wtorek, 17 lipca 2012

Dżungla nieszczęścia (część 6)


Była taka jak zawsze uparta jak nigdy, lecz także tęskniła. Tęskniła za tym cholernym mężczyzna, który miał taka delikatna dłoń, która pamiętała dokładnie. Nie mogłaby teraz o nim zapomnieć, było by za ciężko. Przez trzy lata jest szkolona, ze On jest dla niej ważny, a noce są jednym z najgorszych katuszy jakie mogą być dla niej. To było do przewidzenia, gdy Tsunade ją wzięła do siebie. Żyła jak najlepiej. Wiele się nauczyła ale to już ją nie obchodziło.
Miała długie włosy sięgające do samych kostek zawsze związane w warkocza na sobie bluzkę i krótkie spodenki. Nie ubierała się na specjalne okazje tylko aby przemierzać dżunglę w lepszy sposób, wiele razy była przy kryjówce Itachiego, nikt jej nie widział i o to właśnie w tym chodziło. Nie mogła pozwolić widzieć siebie innym skoro to On miał ją po tyle latach pierwszy zauważyć.
Biegła przez siebie, nie miała żadnych butów, tylko bose pokaleczone stopy w niektórych miejscach. Zeskoczyła ze skały na miękką polanę i biegła dalej. Zatrzymała się i zauważyła w oddali niebieskiego psa. Właśnie szli tędy do jeziora, w którym kiedyś się kapała. Pobiegła w tamtą stronę przebiegła szybko po brzegu jeziora mocząc swojego nogi. Sakura nie mogła dopuścić do zdarzeń, które by ją przekraczały.
Biegła dalej. Wilki zaczęły jej towarzyszyć przy przechadzce po lesie. Zeskoczyła z klifu trzymając się lian jedna po drugiej. Zauważyła czarnego psa, który na nią spojrzał. Zrobiła salto w powietrzu i przeskoczyła na drugi brzeg kanionu. Uśmiechnęła się wyprostowując się. Spojrzała na nogi. Spadała w dół. Przytrzymała się lin i wspinała po skałach. Stanęła na równych nogach i obejrzała się przez ramię. Stal na drugim brzegu czarny pies wpatrując w jej sylwetkę. Przewrócił głowę w bok i uśmiechnął się jakimś sposobem.
Biegła dalej przy klifie, i skręciła w las. Zatrzymała się przy drugim jeziorze do którego wskoczyła i płynęła w głąb, gdy wynurzyła się była w niebieskiej jaskini, w której latały różnego koloru motyle dając urok temu miejscu. Znała to miejsce z legend jak Tsunade opowiadała, ale nie myślała, ze to istnieje. Pobiegła w tunel i wybiegła na polane, gdzie było wielkie drzewo, a na samej górze mieszkała właśnie ona z swoja matką. Wspięła się na górę. Miała nadzieję, że jeszcze nie ma Tsunade, która ostatnio miała rygor nie do zniesienia.
Gdy weszła westchnęła ciężko, nikogo nie było. Uśmiechnęła się do siebie. Chciała przejść dalej ale poczuła mocne szarpnięcie do tyłu i podbiła dłoń. Zaczęło się walczyła z Tsunade. Uderzyła ją i przygniotła do podłogi.
-Jesteś coraz lepsza. - różowo włosa wstała z niej. - Dzisiaj odprowadzę Cię do Niego. Jesteś gotowa?
-Nie.
-Słucham? - zapytała.
-Nie jestem gotowa. Nie chcę tam wracać, gdy Go zobaczę nie będzie dobrze. Mam takie wrażenie, ze znów będę chciała aby mnie zostawił a ja będę chciała odejść jak najdalej. - powiedziała do niej. Uśmiechnęła się szybko i odeszła do drugiego pomieszczenia. Chwyciła jabłko i ugryzła. Poczuła na ramieniu uścisk damskiej dłoni, która była pewna swojego.
-On tez ciebie oczekuje. Sama się dziwię.
-Dlaczego?
-Bo jesteś pierwszą kobietą która chce dla siebie. Tak dla niego nikt nie jest waży. - powiedziała. Westchnęła widząc minę Sakury i odeszła. Zielonooka nie chciała jeszcze tam wracać, z ważnego powodu. Nie miała siły by spojrzeć w jego oczy po tym co powiedziała przed odejściem do swojej nauczycielki z przeszłości.  Usiadła na małym tarasie, z którego miała widok na prawie całą wyspę. Westchnęła cicho przyciągając do siebie nogi.  Nie mogła uwierzyć, że właśnie dzisiaj musi wrócić w tamto miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Minęły lata, a teraz mają się spotkać. Nawet nie raczył jej odwiedzić, choć dzisiaj wymienili spojrzenia, które mówiły o jednym. On zadowolony z jej sprawności fizycznej…
Wstała rozbiegła się i chwyciła lianę po której zjechała w dół. Wolno na bosaka kroczyła przed siebie. Rozmyślała nad wszystkim, jakie będzie ich spotkanie. Spojrzała w niebo uśmiechając się. Na ramieniu poczuła uścisk. Spojrzała do tyłu. Blondynka miała na sobie płaszcz, podała jej.
-Nie chce iść. - westchnęła i nałożyła na mnie płaszcz. Nałożyła także na głowę kaptur. Nie chciałaby ktokolwiek ją zauważył? Dla Sakury to będzie lepiej, bo tylko On ją zauważy po pewnym czasie, nie będzie musiała nikomu się jeszcze ukazywać jaka tak naprawdę była i jest.
-Wiem o tym, ale musisz. W razie potrzeby wiesz gdzie mnie znaleźć. Jak będę Tobie potrzebna to zawsze możesz zajrzeć. - uśmiechnęła się. Razem ruszyły przed siebie jakby gdyby nic się nie stało.
-Jest jedna sprawa, Tsuande.
-Tak?
-Widzisz jakbym nagle zaszła w ciąże… - zatrzymała się i spojrzała na Sakure. Ona dokładnie wiedziała, że kobieta nie spodziewała się nagłego pytanie. Ale musiała mieć pewność, ze tak się stanie. - przyszłabyś do mnie i odebrała dziecko.
-Tak, oczywiście. - powiedziała do mnie. Ruszyliśmy dalej.
-Lecz ojciec dziecka będzie miał przeciąć… - nie dokończyła
-Domyślam się. - odeszły w stronę kryjówki piesków, gdzie spotka Itachiego. Najgorsze jest to, ze nie wiedziała jak zareagować na ich spotkanie po latach. Wiedziała, że nie będzie to zbyt łatwe, gdyż powiedziała do niego takie słowa: Obyś do tego czasu zdechnął! Pamięta to jakby działo się dzisiaj, ale tak naprawdę było to setki dni temu. Oby tylko dobrze się ułożyła, myślała. Nie była w dobrym nastroju.
Stanęła w wodzie przy jeziorze. Stopy moczyła po kostki, aby sprawić lekkie orzeźwienie. Były już bardzo blisko kryjówki psów o magicznych mocach. Ukucnęła i wzięła głęboki oddech by odetchnąć świeżym powietrzem. To ją orzeźwiało. Tsunade zniknęła jej z oczu. Przy wodospadzie zobaczyła siwowłosego psa wraz z niebiesko włosym. Jaśniejszy z nich zawył, a wtedy przyłączyła się dziewczyna. Dali mu znak, ze nadchodzę? Dobiegłam do Tsunade omijając niektóre ostre gałęzie. Może mnie nie informowali, tylko, że Tsunade nadchodzi? Jakoś czułam od nich niechęć do niej, co takiego robiła? No tak maiła władze nad wilkami, które wcześniej mnie słuchały i z nimi biegałam. Były cholernie szybkie…
Blondynka spojrzała na psa o złotych włosach. Jakby wyczytała w jego oczach pewną nowość? Spojrzała na mnie uśmiechając się. Poczułam jak jestem pchnięta za nogi do przodu. Popatrzałam w dół, był to czerwono włosy. Zmienił się po chwili człowieka. Inni także. Byli nadzy, jakoś nie robiło to na mnie wrażenia. Spojrzałam w dół
-Nie masz takiego dużego. - popatrzała na niego z pewnością. Na jego policzkach zobaczyła rumieńce. Tsunade zaśmiała się głośno.  Nigdy nie sądziłam, ze się z tego zaśmieje, choć tego jeszcze w życiu swoim nie powiedziałam.  Sama mnie nauczyła, ze mam ich miotać na prawo i lewo. - Tamten jeszcze bardziej maleńki? Co wy, mieliście tycie w dzieciństwie? - zaśmiałam się pod nosem. Blisko nas pojawiła się Konan, już w stroju. Powitała mnie z uśmiechem. - Fałszywy czy nie? - zapytałam sama siebie.
-Słuchaj.. - zaczęła niebiesko włosa „księżniczka”. - Gdy się wtedy spotkaliśmy źle zaczęłam. Nie powinnam. Przepraszam. - powiedziała. Patrzała dokładnie w jej oczy. Nie kłamała. Uśmiechnęła się delikatnie wiedząc co kobieta tak naprawdę myśli. Miała pewne moce, o których oni nie wiedzieli.

Co za suka.. jeśli ona myśli, ze mam takiego małego to by się przekonała, gdyby Itachi nas nie pozabijał. Mój maluszek  jest w akcji Bogiem!!

Popatrzałam wrogo na Deidare, który zadrżał.
-Masz cos jeszcze do pomyślenia? - zapytała go. Zlustrował ją spojrzeniem. Nie wiedział kompletnie jej ciała, tylko nogi co dużo na pewno nie mówiło.
-Nie nie mówiłem. - powiedział wrogo.
-Nie powiedziałam, że coś mówiłeś, tylko myślałeś. Jeśli twój maluszek jest Bogiem, to dlaczego ma mikroskopijne rozmiary? - zaśmiała się odchodząc. Tsunade tłumiła w sobie śmiech. - Radzę wam chować swoje myśli przede mną. Jak tego nie zrobicie dowiem się trochę za dużo. - Tsunade weszła do jaskini pierwsza. Deidara nie wytrzymał. Rzucił się na mnie. Kopnęłam go mocno z pół obrotu wleciał do jaskini. Do uszu doszedł huk…
-Sakura może tego nie rób. Itachi nie miał dzisiaj humoru, a w szczególności jeszcze nie wrócił  z przechadzki. Chciał jeszcze się przejść przed twoim przyjściem. - nagle popchnęłam ja w bok, aby nie dostała. Odskoczyłam i usiadłam spokojnie na gałęzi drzewa śmiejąc się. Wszyscy patrzeli na to zdziwieni. Reszta popleczników pojawili się tuż obok innych.
-Ty.. - powiedział Deidara
-Oj, uraziłam twoje ego maluszku? - zapytałam śmiejąc się
-Złaź.
-Na pewno? Obyś tego nie pożałował. - Tsunade westchnęła patrząc na mnie - To nie moja wina, to On pierwszy wyciągnął broń. - machnęła tylko ręką co było pozwoleniem, jedynym kto mnie teraz zatrzyma będzie Itachi. Delikatnie zeskoczyłam na ziemię kucając. Spojrzała na niego a ręce podostawały znaków, a oczy lekko błyszczały jasnym światłem. Spod ziemi wydostały się olbrzymie rośliny, które odbijały jego sylwetkę. Splotły się na nim. Uniosła rękę, by zrobić tylko ostatni krok.
Chciał dokonać w końcu czegoś wielkiego, ale pozbawić go przytomności. Nie nauczyła się zabijać, dla niej było to zbyt trudne. Chciała zacisnąć dłoń i uderzyć w ziemię, ale jej ręka została zatrzymana przez męską. Ścinał mocno. Wszystko nagle zniknęło i jęknęła z bólu. Uniosła głowę nad siebie i zobaczyła znajoma twarz.
-Dupek… Raz nie można się zabawić. Co za idiota, pacan, wariat, świnia.. grrr… - puścił dłoń, która opadła delikatnie na mech. Przeszedł obok niej nie zwracając większej uwagi na jej osobę. Zacisnęła dłonie w pięść widząc jego postawę. Po prostu ruszył do jaskini i po wszystkim? Nie widzieli się szmat czasu, a On bez słowa ruszył do tego cholernego schronienia. Wstałam. - Dobra! Jak tak chcesz, niech będzie. Mam cię gdzieś!! - krzyknęła na niego odchodząc.
-Sakura…- powiedziała za nią Konan. Tsunade jedynie westchnęła. Spodziewała się podobnej reakcji, ale aby w taki sposób reagować? Zniknęła w ciemnościach lasu. Miała go po prostu dosyć. Ona za nim tęskniła, a ten tak ja potraktował. Co za cham! Szczyt wszystkiego!
-Ja go chyba zamorduje gdy tam wrócę!  - westchnęła cicho. Nie wiedziała czy to możliwe czy tez nie? Już wszystko było zbyteczne, bo straciła nawet ochotę powrotu w tamto miejsce. Myślała, ze się ucieszy, a tu gówno było warte! Biegła teraz w stronę oceanu, gdzie mogła spokojnie pomyśleć nad wszystkim. A w szczególności nad tym czy warto tu zostać? Sama nie wiedziała czy cos będzie istotne dla niej, ale musiała to przemyśleć.
Usiadła na piaszczystym brzegu głęboko oddychając biorąc słonego powietrza do płuc. Oddychała coraz wolniej, aby uspokoić oddech. Udało się. Złość z niej aż z niej kipiała. Chciała wygarnąć Mu, ale niczego nie potrafiła powiedzieć co by Go wkurzyło. Po prostu potrafiła wybaczyć bez względu na wszystko ale musiała grać pozory. Dalej usłyszała ciche łamanie gałęzi.
-Nawet nie myśl, ze ci wybaczę.
-Nie potrzebuję wybaczenia. - powiedział nagle tajemniczy glos. Na głowę zarzucił jej worek, co powodowało, ze nic nie widziała. Szarpała się ale to było na nic, tylko jedynie pogarszała swoja sytuację. Zaprzestała bojów i westchnęła jedynie. Usłyszała jedynie głośne pomrukiwania i śmiechy. Jeden z nich posadził mnie. Zdjął mnie worek, ale nie było widać mojej twarzy bo miałam kaptur. Uniosła delikatnie głowę. Każdy z nich miał jakiś inny strój w niektórych miejscach poszarpany, a w dodatku brudny. Popatrzała na jednego z nich miał na oku opaskę? Nie miał oka? - Piraci jak mniemam? - zapytałam.
-Jak mniemasz? - zapytał jeden nich chuchając na nią. Skrzywiła się na miejscu. Jego odór był odrażający. - Oj oczywiście, że piraci złociutka. Może tak zobaczymy twoja twarzyczkę. - chciał zdjąć mi kaptur, ale uderzyła go nogą w bardzo bolesne miejsce. Jęknął głośno i krzyknął.
-Śliczna skądś się tu wzięłaś?
-Nie wasz interes. Przeszkodziliście mi w małej rozprawie. - warknęła na nich.
-Miłosnej? - zapytał kolejny z nich.
-Można tak to nazwać. A teraz przepraszam.. - chciałam wstać, ale mi nie pozwolili. Trzymali mnie za nadgarstki. Jeden z nich zdjął mi kaptur. Grzywka opadła na jedno oko. Dmuchnęłam na nią by się lepiej ułożyła.
-U la la.. Piękna lala z ciebie. - powiedział widocznie ich kapitan. Zaśmieli się głośno. - Warto by było zabawić się z Tobą. Taka mała rozrywka na jutrzejsza podróż. - zaśmiał się. Uchwycił ją za uda błądząc delikatnie. Zbliżył się do jej ust. Nie spodziewał się niczego od jej strony, myśląc że jest tylko zwykłą kobietą, nie mającą żadnej siły fizycznej. Plunęła mu prosto w twarz i kopnęła w brzuch. - ostra.. Lubię takie. Trzymajcie ja mocno. - powiedział wycierając swoją twarz. Kapitan piratów miał brązowe włosy ułożone w nieładzie i bursztynowe oczy, które teraz były pożądane właśnie Sakury!? - Będziesz należeć do mnie. - mówił to z satysfakcją. Dotknął policzka i zjechał w dół zahaczając piersi, brzuch uda i na koniec… Zatrzymał się?
-Ty piękniś… - usłyszałam zimny glos. Wszyscy popatrzeli w stronę skąd dobiegał. Ja także. On? Co on tutaj robi do jasnej cholery. Pytała siebie w myślach. - Ona należy do mnie, więc z łaski swojej weź te brudne łapska od niej. - zaśmiał się gardłowo, ale puścili mnie. Wyczołgała się z tego grona, i jakimś cudem była dalej od nich wędrując bliżej Itachiego, swojego wybawiciela. Choć i tak mu nie podziękuje.
-Ta… A bo co mi zrobisz? Mogę mieć ja dla siebie. I sobie ja wezmę, ale najpierw wyrwę ci serce.
-Moje serce? - zaśmiał się głośno Itachi - Moje serce już oddałem, chcesz się przekonać? Nie mam serca dla nikogo. - nawet na niego nie spojrzałam.  - Ono jest puste. A ta ręka - wyciągnął do przodu - Rozwali was na maciupeńkie kawałeczki. Będziecie dla innych smacznym pożywieniem. - zaśmiał się gardłowo. Sakura nie przypuszczała u niego takiej zmiany. Chciała jeszcze pobyć dziewicą, ale On trochę przesadzał.
-Jak jeden słaby mężczyzna poradzi sobie z trzema tuzinami osób, co? Jesteś za małe chucherko.. - zaśmieli się wszyscy z piraci.
-Jesteście poszukiwani przez wiele flot ameryki, więc nie będzie nikomu was żal, będą raczej wdzięczni, ze tacy patałachy już nie chodzą po świcie. - uśmiechnął się złowieszczo. Oddaliłam się za jego plecy gdzie mi wskazał.
-Ty gniodo… Zabić Go! Dziewczynę do mnie przyprowadzić!! - krzyknął. Itachi tylko znów podniósł rękę i lekko machnął, wszyscy oprócz kapitana rozpryśli się na miliony małych kawałków, a krew? Lała się we wszystkie strony. Przymknęłam powieki, aby nie patrzeć już na nic. Czułam swąd krwi, co powodowało wielkie mdłości.
-I kto się śmieje ostatni? - zapytał Itachi. Tamten błagał o wybaczenie, lecz tego nie zrobił. Pstryknął palcami, a w powietrze wystrzeliła krew. - Koniec. Jacy oni są irytujący. Każdy jeden z nich. - poczuła jeszcze gorszy swąd co spowodowało gorszy zapach. Nie wytrzymała. Zwymiotowała dalej od Niego. Popatrzał na nią.  - Cos ci dobrze nie robi widok krwi. - stwierdził. Nic nie powiedziała tylko wrogo na niego spojrzała. - Chodź.. - powiedział do niej. Razem ruszyli w stronę jaskini. On z przodu, a Ona z tyłu. Wiedział co się świeci, będzie zły i wykorzysta sytuacje, aby nawrzucać na nią.

~*~
Nie dodoałam w Wigilię to dodoaję w Nowy Rok. Szczęśliwego!!
No i w naszej druzynie zawitała nowa pisarka: Katherine.  ^ ^ Wczoraj dodała pierwszą częśc, wiec jakby ktoś miał ochote prosze przeczytać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz