wtorek, 17 lipca 2012

Wyścigi część 2


Wjechałam samochodem do warsztatu, wszystko zgasiłam, moi koledzy i koleżanki już pracowali chyba nad czymś się w skupieniu zastanawiali, zgasiłam samochód, tez musiałam nad swoim popracować, nie byliśmy legalnym warsztatem, policja nic o nas nie wie, pracowaliśmy tylko nocami i czasami rankiem, a potem normalnie chodziliśmy gdzie chcieliśmy, ale ja oczywiście musiałam się przeciwstawiać i siedzieć w warsztacie pracując. Niektórzy z mojego otoczenia nie wiedzą jak ja mogę pracować w warsztacie?! Przecież mam takie kruche ręce, prawda wyglądają na takie, ale to nie moja wina, że dbam o swoje ręce i resztę ciała. Lecz jeszcze naprawialiśmy nie podrasowane samochodu, jak przypadkowo tu trafiły, chociaż zarobiliśmy więcej pieniędzy, dzisiaj musiałam jeszcze w swoim zmienić opony, bo się trochę przypaliły, mam nadzieję, że nikt nas dzisiaj nie odwiedzi.  Wysiadłam z samochodu, i popatrzałam na przyjaciół, którzy lustrowali mnie wzrokiem, właśnie musze się przebrać, brązowo włosy lustrował mnie wściekłym wzrokiem.
-Zrobiłam cos złego? – zapytałam, a on pokiwał do mnie palcem, abym podeszła, zrobiłam to jak chciał, kozaki wydały charakterystyczny dźwięk.  Zauważyłam siebie wygrywająca wyścig, i wysiadającą z samochodu. – Kiba kto to nagrywał?
-Jak to kto, nasza Temari. Była tam i miała zaciesz ze wszystkiego, to jak skompromitowałaś dwóch Uchiha. Była wprost wniebowzięta, że to właśnie ty pokonałaś Itachiego, ale więcej tego nie rób. – mówił, a ja się zaśmiałam. Spojrzałam na blondynkę, która śmiała się i robiła przy swoim silniku.
-Zazdroszczę – skomentował ktoś za mną, obróciłam się, był to blond włosy mężczyzna. – Tez chciałem go zawsze pokonać, ale mi nie wychodziło, a teraz klnie jak idzie, że Sakura go pokonała. Nie może tego znieść, że jakaś dziewczyna, jak to nazywa pospolita, pokonała go. – uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby, odwzajemniłam gest.
-Co tu robisz?
-Przyszedłem ci pogratulować, i musze zmykać, bo rodzice mnie zabiją za tak długą nie obecność. Chociaż, że jestem pełno letni, maja mnie za smarkacza. – westchnął.
-Dziękuję tobie, i nie martw się będzie dobrze, tylko wytrzymaj jeszcze trochę z nimi, a potem ślub. – zaśmiałam się. – Idę się przebrać, bo muszę zmienić opony, są spalone po moim szalonym wygłupie, zobaczymy się kiedy indziej. – pomachałam mu na pożegnanie i ruszyłam do szatni, mając nadzieję, że nic mnie głupiego nie spotka, a raczej zaskakującego. Jak na przykład taki Uchiha, zaśmiałam się ze swoich myśli. Wyszłam przebrana miałam na sobie czarne rybaczki sięgające po za kolana, adidasy i bluzkę niebieską lekko odkrywającą mi brzuch. Wszyscy zaczęli robić swoją robotę.
-Sakura?
-Hm… - odwróciłam się do właścicielki tego głosu, była nim Temari
-Dałaś mu popalić, ale radzę ci uważać na szefa jest wkurzony, że całą noc cię nie było. A mówił, że cię nie zwolni, bo jesteś najlepsza jego pracownica, czasami nie wytrzyma i to zrobi.   Doprowadzasz go już do szaleństwa z tymi wyścigami, widział już jak wygrywasz, i mówił jak ja zobaczę to zabije. Radzę ci uważać, przez ciebie nie ma humoru – zaśmiałam się, chwyciłam jedna oponę tocząc ją do swojego samochodu.
-Będę musiała się do tego przyzwyczaić, albo raczej On. Ja lubię wyścigi, oj a ile to ja już mam wrogów w nich. Chyba nienawidzą, gdy dziewczyna wygrywa. A sobie jeszcze bardziej podrasowałam samochód, aby częściej wygrywać. – chwyciłam lewarek, i zaczęłam naciskać rączkę, podnosił się ku górze samochód, wykręciłam koło, i nałożyłam nowe. Uśmiechałam się, ciągle miałam w głowie ich miny, te zdenerwowane, jak i spokojne. Nie mogłam ich z głowy sobie wyrzucić. Z drugiej strony zrobiłam to samo, wymieniłam koło, podjechałam z nim na podest i po chwili nacisnęłam czerwony guzik, podniósł się ku górze, zrobiłam krok, znalazł się nade mną, patrzałam na dolne części, nie było nic zepsute, ale mogę sobie jeszcze trochę podrasować oświetlenie, aby było ciekawsze, albo nawet i napęd – szybszy. Ciekawie by było aby jeszcze z nim wygrać. Usłyszałam muzykę i zaczęłam nogą tupać cicho, nawet jak ścigałam się, to kochałam tańczyć, w warsztacie wiele osób o tym wiedziało. Usłyszałam ryk samochodu w rytm muzyki,  gwizdanie i młotek od czasu do czasu. To było miłe dla uszu. Ktoś mnie chwycił za rękę i porwał do tańca.
-Przestań Lee, to nie jest dobry moment na wygłupy – powiedziałam, zakręcił mną, a ja się uśmiechnęłam, muzyka się skończyła, a ja zaczęłam robić dalej swoje auto. Z nimi często nie dawało się wytrzymywać, jeden szalony i każda porwał by do tańca, czyli nas dwie Temari i ja. Jesteśmy jedynymi kobitami w tym warsztacie, które są bardzo dobre, lecz odrobinkę ja jestem lepsza od Temari. Ciekawe czy kiedyś jeszcze spotkam tą męską dziwkę. Zaśmiałam się cicho.
-Sakura? – zapytała mnie Temari
-Słucham cię.
-Czy on naprawdę jest męską dziwką? – zapytała mnie, a ja się zaśmiałam głośno.
-Dla mnie? Hm… Zawsze będzie, sama widzisz ile koło niego dziewczyn, nic nie warte lalunie, które myślą o seksie z nim, a on co? Właśnie… tego nie wiem, czy jeszcze z którąś się kochał, trzeba by się dowiedzieć, i go jakoś skompromitować bardziej – uśmiałam się jeszcze bardziej, na myśl o tym co może się stać, gdy się go spytam – A jeśli się nie kochał, to by było aż dziwne, no nie? Przecież taki przystojny, a żadną by się nie kochał? Bez przesady.
-Ty to masz rację, ale weź tak mu nie dopiekaj.
-Dlaczego?
-Sama wiesz, że on jest naszym najlepszym klientem, który korzysta często z naszych usług. Ale ty o tym nie wiesz, bo dopiero od trzech lat tu jesteś, a on cztery lata temu korzystał z naszych usług, to się nie zdziw jak teraz tu przyjedzie i będzie chciał coś zrobić z samochodem. – wypowiedziała i usiadła na metalowy stół, i bawiła się kluczem ósemka.
-E… tam. Niech sobie przyjeżdża, ja mam go głęboko w dupie! – powiedziałam głośno
-Nie lubisz go, co? – zapytała mnie patrząc na moje poczynania, najwidoczniej swój skończyła. Była bardzo szybka w niektórych rzeczach, chociaż ja też już dawno skończyłam, ale małe poprawki nie zaszkodzą, tylko go polepszą.
-Ja..? – patrzała się na mnie lustrując – Nienawidzę go. Nie umieją szanować kobiet, to niech sami wiedzą, że istnieją takie, co nie mają do nich sympatii.  A taka jestem ja.. Uchiha… Phi… Nic nie warte świnie, myślą jedynie o sobie. Gnoje!
-Dobra więcej nic nie powiem, idę do siebie, szef idzie. Będzie zaraz awantura czy nie?
-Kto to wie?! – uśmiechnęłam się do niej. Przycisnęłam guzik, i samochód po woli zjechał na dół, i wsiadłam do niego, wjechałam do innego warsztatu, a raczej przedziału, gdzie zawsze stał mój samochód. Wyszłam zamykając drzwi i przykryłam go białym prześcieradłem. Zauważyłam naburmuszonego szefa, który szedł w moją stronę.
-Sakura!! – krzyknął – Mam dosyć tego, za miast pracować, ty się dobijasz jeżdżąc na wyścigach, to już przekracza moje możliwości. Zlituj się dziewczyno, jesteś utalentowana w tym, ale też w innym fachu, chyba o tym dobrze wiesz. Jeśli cos wywiniesz jeszcze raz, zniżam ci twoja pasję. – wypowiedział. – I jeszcze coś, nie masz teraz prawa się ścigać, jedynie dla zabawy, ale nie w oficjalnych.
-Ale…
-Żadnego ale, jedynie jak cię Itachi lub ktoś inny wyzwie możesz wtedy to zrobić. – odchodził, patrzałam na niego wściekła, jak on śmie mi mówić, że nie mogę się ścigać.
-To nie fer! Odbierasz to co najlepsze w tym wszystkim, moja duszę mi odbierasz! Jak ja cię nienawidzę za to!  - krzyknęłam w jego stronę, i zacisnęłam dłonie w pięści, w jednej trzymałam klucz i rzuciłam go w ścianę.
-I wzajemnie! – wykrzyknął, usłyszałam hamulec samochodowy, ktoś musiał przyjechać. Usiadłam na metalowym stole, i wpatrywałam się w Temari uspokajającym wzrokiem. Cholerny Deidara zabić go tylko, to że organizuje wyścigi, uczestniczy w nich i na dodatek jeszcze ma ten cholerny warsztat nie znaczy, że dupek wszystko może.
-Nie złość się tak na niego, wiesz jaki on jest, on może wszystko, a my nic. Wiesz słyszałam, że nocami często się zabawia – wypowiedziała, a ja się uśmiechnęłam, moja wściekłość już mijała. Temari popatrzała na wprost, gdzie stał szef, który z kimś rozmawiał. – No a jednak miałam rację. Nie będziesz z tego zadowolona – wypowiedziała do mnie, nie wiedziałam o co chodzi, spojrzałam się na szefa, przy którym szedł ten brunet, z którym wygrałam. Oj słodka wygrana, zaśmiałam się. Ale widząc szefa, jakby przestraszonego, widać, że kogoś się boi, ale dlaczego jego? Musiał mu cos zrobić, i to bardzo ważnego, że tak grzecznie się odnosi do niego. Teraz wsłuchiwałam się z daleka w ich rozmowę, modle się jedynie, abym do tego ja nie była wmieszana.
-Deidara chcę, abyś wiedział, że nie byłem tu od wielu lat i jeśli ktoś mi go spieszy, to wiesz co go czeka. Jego całe życie odwróci się do góry nogami.
-Tak wiem. – wypowiedział szef – Więc chce pan go jeszcze bardziej podrasować?
-Tak.  – mówił tym swoim zimnym i egoistycznym tonem, co mnie rozśmieszał. – ma być jeszcze szybszy.
-Czyli drugi napęd. Damy panu najlepszego fachowca, sama zamontowała w swoim samochodzie. – wypowiedział i rozglądał się po pomieszczeniu i natrafił na mnie wzrokiem, pokręciłam głowa, że  tego nie zrobię, patrzył na mnie wściekle, jak i błagalnie, zaśmiałam się z jego miny.
-Przestań, sama wiesz jak Itachi na niego działa. Pomóż mu! – mówiła to głośniej Temari.
-A czemu ty mu nie pomożesz? – zapytałam.
-Ponieważ tylko ty potrafisz drugi napęd zamontować, nawet ja tego potrafię. – wypowiedziała, a ja westchnęłam.  Lubiłam, w czyś chociaż być dobra, a tyle przez kable musiało to przechodzić, w moim zajęło mi niecałe pół godziny.
-Sakura!! – krzyknął Deidara, jaki był słodki, gdy się denerwował, te niebieskie oczy paliły się gniewem a zawsze w moja stronę. Wstałam i zaczęłam iść w jego stronę, stanęłam obok, brunet wpatrywał się we mnie, a ja uśmiechałam się.
-Nie chcę żadnej pospolitej dziewczyny, chcę kogoś kto się na tym zna. – wypowiedział zimno, ale widziałam wściekłość na twarzy jego.
-A co sam nie umiesz sobie tego założyć, przegrańcu! – powiedziałam głośno i zaśmiałam się, wpatrywał się we mnie tym węglowym zimnym wzrokiem, a ja nic sobie z tego nie robiłam. Kompromitacja mężczyzn pierwsze moje zadanie, aby zniszczyć ich życie.  Ale tego wiedziałam, że tak szybko nie zniszczę. Musimy troszkę posmakować tej rozkoszy na nim, więc wszystko powoli…
-Sakura! – krzyknął mi do ucha Deidara  - Itachi przepraszam za nią, ona już taka jest. Zawsze… - pokazał ręką, aby się uciszył. – To ja pójdę po papiery. – posłał mi mordercze spojrzenie, zostałam z nim sam na sam, no może teraz zacząć, albo nie bo nie chcę mieć z tym typem faceta nic wspólnego. Czułam na sobie jego wzrok, czekałam aż przyjdzie szef.
-Gdy nikogo nie ma nie masz takiego ciętego języka. – wypowiedział mi do ucha, tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Zaśmiałam się.
-Z taką męską dziwką nie mam ochoty rozmawiać, bo jeszcze czymś się zarażę jak twoją głupotą – wypowiedziałam i popatrzałam na jego twarz, która lustrowała mnie swoim  wzrokiem -  I nie chcę mieć z takim idiota nic wspólnego, bo jeszcze czymś gorszym się mogę zarazić, a nie chcę. I nie patrz się tak na mnie, każdy się na mnie patrzy jakbym była wystaw, albo czymś gorszym! – wypowiedziałam głośniej.
-Może jesteś – wypowiedział, przegiął, nadepnęłam mu z całej siły na nogę, i wpatrywałam się w inny punkt, w warsztacie, którym była Temari i uśmiechała się, no nie, ta to wszystko nagrywa, ja ją potem zastrzelę. Popatrzałam na nią wściekłym wzrokiem, i ona uśmiechnęła się, wszyscy zebrali się wokół niej, i patrzeli na to wszystko.
-Nie jestem! Sam nią jesteś, ale męską! Przecież kochałeś się z każdą nawiniętą się pod rękę! - mówiłam głośniej, chciałam mieć to teraz wszystko na taśmie. – I cieszyły się, że chociaż raz, bo kto by nie chciał. Oj przepraszam są wyjątki i to wielkie!! – wypowiedziałam wściekle na niego, i wpatrywałam się w jego oczy, uśmiechnął się lekko czego jeszcze nie wiedziałam. Zauważyłam szefa, który szedł z papierami w ręku, Itachi przybliżył się do mojego ucha, aby szef nie słyszał...
-I niby ty się z nikim nie kochałaś? I ja mam w to uwierzyć. Nie żartuj sobie ze mnie. – mówił, a ja mu nacisnęłam ponownie na nogę, odsunął się ode mnie. Nie wierzył to nie, ale nie ma prawa mówić, że to ja jestem dziwką, nie kochałam się z nikim i nigdzie. Niech się wreszcie odwali!
-Jesteś strasznie stanowcza i nieznośna!
-Ty… - nie dokończyłam, bo blondyn stanął  koło nas.
-Podpiszesz tylko parę papierów i możemy  zakładać.
-Chwila… - wypowiedziałam – Ja się jeszcze nie zgodziłam, nie założę mu tego. Niech sobie znajdzie kogoś innego. On jest wkurzający! – odchodziłam od nich – Wszyscy faceci to idioci, jak ja ich nienawidzę. Tylko ich zabić! – odwróciłam się do nich jeszcze raz, podeszłam do Deidary, chwyciłam papiery i wręczyłam Itachimu waląc go przy okazji w tors, przeszedł mnie jakiś dziwny impuls, gdy dotknął delikatnie mojej dłoni. – I przede wszystkim Deidara, ty ciągle siedzisz w biurze do góry jajami i nic nie robisz, i nie mów, że my zakładamy, bo ty tego nie umiesz zrobić. Nawet nie ruszysz palcem! – poszłam od nich ponownie, ale tym razem wściekła. Zaczęłam wrzeszczeć na szefa, co było nowością, ale podobało mi się. Pierwszy i ostatni raz, przez tego cholernego Uchiha wrzeszczę i się denerwuję jeszcze bardziej. A nie powinnam, mówią przecież, że złość piękności szkodzi, ta niby w czym. Ironia!
-Gdzie to cholerstwo jest! – krzyknęłam i po całym warsztacie chodziłam. – Uchiha jakbyś mógł to wjedź!! – ponowny krzyk, już zaczęło mnie wszystko wokół denerwować. Szef się spojrzał na bruneta, który lekko się uśmiechał, ale było to bardzo mało zauważalne.
-Dam ci ten zaszczyt i sama się nim przejedź, chociaż ten kawałek! - wypowiedział głośniej, lecz zimno, blondyn patrzał się to na mnie to na ciemnowłosego, chyba nadal się bał, z tego powodu jak się odzywam do niego, może to na niego wpłynąć. A może dlatego, że nikomu nie dawał tego zaszczytu, nie wiem. Prychnęłam.
-Nie chcę. Sam sobie się woź tym wozem, nie mam ochoty do niego wsiadać. – wypowiedziałam, i popatrzałam na Kibe, który patrzał zdziwiony, jak i reszta też. Byli chyba faktem zdziwieni, że właśnie chce mi dać ten mały kawałek. – Weź wsiadaj do niego i podjedź, nie chce mi się z tobą gadać!
-Trzymaj! – rzucił w moją stronę kluczyki, złapałam je w jedną rękę.
-Powiedziałam chyba…
-Dlatego ci daję. - powiedział i ruszył przed siebie, a za nim Deidara, który patrzał się na mnie wściekle. - Ale nie porysuj mi go, nie chcę żeby cokolwiek się stało. I biada jak źle coś zrobisz, to ci nie popłacę. - westchnęłam jak ja nie lubiłam takich arogantów jakim on jest, patrzałam na jego odchodząca sylwetkę. Miałam go gdzieś szczerze mówiąc, bawiłam się kluczykami. Nie byłam tak uwalona jak inni, szczerze to w ogóle nie byłam. Wyszłam na zewnątrz, słońce oślepiło mnie na chwilę, podeszłam do jego czarnego wozu, otworzyłam drzwi, wiedziałam, że będzie patrzał. Wsiadłam bezinteresownie, w wnętrzu unosił się jego męski zapach pomieszany z perfumami. Przekręciłam kluczyk w stacyjce, wszystkie sprzęty uruchomiły się, zabawimy się trochę. Nacisnęłam pedał gazu, tylne koła zapiszczały, a ja wjechałam do warsztatu szybko i zatrzymując się jeszcze milimetr przy barierce podestowej. Wyszłam, schowałam jego kluczyki do kieszeni do spodni... Kiba podbiegł do mnie, a ja nacisnęłam guzik i samochód uniósł się ku górze.
-Stało się coś? – zapytałam
-Nie, no coś ty. Mów!
-Co? – zapytałam, popatrzałam na Temari, która wpatrywała się w samochód, tak samo reszta o to im chodziło.
-Jak każdy wóz, nic szczególnego. Układ podobny do mojego, podświetlenia dno. A szybkość, no może być, jeśli mu dam następny napęd, może i będzie szybszy od mojego. To wtedy będzie źle, ja znowu przegram, i coś będę musiała wymyśleć, na następny pojedynek. – wypowiedziałam i wzięłam się do roboty, powinno mi to zająć pół godziny, jeśli nie napotkam żadnego oporu, i nikt mi nie będzie przeszkadzał.
-Ale powiedz cos więcej jesteś pierwszą, której dał, nawet bratu nie dał.
-Dajcie mi spokój. Chcę to skończyć raz dwa i z nim i z ty cholernym wozem nie mieć nic wspólnego! – krzyknęłam na nich, spojrzałam się na biuro, gdzie w oknie widziałam Itachiego, który się patrzał na mnie  i uśmiechał się. Tą jego mordę bym wytrzepała na zbite jabłko.  Wywróciłam oczami i zaczęłam dalej robić, wzięłam to co potrzebne i wszystko podłanczałam do odpowiednich kabli. Nacisnęłam czerwony  przycisk, w bagażniku umieściłam taki sam mały zbiornik, co do pierwszego napędu i podłączyłam dwie odpowiednie małe rurki.  Otworzyłam drzwi i przekręciłam ponownie kluczyk sprawdzając czy dobrze chodzi, było wszystko jak najlepszym porządku, zgasiłam wóz, i wyszłam zamykając drzwi samochodowe.
