wtorek, 17 lipca 2012

Dżungla nieszczęścia (część 5)


Dni mijały. Itachi dreptał jej po łapach jak i stopach. Potrafiła mu się tak schować, że nie mógł nawet jej wywąchać. Wiedział, ze jest sprytniejsza niż mu się wydawało. Teraz wiedział co będzie musiał zrobić. Po złapaniu odda w bardziej powołane ręce. Tam spędzi parę lat. Nie pozwoli, aby więcej zrobiła taki numer. Jemu nikt nigdy tego nie zrobił, i nie zamierza z takim czynem zwlekać.
Wszedł na polanę, gdzie był duży wodospad. Przed nim siedziała suczka lekko skulona. Wpatrywał się w nią dokładnie. Widać, że coś ja trapiło. Lecz tym razem nie będzie się tym interesować. Był dla niej za dobry przez chwilę. A teraz mógłby zobaczyć jego drugie oblicze.
-Sakura.. - powiedziałem na tyle głośno by usłyszała. Odwróciła się do mnie szybko. Patrzałem na nią. Nie wyglądała za dobrze. Jej sierść była czysta, ale łapy. Całe od krwi. A w szczególności prawa. Miała ranę, która za każdym krokiem otwierała się. Było widać, że płakała. Położyła się delikatnie przed nim, jej ogonek merdał. Zdziwił się tym bardzo dokładnie. Podszedł do niej i patrzał swoimi czarnymi oczami. Przymknęła powieki. Nie zrobił nic, jak jedynie ułożył się blisko niej i liznął jej nosek, a później ranę. Pisnęła... - Chodź. Właź na plecy.  - zrobiła tak, lecz z dużym wysiłkiem. Uniósł się i szedł wolno przed siebie. Tak aby nie zrobić większej krzywdy Sakurze. Wymierzy jej potem karę…
Idąc przez ścieżkę westchnął cicho. Czuł, ze wolno oddycha. Zasnęła. To go naprawdę zdziwiło. Widocznie była tak przejęta jego gonieniem, że w ogóle nie spała. Minęło parę chwil gdy dotarli do jego kryjówki. Nadal spała.. Gdy wszedł wszyscy się spojrzeli, na niego i przenieśli spojrzenie na Sakure śpiącą smacznie na nim.
-Idźcie po Nią. - powiedział Itachi swoim zimnym głosem.
-Ale…
-Nie gadajcie tylko róbcie swoje! - wszyscy się skulili, a piątka wybiegła. Nie lubili tej kobiety, była jak dla nich straszna. Nie szanowała w ogóle mężczyzn, nikogo. Mieszkała tu, ale nikt dla niej nie był ważny. Itachi ułożył ją na kocu i zmienił się w człowieka zakładając spodnie lekko podziurawione. Dotknął jej czubka nosa i też zmieniła się w człowieka. Okrył ją kocem od piersi do połowy ud. Kostkę miała całą siną i czerwoną, z której sączyła się krew. Dotknął delikatnie jej policzka uśmiechając się. Sam nie wiedział ile minęło, ale pojawiła się w jego pomieszczeniu blond włosa kobieta.
-Co chcesz, że musiałam do ciebie przychodzić?
-Chodzi o nią. - pokazał na kobietę.
-Powiedziałam ci, że żadnej twojej kobiecie nie będę pomagała. Nie cier… - nic już więcej nie powiedziała tylko odepchnęła bruneta. Uklęknęła przy niej i patrzała na nogę dotykając ranę. - CO jej do cholery się stało?!
-Mówiłaś, że nie pomożesz. - zacisnęła dłonie w pięści. Pociągnęła go za pasek do siebie.
-Gadaj!
-Nie wiem. Uciekła i wtedy coś jej się stało. - powiedział. Wypchnęła go nie wiedząc dlaczego. Wiedziała co mogło się stać. Jej usta dotknęły rany i wysysała jad plunąć na ziemię. Wiele razy tak zrobiła. Wyciągnęła spod nogawki strzykawkę. Wstrzyknęła jej w żyłę.
-Coś ty sobie zrobiła. - zawiązała mocno, by nie krwawiło. Wstała i uśmiechnęła się odgarynając jej grzywkę. - Co ty tu robisz? Czyś ty oszalała? - westchnęła cicho. Wstała szybko i uśmiechnęła się delikatnie. Wyszła odsłaniając na małą chwilę zasłonę. - Uchiha! - popatrzał na nią przyzwała go palcem. Podszedł do niej. - Powinna obudzić się za parę godzin. Nic jej już nie będzie, tylko osłabiona będzie. Ma się mało ruszać. Jak będzie krzyczeć uspokój ja jakoś. To nie wpłynie na nią dobrze. - Gdyby coś się działo przyjdź po mnie. - powiedziała i odchodziła. Uchwycił ją za nadgarstek.
-Mam pewna prośbę.
-Jaką?
-Chciałbym, abyś ją trochę wyszkoliła. Chcę by była przy mnie, lecz mnie nienawidzi. Ma być trochę inna. Wiem, że potrafisz to zrobić. Chcę by tu została, a nie ciągle uciekała.
-Czy ty czasami… - przerwała i się uśmiechnęła. - Pierwszy raz cię widzę, by na kimś ci zależało. Niech ci będzie. Lecz nich pobędzie z tobą dwa dni, a potem przyjdę po nią. Nie ucieknie, nie martw się. Za bardzo będzie boleć. Nie ma się zmieniać także w psa. Musisz tego pilnować. - odchodziła. Patrzał na jej oddalającą się sylwetkę. Westchnął. Wszedł do pomieszczenia w którym smacznie spała dziewczyna. Nogę miała zabandażowaną. Słyszał ciche pochrapywanie. Uśmiechnął się. Położył się na kocu obok niej. Sam nie wiedział dlaczego, ale chciał po prostu być blisko niej. Poczuł dłoń na nagim torsie. Przytuliła się do niego. Spojrzał na jej twarz lecz nic nie wyczytał.
-Szefie mogę wejść?
-Jasne. - powiedział do jednego ze swoich. Za zasłoną pojawił się siwo włosy. Nie zdziwił się tym widokiem. Jedynie wpatrywał się w swoje stopy. Było mu żal tego co zrobił. Itachi nie pojawiał się od paru dni i nocy w jaskini, a teraz się pojawił wiec mógł z nim porozmawiać.
-Widzi szef… - zaczął z wolna - nie chciałem by tak się stało. Zasnąłem na skale i nie zauważyłem jej ogóle. Mogę przyjąć każda karę. - brunet cicho westchnął i wstał patrząc na siwo włosego, który miał zamknięte powieki. Przechodził koło niego i go klepnął delikatnie po ramieniu.
-Przypilnuj jej. - siwo włosy na niego spojrzał i trochę zdziwił jego postępowaniem. - Musze gdzieś wyjść i załatwić parę spraw. Mam nadzieję, że nie zrobisz niczego głupiego. Za drugim razem gdy zawiedziesz na pewno coś zrobię. - wyszedł z pomieszczenia. Dziewczyna spała smacznie, a on siedział na jednym krześle przyglądając się śpiącej dziewczynie. Ona miała po prostu dosyć, wierciła się, lecz jej twarz wyrażała grymas bólu. Teraz widział, że cos konkretnego się stało.
Parę godzin minęło, a dziewczyna się obudziła odczuwając okropny ból u kostki. Usiadła i spojrzała na zabandażowane miejsce, nie wyglądało najlepiej. Odczuwała pewna satysfakcje. Czyżby jej pierwszej udało się zwiać z tego miejsca? Możliwe. Sama musiała na to odpowiedzieć, ale co mogła zrobić. Nic na ten temat nie wie. Dopiero po chwili zauważyła, że na krześle siedzi zmęczony mężczyzna. Nie był zmieniony w psa, ale delikatnie uśmiechnęła się. Wiedziała, że w tej chwili nie może się poruszać, gdyż mogła uszkodzić sobie ranę. Zasłony się odsunęły, a w nich stanął mężczyzna o ciemnych włosach i tego samego koloru oczach. Spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął zapominając o swoim podwładnym w pomieszczeniu. Odwróciła głowę w bok by na niego nie patrzeć.  Była mu wdzięczna, ale nie tak bardzo by mu dziękować za uratowanie.
-Na co tym razem jesteś zła? – zapytał. Nie odezwała się choć karciło ją do tego czynu. Widziała, że on jest dziwny prawdzie mówiąc. Ma jakieś moce, ale nie była pewna dokładnie jakie i skąd się wzięły? – lub na kogo? – usłyszała  bliżej siebie. – Hidan! – uniósł głos. Mężczyzna się obudził. Spojrzał na mężczyznę, który patrzał na niego zimno i pokazał zasłonę. Wyszedł posłusznie. Zostali sami. Ona i On.
-Nie prosiłam…
-Słucham?
-Nie prosiłam ciebie o pomoc. - warknęła na niego. Ukucnął przy niej i uchwycił podbródek. I tak na niego patrzała, wiec nic nie musiał robić. Strzepnęła jego dłoń. Uśmiechnął się dosyć delikatnie. - gdybym mogła tylko wstać wtedy…
-Wtedy co? Wiesz że jestem silniejszy, więc leż spokojnie.  Inaczej uszkodzisz sobie nogę. Nie chce Ją wzywać kolejny raz, to by mnie nie zadawalało. - nie wiedziała o kim mówi, ale miał też rację. Noga nie była w dobrym stanie, bolała ja jak cholera, a w dodatku musi wszystko dokładnie przemyśleć. Nie chciała nawet myśleć co może przynieść późniejszy czas. Nic nigdy dobrze nie robiła, w teraz? Nic się nie udaje. Musiała zostać by jej przyjaciele mogli odejść i o niej zapomnieć. Dni i noce dłużyły się nieskończenie. Spał przy niej przez cały czas, choć ona miała go serdecznie dosyć. Ale jak mogła skrzywdzić psa? Nie potrafiła. Zawsze się zmienił, by być o wiele szybszy. Miała po prostu dosyć tego wszystkiego. Czuła już się  wiele lepiej, choć kulała. Itachiego nie było w tej chwili w jaskini. Słyszała jedynie czyjeś rozmowy. Miała na sobie starą sukienkę obdarta u dołu. Odsłoniła zasłonę i zamarła w bezruchu widząc jasne blond włosy, rozpuszczone do ramion. Kobieta obróciła się i sama zamarła widząc dziewczynę, która stała zaciskając swoje dłonie w pięści. Żyły lekko ukazały się…
-Ty… - wypowiedziała zła różowo włosa.
-Witaj, Sakura.
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia! - podniosła na blondynkę głos. Patrzały się na siebie, wszyscy z uwaga obserwowały każde zdarzenie. Wpatrywała się dokładnie w blondynkę. Przymknęła powieki, przypomniały jej się pewne zdarzenia.
-Tak, tylko tyle.
-I jaka do cholery jest z ciebie matka! - krzyknęła na nią. Wszyscy na to się patrzeli. Odgarnęła grzywkę do tyłu. Patrzała na nią z wściekłością.
-Jestem jaka jestem. Jeśli tobie nie odpowiada to trudno. Mogłaś zawsze zmienić. - odwróciła głowę w bok. Nie chciała tego słuchać. Zacisnęła dłoń na skalnej ścianie. Paznokcie popękały w niektórych miejscach, kropelka po kropelce zaczęła sączyć się krew. - Zapamiętaj, że ją zastępowałam. Nie byłam biologiczną.
-Do cholery Tusnade! Ja ciebie miałam za biologiczną, jeszcze tego nie pojęłaś! - powiedziała głośniej. Widziała jak na nią patrzy i się zastanawia. - moja matka była ćpunka do cholery! Jak mogłam taką kobietę uważać za matkę. Widać niczego nie rozumiesz. - weszła za zasłonę i usiadła na kocu przyciągając do siebie nogi. Nie chciała aby ktokolwiek ją widział, po policzku spływały jej zły, które wycierała. Przypomniała sobie własna matkę, która zawsze wykorzystywała ja i wysyłała po działki. Nigdy tego nie zapomni. Będzie to pamiętać do końca swoje życia.
Zasłona się odsunęła i do środka weszła Tsunade i ukucnęła przy niej. Sakura nie spojrzała na nią w ogóle. Nie chciała, była na nią po prostu wściekła. Myślała, ze nie żyje a tu ci taka niespodzianka.
-Chodź. - popatrzała na nią.
-Dokąd?
-Ktoś mnie poprosił abym się tobą zajęła. - uchwyciła ja i złapała w swoje objęcia. Wychodziły, lecz Sakura kulała gdyż bolała ją kostka przez cały czas. Sakura nie wiedziała co mogło się stać, chciała aby było wszystko jak najlepiej. Lecz wiele jeszcze miało się zdarzyć w jej życiu, bez względu co by chciała, to już było przesądzone. Westchnęła ciężko. Nie miała do niczego wyboru. Zatrzymała się na chwile i spojrzała na tego którego nie chciała znać.
-Obyś do tego czasu zdechnął! – powiedziała do niego głośniej. Zniknęła w zaroślach lasu, gdy widział ja ostatni raz. Patrzał na miejsce gdzie kobieta zniknęła. Nie chciał tego tak robić, ale to było konieczne. Ona by co jakiś czas uciekała, a tam będzie strzeżona. Nikt nie pozwoli jej uciec. Tak będzie najlepiej. Nie ucieknie już nigdzie. Był tego pewien. Kobieta miała głęboka nadzieję, ze on zdechnie do tego czasu gdy będzie musiała wrócić. Nie chciała już go widzieć. Teraz będzie daleko od niego i nie będzie musiała go widzieć. Całe szczęście dla niej, bo musiał sam się nad sobą zdecydować. Mógł zrobić jej krzywdę a nie chciał, wiec oddał na jakiś czas w ręce Tsunade. Tak było dla nich oboje najlepiej.



No więc co by tu powiedzieć… Przepraszam, ze musieliście czekać na kolejną część, i w dodatku krotka. No nie postarałam się tym razem. Wybaczcie. Następna ukaże się 24 grudnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz