłam się. - przeznaczenie to przeznaczenie. - wyjaśniłam. Mężczyzna również się uśmiechnął. Nasze dłonie splotły się w nierozerwalnym uścisku. Po czym pocałowaliśmy się namiętnie.


The End


Od Autorki: Partówka wyszła jak wyszła. Wiem, że nie było hentai, ale jakoś nie potrafiłam go napisać. Po za tym nie umiem pisać love story, więc ta partówka była tego pozbawiona. Nie wiem kiedy coś dodam. Mam jedną część jakiegoś opowiadania, które kiedyś napisałam i tu wstawiłam. Jednak dodam coś jak więcej napisze. Nie chcę dać 1 część a potem przez pół roku nic by się nie pojawiło. Tak więc do zobaczenia.

Życie naznaczonej cz. 9

Wchodząc do samochodu poczułam intensywny zapach nowości. Zmarszczyłam nos, zamykając drzwiczki, które nie wydały żadnego dźwięku. Kakashi siedział z rękoma na kierownicy i nie ruszył się jakby oczekiwał ode mnie jakieś reakcji. Rozejrzałam się nieśmiało po wnętrzu i już po chwili mogłam stwierdzić, że coś jest tu nie tak. Tapicerka była innego koloru jasnego brązu, która kontrastowała z czarną obudową kierownicy.
- Kupiłeś nowy samochód  ? - spytałam choć byłam tego pewna. Karooki spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
- Tak. - powiedział  to z taką radością, że miałam do siebie żal. Mogłam zareagować  bardziej spontanicznie.
- Myślałam, że lubisz swój stary wóz ? - zamiast tego, spytałam inaczej.
- Hm... - wydukał mężczyzna i odpalił silnik, który zamruczał jak grzeczny kociak. Ostrożnie wycofał do tyłu, uważając, aby nie zadrapać lakieru na swoim nowym wozie. Po czym z biegu ruszył do przodu, aż mnie w fotel wcisnęło. - Podoba się ? - spytał, podkręcając licznik na wyższy stopień. Spojrzałam na jego dłoń zaciskającą się kurczowo na biegu.
- Nie musisz tak pędzić. - odparłam, modląc  się aby nie znaleźć się na pierwszym lepszym drzewie.
- Nie musisz się obawiać. - powiedział. Wiem, co miał na myśli, ale to nie o nas chodzi a o ten wehikuł.
- Chodziło mi o samochód. - pośpieszyłam z wyjaśnieniem, kiedy ostro skręcał na zakręcie. Hatake zmarszczył brwi i zwolnił. Odetchnęłam z ulgą.
- Zapomniałem. - odparł, przyglądając się drodze, którą jechaliśmy. - A jak minął dzień ? - Myślałam, że o to nie zapyta. Nie wiem czy mam być szczera czy nie? Choć i pewnie tak się dowie. Bo kto by nie zauważył gigantycznej dziury w ścianie ?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - sprytnie wywinęłam się od odpowiedzi. Siwowłosy zerknął w moją stronę, po czym powrócił do kierowania pojazdem.
- Najpierw odpowiedz, a potem Ci powiem. - wybronił się.  Zmarszczyłam brwi i spojrzałam przez okno na mijane drzewa i krzewy.
- Powiedzmy, że komuś przywaliłam. - zaczęłam ostrożnie dobierać słowa, aby sobie nie pomyślał, że wszczęłam jakąś rewolucję.
- Ktoś ucierpiał ?
- Pewna dziewczyna no i ściana. - Mężczyzna pokiwał z wolna głową. I właśnie dlatego go lubiłam. Nigdy nie pyta się o szczegóły. Sam już doświadczył, co ja potrafię nabroić. Zaśmiałam się cicho.
- A teraz ty mi powiedz. - odparłam, spoglądając na Hatake. Zmarszczył  nieznacznie brwi. Myślał, że zapomnę. - Więc ?  - ponaglałam, oczekując jego wyjaśnień.
- No... - zaczął się plątać, jednak nic konkretnego nie chciał zdradzić. Co zmotywowało mnie do dalszego dręczenia mego opiekuna.
- No ? - Za nim się spostrzegłam wjechaliśmy na podjazd. Kakashi zatrzymał samochód i zgasił silnik.
- Cudeńko. - powiedział, zapominając, że ja tu siedzę i czekam na jego wyjaśnienia. Spojrzał na mnie roztrzepany i wyjął ze stacyjki kluczyki, które schował do kieszeni. - Bo wiesz....  - podjął kolejną próbę.  - Pokręciłam głową i wyszłam z samochodu. Trzasnęłam drzwiczkami. - Tyle lat już jeździłem tym samochodem, że się zużył. Podjechałem do warsztatu samochodowego i powiedzieli, że remont na nic się nie zda. Fachowiec powiedział mi, że opłaci mi się kupić nowy wóz niż zaprawiać stary. Więc go kupiłem. - wskazał na czarne BMW. Uniosłam jedną brew do góry. ' Coś kręcisz  ' - pomyślałam. Karooki zamknął drzwi.
- Tylko dlatego ? - dopytywałam się, obchodząc auto  i kierując się do domu.
- Nie tylko. - dobiegł mnie głos siwowłosego za plecami, odwróciłam się na pięcie patrząc mu prosto w oczy.
- A co?
- Zostaliśmy zaproszeni na bal. - powiedział na jednym tchu. Zmarszczyłam brwi. ' Bal ? ! ' - przemknęło mi przez myśl.
- Ale przecież...- szepnęłam zdezorientowana.
- Widzisz, twoja przemiana trwała trzy dni i trzy noce. - wyjaśnił wampir, bawiąc się kluczykami. Zaczęłam powoli sobie kalkulować odpowiednio wydarzenia. ' W piątek mnie ugryzł....w sobotę Bal... więc  ? ' - myślałam intensywnie.
- To chyba po balu.  - rzekłam cicho.
- Przez ostatnie wydarzenia Bal został przełożony i odbędzie się dzisiaj. - ' Co? ! Dzisiaj ?! ' Spojrzałam z niedowierzaniem na mężczyznę. Przecież to niemożliwe.
- Nie zdążę się uszykować.... - jęknęłam. - Przecież nie mam sukienki ! - Nagle sobie uświadomiłam dobitny fakt. Hatake uśmiechnął się.
- I dlatego byłem w mieście, kupiłem Ci sukienkę. - oznajmił i podniósł prawą dłoń, w której spoczywały kolorowe reklamówki. Spojrzałam na niego hardo.
- Kupiłeś mi ? - chciałam się upewnić, czy to nie sen tylko koszmar.
- Tak.
- Ale ty nie znasz się na modzie ?! - wypaliłam. Siwowłosy zmarszczył brwi a na jego ustach ukazał się grymas niezadowolenia.
- Powinnaś się cieszyć, że masz. - powiedział i wepchnął mi stos reklamówek w dłonie.
-Taaa... - Teraz to ja wyglądałam jak rozkapryszone małe dziecko. Wampir zaśmiał się cicho widząc moją minę.
- A teraz szykuj się. Bal za trzy godziny. - odparł spokojnie, otwierając drzwi.
- Co ? ! Za trzy ! - krzyknęłam, kalkulując sobie czynności jakie będę musiała wykonać. Pędem ruszyłam do drzwi i szybko zniknęłam w jego wnętrzu. Zrzuciłam buty i wskoczyłam na schody znikając na piętrze. Nie wiem jak to zrobiłam z pęczkiem torebek w ręku.
- Ach te kobiety . -westchnął Kakashi, zamykając drzwi.

Rzuciłam torbę wraz  reklamówkami  na łóżko. Po czym podeszłam do szafy wyciągając potrzebne rzeczy czyli bieliznę i kosmetyki oraz ręcznik. Z całym arsenałem przeniosłam się do łazienki. Wzięłam długi prysznic, tym samym zmywając z siebie resztki brudu. Namydliłam swoje włosy szamponem o zapachu wiśni. ' Mój ulubiony. ' - pomyślałam.
Po 30 minutach wyszłam z łazienki w połowie ubrana. Założyłam już bieliznę, więc postanowiłam zobaczyć swoją sukienkę. W duchu modliłam się, aby nie była zbyt dzienna  np. w kokardki. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Usiadłam na brzegu łóżku i sięgnęłam po jedną z toreb. Zajrzałam do środka i wyjęłam parę czarnych butów na szpilkach.
- Nawet ładne. - szepnęłam. Zrodziła się we mnie nadzieję, że może nie będzie aż tak źle. Zajrzałam do kolejnych pakunków, wyciągając biżuterię, kosmetyki, lokówkę i  torebkę.'  No i została tylko jedna. ' Z bijącym sercem wzięłam ją do ręki i wyciągnęłam zawartość. Przymknęłam powieki. Poczułam miękkość materiału. Gdy już wyjęłam ubranie, otworzyłam oczy. Znieruchomiałam. Wstałam i rozłożyłam śliczną, czarną,   długą sukienkę na ramiączka. Po bokach była wysadzana cekinami. Patrzyłam jak zaczarowana na sukienkę. - Ma jednak gust. - przyznałam szczerze. Z czcią położyłam rozłożyłam ją na łóżku.
- Piękna. - zachwycałam się nią, za nim sobie uzmysłowiłam, że mam mało czasu. Spojrzałam na lokówkę i postanowiłam trochę zaszaleć z fryzurą. Skierowałam się z nią do łazienki. Stanęłam na przeciwko lustra i powoli zaczęłam nawijać osobne pasma różowych włosów. Trochę trwało za nim moje włosy zaczęły kręcić się wokół mojej głowy. Znowu wyszłam z pomieszczenia i bez ociągania założyłam sukienkę. Pasowała idealnie. Uśmiechnęłam się do siebie i okręciłam się wokół siebie. Usiadłam na łóżku i założyłam buty.
- Hm....musiał znać mój numer. - zastanowiłam się. ' Czyżby grzebał w moich rzeczach ? ' Spojrzałam mimowolnie na szafę. - Muszę o tym z nim porozmawiać. - postanowiłam. Jeszcze nie byłam gotowa. Na prawą dłoń włożyłam złotą, okrągłą bransoletkę a w uszy wpięłam kolczyki. Poszukałam wzrokiem perfum, którymi się spryskałam.
- Jeszcze jedna rzecz. - odparłam i podeszłam do łóżka, szukając ważnej rzeczy. Znalazłam ją. Uniosłam, uśmiechając się delikatnie. Czarna, mała torebka. Schowałam do niej potrzebne kosmetyki i przewiesiłam ją sobie przez ramię. Szkoda, że nie mam tego dużego lustra, mogłabym się w nim przejrzeć.
' No cóż ' - przemknęło mi przez myśl i skierowałam się do wyjścia, zamknęłam za sobą drzwi. Powoli ruszyłam przez korytarz i zatrzymałam się przed schodami. Powoli, bardzo powoli zaczęłam schodzić z nich.
- Sakura ? - odparł siwowłosy, nagle pojawiając się  na progu kuchni. Widząc mnie, uśmiechnął się do mnie promiennie. - Wiedziałam, że będzie pasować. - rzekł, nadstawiając mi ramię. Znalazłam się na dole i z wdzięcznością przyjęłam jego pomoc.
- Ciekawe skąd ? - spytałam, unosząc jedną brew do góry. Mężczyzna zaśmiał się.
- Mam dobre oko. - odpowiedział. Zmarszczyłam brwi. Nie chciałam jednak dłużej drążyć tego tematu więc zrezygnowałam. Kakashi otworzył przede mną drzwi i wpuścił przodem.
- Panie przodem. - Ominęłam go i wyszłam na dwór.  Spojrzałam w niebo, zauważając masę czarnych chmur gromadzących się nad nami.
- Znowu będzie padać. - szepnęłam, patrząc na chmury, które mknęły w nieznanym kierunku.
- Wchodź, bo się spóźnimy. - usłyszałam gorączkowy głos karookiego. Stał przy samochodzie, patrząc w moją stronę. Z westchnieniem powędrowałam do drzwi auta, które otworzyłam z rozmachem i weszłam do środka, zamykając je. Hatake pojawił się przy moim boku. Mężczyzna włożył kluczyki do stacyjki i je przekręcił. Silnik zawył.
- Jakbyś mi wcześniej powiedział, to bym się sprężyła. - odparłam znudzonym tonem.
- Już się przyzwyczaiłem, że na kobiety trzeba czekać. - Obdarzył mnie szerokim uśmiechem, a ja miałam ochotę mu przywalić. - Sakura! Pamiętaj, że to auto było drogie. - przewróciłam oczami. Hatake cofnął do tyłu, po czym z biegu ruszył na przód.


Wjechaliśmy na posesje Uchihów. Moim oczom ukazał się rząd samochodów różnych marek.  Łał ! Nie spodziewałam się, że będzie aż tak dużo gości. Patrzyłam przez szybę, spoglądając na oświetlony zamek, który jednak nie stracił swej przerażającej aury. Karooki siarczynie zaklął pod nosem, kiedy ktoś zajechał mu drogę.
- Jak ty jeździsz baranie ! - warknął i ominął srebrnego cadillaca. Spojrzałam zaskoczona na mężczyznę. - No co !? - spytał widząc moją minę. - Jeszcze auto mi by zarysował. - Westchnęłam zrezygnowana.
- Jak dziecko. - szepnęłam, kręcąc głową. Trochę minęło za nim znaleźliśmy miejsce do zaparkowania. Szarowłosy ze zwinnością staną na wolnym , skrawku miejsca, wymijając jakiegoś gościa w czerwonym jaguarze.
- Ha ! - krzyknął uszczęśliwiony. Przewróciłam oczami i wyszłam z auta. Hatake poszedł w moje ślady. Kierowałam się ubitą dróżką, wiodącą prosto do drzwi zamku. Zauważyłam kamerdynera, który witał przybywających gości. Wzięłam pod rękę wampira i  stanowczym krokiem weszłam do wnętrza zamku. Moim oczom ukazał się obszerny hol, gdzie kręcili się służący i wampiry. Kakashi poprowadził mnie dalej, zostawiając kłócącą się kącie parę, która bluzgała na siebie różnego typu określeń. Wydałam z siebie zduszony okrzyk zachwytu, gdy przekroczyliśmy próg sali balowej. Była ona ogromna, może nawet większa niż nasz dom. Wysoko u podnóża sufitu, zwisały kryształowe żyrandole. Po obu stronach sali stały dwa, długie stołu, które uginały się pod wagą potraw i różnych pyszności. Nie zabrakło też wina. Wszystko tu wyglądało doskonale. Nawet dekorację. Kolorowe wstęgi przeplatane wokół zasłon i tuż nad nami.
- Piękne ! - jęknęłam. Kiedy tak zachwycałam się, siwowłosy witał się ze znajomymi, którzy patrzyli podejrzliwie w moją stronę. Niektórzy z młodzieńców patrzyli znacząco w moją stronę, lecz ignorowałam ich spojrzenia. Jednak wiedziałam, że wszyscy mnie obserwują. Nie było to zbyt przyjemnie. Myślałam, że gdzieś zniknę w tłumie niezauważona. Nie było takiej możliwości. Zatrzymaliśmy się, tym samym wybudzając mnie z zamyśleń. Spojrzałam pytająco na Hatake.
- Czemu zatrzymaliśmy się ? - spytałam. Karooki wskazał mi palcem na środek sali, gdzie stał mały stolik dla kilku osób. Nie rozumiałam go.
- Dobre miejsce. - oznajmił swym fachowym tonem. - Będziemy mieć dobry widok na gospodarza a także gości z tyłu. - Zmarszczyłam brwi.
- Myślałam, że ten Bal jest po to, aby się zabawić ? - powiedziałam niepewnie.
- Hm....nie tylko, ale widzisz. -odparł, wskazując mi z przodu jakąś grubą matronę w różowej sukience. Pokiwałam głową. - To Baronowa Yunami. - ' To oni dodają sobie tytuły ? ' - pomyślałam. ' Jak w średniowieczu ' - dodałam. Zaśmiałam się cicho.
- Cicho. - szepnął mężczyzna, nawet nie nachylając się w moją stronę. - Pamiętaj, że my też jesteśmy obserwowani a zwłaszcza TY. - rzekł, leniwie rozglądając się dookoła. ' Wiem to ' - pomyślałam. Już dawno to zobaczyłam, nawet nie weszłam jeszcze do zamku. Westchnęłam cicho.
- A tamten. - wskazał na bruneta o węglowych oczach, który przeciskał się przez tłum gości. Wydawał mi się dziwnie znajomy.
- Kto to ?
- Nie wiesz ? - Pokręciłam głową. ' Ciekawe skąd ?! ' - przemknęło mi przez myśl.
- To jest Uchiha Sasuke. - zamrugałam oczami. W pierwszej chwili chciałam krzyknąć, ale opanowałam się. To Itachi ma brata ? Cóż. Nigdy go nie widziałam w szkole, a przecież na pewno bym go zobaczyła. Z resztą brunet nigdy nie mówił, że ma brata. Nic mi nie mówił.  Patrzyłam na młodszego Uchihe, który rozmawiał z Baronową Yunami. Nagle znieruchomiał i spojrzał w moją stronę. Odwróciłam wzrok.
- Hm...nie można się tak przyglądać, tym bardziej Uchihe. - usłyszałam gardłowy głos mężczyzny, który znalazł się przy nas. Był to blondyn o błękitnych, wesołych oczach. Dziwne, ale od razu poczułam do niego sympatie. Uśmiechnął się szeroko, trzymając w obu dłoniach kieliszki z winem.
- Minato, jak miło Cię widzieć. - przywitał się karooki.- Chyba jeszcze nie wolno otwierać wina ?! -nagle zauważył wampir.
- Mi też miło Cię widzieć Kakashi, jak zawsze zdyscyplinowany. - uśmiechnął się szeroko. - Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. - Szarowłosy zaśmiał się cicho.
- Nie powiem.
- To super ! - odparł, po czym zwrócił się w moją stronę. - A ty jesteś Sakura. Miło Cię poznać. - Chciał uścisnąć mi dłoń, lecz zauważył, iż trzyma kieliszki. - No tak. To może innym razem. A teraz idę bo żona mnie zabiję. Cześć ! - powiedział i zniknął gdzieś w tłumie. Uśmiechnęłam się delikatnie, odprowadzając mężczyznę wzrokiem.
- To był Namikaze Minato. - powiedział karooki. - Przyjeciel Fukagu Uchihy. Jego syn Naruto jest najlepszym przyjaciel Sasuke - wyjaśnił.
 -Nie wiedziałam, że interesujesz się ploteczkami. - zauważyłam z rozbawieniem. Hatake przemilczał moją wypowiedź. Wzruszyłam ramionami. Nagle szepty ucichły i wszyscy skupili swój wzrok w jednym miejscu. Zdziwiona spojrzałam na wampira.
- Madara Uchiha przemówi. - powiedział to tak zimno, że aż się wzdrygnęłam. Mimowolnie spojrzałam przed siebie. Zauważyłam, iż z szerokich schodów, ozdobionych czerwonym dywanem, schodzi mężczyzna o długich, rozczochranych włosach. Jego oczy  były zimne niczym otchłań. Ubrany był w smoking. Za nim kroczyła para małżonków - Fukagu i jego żona wraz z dwoma synami - Itachim i Sasuke. Patrzyłam na tą scenę z niemym zachwytem. Madara stanął na środku a jego rodzina odeszła na bok.. Mężczyzna wyszedł na przód, świetnie się prezentując. Na ustach wampira pojawił się szarmancki uśmiech.
- Witam serdecznie wszystkich gości ! -krzyknął na całą salę. - Mam nadzieję,  że wszystkim dopisuje zdrowie. - Wszyscy się zaśmiali. Ja nie wiedziałam nic w tym śmiesznego. Zmarszczyłam brwi. - Cieszę się, że spotkamy się po raz kolejny choć z małym opóźnieniem. - Miał zapewne na myśli mnie. Nie podobał mi się ten gość  ani to jak przemawia do nas. ' Patrzy nas z góry ' - pomyślałam.
- Wampiry. - zaczął Madara. - Nasza rasa jest jedyna w swoim rodzaju i powinniśmy być  z tego dumni. Nie ma tu miejsca dla mięczaków. -  W tej chwili wzrok bruneta spoczął na Hatake, który spuścił wzrok. Karooki uśmiechnął się zadowolony. Z niedowierzaniem, patrzyłam na szarowłosego. Czemu tak zareagował ? Poniżył się przy nim. Twardo spojrzałam na gospodarza. - Właśnie. Trzeba mieć coś więcej niż tylko odwagę. - Usłyszałam groźny warkot, po chwili sobie uzmysłowiłam, iż to ja wydałam owy dźwięk. Nie wiem czemu, ale jestem zdenerwowana  i to bardzo. Po każdym słowie Madary, moja wściekłość rosła z siłą. Warknęłam kolejny raz tylko o wiele głośniej. Kakashi spojrzał na mnie zdziwiony.
- Sakura ? - Jego głos usłyszałam jakby z oddali. Mój wzrok był utkwiony w bruneta, który z perfidnym uśmieszkiem, mówił dalej. Nie przejmując się, że rani innych. Moje oczy zwęziły się, a paznokcie nagle wydłużył. - Uspokój się ! - upomniał mnie wampir, lecz miałam gdzieś jego słowa. Syknęłam złowieszczo, aż kilka osób odwróciło się w moją stronę. I postanowiłam. Z impędem ruszyłam na mężczyznę. Wampiry schodziły mi z drogi. Nagle odbiłam się od podłoża  i skoczyłam prosto na Madare, który nie spodziewał się żadnego ataku. Usłyszałam krzyki i wrzaski. Kątem oka widziałam jak jedna  z kobiet mdleje. Mnie to nie obchodziło. Przygwoździłam Uchihe swoim ciałem.
- Co jest ?! - warknął, widząc mnie. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Niech ktoś mu pomoże. - usłyszałam głos Mikoto. Jeden z wampirów, naskoczył na mnie, lecz jednym ruchem dłoni uderzyłam go. Mężczyzna runął na stół, który załamał się pod wpływem siły. Zapanował chaos. Wszyscy krzyczeli i uciekali. Tylko nieliczni pozostali w sali. Warknęłam i zacisnęłam rękę w pięść.
- Sakura ! Nie! - usłyszałam zrozpaczony krzyk szarowłosego.  Wycelowałam, lecz chybiłam. Moja pięść trafiła  z podłoże, poczułam , że ziemia się trzęsie. Uchiha mi zwiał. Wstałam i wzrokiem szukałam swojej ofiary. Zauważyłam go jak stoi nie opodal. Wrzasnęłam i pędem ruszyłam w jego stronę. Odwrócił się do mnie. W jego oczach dostrzegłam wzgardę, co mnie rozwścieczyło. Zauważyłam, że stoi tam Fukagu. Widząc mnie, zagrodził mi drogę.
- Stój ty...! - Nie słuchałam go, uderzyłam go z  wielką siłą. Odleciał na kilka metrów i walnął w ścianę. Usłyszałam szczęk i głuchy huk rozwalającej się ściany. Ściana runęła, tym samym zagrzebując ojca Itachiego.
- Zaraz Cię zabiję ! - warknął Madara i zamknął oczy. Wiedziałam, co zamierza zrobić. Nie mogę dać się złapać. Szybko pomknęłam w jego stronę. Otworzył oczy a ja w tej samej chwili skoczyłam i z kopniaka uderzyłam go w twarz. Brunet zachwiał się i przeleciał przez wszystkie kolumny, które podtrzymywały sufit. Uderzył w drzwi z głośnym impędem.
- Zaraz się to wszystko zawali ! - krzyknął ktoś. Jak na komendę wszyscy skierowali się do wyjścia. Spojrzałam na swoją sukienkę, która była podarta i odsłaniała mi duży kawałek uda.
- Sakura ! - usłyszałam krzyk karookiego. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie. Zerknęłam w bok. Zauważyłam Itachiego, który stał w rogu sali, patrzył prosto na mnie. Jego wzrok był jakby nie obecny. Chciałam coś powiedzieć, lecz poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Zobaczyłam Hatake.
- Idziemy, zaraz wszystko się zawali. - powiedział głośniej. Odwróciłam wzrok,  patrząc jak brunet wraz  bratem wyciągają ojca z gruzu. Nie wyglądał na poszkodowanego.
- Zostaw ich. Nic im nie będzie. - Zapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Odwróciłam wzrok i pobiegłam za szarowłosym. Nagle sufi zaczął się walić, a ja biegłam i omijałam lecące kamienie. Jeden z nich spadł na moją suknię, która się za mną ciągnęłam. Stanęłam, tym samym wyrywając się z uścisku Kakashiego. Zaskoczony mężczyzna spojrzał na mnie i moją suknię. Zawrócił i jednym ruchem rozpruł mi sukienkę. Teraz to wyglądała na mini.
- Chodź. -  nakazał i pobiegliśmy do wyjścia. Przemknęliśmy przez rozwalone drzwi i znaleźliśmy się na świeżym powietrzu. Odetchnęłam z ulgą. Odwróciliśmy się i patrzyliśmy się jak zamek zapada się a raczej jego większa część. Sala balowa zapadła się a za nią walały się innego pomieszczenia. Z krzywym uśmiechem patrzyłam na ten widok. Szarowłosy milczał, patrząc na pozostałości domu Uchihów. Zauważyłam jak inne wampiry rozmawiają i spoglądają w naszą stronę. Zerknęłam na moją sukienkę. Jęknęłam cicho. Wyglądała teraz jak szmata, która ledwo zakrywała mi pośladki.
- To ta dziewczyna ! - usłyszałam.
- Chodźmy. - odparł Kakashi. Chciałam wytłumaczyć się, lecz nie słuchał mnie. Posłusznie poszłam za nim ze spuszczoną głową. Poczułam się okropnie. Wieczór zapowiada się ciekawie a ja go zniszczyłam. Hatake wszedł do auta a ja uczyniłam to samo. Z impęndem wycofał i ruszył prosto drogą. Po sposobie w jaki prowadził mogłam stwierdzić, że jest wściekły. Postanowiłam, więc nic nie mówić. Czułam się z tym źle. Po kilku minutach dojechaliśmy do domu. Kakashi w dalszym ciągu się do mnie nie odzywał. A ja nie miałam odwagi, aby zacząć rozmowy. W ciszy wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Karooki wszedł szybko i jako pierwszy wkroczył do budynku. Szłam za nim powłuczając nogami. Mężczyzna zniknął w kuchni. Ukradkiem patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Posmutniałam. Przygryzłam wargę.  ' To bezsensu ' - pomyślałam. Niepewnie wkroczyłam na drewniane schody i zaczęłam piąć się w górę. Gdy stanęłam na szczycie wiedziałam, że wampir już się do mnie nie odezwie.
- Sakura. - Znieruchomiałam, słysząc jego głos. Spojrzałam na niego.
- Tak ? - spytałam drżącym głosem.
- Ja... - zaczął zmieszany i zmierzył sobie włosy.  - Dziękuję. -  Spojrzałam na niego zaskoczona. ' Za co mi dziękuję. To ja powinnam przeprosić ? ' - pomyślałam. - Za to, że zareagować i za to, że pobiłaś Madare. Ja bym nie zdobył się na ten czyn. Jestem z Ciebie dumny. - Uśmiechnął się.
- Ale...
- Nie przejmuj się nimi. W końcu ktoś dał im nie źle popalić, a teraz idź spać. - rzekł znikając w wnętrzu domu. Stałam tak przez chwilę oniemiała. Po chwili na moich ustach ukazał się nikły uśmiech.

Życie Naznaczonej cz. 8

Moje ciało dryfowało w bezkresnej ciemności. Czarna otchłań otaczała mnie zewsząd. ' Czy ja umarłam ? ' - zadawałam to pytanie raz za razem, rozmyślając o ostatnich chwilach mojego życia. Wokół panowała martwa cisza jakby zapowiedź nieodwracalnych zmian. ' Gdzie jestem ? ' - chciałam powiedzieć, lecz moje wargi nie poruszyły się, a z ust nie wypłynęło żadne słowo. '  Co jest ? ' - usłyszałam głos w swojej głowie. Przez chwilę nic nie mówiłam, wiedząc, że to nie ma żadnego sensu. Byłam gdzieś...daleko, może nawet dalej niż przypuszczałam. Czy tak właśnie wygląda ta druga strona ? Czy trafiłam do pustki, gdzie pozostałam sama ze swoimi myślami ? Nie wiedziałam. Nie opadałam ale również nie podnosiłam się. Pozostawałam zawiśnięta w przestrzeni. Chciałam ręką dotknąć brzucha, gdzie został wbity we mnie miecz. Lecz moja dłoń nie drgnęła. Nie potrafiłam zmusić mięśni, aby poruszyć jedną z kończyn. Czy długo to potrwa ? Czy zostanę tu na zawsze ? Przestraszyłam się nie na żarty  taką perspektywą dalszego funkcjonowania. Nagle poczułam ból, który promieniowa z ramienia aż do prawej nogi. Rozdzierał mnie on od środka jakby coś chciało ze mnie wyjść, coś strasznego. Krzyknęłam. Mój krzyk rozniósł się po próżni i wrócił do mnie, raniąc moje uszy. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyła. Po chwili poczułam jak moje ciało płonie żywym ogniem. Nie widziałam płomieni, które były imitacją mojego umysłu. Tak po prostu się czułam. Zaraz jednak sobie przypomniałam, że kiedyś doświadczyłam takiego bólu. Gdy Kakashi mnie ugryzł, ale to było o wiele gorsze.  Moje ciało wyginało się pod różnymi kątami, tworząc to nowe dziwaczne pozy.  Nie potrafiłam kontrolować swoich ruchów. Przez ten ból, nie mogłam nawet racjonalnie myśleć. Chciałabym, aby to się skończyło. I to się skończyło. Ból minął, pozostała tylko namiastka cierpień jakie doświadczyła. Zrobiło się nagle jasno, tak, że zamrugałam kilkakrotnie powiekami. Po chwili onieśmieliłam się je otworzyć, tylko po to, aby dostrzec zarys czyjeś twarz nade mną. Na początku go nie poznałam, wydawał się dziwnie postarzały.
- Wampiry przecież się nie starzeją. - szepnęłam, uświadamiając sobie, że wypowiedziałam je na głos. Tylko, że mój głos brzmiał jakoś inaczej, bardziej melodyjnie ? Hatake momentalnie znalazł się przy mnie, a na jego ustach ukazał się uśmiech.
- Wróciłaś. - powiedział to tak jakbym gdzie wyjechała na wycieczkę szkolną. A przecież nigdzie się nie wybierałam. - Pomogę Ci wstać - odparł, widząc jak nieudolnie chcę podeprzeć się rękom i usiąść. Jego ciepła dłoń znalazła się na mojej tali, a drugą złapał mnie za ręce. Stanowczym aczkolwiek delikatnym ruchem podniósł mnie i pomógł wygodnie oprzeć się o kanapę. Zakręciło mi się w głowie, lecz nie upadłam.
- Nic Ci nie jest ? - spytał z troską siwowłosy.
- Nie. - odparłam, nie potrafiąc sobie nic przypomnieć. - Co mi się stało ? - spytałam. Karooki spojrzał na mnie zaskoczony. Westchnął i usiadł obok mnie na kanapie. Patrzyłam w jego oczy, chcąc odczytać jego intencje.
- Przecież umierałam... - szepnęłam, nagle uświadamiając sobie oczywistą prawdę.
- Itachi dał Ci swojej krwi... - zaczął, nie chcąc dokończyć zdania. Jednak ja chciałam dowiedzieć się więcej. - i...
- I ? - spytałam.
-  Jesteś wampirem. - rzekł, patrząc mi głęboko w oczy. Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co. Prawda docierała do mnie po kilku minutach. Nie mogłam się skupić. Myśli szybko pędziły naprzód, choć wcale tego nie chciałam. ' Jestem wampirem ?! ' - powtórzyłam w myślach, jakby nie było na co mnie stać więcej. Nie mogłam tego zrozumieć.
- Wiem, że to trudne. - Kakashi przyszedł mi z pomocą. - Itachi uratował Cię, gdyby nie on umarła byś. - W dalszym ciągu nic nie mówiłam. Jakoś nie mieściło mi się w głowie. - Teraz będzie inaczej - spojrzałam na niego badawczo. - Jakby to powiedzieć. - rzekł, widząc moją minę. - Wyglądasz inaczej. - Zmarszczyłam brwi. ' Inaczej ? ' - przemknęło mi przez myśl. Hatake wstał i zniknął gdzieś w kolejnym pomieszczeniu. Po chwili wrócił, niosąc ze sobą ogromne lustro w złotej ramie. Postawił je przede mną i nakazał, aby spojrzała w swoje odbicie. Osoba, która skrywała się za odbiciem lustra na pewno nie była mną. Przede mną siedziała wampirzyca o mlecznobiałej cerze. Zielone oczy niczym szmaragdy świeciły nowym, nieznanym blaskiem. Pasma różowych włosów nagle się wydłużyły i sięgały do  pasa. Opuszkami palców, dotknęłam nieskazitelnej cery, na której nie pozostała żadna niedoskonałość. Przyglądałam się przez dłuższą chwilę swojemu nowemu ' Ja ' nie wierząc, że tak się zmieniłam.
- I co ? - spytał siwowłosy.
- To ja  ? - szepnęłam nieśmiało. Mężczyzna pokiwał z wolna głową i odstawił lustro na bok.
- Nie tylko twój wygląd się zmienił, ale także charakter. - powiedział, stojąc przede mną. Spojrzałam na niego zaskoczona, myśląc czy to na pewno ja. - Teraz na nowo poznasz świat. Jest inny niż ludzki czy też Naznaczonego. Przed Tobą otworzą się nowe drzwi. Poznasz wiele dźwięków, zapachów, a także kolorów. Będziesz na to patrzeć inaczej niż przedtem. Musisz się wiele nauczyć, mogę Ci. - odparł, pocieszając mnie. Uśmiechnęłam się lekko. ' Czeka mnie nowe życie. ' - ta myśl byłam przerażająca jednak również i pociągająca.


Karooki zatrzymał samochód, niedaleko wejścia do szkoły. Nie czułam zdenerwowania, byłam dziwnie spokojna. Mężczyzna zgasił silnik i spojrzał na mnie przez ramię.
- Masz być grzeczna. - upomniał jakbym była małą dziewczyną. Z wolna pokiwałam głową.
- A czy musiałam ubrać się w to ? - wskazałam na bladoróżową, krótką sukienkę. Kiedyś na pewno bym tego nie założyła, lecz teraz nie robiło mi żadnej różnicy.
- Musisz ładnie wyglądać.
- Jak chcesz. - odparłam i otworzyłam drzwiczki. Wyszłam z pojazdu i trzasnęłam drzwiami, które skrzypnęły alarmująco. Zakryłam usta dłonią, całkiem zapominając, że jestem silna. Zmieniłam się nie tylko fizycznie i psychicznie, ale również moja siła gwałtownie wzrosła, zbyt gwałtownie. Gdyż dziś otwierając drzwi od mojego pokoju, zbyt mocno je pchnęłam, w rezultacie wyrwałam je z nawiasów. Hatake nic słowem o tym nie wspomniał, lecz wiedziała, że przede mnie musi kupić nawiasy i trochę podreperować ścianę.
- Nic się nie stało. - odparł nazbyt spokojnie czarnooki.  Wiedziałam, jednak, że w głębi ducha kocha swego grata. - Przyda mu się mały remont. Mam nadzieję, że drzwiczki wytrzymają za nim dojadę do miasta. - Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Po co jedziesz do miasta ? - spytałam.
- Zrobić zakupy i załatwić kilka spraw. - odparł, włączając silnik.
- Aha. - wykrztusiłam. Więcej nic nie powiedział, gdyż ruszył z biegu i po chwili go nie było. Spojrzałam smętnie w stronę od oddalającego auta. Poprawiłam torbę na ramieniu i powoli odwróciłam się w stronę budynku. Z westchnieniem, wkroczyłam na kamienną dróżkę. Moje szpilki rytmicznie uderzały o kamienne płyty osadzone w ziemi. Drzwi były otwarte toteż nie musiałam się męczyć z ich otwieraniem. Prześlizgnęłam się przez nie i weszłam do wnętrza szkoły. Pierwsze, co mnie uderzyło to zapach perfum różnego rodzaju połączony z wilgocią, która panowała w budynku. Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Niemal, że widziałam kolorowe nitki zapachów, które unosiły się wokół mnie. Po chwili doszły do tego szepty rozmów. Spokojnie mogłam zrozumieć co kto mówi, nawet jeśli mówi to bardzo cicho. ' To więc tak to jest. ' - pomyślałam. Pamiętam, co mówił mi Kakashi. Miał rację. Wszystko wydaje się inne a jednak było takie samo. Ignorowałam badawcze spojrzenia wampirów, które z zainteresowaniem patrzyły w moją stronę. Chciałam poznać ten świat od nowa i zagłębić się w jego tajemnicach. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nieopodal dostrzegłam Itachiego i grupkę jego przyjaciół. Rozmawiali. Jednak wyczuwając moją obecność, przestali i odwrócili się w moją stronę. Deidara zachłysnął się powietrzem, przy okazji upuszczając książki, które trzymał w ręku. Hidan przez chwilę patrzył się na mnie tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Sasori w milczeniu przyglądał się mi, zastanawiając się kim ja jestem. Pein i Konan bez większego zainteresowanie mierzyli mnie badawczym wzrokiem. A Uchiha ? Pozostawał niewzruszony, jednak czułam jego wzrok na sobie.  Zatrzymałam się raptownie, co wywołało nie małe zdziwienie. Nic jednak mnie nie obchodziło. Podeszłam bliżej grupki wampirów, która zauważyła, że kieruje się w ich stronę. Siwowłosy przeczesał swoje krótkie, ulizane włosy, natłuszczone żelem.  Chciał mi się przypodobać. Na moje usta wpełzł delikatny uśmiech, gdy z obojętnością przeszłam obok zaskoczonego fioletowookiego. Uchiha nie spuszczał ze mnie wzroku. Stanęłam na przeciwko niego. Patrzyłam w jego węglowe oczy. Nie byłam speszona, no może troszkę.
- Dziękuję. - rzekłam aksamitnym głosem i ucałowałam bruneta w policzek. Wszyscy jakby zamarli, wpatrując się w naszą dwójkę. Deidara wytrzeszczył na nas oczy, a Hidan otworzył buzię. Wyglądał komicznie. Moje wargi dotknęły delikatnie skóry wampiry. Przymknęłam powieki na moment, gdy byłam blisko niego. Po czym odsunęłam się i odeszłam mijając zaskoczonych uczniów. Nawet, gdy znajdowałam się daleko, nikt nie odważył się pisnąć choćby słówkiem. Zaśmiałam się dźwięcznie. Co wywołało falę podnieconych szeptów i  okrzyków niedowierzania. ' Czy to było coś dziwnego ? ' - pomyślałam.
- Eeeeej! - usłyszałam płaczliwy głos fioletowookiego. - Czemu Ona pocałowała Ciebie ?! - Niemalże w jego głosie usłyszałam skargę.
- Wytłumacz się ! - rozkazał niebieskooki, który wybudził się z transu. Uśmiechnęłam się. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam lekko. Po czym weszłam do pomieszczenia, po usłyszeniu zaproszenia. Shizune jak zawsze siedziała za biurkiem i przeglądała jakieś papiery. Podeszłam do niej cicho i odchrząknęłam. Brunetka spojrzała na mnie marszcząc brwi.
- Jesteś nowa ? - spytała zdezorientowana. ' Czy aż tak się zmieniłam ? - przemknęło mi przez myśl.
- Nie.  - zaśmiałam się cicho. - Jestem Haruno Sakura. - przedstawiłam się. Kobieta z niedowierzaniem zmierzyła mnie wzrokiem, po czym ściągnęłam okulary, które miała na nosie.
- Sakura ? - rzekła przyciszonym głosem. - Och! Nie poznałam Cię ! - powiedziała głośniej, uśmiechając się lekko. Odwzajemniłam uśmiech. - Dobrze wyglądasz . - odparła, spoglądając na moją sylwetkę.
- Czy Tsunade jest zajęta ? - spytałam, prawie zapominając po co tu przyszłam. Czarnooka jęknęła.
- Ależ tak ! Przepraszam, powinnam od razu Cię do niej wysłać.  - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Nic się nie stało. - rzekłam, po czym swe kroki skierowałam do drzwi biura. Zapukałam i wkroczyłam do pomieszczenia. Zawsze lubiłam Shizune. Jako jedyna mnie nie wzgardziła i zawsze traktowała mnie przyjaźnie. Wchodząc, pierwsze co mnie uderzyło to półmrok jaki panował w pomieszczeniu. Okna były zasłonięte kotarami, które nie przepuszczały ani odrobiny światła. Zamknęłam z łoskotem drzwi, po czym niepewnie podeszłam do biurka.
- Tsunade ? - spytałam. Do moich uszu dobiegł dźwięk stukotu obcasów za plecami.
- Przepraszam, że Cię przestraszyłam. - Drgnęłam. Wpatrywałam się w blondynkę, która ze spokojem usiadła na swoim fotelu. Splotła swe dłonie jak w zwyczaju miała to robić. Jej oczy błyszczały niczym rozżarzone węgle. - Przepraszam. - mówił powoli, jakby zmęczona. - Mam jeden ze swoich złych dni. - Pokiwałam z wolna głową. - Teraz będzie gorzej, ale potem się poprawi. - powiedziała, wpatrując się w pobliską ścianę. - Oczywiście będziesz chodzić do klasy wampirów, zmienisz przedmioty jak i klasę społeczną. Nie będziesz na końcu łańcucha pokarmowego - Mimowolnie uśmiechnęłam się na ostatnią uwagę bursztynookiej. Ona również uśmiechnęła się. - Plan jak i inne informacje poda Ci Shizune. A teraz, jeśli wybaczysz, muszę odpocząć - ostatnie słowa wyszeptała i wygodnie oparła się o poręcz  fotela, przymykając powieki.
- Do widzenie. - pożegnałam się z dyrektorką i cicho przemknęłam do drugiego pomieszczenia. Brunetka już na mnie czekała z plikiem papierów w ręku.
- Tu masz wszystko napisane. - powiedziałam wręczając makulaturę. Zabrałam je i pośpiesznie, zaczęłam czytać plan, który nie wyglądał zachwycająco. - Przyzwyczaisz się. - pocieszyła mnie brunetka.


Historia Wampirów
Anatomia ludzka
Sztuki walki czyli techniki samoobrony przed Łowcami.
Historia świata
Literatura
Socjologia i psychologia
Zajęcia dodatkowe.


Zmarszczyłam brwi.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i powoli skierowałam do wyjścia. Patrząc na plan, powędrowałam do pobliskiej sali, gdzie odbędzie się moja pierwsza lekcja. Byłam trochę podenerwowana, lecz nie pokazywałam tego po sobie. Na zewnątrz wyglądałam na spokojną i opanowaną, lecz w środku cała aż dygotałam z podniecenia. Było to dla mnie nowe doświadczenie jako wampir i byłam ciekawa wszystkiego. Stanęłam przed klasą i usiadłam na pobliskiej, drewnianej ławeczce. Oczekując na dźwięk dzwonka zwiastującego początek zajęć. Delikatnie poprawiłam materiał różowej sukienki. Nigdy się tak nie ubierałam jak dziewczyna. Zawsze wkładałam spodnie i jaki bądź top, tylko, ażeby był bez dekoltu. Nie przypisywałam większej uwagi do stroju, bo przecież to co mamy w środku jest najważniejsze, nie ? Zabrzmiał dzwonek. Wstałam więc i poprawiłam sukienkę. Uczniowie zaczęli z ociąganiem kierować się do swych klasy. Wampiry z jawnym zainteresowaniem przyglądali się mojej osobie, jednak blisko nie podchodzili. Nie miałam im tego za złe. Kątem oka dostrzegłam Uchihe wraz z swoją świtą. Po kilku minutach przyszedł nauczyciel i wpuścił nas do klasy. Weszłam jako ostatnia. Mężczyzna zatrzymał mnie gestem dłoni.
- Jesteś nowa ? - spytał, przyglądając się mi. Pokiwałam głową. - To poczekaj przy moim biurku i przedstaw się. - oznajmił. Przytaknęłam. Weszliśmy do sali, gdzie uczniowie usiedli na swoich miejscach i ze spokojem oczekiwali na kolejny wykład Sarutobiego. Przystanęłam przy biurku, tak jak prosił.
- Witam Was wszystkich ! - przywitał się Asuma. - Jak widzicie. - tu wskazał na mnie. - Mamy nową uczennicę. - Wszystkie pary oczu jak na komendę spoczęły na mnie. Co było krępujące.
 - Jestem Haruno Sakura. - powiedziałam swobodnie, nie przejmując się natarczywymi spojrzeniami. Moje słowa wywołały kolejną fale szeptów. Niektórzy z niedowierzaniem patrzyli na mnie.
- Możesz usiąść. - rzekł brodacz, wskazując na wolne miejsce z przodu. Podeszłam do swojej ławki, na której usiadłam. - A teraz cisza !  - wrzasnął granatowowłosy. - Otwieramy książki na stronie 90. Wyjęłam z torby potrzebne przybory i wzięłam do ręki książkę, którą otworzyłam na poleconej stronie.


Lekcja minęła dość szybko. Dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Z uśmiechem na ustach wyszłam z klasy. Jednak nic nie trwa wiecznie.
- Haruno ! - usłyszałam swe nazwisko wypowiedziane z jadem. Westchnęłam. Wiedziałam do kogo należy owy głos. Powoli odwróciłam się w stronę rozmówczyni. Karin wraz z swoimi przyjaciółkami patrzyła na mnie z gniewem. Nie rozumiałam, co znowu jej zrobiłam ?
- Czego ?
- Masz się czelność pytać ?! - warknęłam oburzona. - Co ty w ogóle tu robisz?! Powinnaś dawno zdechnąć ! - Zabolały mnie jej słowa. Nie wiem co jej zrobiłam, że mnie tak nienawidziła ? Wzruszyłam tylko ramionami. - Nie wiem, kto był na tyle głupi ażeby przemienić cię  w wampira ! - kontynuowała, nie przejmując się, iż z sali wyszedł właśnie Itachi, który zapewne usłyszał jej słowa. Spojrzał na nią badawczo a w jego oczach zalśnił sharingan. Jednak ona tego nie widziała, gdyż była odwrócona do niego plecami. Cała jej uwaga była skoncentrowana na mnie. Zmarszczyłam brwi.
- To nie twoja sprawa. - odparłam hardo. Rudowłosa uśmiechnęła się zadziornie i spojrzała na swe koleżanki. Postąpiła kilka kroków na przód.
- Wiesz ? - zagadnęła, ściągając swe okulary.  - Pokaże Ci moc prawdziwego wampira ! - krzyknęła i z ogromną prędkością rzuciła się na mnie. Wiedziałam jej ruchu jakby  z zwolnionym tempie. Kierowała się prosto na mnie z rękami wyciągniętymi do przodu. Postąpiłam z nogi na nogę lecz nie  ruszyłam się. Podniosłam prawą dłoń i kiedy dziewczyna znalazła się blisko, po prostu ją uderzyłam. Siła mojego uderzenia była tak silna, że wbiła czarnooką w ścianę, która zawaliła się. Tumany kurzy wzbiły się w powietrze. Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na moje dzieło.  Duża część ściany runęła wraz oknem, odsłaniając kawałek ogrodu, który roztaczał się wokół budynku. Usłyszałam jęk Karin. Jej przyjaciółki ze zgrozą patrzyły w moją stronę, zakrywając usta dłońmi. Gdy kurz opadł, moim oczom ukazał się stos cegieł i tynku. Pod gruzami, dostrzegłam wyciągniętą rękę uczennicy, która poruszyła się nieznacznie. Karin podniosła się, wygrzebując z resztek ściany. Była cała ubrudzona białym pyłem. Z jej nadgarstka zaczęła sączyć się krew. Jej ubranie było poszarpane i podarte w niektórych miejscach. Wstała, ledwo stojąc na nogach.
- Co tu się dzieje ? - usłyszałam donośny głos Woźnego, który zatrzymał się blisko mnie. Spojrzał na brakującą część ściany i jęknął załamany. Jego wzrok powędrował  na Karin i jej przyjaciółki a potem na mnie.
- Kto to zrobił ? - spytał rozgniewany. - Jak się nazywasz ? - zwrócił się do okularnicy.
- Karin...- więcej nie zdążyła wyjąkać, gdyż mężczyzna jej ostro przerwał. - Marsz do dyrektorki i wy też ! - warknął na pozostałą dwójkę uczennic. Posłusznie kiwnęły głowami i podeszły do czerwonowłosej, aby pomóc jej utrzymać się na nogach. Po czym bez oglądania się za siebie, skierowały się do gabinetu. Odprowadziłam je wzrokiem.
- Nie sterczeć tak, won ! - krzyknął Woźny wyraźnie zdenerwowany, że będzie musiała posprzątać ten cały bałagan. Niewiele myśląc, odwróciłam się na pięcie i powędrowałam przed siebie. Reszta lekcji minęła dość spokojnie. Karin wróciła  na trzecią lekcję, jednak się nie odzywała się. Ba! Zaczęła mnie omijać z daleka. I dobrze ! Spojrzałam na swoją dłoń. ' Czy naprawdę jestem taka silna ? ' - pomyślałam. Może nie lubiłam tej dziewczyny, ale też nie chciałam, ażeby tak wyszło. Jednak po tym zdarzeniu zapewne już mnie nie zaczepi. Westchnęłam cicho, wychodząc ze szkoły. Rozejrzałam się dookoła, lecz nigdzie nie dostrzegłam samochodu Kakashiego. ' Czyżby czekała mnie piechota ? ' - przemknęło mi przez myśl. Zerknęłam na swoje buty. ' Będzie ciekawie. ' - pomyślałam. Postąpiłam kilka kroków naprzód, gdy doleciał do mnie dźwięk klaksonu. Zdezorientowana, szukałam źródła  owego dźwięku. Zaledwie kilka metrów dalej zauważyłam Hatake, machającego do mnie. Uśmiechnęłam się i odmachałam mu, po czym poczłapałam w jego kierunku.


 Wyszedł z budynku wraz z przyjaciółmi. Pierwsze, co zwróciło jego uwagę to Sakura. Stała samotnie na parkingu, szukając czegoś wzrokiem. Zatrzymał się i przyglądał się jej jak urzeczony. Deidara mówił coś niezrozumiale, jednak zamilkł widząc, że brunet go nie słucha.
- Co jest ? -  spytał, i powędrował za wzrokiem Uchihy. Uniósł jedną brew do góry. - Dobrze się czujesz ? - dodał. Itachi zmroził go wzrokiem.
- Czemu z nią nie porozmawiasz ? - wtrącił się Hidan. Karooki zerknął na dziewczynę, która nadal stała w tym samym miejscu. Chciał do niej podejść, lecz usłyszał dźwięk klaksonu. Zaraz zobaczył jak Haruno macha do mężczyzny i podąża w jego kierunku.
- No i poszła. - powiedział głośno Sasori. Uchiha zignorował jego wypowiedź i odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę swego auta.

Życie naznaczonej cz. 7

Cztery dni. Cztery dni podczas, których będę musiała podjąć decyzję. Będzie ona miała wpływ na przyszłość wampirów i naznaczonych, jednak najbardziej dla mnie. Ja stałam się głównym pionkiem, który może przeważyć na zwycięstwie lub klęsce. Co wybrać ? Wampiry ?  Świat bez nich wydawał by się lepszy, bardziej kolorowy. Nie było by tych okrutnych zasad, które zezwalają na mordowaniu Naznaczonych. Łowcy ? Grupa osobników, którzy zabijają wampiry tylko po tom aby oczyścić świat. Kto jest lepszy ? Zastanawiałam się  przez całą drogę do domu. Po spotkaniu z szatynem, od razu skierowałam się do domu. Chciałam w spokoju to wszystko przemyśleć. Trudno. Jeśli Itachi mnie ukaże to nic. Przecież prawo jest po jego stronie, ja jestem tylko marionetką. Szybko przemknęłam między drzewami, nie przejmując się tym, że ciągle pada. A moje ubrania już całkiem są przemoczone. To nic. Kosmyki różowych włosów, przykleiły mi się do twarzy, sprawiając, że powoli zaczęły mi przeszkadzać. Mój oddech przyśpieszył, kiedy to nadwyrężając swoje siły, szłam po błotnistej drodze. Buty zapadały mi się prawie do kostek. To nic.   Kierowałam się na przekór wszystkiemu. Nie wiem, co we mnie wstąpiło ? Jakby świat stracił wszelkie barwy. Czułam się oszukana. Miałam ochotę upaść na ziemię i wypłakać się, wykrzyczeć swoje sekrety. Nie zrobiłam tego. Nie wiem, dlaczego ? W mych oczach nie zbierały się łzy, nie czułam też smutku. Dlaczego ? Deszcz już całkowicie zasłonił mi oczy. Widziałam tylko zamglone kształty. Znalazłam się przed drzwiami. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do pomieszczenia. Z cichym łoskotem zamknęłam drzwi. Stał przez chwilę, nie wiedząc co zrobić. Okrągłymi oczami, wpatrywałam się w ciemny korytarz. Ruszyłam, chwiejnym krokiem, chcąc dostać się na górę. Nogi jakby odmawiały mi posłuszeństwa.  Zahaczyłam nogą o dywan i bym upadł, gdyby nie czyjaś silna ręka. Z przestrachem spojrzałam na Hatake.
- Sakura ? - spytał z nutką niedowierzania w głosie. Patrzył na mnie tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. - Co Ci się stało ?
- Zmokłam. - wykrztusiłam. Mężczyzna zmarszczył brwi. Przygryzłam lekko wargę, po czym stanęłam na nogach i wydostałam się z uścisku siwowłosego.
- To wiem. - Nie odrywał ode mnie wzroku. Czy wie ? Domyśla się ? - Może chciałabyś porozmawiać ? - spytał z ni stąd ni zowąd. Zesztywniałam, lecz mój instynkt nakazał mi spokój. Odprężyłam się. Kiwnęłam głową.
- Tylko się przebiorę. - Nie patrząc na karookiego, skierowałam się szybko po schodach. Zamknęłam drzwi, od których odeszłam wielkimi susami. Stałam, patrząc się na drewniany prostokąt.
' Co jest ze mną ? '  - pomyślałam zdziwiona. ' Wyglądam jak idiotka. ' - dodałam. Potrząsnęłam głową i ze spokojem podeszłam do szafy, wyciągając suche ubrania. Po czym skierowałam się do łazienki i wzięłam długi, odprężający prysznic. Przebrałam się w inne ciuchy, a mokre wrzuciłam do kosza. Znowu znalazłam się w pokoju. Mój wzrok powędrował w stronę plecaka, który leżał po środku pokoju. Podeszłam do niego i uklękłam, zabierając go z podłogi. Usiadłam na łóżku i zajrzałam do wnętrza plecaka. Wyjęłam po kolei wszystkie zeszyty, książki i różne przyrządy, które ułożyłam na biurku. Po czym wstając, schowałam plecak pod łóżko. ' Nie mogę odwlekać tej chwili. ' - pomyślałam.
Skierowałam się do drzwi i podążyłam na dół, schodząc po dwa stopnie. Zatrzymałam się na dole, po czym z ociąganiem weszłam do kuchni. Było to małe, przytulne pomieszczenie urządzone w tradycyjny sposób. Rząd szafek i półek rozciągał się na długość całej ściany. Po drugiej zaś stronie stał niewielki stół i dwa krzesła. Kakashi odwrócił się w moją stronę, kiedy przekroczyłam próg kuchni.
-  Zapewne było mnie słychać ? - Zadałam dość głupie pytanie, lecz tylko po to, aby rozładować atmosferę. I abym  lepiej się poczuła.
- Tak. - przytaknął Hatake. Podszedł od do stolika i postawił na nim dwa kubki z parującym napojem. - Przez ten czas zrobiłem gorącą czekoladę. - Uśmiechnęłam się lekko. Nigdy tak naprawdę nie umieliśmy normalnie rozmawiać. Czasami wykłócaliśmy się , albo i też przemilczeliśmy, nie potrafiąc zacząć rozmowy. - Usiądź. -Siwowłosy pokazał gestem dłoni, abym usiadła na przeciwko niego. Powoli podeszłam do krzesła o metalowej poręczy i usiadłam na meblu. Mężczyzna również spoczął na swoim miejscu. Nastała cisza. Nie miałam odwagi zacząć, a Kakashi starał się odpowiednio wypowiedzieć jakiekolwiek słowa. Lecz nic z tego. Sięgnęłam ręką po swój kubek i przysunęłam  go bliżej, po czym upiłam łyk. Zachłysnęłam się napojem, całkowicie zapominając, że jest gorący. Odstawiłam szybko naczynie, czując jak język mnie piecze. Karooki zaśmiał się cicho.
- Zapomniałem Ci wspomnieć, że jest gorąca. - Wiedziałam, że to mówił, lecz nie chciałam psuć dobrego początku dyskusji. Musiałam zacząć, gdyż trapiła mnie pewna myśl i to od dłuższego czasu.
- Czemu mnie zmieniłeś ? - spytałam, wpatrując się w mojego rozmówce intensywnie. Hatake patrzył na mnie przez chwilę, po czym odwrócił wzrok, który utkwił w czekoladzie.
- Bo tak chciałem. - odpowiedział, co mnie bardziej zasmuciło. Nie była to odpowiedź jakiej oczekiwałam. - Ale tak naprawdę to.....hm..nie wiem od czego zacząć...Kiedyś miałem rodzinę. - zaczął, co mnie zainteresowało. Nie wiedziałam, że ją posiadał. Nigdy o tym nie mówił. - Miałem, a potem ją straciłem. - nadal wpatrywał się w swój kubek. - Zostali zabici przez Łowców.- Zamarłam na chwilę, słysząc ową wypowiedź. Kakashi kiwał głową jakby z transie. - Nie obroniłem ich, nie zdążyłem. Nie było mnie  w domu, załatwiałem pewne sprawy i wtedy to się stało. Kilkoro Łowców wkroczyło do domu i zabiło moją żonę i dziecko. O tragedii dowiedziałem się kilka godzin później, gdy wróciłem do domu. Zobaczyłem wtedy swoją rodzinę, albo to co z nich zostało. Tylko proch. - Zamilkł na chwilę, w jego głosie czułam gorycz.- Nie wiedziałem, co zrobić. Nie chciałem tego tak zostawić. Poszedłem z tym do Madary Uchihy. - spojrzałam na niego zaciekawiona. ' Uchiha?  Pewnie jakaś rodziną z Itachim ' - przemknęło mi przez myśl. - Opowiedziałem mu o wszystkim, a wiesz co On powiedział ? - Dopiero teraz na mnie spojrzał, a w jego oczach dostrzegłam łzy bezsilności. - Że to nie jego sprawa i, że jak nie potrafię ochronić rodziny jestem nikim. Wywalili mnie z Rady, przestałem się liczyć... Byłem nikim - mówił, wpatrując się w moją osoba. ' Tak jak ja ' - pomyślałam smętnie. W tej chwili dobrze go rozumiałam. - Świat wampirów przestał mnie w ogóle obchodzić, a oni odwrócili się ode mnie plecami. Przez te lata siedziałem w samotności obwiniałem się za śmierć mojej rodziny. W końcu nie wytrzymałem i wyjechałem bez słowa. Wyruszyłem w świat i pewnego dnia...spotkałem Ciebie. Znalazłem Cię leżącą na progu śmierci w ciemnej ulice. Już prawie nie oddychałaś - mówił. Drgnęłam, słysząc o swych ostatnich chwilach jako człowiek. - Podszedłem do Ciebie i wiedziałem, że umrzesz. W tamtej chwili chciałem po prostu Cię zostawić, ale coś mi podpowiadało, żebym ' to ' zrobił. Ugryzłem Cię tym samym przemieniając w Naznaczoną. Zabrałem Cię i ukryłem w domu, pilnując, aby wszystko dobrze poszło. Resztę już sama wiesz - Upił łyk czekolady, która już ostygła. Pokiwałam głową.
- A dziecko ? -spytałam, nie wiedząc jak sformułować pytanie. Twarz mężczyzny momentalnie spochmurniała. Wiedziałam, że od nowa przeżywa te straszne chwile.
- Była to dziewczynka. Moja ukochana córeczka. - upiłam łyk na napoju, całkowicie opróżniając naczynie. -A wiesz jak ją nazwałem? - spytał. Pokiwałam głową. Uśmiechnął się lekko - Sakura. - Znieruchomiałam i spojrzałam na karookiego, okrągłymi oczami. Chciałam coś powiedzieć, lecz nic sensownego nie przyszło mi do głowy. Otwierałam usta to je zamykałam jak ryba, której odcięto dostęp do wody. - Pomogłem Ci?
- Tak, dziękuje. - Spojrzałam w okno. Zrobiło się już ciemno. ' Czy aż tak długo rozmawialiśmy ? ' - pomyślałam. Hatake powiódł za mną wzrokiem.
- Już późno, powinnaś iść spać, aby się jutro nie spóźnić. - odparł i wstał, zbierając oba naczynia. Kiwnęłam głową i wstałam z miejsca. Wyszłam z kuchni, lecz zatrzymałam się na progu. Kakashi nie zauważył, że nie wyszłam, gdyż mył naczynia. Wiedziałam jednak, że wspomnienia dały o sobie znać  i, że chce zostać sam. Uśmiechnęłam się smutno.
- Zemszczę się za nas obu. - szepnęłam na tyle cicho, aby wampir nie usłyszał.


Kolejne dni upływały w dość ponurej atmosferze. Ja chodziłam niczym lunatyczka, całkowicie pochłonięta własnymi myślami. Już mnie nic nie obchodziło. Nawet zaczepki przyjaciół Itachiego nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Nic. Wielokrotnie próbowali mnie rozzłościć, lecz ich próby spełzły na niczym. Byłam obojętna na wszystko, co działo się wokół mnie. Choć zauważyłam dziwne zachowanie Deidary. Przyglądał mi się bez ustanku jakby chciał odczytać z mojej twarzy jakieś tajemnice. Niemal próbował na mnie wpłynąć, zadając jakieś bezsensownie pytania, których nie rozumiałam. Brunet też inaczej się zachowywał niż zawsze. Po pierwsze nie nakrzyczał na mnie za to, że bez jego polecenia opuściłam swoje stanowisko. Nic. Nawet nie spojrzał na mnie groźnie. On również zaczął mi się przyglądać. Czyżby się martwił ? To absurd. W myślach liczyłam dni, które upływały : 3, 2, 1....To właśnie jutro podejmę decyzję, która zaważy na losach wampirów. Nie czułam się specjalnie szczęśliwa. Miałam kompletny mętlik w głowie. I jeszcze ta rozmowa z Kakashim. Całkowicie się pogubiłam. Westchnęłam cicho i odchyliłam się do tyłu na ławce, zapominając, że obok mnie siedzi grupka wampirów. Hidan od razu zauważył moją zmianę, gdyż uśmiechnął się zawadiacko.
- O ! Księżniczka się ' obudziła '. - rzekł, mając nadzieję, że go powymyślam. Jednak nie miałam na to chęci. Spojrzałam w niebo, po którym sunęły kłębiaste chmury.
- Czy coś się wydarzyło ? - spytał niebieskooki, znów atakując mnie swoimi pytaniami. ' Od kiedy, to ja go interesuje ? Co? ' .  Przewróciłam oczami. - Tamtego dnia... - nie rezygnował. ' Co chcę mi udowodnić ? '- pomyślałam. Kątem oka dostrzegłam jak Uchiha, przygląda się nam z zainteresowaniem.
- Tamtego dnia. - szepnęłam, spoglądając na korony drzew. - padało....- Fioletowooki spojrzał na mnie, unosząc jedną brew.
- Ja tego nie rozumiem. Nic a nic. - Pokręcił głową zdruzgotany. Pein wraz z Konan milczeli. A Deidara ? Zezłościł się. Patrzył na mnie tak...dziwnie...jakby z wyrzutem ?
- Czas na lekcje. - przewał nam rozmowę karooki, kierując się do szkoły. Blondyn ze złości wstał, kopiąc przy tym ławkę, na której siedział siwowłosy. Ławka pod wpływem kopnięcie rozpadała się, tym samym zwalając Hidana za ziemię.
- Uważaj , że no ! - warknął podnosząc się z ziemi. Spojrzał na swoje spodnie, które były wybrudzone. - Nie no! Będziesz to zlizywał ! - krzyknął do niego i pobiegł pędem za Deidarą. Konan spokojnym krokiem poszła za nimi.
- Deszcz oznacza smutek. - podskoczyłam na ławce, słysząc głos rudowłosego - a także obmywa stare rany - Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. ' Co on ? Poeta ? ' - pomyślałam. - To on wyraża to, co my nie potrafimy powiedzieć. - odparł i spojrzał na mnie. - Pamiętaj o tym. - skończył i odszedł w stronę szkoły.
' Co to miało być ?! ' - pytałam samą siebie. ' O co chodzi ? Czyżby chciał mi coś powiedzieć ? ' -pomyślałam. Nie skończyłam jednak pomyśleć, kiedy spadły na mnie pierwsze krople deszczu.


Skierowałam się od razu pod wyznaczoną klasę. Nie uniknęłam jednak spojrzeń jakie posyłali mi uczniowie. Lecz nie przejmowałam się. Już w oddali dostrzegłam przyjaciół Itachiego a znaczy usłyszałam. Zauważyłam, iż blondyn i brunet rozmawiają. Wyglądało to jednak na coś poważnego. Deidara mówił coś wściekły, co chwilę przeklinając, zaś Uchiha lekceważył go. Hidan z zaciętą miną, gestykulował, popierając niebieskookiego.
- .... przestań już ! - prawie krzyknął blondyn.  - Czy ty tego nie widzisz ? Jak inne wampiry słabszego gatunku drwią z Ciebie ?! A tylko dlatego, że ta pokraka jest twoją strażniczką. To śmieszne, a nawet żałosne !
-  Stary ! - wtrącił się fioletowooki - ona Cię zniszczy! Byś powiedział swemu staremu, na pewno by coś z tym zrobił.
- Niedługo będzie mi wstyd, że jesteś moim kumplem. - odparł Sasori. Karooki zmroził go spojrzeniem. Zamarłam. ' To o mnie mówią ? ' - pomyślałam. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Ale na pewno nie dam sobą pomiatać. Moja twarz stężała i szybkim krokiem podeszłam do grupki, nie przejmując się zaskoczonymi spojrzeniami wampirów i naznaczonych. Podeszłam do Deidary, który odwrócił się do mnie w tym samym momencie, gdy uniosłam rękę. Chciałam dać mu w pysk, za to, że mnie wyzywa. Lecz moja ręką tylko zawisła w powietrzu, gdyż z niewyjaśnionych przyczyn zostałam  odepchnięta. Kątem oka zauważyła jak brunet spręża swoje ciało i już po chwili pojawia się obok mnie. To on mnie odepchnął. Odleciałam na kilkanaście metrów, uderzając w ścianę. Ludzkie oko by nie zarejestrowało tego wydarzenia, lecz dla wampirów nie stanowiło to żadnego problemu. Poczułam ból w plecach, gdyż to właśnie nimi uderzyłam o ścianę. Po czym upadłam z głuchym łoskotem na zimną posadzkę. Bolało. Nie tylko fizycznie ale też i psychicznie. Wszyscy patrzyli się na nas z niedowierzaniem. Jęknęłam. Zaraz jednak się pozbierałam, nie chcąc dać im żadnej satysfakcji. Blondyn patrzył się na mnie z szerokim uśmiechem.
- Nienawidzę... - zaczęłam. - Nienawidzę Was wszystkich ! - powiedziałam głośniej, aby wszyscy mnie usłyszeli. - a najbardziej Ciebie!! - zwróciłam się do Itachiego. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami, co mnie zdenerwowało. Nie chciałam już tu więcej przybywać. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę wyjścia, mijając zaskoczone wampiry. Nawet nie spojrzałam na kolegów Uchihy. Musiałam to wszystko odreagować. Odchodząc, usłyszałam w oddali śmiechy, który niosły się po całej szkole. Deidara spojrzałam na bruneta z przestrachem.
- Nie powinieneś tego robić. Wiesz, co może naznaczony zrobić ? - zapytał. Itachi powolnym krokiem skierowała się w głąb korytarza. - Oni mają siłę, potrafili by zabić także wampira jak kiedyś..
- To się nie stanie Ona jest za słaba. Nie przeciwstawiła się. - powiedział Itachi.


Huk łamiących się drzew rozniósł się w całej okolicy. Nawet uczniowie usłyszeli owe hałasy, które już trwają od godzin porannych. Nikt nie wiedział, czym są spowodowane. Z rozmachem rzuciłam się na kolejny pień, który przepołowiłam, sprawiając, że została z niego miazga. Nikomu o tym nie mówiłam, ale moim atutem jest siła fizyczna. '  Z resztą, czy kogoś to obchodzi ? ' . Stanęłam i z satysfakcją spojrzałam na swe dzieło zniszczenia. Jeszcze nikt mnie tak nie zdenerwował, żebym musiałam się posuwać do takiej brutalności i dewastować przyrodę. Otarłam pot z czoła.
- Wreszcie uspokojona. - szepnęłam i spojrzałam na słońce, które wyjrzało nieśmiało za chmur. Wiedziała jednak, że przez ten incydent nie obędzie się bez odwiedzin u Tsunade. Z westchnieniem skierowałam się w stronę szkoły, tylko po to, aby od razu skierować się do gabinetu dyrektorki. Uczniowie patrzyli na mnie z pobłażaniem i wesołymi iskierkami w oczach. ' Zapewne, wszyscy już wiedzą ' . Pokręciłam tylko głową. I bez pukania weszłam do pomieszczenia. Prawie jak zawsze, przywitała mnie Shizune, który wskazała dłonią drzwi. Mogłam przypuszczać, że dyrektorka nie mogła się mnie doczekać. Kiwając głową, wkroczyłam do jej gabinetu. Kobieta siedziała na krześle i stukała palcami o blat biurka. Była zniecierpliwiona. Widząc mnie, zaprzestała tej czynności i usiadła prosto, patrząc mi w oczy. Nie mogłam stwierdzić, czy była zła czy nie.
- Sakura, co mam z Tobą zrobić ? - prawie jęknęła. Nie odpowiedziałam. Po co mam cokolwiek mówić, jeśli i tak nie będzie po mojej stronię ?  - Wiem, że Ci trudno. - zaczęła. ' Jakbyś zgadała ' - pomyślałam z goryczą. - Ale są pewne zasady. Nie chcę Cię karać bo to nie mam sensu ale...- tu zamilkła i wstała, obchodząc swoje mosiężne biurko. Stanęła na przeciwko mnie. - Postaraj się. Chyba chcesz, aby Kakashi był z Ciebie dumny ? - Spuściłam wzrok. Bursztynooka poklepała mnie po ramieniu.
- Nie martw się Tsunade, będę tylko zabawką w rękach Uchihy, stanę się nikim, tylko maszyną do zabijania - rzekłam, patrząc na nią. Nie zareagowała. Zabrała tylko swoją rękę, a ja po prostu wyszłam z gabinetu. Pożegnałam się z brunetką i wyszłam na korytarz. Jak na nieszczęście po drodze napotkałam Itachiego i jego świtę. Jakbym miała mało jeszcze problemów. Nagle to poczułam. To dziwne uczucie. Zatrzymałam się raptownie, co spowodowało zainteresowanie moją osobą. Lecz mnie to nie obchodziło. Mój umysł pracował na szybszych obrotach. Oddech gwałtownie przyśpieszył, a krew wrzała w moich żyłach. Nie wiedziałam, że tak silnie odczuję ich nadejście. ' Musi być ich dużo. ' - pomyślałam, nawet nie zauważając, że ktoś stoi przede mną i macha mi ręką przed oczami.
-  Idą... - szepnęłam
-  Co ? - Wampir jakby nie dosłyszał.
-  Idą... - powiedziałam jeszcze raz, bez możliwości zakończenia zdania. Każdy patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Kto ? - zapyta Deidara z zainteresowaniem. Itachi przyglądał mi się badawczo, sprawdzając czy mówię prawdę. Ale  nie miałam czasu, aby ich wszystkich ostrzec.
- Oni zabiją.. - nie potrafiłam, więcej wykrztusić. Słowa same płynęły z mych ust, nie potrafiąc ich kontrolować.
- Łowcy - rzekłam, słysząc pomruki przerażenia. Blondyn spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Niektórzy nie byli przekonani moimi słowami. Chciałam ich ustrzec. A oni ? Zachowywali się tak jakby nie zależało im na życiu.
- Łowcy nigdy nie znaleźli naszej szkoły, a teraz by mieli ? - spytał Hidan z nieznacznym uśmiechem. ' Nie wierzą mi ' - pomyślałam. Nie miałam jednak na nic czasu. Powoli ruszyłam w stronę wyjścia. Mogłam zrobić tylko jedno. Nikt się nie ruszył. No trudno. Wyszłam na zewnątrz, nie przejmując się półsłówkami, które słyszałam od uczniów. Pierwsze, co zrobiłam to zamknęłam drzwi wejściowe na klucz i na inne żelazne zamki. Kiedy to uczyniłam, odwróciłam się, wypatrując ich. Pogoda zmieniła się. Ciemne chmury znów zasłoniły słońce, powodując, że zrobiło cię ciemno i szaro. Chłodny wiaterek owiał moją twarz. Przymknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, dostrzegłam ich. Ich ciemne sylwetki były widoczne już z daleka. Wyszłam im na przeciw i postąpiłam na przód o kilka kroków.  Zajęło im zaledwie kilka minut, aby stanąć przede mną o kilkanaście metrów. Było ich 10. ' Kurcze! ' Mają przewagę liczebną. ' Trudno. ' - pomyślałam smętnie. Byli to mężczyźni, bardzo umięśnieni i wyszkoleni. Zauważyłam osobnika, który spotkał się ze mną w lesie. Postąpił krok na przód.
- I jaka twoja decyzja ? - spytał, przyglądając mi się. Uśmiechnęłam się lekko. Wyjęłam z buta katanę i wyciągnęłam ją na długość mojej ręki. Specjalnie założyłam botki, aby schować broń.
- A jak myślisz ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Szatyn nie odezwał się, marszcząc swe krzaczaste brwi.
- Tak jak myślałem...
- Nie dołączę do Was ! - wykrzyknęłam, ile sił mam w płucach. - Wolę wampiry bo są od was lepsze ! - rzekłam z uśmiechem.
- Jak chcesz. - odparł z mroźnym uśmiechem żółtooki. - Będziesz tego żałować. -  I wtedy się zaczęło. Jeden z nich ruszył w mym kierunku, wymachując swych olbrzymim mieczem.  Ze zwinnością odskoczyłam w bok i wykonując przy tym pół obrót i zraniłam go w ramię. Mężczyzna jęknął i szybko zwrócił w moją stronę. Nagle poczułam, że ktoś stoi za mną. Katem oka dostrzegłam, że zielonowłosy biegnie w moją stronę. Muszę wykorzystać ten moment. Wyciągnął miecz a wtedy ja odchyliłam się do tyłu, sprawiając, iż osobnik nie ugodził mnie tylko swego pobratymca. Blondyn, który to właśnie podkradł się od mnie od tyłu, niespodziewający się jakiegokolwiek ataku, dostał prosto w brzuch. Zielonowłosy dosłownie go przepołowił na pół. Nie czekając odskoczyłam w bok i szybko zaatakowałam, ścinając głowę przeciwnikowi.
- Dwóch mniej. - odparłam. Zauważyłam, iż Łowca zamierza dostać się do budynku. - Nie pozwolę na to ! - warknęłam i pędem ruszyłam za nim. Z impędem rzuciłam się na niego, przebijając mu serce. Czarnowłosy, odwrócił się lecz było za późno. Został przygwożdżony do drzwi i przebity na wylot. Jego oczy rozszerzyły się, po czym utraciły swój blask. Jednym ruchem wyciągnęłam katanę, a osobnik zjechał po drzwiach, brudząc je swoją krwią. Upadł nieżywy. Odwróciłam się i spojrzałam na przeciwników.
- Ty mała suko ! - warknął osiłek i ruszył na mnie. Pędem skierowałam się w jego stronę. W ręku trzymał maczugę, która była naszpikowana ostrymi kolcami. Zamachnął się, lecz ja wykonałam saldo w tył. Drugi raz chciał mnie trafić, lecz nie miał szczęścia. Kopnęłam go w kolano, powodując, iż osiłek zachwiał się i runął na ziemię. Nie czekając wbiłam mu katanę w brzuch.
- Czterech mniej . - spojrzałam na resztę, która stała  przyczajona. - Boicie się ?! - Fioletowowłosy mężczyzna zareagował od razu na moją zaczepkę i podbiegł do mnie, wymachując rękoma. Wyrzuciłam katanę do góry i zacisnęłam rękę w pięść. Przygotowałam się od uderzenia. Gdy osobnik był bliżej, szybko wykonałam manewr i z dużą siłą uderzyłam go w pierś. Fioletowooki jęknął,  po czym padł nieżywy. Zręcznym ruchem ręki złapałam katanę i wbiłam go w ramię niebieskowłosego, który pojawił się obok mnie. Nie wyjmując broni, uderzyłam go w głowę. Łowca zatoczył się do tyłu. Wyjęłam szybko katanę i odcięłam mu głowę. Nie zdążyłam wykonać żadnego ruchu, kiedy  znikąd pojawił się rudzielec, który na kucka próbował podciąć mi nogi. Podskoczyłam do góry i wbiłam mu katanę prosto w czoło. Umarł, nie wydając żadnego dźwięku.
- Siedmiu mniej. - spojrzałam z mordem w oczach na pozostałą dwójkę. Dostrzegłam, że szatyn nie rusza się tylko ogląda widowisko z założonymi rękoma. Dwóch pozostałych z powątpiewaniem patrzyło w moją stronę. Pozostał mężczyzna o różowych włosach i szarych. Oboje spojrzeli na siebie. Pokiwali głowami i z okrzykiem  ruszyli na mnie. Uśmiechnęłam się lekko. Kiedy tak się zbliżali, wyjęłam z drugiego buta, kolejną katane, która zalśniła. Za nim się obejrzeli, przecięłam obydwóch na pół. Ich resztki ciał upadły na ziemię. Wyprostowałam się. Usłyszałam klaskanie. Spojrzałam na szatyna, który uśmiechnął się do mnie,
- Brawo! - pochwalił mnie. ' Co z nim? ' - pomyślałam ' Zamiast pomagać kolegą to mi kibicuje '. Nie mogę stracić czujności. Podszedł do jednego z ciał i zabrał miecz. - Byłabyś dobrym Łowcą. - Zaśmiałam się. Nagle ruszył, więc i ja to uczyniłam. Zadał mi cios, niestety trafił w moje ramię. Odskoczyłam na pewną odległość. Z rany ciekła mi krew. Z obrzydzeniem spojrzałam na czerwoną ciecz.
- Nie jestem jak moi pobratymcy. - odparł i wyjął przed siebie miecz.  Ruszyłam na niego z dwiema katanami. Bronie skrzyżowały się ze sobą. Mężczyzna zręcznie wyszarpnął mi katane z ręki, która wbiła się w ziemię. Nie miałam czasu , dostrzec gdzie jest. Był silny. Przez chwilę mierzyliśmy się siłą. Postanowiłam ustąpić, wtedy podskoczyłam do góry, kiedy jego miecz napotkał opór powietrza. Spadłam, raniąc go ciężko w rękę. Odsunął się ode mnie i przyjrzał się ranie. Zmarszczył brwi.
- Tak się bawić nie będziemy. - rzekł i znów podbiegł do mnie. Chciałam to skończyć. Zerknęłam na katanę. On to zauważył. Ruszyłam w stronę broni. Szatyn zmienił kierunek biegu i teraz biegł w moją stronę. Przyśpieszyłam musiałam zdążyć. Biegłam i wyciągnęłam rękę. Złapałam zręcznie za klingę. Żółtooki zamachnął się mieczem w bok. Zaś ja schyliłam się i wbiłam mu katanę w klatę piersiową. Oczy mężczyzny rozszerzyły się ze zdziwienia. Z jego ust wypłynęła krew. Broń wypadła mu z dłoni. Patrzyłam jak szatyn upada najpierw na kolana, po czym upadł całkowicie na ziemie. Z bijącym sercem wstałam, wpatrując się w nieżywego szatyna. Dopiero teraz poczułam jaka jestem zmęczona. Oddychałam ciężko, łapiąc świeże powietrze. Na moje usta wpełzł lekki uśmiech.
 -Udało się. - powiedziałam, nie wierząc, że tego dokonałam. Zabiłam ich wszystkich. Odwróciłam się w stronę szkoły. Byłam z siebie dumna. Tylko niech Kakashi się o tym dowie. Postąpiłam krok w stronę budynku. Dostrzegłam twarze uczniów za oknami, wpatrzone w moją osobę. Chciałam odmachać. Lecz usłyszałam pewien dźwięk. Za nim zareagowałam miecz przebił mnie na wylot. Zamarłam z krzykiem na ustach. ' Nie ! Tak nie może się stać! ' Zebrałam się w sobie i odwróciłam się, napotykając trupio bladą twarz szatyna. Na jego ustach igrał uśmiech. Zmarszczyłam brwi i mocno pchnęłam katanę w jego serce. Żółtooki zamarł i padł na ziemię. Katana wypadła mi z rąk. Upadałam powoli jakby czas zatrzymał się w miejscu. ' To już koniec ? ' - pomyślałam. Myślałam, że zaraz poczuje zimny grunt pod plecami, jednak poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w tali. Kątem oka dostrzegłam Hatake. Przymknęłam oczy. Spojrzałam w ciemne niebo, z którego po chwili spadały krople deszczu. ' Świetnie, znowu pada '  - pomyślałam. Zaraz sobie uświadomiłam, że deszcz zawsze mi towarzyszył i to szczególnie w ostatnich dniach.
- To koniec. - szepnęłam. Siwowłosy położył mnie delikatnie na ziemi. Opuszkami palców dotknęłam rany, z której ciekła krew.
- Nie możesz w takim momencie odejść. Do cholery Sakura... Po tym co ci powiedziałem ! - rzekł Hatake załamany głosem. Po chwili spostrzegłam, że płacze. Z jego oczy wypływały szkarłatne łzy, które brudziły moją bluzkę.
-  Dlatego wybrałam wampiry. Nie zdradziłabym. - mówiłam cicho. Nieopodal zauważyłam Itachiego, stojącego wraz z przyjaciółmi. ' Będą mieli o czym opowiadać ' - pomyślałam.
- Sakura. - jęknął karooki. Podniosłam rękę i dotknęłam jego zimnego policzka.
- Nie płacz. - chciałam go pocieszyć. On tylko pokręcił głową. Uśmiechnęłam się słabo. Wiedziałam, że to koniec. Brunet podszedł do nas i ugryzł się w nadgarstek. Nie wiedziałam, co zamierza zrobić. Kakashi spojrzał na niego zdziwiony. Uchiha nachylił się nade mną i przystawił mi do ust krwawiący nadgarstek.
- Pij ! - rozkazał. Nie rozumiałam go. ' O co mu chodzi ? '  Odwróciłam głowę w bok.
- Nie chcę  -zaprotestowałam, jednak on jakby nie usłyszał. Wziął i wyssał trochę swojej krwi i nie bacząc na moje protesty, pocałował mnie. Nie był to zwykły pocałunek. W ustach poczułam metaliczny smak krwi bruneta. Tak chciał mnie zmusić do wypicia tego ? Nie odrywał swych warg od moich, a ja nie mogłam się wyrwać. Byłam za słaba. Nagle zrobiło mi się błogo i dziwnie ciepło. Odpłynęłam.

Życie Naznaczonej cz. 5

Żebym wiedziała, że tak to się skończy, nigdy bym tam nie poszła.Stałam przed budynkiem i zamglonym wzrokiem spoglądałam się w dal. To szuję, jak mogli mnie tak potraktować! Lecz wiedziałam, że mogli.Właśnie dowiedziałam się, że jeśli któryś z ochroniarzy nie spełnia swych obowiązków może zostać ukarany przez swego Pana, a nawet zabity. Czy w to wierzycie ?! Kto wymyślił tak głupie prawo?! Czemu to my Naznaczeni zawsze musimy być kozłami ofiarnymi ?! No czemu ?! Co ja im zrobiłam ? Odezwałam się tylko. I co ?! Przez to o mało, co mnie nie zabił ten psychopata ! W tej chwili mam go ochotę przebić kołkiem i to nie tak całkiem małym! Grrr....
Gdyby nie Woźny nadal bym siedziała na dworze i pewnie bym nabawiła się grypy. Mężczyzna widząc mnie o mało co nie wypuścił z ręki szczotki, którą akurat niósł. Podbiegł do mnie szybko i spytał, co się stało. Wszystko mu opowiedziałam, lecz ten nic nie odpowiedział. Pomógł mi wstać i wsparta na jego ramieniu,podążyliśmy do Szkoły. Poszliśmy do pielęgniarki, która bez zbędnych pytań, zbadała mnie i opatrzyła. W tym czasie Haru - bo tak brzmiało imię Woźnego, wyszedł tłumacząc się swoimi obowiązkami. Byłam mu wdzięczna za pomoc, ale nie rozumiałam jego zachowania. Nie powinien on powiedzieć wszystko Tsunade? No do jasnej cholery, ja zostałam pobita! Pielęgniarka szybko oceniła moją sprawność fizyczną i zapewniła, że z nogą jest w porządku, a opuchlizna powinna zejść za kilka dni. Z twarzą również problemu nie było tylko, że miałam ogromnego siniaka, który żaden krem nie zamaskuje. Gorzej było z żebrami, okazało się, że mam dwa złamane. Dwa! Kobieta powiedziała, że mogło być gorzej. Oczywiście zdałam jej cała relację z sytuacji, lecz ta pozostała niewzruszona.
-No, ale tak nie może być ?  - jęknęłam. Brązowowłosa pokręciła głową i wstała z krzesła. Podeszła do regału, gdzie stały różne książki. Wyjęła jedną z nich i podałam mi ją. Wzięła ją do ręki nic nie rozumiejąc.
-Najpierw przeczytaj, potem zadziałaj - odparła i wyszła z pokoju.Zdezorientowana przyjrzałam się okładce a tytuł jej brzmiał "Zasady i reguły Świata Wampirów".  ' I znowu wampiry ' - jęknęłam w duchu.Otworzyłam lekturę i powoli zagłębiałam się w jej treści. Po kilku przekartkowanych stronach, znalazłam ciekawy fragment:  ''  Jeśli Naznaczony nie spełnia swych obowiązków, może zostać ukarany przez swego Pana, a nawet zabity ".
Tak brzmiał ów  paragraf.  Jak mogli coś takiego napisać ? Traktowali nas jak robale, nawet nie mamy własnych praw ! Jesteśmy marionetkami w rękach wampirów.
 Czekałam na bruneta, żebym mogła go 'odprowadzić '  do domu. Jakby sam się bał iść przez las. Usłyszałam śmiech i dobrze wiedziałam do kogo należał.Odwróciłam się napotykając niebieskie tęczówki mojego oprawcy.Uśmiechnął się zadowolony. ' Jeszcze kiedyś zetrę uśmiech z twojej twarzy ' - pomyślałam. Po chwili chłopak przestał się uśmiechać, jakby odczytał moje myśl. Lecz to mnie nie obchodziło.
Zauważyłam jak szepce coś do czerwonowłosego, który ze zdziwieniem spojrzał na mnie. Już powoli miałam tego dość.
-Idziemy ? - Usłyszałam tuż przy uchu. Kątem oka spostrzegłam bruneta,który ominął mnie. Co ? Kiedy ? Nawet nie dostrzegłam jego sylwetki.Pobiegłam za nim, lecz nie zrównałam się z nim. Nie mam ochoty się z nim przyjaźnić. Szliśmy w milczeniu, nawet nie oglądając się za siebie.Kierowaliśmy się na zachód, całkiem w przeciwną stronę niż mieszkam.Nigdy nie byłam w tej części puszczy. Zaraz zaczęłam się uważnie rozglądać. Widoczna droga wiodła zygzakiem między starymi dębami o rozłożystej koronie. Jego konary rozłożyły się w majestatycznym geście,ukazując swoją siłę, która tkwi w żywicznych sokach.
Zachwycałam się jego piękne, dopóki prawie nie wpadłam na kogoś. Poleciałam do tyłu,lecz utrzymałam równowagę i nie upadłam. Odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam przed siebie dostrzegając plecy karookiego. Więc na niego wpadłam  - pomyślałam.
- Następnym razem uważaj. - usłyszałam jego lodowaty głos, aż zjeżyły mi się włoski na karku.
-Ok. - odpowiedziałam, wpatrując się w jego nieruchomą sylwetkę. Nie ruszył się, odwrócił w głowę w bok, lecz nie zauważyłam jego twarzy.
-Nie mówi się  ' Ok ' tylko ' Oczywiście Panie Uchiha ' - wyjaśnił, po czym ruszył przed siebie jakby nigdy nic. Patrzyłam jak odchodzi. ' Też mi coś?! Panie Uchiha? Chyba sobie żartuje! Jeszcze tylko brak czerwonego dywanu ! Palant ' - pomyślałam. Brunet zatrzymał się raptownie, tym samym zwracając moją uwagę.  Stał wyprostowany niczym struna. Nie wiedziałam, co spowodowało jego zmianę. Przymknęłam na chwile oczy, a kiedy je otworzyła Uchihy już nie było.
- Nie ma go?! - szepnęłam zdezorientowana. Przecież był !  Zaczęłam gorączkowo się zastanawiać, gdzie ów wampir się podziewa. Rozejrzałam się dookoła,lecz nic nie dostrzegłam  ' Jakie ja mam szczęście. '  - pomyślałam.Poczułam nagle wiatr na twarzy, a wokół mnie zatańczyły liście, które spadły z drzew. Nie było to normalne zjawisko. Wśród tego wiatru,pojawił się On. Stał zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a oczy właśnie oczy...zapłonęły szkarłatem. Przestraszyłam się nie na żarty. Wiedziałam, co to jest.Cofnęłam się o krok, lecz jego silna dłoń zacisnęłam się na moim ramieniu niczym imadło. Nie mogłam się ruszyć. Zaraz sobie przypomniałam wskazówki Hatake, co w takich sytuacjach powinnam zrobić: zamknął oczy. Lecz nim to zrobiłam, on powiedział :
- Za późno. -Odpłynęłam w ciemność, która bardziej przypominał otchłań bez dna niż jeżeli czerń. Spadłam choć nie widziałam niczego, prócz barwy hebanu.Nagle sceneria się zmieniła. Stałam na polanie o barwie krwi. Nie podobało mi się to. Przestraszona chciałam uciec, lecz nie było tu niczego. Spojrzałam w niebo, na którym zauważyłam księżyc. Była to okrągła, ogromna kula o barwie ciemnego wina. Przerażał mnie. Ten księżyc zwiastował coś mrocznego i złego. Zadrżałam.
- I jak się podoba ? - usłyszałam za plecami jego głos. Odskoczyłam jak oparzona i spojrzałam na niego ze strachem. Uśmiechnął się. To nie był miły uśmiech, tylko.....zły? - Nic nie mówisz ? - Zaschło mi w gardę i zachciało mi się pić. - Wiesz, że wampiry potrafią czytać w myślach ?Nie drgnęłam. Dlatego tak zareagował ?  - Ale skąd może wiedzieć takie stworzenie jak ty !? -  Zrobił krok w moją stronę, a ja cofnęłam się mimowolnie. - Hm... - kolejny krok i następny. ' Niedługo będzie za blisko a wtedy....' . Odwróciłam się na pięcie i puściłam się pędem przed siebie. Z oddali usłyszałam jego głos. - Nie uciekniesz mi...nigdy. - Biegłam, ale nie oddalałam się tylko się przybliżałam. Próbowałam zmusić nogi do większego wysiłku, lecz już prawie ich nie czułam. Zwalniałam. Nie!  Odwróciłam się przez ramię i to był mój błąd. Karooki stał z wyciągniętą do mnie ręką, a na jego ustach igrał uśmiech psychopaty. Nie! Nie chciałam na to dłużej patrzeć. Szybciej przebierałam kończynami, chciałam uciec. Poczułam jak mocno łapie mnie za gardło i podnosi do góry. Uniósł mnie tak jakbym nic nie ważyła, jak szmacianą laleczkę. Potrząsnął mną. Złapałam jego ręce i ścisnęłam.Zmarszczył brwi. Nie spodobało mu się to. Wbiłam mu paznokcie w skórę,a on nawet nie syknął. To bezcelowe. Czułam jak zaczyna mi brakować tlenu, nie mogłam wziąć kolejnego oddechu. Walczyłam. Wierzgałam nogami, kopiąc go w klatkę piersiową. Nie drgnął. Po chwili przestałam,bo to nie miałam sił. On był silniejszy.
- Tak szybko się poddałaś?- zadrwił. - Hm....słaba jesteś...no cóż...było miło. - W jego prawej dłoni pojawił się miecz o srebrnej klindze. Spojrzałam na niego z przestrachem.  Czy on zamierza mnie zabić ? - pomyślałam.
- Można tak powiedzieć. - Be ostrzeżenia wbił mi miecz w brzuch.

Krzyknęłam.Upadłam na kolana, trzymając się za obolałe miejsce. Oddychałam ciężko,zachłannie połykając powietrze. Zerknęłam na brzuch, lecz nie dostrzegłam krwi. Dziwne. Kątem oka zauważyłam, że znajdujemy się na drodze do rezydencji Uchihów. ' Ale jak to..'  - myślałam, nic nie rozumiejąc.
- Mam nadzieję, że czegoś się nauczyłaś. - odparł,stojący nade mną brunet. Nie śmiałam spojrzeć w jego oczy. Wciąż byłam przerażona. - To świetnie. Idziemy. - powiedział i skierowała się kountynując dalszą wędrówkę. Ostrożnie zerknęłam w jego stronę. Szedł nie przejmując się mną. Przygryzłam dolną wargę. Dlaczego to właśnie a? Czemu? Spuściłam głowę. Nie, Sakura ! Nie ! Nie powinnam, nie wolno mi się poddawać nawet, jeśli jestem nikim, pokaże swą wartość. I nie zważając na ból w okolicach brzucha, wstałam z klęczków i podniosłam się. Lekko zgięłam się, po czym jednak stanęłam prosto. Nie mogę się nad sobą użalać. Nie będę niczyją zabawką ! Nawet, jeśli będę poniżana,bita stanę na wysokości zadania a skończę tą pieprzoną służbę ! Choćby tylko, aby pokazać wszystkim, że jestem silna. Odetchnęłam kilka razy,aby wyciszyć się  i pobiegłam. Nie zważając na żaden ból, usiłowałam zmusić swoje mięśnie do wysiłku. Po dziecięciu minutach dostrzegłam Uchihę, który już prawie dochodził do rozwidlenia dróg. Skręcił w prawo kierując w bardziej oddalony zakątek tej okolicy. Posłusznie poszłam zanim. Ścieżka okazała się być bardziej kręta i wyboista niż przypuszczałam. Szliśmy w milczeniu. Zapewne wyczuł moją obecność, ale mnie zignorował. I dobrze. Minęliśmy mały zagajnik, po czym stanęliśmy na niewielkim wzniesieniu. Droga mknęła ku dołowi, i to właśnie tam zauważyłam upiorne zamczysko. Był to stary zamek o czterech strzelistych wieżach, na których powiewały flagi z rodem z średniowiecza. Możliwe, że był starszy niż nasza Szkoła. Brunet szedł dalej, jakby ten widok go już nie dziwił. Wokół budowli rosły drzewa tak karłowate, że trudno było określić ich rodzaj. Bluszcz owinął się wokół niektórych drzew i powoli zaczął sięgać murów. Niepewnie poszłam na chłopakiem. Zeszłam ze wzgórza, uważając przy okazji ,aby się nie poślizgnąć.
Stanęłam tuż przed ogromnymi wrotami wykutymi z żelaza.Nie zauważyłam nigdzie klamki. Jak więc mieliśmy wejść do środka ?Itachi bez oporów podszedł i stuknął kołatką w drzwi. ' Dość prymitywne' - pomyślałam. Usłyszałam głośny zgrzyt przesuwanego metalu.Odskoczyłam. Drzwi otworzyły się, a w środku zauważyłam mężczyznę ubranego w garnitur, który przypominał mi służącego.
- Witam Panie.- ukłonił się. Zmarszczyłam brwi. ' Czy wszyscy go tak traktują ? ' -przemknęło mi przez myśl. - ' Jak Pana i władce ? ' . Karooki mruknął coś niezrozumiałego i wszedł do środka. Bez namysłu ruszyłam za nim,lecz drogę zagrodził mi starzec.
- Ty nie. - nakazał.
- Czemu ? - spytałam.
-Bo nie. - rzekł mężczyzna i powoli zamykał wrota. O nie! Tak łatwo mi się nie pozbędziesz. Chciałam prześlizgnąć się przez wąski otwór, ale czyjś zimny głos mnie zatrzymał.
 -Nie wchodź. - posłuchałam i nie ruszyłam się. To dziwne.  - Gouji czy wszystko w porządku?  - Starzec ukłonił się nisko niemal padał do stóp temu osobnikowi. Ów mężczyzna wyszedł z cienia i ukazał swoją twarz. Choć byli tak różni to jednak podobni do siebie. Bez dwóch zdań. To był ojciec Itachiego! Fukagu - to tak brzmiało imię ojca bruneta, był postawnym wampirem o wrogim spojrzeniu. Jego aura emanowała złem i nienawiścią. Jednak nie od razu mnie zauważył. Powoli odwrócił się w moją stronę, bacznie lustrując moją sylwetkę.
- Ktoś ty ? - to nie było pytanie to był rozkaz.
-Ee... - zająkałam się.  - Jestem Strażniczką Pańskiego Syna -Itachiego. Uniósł brew jakby nie wiedział o co chodzi, po czym zwrócił się do staruszka.
- Wiesz coś o tym ?
- Tak Panie to prawda. Pani Tsunade nawet przysłała list - odparł z przestrachem. Brązowowłosy zamilkł i przez chwilę się zastanawiał.
- Co tu robisz ? - ' Nie no to jakiś absurd! Co ja tu robię ?! '
 -Ochraniam Pańskiego syna - powiedziała jednak inaczej niż planowałam.
-Ty? Możesz iść. Nasi Rodzinni strażnicy są o wiele lepsi od Ciebie -oznajmił nazbyt spokojnie. Co ?! Niby, że ja jestem niczym, tak ?Miałam ochotę rzucić się na niego. Ale wiedziałam, że to głupie. Z drugiej strony pewnie potraktował mnie o wiele gorzej niż Itachi.
- Ale...
-Żegnam. -  Z hukiem zamknęli przede mną wrota i mogłam tylko oglądać ten kawał żelastwa. Nie wiedziałam, co zrobić. Miałam przecież chronić tego zasmarkanego wampira, nie ? To czemu kazali mi spadać ? Ech...już nic nie rozumiem. Jeśli dyrektorka im przesłał list to powinni wiedzieć o tym, że jestem strażniczką  ? Czemu zachowywali się w ten sposób. Po chwili sobie przypomniałam fragmenty rozmów z Uchihą i jego kolegami:

' Dla Nas jesteś nikim. Pamiętaj. '
' Hm....słaba jesteś...'

 To wszystko wyjaśniało zachowanie Fukagu względem mnie. Cała rodzina. Ba!Cała rasa wampirów uważała Naznaczonych za śmieci. Ale to przecież przez nich jesteśmy tym kim jesteśmy, nie? To oni nas tworzą a potem wykorzystują i zabijają. Bezsensu. Odwróciłam się plecami od tego okropnego zamczyska. Nigdy bym nie chciałam tu mieszkać. Westchnęłam.Nie ma ochoty stracić całego dnia na sterczeniu pod drzwiami, więc skierowałam się w drogę powrotną.


Ściemniało się. Idąc wydeptaną dróżką marzyłam, aby znaleźć się w ciepłym domu. Ciemne chmury kłębiły się na niebie, tym samym zwiastując deszcz. ' Mam nadzieję, że zdążę ' - pomyślałam. Zawiał chłodny wiatr, powodując, że zadrżałam mimowolnie i  mocno otuliłam się ramionami. Przyśpieszyłam,gdy spadły pierwsze krople deszczu. Biegłam na oślep, chcąc wyjść z lasu i uniknąć całkowitego przemoczenia. Znalazłam się na ostatnim odcinku mojej wędrówki, gdzie w oddali dostrzegłam zarys domku.Uśmiechnęłam się lekko i nie zwalniając, przemknęłam obok drzew.Wkroczyłam na polane, gdzie mogłam już spokojnie dojść do swego celu.Zadowolona stanęłam przed drzwiami, które otworzyłam na oścież. Szybko wgramoliłam się do środka i zatrzasnęłam drzwi. Odetchnęłam z ulgą.Dotknęłam dłonią swego przedramienia, poczułam lekką wilgoć. 'A jednak muszę się przebrać ' - pomyślałam.  Odsunęłam się od ściany i skierowałam w głąb korytarza, zatrzymałam się raptownie na progu kuchni. Kątem oka przyjrzałam się pomieszczeniu, lecz nie zauważyłam znanego mi osobnika. W duchu jednak się ucieszyłam, gdyż nie chciałam,aby mnie wypytywał o dzisiejszy dzień. Jak dla mnie za dużo się wydarzyło. Odwróciłam się z zamiarem pójścia na górę, lecz również w tej chwili na schodach pojawił się Hatake. Spojrzał na mnie zdziwiony,trzymając jakąś książkę w ręku.
- Nie obrazisz się, jeśli pożyczę ?- pokazał mi książkę, która dzierżył w prawej dłoni. Podniosłam wzrok,czytając tytuł:  ' W sieci ludzkich kłamstw '. Pokręciłam głową.
 - To świetnie. - odparł, schodząc na parter. - A jak minął dzień ? - spojrzał na moją zmęczoną twarz i od razu zrozumiał.
- Ciężko. - odparłam zdawkowo, wchodząc na pierwszy stopień. Kakashi pokiwał głową ze zrozumieniem, przepuszczając mnie.
- A myślałaś, że będzie łatwo? - zagadnął.
-Nie, nie aż tak. - rzekłam w zamyśleniu, wpatrując się w lekturę mężczyzny, chcąc sobie przypomnieć, skąd ją mam. Lecz nic mi się nie nasuwało i zrezygnowałam z ' poszukiwań '  w odmętach mojej pamięci tego wydarzenia.
- Jestem zmęczona.
- W to nie wątpię. - odparł z nikłym uśmiechem siwowłosy. - Idź się przebierz bo się przeziębisz.Kiwnęłam głową i zaraz weszłam po schodach na górę. Pół przytomna dotarłam do pokoju. Oparłam się o drzwi, oddychając miarowo. Czułam się okropnie. Nie tylko z powodu bólu fizycznego, lecz również z tego, że muszę okłamywać karookiego. Czy powinnam mu powiedzieć o tym wszystkim?Czy zachować dla siebie? Nie wiedziałam. Targały mną sprzeczne uczucia.Z rezygnacją odkleiłam się  od drzwi i podeszłam do łóżka, na którym usiadłam. Nastała cisza, którą przerwało rytmicznie bębnienie deszczu o szybę. Mimowolnie przeniosłam spojrzenie na okno. Dostrzegłam tylko szarawą plamę rozmytą przez kropelki wody, które pływały po ślizgiem powierzchni. Przymknęłam oczy i rozmyślałam jak to będzie dalej. Po dzisiejszym dniu, wiedziałam, że nic lepszego mnie nie spotka i, że będę musiała nauczyć się być cierpliwą i głuchą na zaczepki innych.Lecz z moim charakterem, nie będzie to proste. Ale czy wszystko jest proste? Nie. Tym bardziej życie Naznaczonej.