-Szybka jesteś – usłyszałam zimny głos za sobą, co było dziwne, bo nawet go wcześniej nie usłyszałam jak schodził i podszedł. Spojrzałam na niego i odwróciłam od razu wzrok, był przy nim Deidara co mnie wkurzało, za chwilę będą się mnie czepiać, że coś źle zrobiłam. Wolałabym, aby nie dosyca tego zadania. Rzuciłam mu kluczyki, złapał w locie w prawą rękę.
-Uzupełnij baki, bo w każdym jest po pół paliwa napędzającego, a to nie wystarczy na jeden wyścig, jedynie na sprawdzenie czy to działa.- ominęłam go i poszłam do swojego wozu odkrywając go z białego prześcieradła. Otworzyłam bagażnik i napełniłam dwa małe baki. - Chyba już możesz jechać, prawda? Więc żegnam. – wypowiedziałam, i zamknęłam klapę bagażową, stał koło mnie, chwycił dłoń moja i wręczył do niej kluczyki.
-Kto wjechał musi i wyjechać. - odszedł. Bardziej działasz mi na nerwy, zobaczysz, będziesz żałował tego, że tak pogrywasz. Wyszli z warsztatu, wsiadłam ponownie do wozu mężczyzny i odpaliłam, wyjechałam i stanęłam koło nich rozmawiali o czymś. Wyszłam z wozu, kluczyki już dla niego zostawiłam w wozie. Ominęłam ich.
-Sakura?
-Czego! – powiedziałam głośniej do Deidary.
-Itachi chce, abyś wypróbowała ten napęd teraz. – wypowiedział, wywróciłam oczyma.
-A sam nie może, będzie miał mnóstwo wyścigów przed sobą, nich na trasie wypróbuje. - wypowiedziałam, i zacisnęłam dłonie w pięść – Ale niech już będzie, ale więcej razy NIE! Zrozumiano? – zapytałam Deidare, wsiadłam zamykając drzwi, naciskałam pedał gazu, który wydawał charakterystyczny odgłos, i ruszyłam z piskiem opon. Rozpędziłam się i zakręciłam, kierowałam się teraz prosto na nich. Odpaliłam wszystko i nacisnęłam jeden guzik, a raczej dwa obok siebie. Pędziłam na nich z wielką prędkością, zatrzymałam się tuż przed nimi. Wszystko było jak najlepszym porządku, tylko był jeden problem, on był teraz szybszy. Wysiadłam z jego wozu któryś raz z kolei. Patrzałam na nich wściekle. – Zadowoleni? To świetnie.
-Jeszcze jedno – usłyszałam ten mrożący krew w żyłach lodowaty ton, popatrzałam na niego z zaciśniętymi pięściami – My dwoje dzisiaj w nocy na szosie, tam gdzie dzisiaj wieczorem  - wypowiedział, czekaj czy on mnie wyzywa? No pięknie jeszcze tego brakowało. Masakra z mężczyznami jest, wolałabym nie mieć z nimi styczności.
-Ty mnie wyzywasz? – zapytałam wpatrując w jego oczy.
-Jak widać.
-To moja odpowiedź brzmi nie. Nie mogę. – wypowiedziałam, i ruszyłam do wejścia warsztatu, chciałam żeby trochę Dei dostał od niego, jak ja lubiłam na to patrzeć.
-Dlaczego?
-Chciałabym, ale nie mogę – tu spojrzałam się na szefa, który patrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się – Dostałam taki nakaz, jakby nadzór, chociaż wyścigi to całe moje życie. – zaśmiałam się.
-Powiedziałem ci, że jak ktoś cię wyzwie możesz.
-Oj to chyba tego nie dosłyszałam. – zaśmiałam się leciutko.
-Dobrze, więc dzisiaj o północy na tym samym miejscu co w nocy. – wypowiedział i wsiadł do samochodu, patrzałam się na jego poczynania
-Dobrze – powiedziałam i ruszyłam do warsztatu i miałam nadzieję, że będziemy tam tylko my, ale mogłam się mylić bardzo dobrze, przecież każdy będzie chciał zobaczyć ten wyścig. I z pewnością wszystkie dziewczyny, które go tak kochają. Teraz nic nie zdążę zrobić z samochodem, najwyżej przegram, a następny wygram.

~*~

Druga część, następna nie wiem kiedy się pojawi, jak będę pisała, a raczej miała wenę (to mam codziennie). No to chyba szybko się pojawi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz