poniedziałek, 2 września 2013

Życie Naznaczonej cz.6

Minął tydzień. I to był najdłuższy tydzień w moim życiu. Nie miałam łatwo. Na początku zaczęło się niewinnie. Rozmowy, szepty, popychaki.Nic sobie z tego nie robiłam. Głucha na wszystko i wszystkich podążałam za Itachim niczym cień. Jego przyjaciele nie oszczędzali mnie a najgorszy z nich był ten blondyn  – Deidara. Nie wiem, ale z jakiegoś powodu mnie nienawidził i to bardzo. Jakby mógł to by mnie zabił. Mógł?! Ha ! Zapewne zrobił by to bez mrugnięcia oka, lecz chyba miał wewnętrzny hamulec, który uniemożliwiał mu to. Nie wiem, czy to była sprawka Tsunade, Itachiego a może tej Rady ? Nie interesuje mnie to.Staram wypełniać swoją funkcję jak najlepiej, choć nie zawsze mi się to udaje. Czasami ma  tego dość. Ale przecież obiecałam sobie, czyż nie?Że nie ugnę się choćbym miała stracić życie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy aby wypełnić powierzone mi zadanie.
 Od samego ranka czułam się dziwnie. Sama nie wiem, dlaczego ? Po prostu jakby ktoś mnie śledził moje ruchy, posunięcia. Idąc przez las za każdym razem oglądałam się za siebie, lecz nie dostrzegłam niczego. Może powoli popadam w paranoję przez te stróżowanie ? Spokojnym krokiem szłam za grupką wampirów, która co jakiś czas rzucała pod moim adresem kąśliwe uwagi.
Przewróciłam oczami, kiedy to blondyn chwalił się jak mnie ‚ załatwił ‚. Słyszałam to już już któryś raz z kolei, może 8 albo10 ? Straciłam rachubę. Jakby miał się czym chwalić !? Pobił Naznaczonego i co z tego, w dodatku dziewczynę ! I niby z tego jest zadowolony ? Gdybym była wampirem – tak jak on, to pewnie bym go rozerwała na strzępy a resztki jego ciała spaliła. Mimowolnie uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Cóż. Mogę tylko sobie pomarzyć.Ale przecież nikt mi tego nie zabroni, nie ? Poznałam już wszystkich przyjaciół bruneta. Rudowłosy mężczyzna nazywał się Pein a tak naprawdę Nagato Uzumaki. Pein to przezwisko. Dość dziwne jak dla mnie. Miał on ze sto kolczyków na twarzy, a ubierał się przeważnie na czarno. Co potęgowało jego ciemną aurę. Pochodził on ze znanej rodziny wampirów.Tak samo ważnej jak Uchiha i posiadał również okropną moc – Rinnegan.Podobno jest ono gorsze niż Sharingan. Dlatego też staram się zanadto do niego nie zbliżać. Powinnam się wypytać Kakashiego o jego moc, abynie wpaść znowu w kłopoty. Następny w kolejce jest Hidan – szarowłosy wampir o fioletowych tęczówkach. Był on po prostu dziwny. Gadał o mnie różne sprośne rzeczy, więc uważałam go za zboczeńca i pedofila. Czasami patrzył na mnie tak jakby ‚ rozbierał ‚ mnie wzrokiem. I nie wątpię, żeby to zrobił. Wyróżniał się od reszty tym, że był bardzo pobożny.Wierzył on w – Jashima Boga zniszczenia dla, którego liczyło się tylko ból i cierpienie. Hidan jak przystało na prawdziwego zwolennika owej religii składał ofiary z ludzi, naznaczonych a nawet wampirów. I nie wiem, czy ten wzrok, który mi posyłał nie świadczył o tym, że chcę mnie złożyć w ofierze ? Nie byłam zbytnio religijna, ale za ofiarę robić nie będę! Więc i od niego często się odsuwam jak najdalej. Jeszcze mi życie miłe. Kolejnym mężczyzną w grupie jest Akasuna no Sasori. Wydaje się być nawet miły, lecz to tylko pozory. Pasjonuje się w marionetkach,które wyrabia z ludzi. Jakby drewna miał mało ? Po za tym jest fachowcem w robieniu trucizn, które zabijają każdego po trzech dniach.Człowiek umiera  w agonii. Okropne ! I jeszcze jest Deidara. I jego najbardziej nie lubię! Jakiś idiota i psychol. Również posiada unikalne zdolności, które wyróżniają jego rodzinę. A mianowicie chodzi tu o jego usta na dłoniach, które zauważyłam dość niedawno.  I jeszcze to do mnie język wystawiało i śliniło się. Obrzydliwe! Za pomocą gliny, przeżuwa w swoich paszczach owy materiał, z którego tworzy bomby. Jeśli kiedyś coś obok mnie wybuchnie, wiadomo będzie, że to jego sprawką! Jedyną dziewczyną w całym towarzystwie jest Konan – przyjaciółka Nagato, a także (chyba) jego dziewczyna. Zawsze cicha i opanowana, nie ukazuje żadnych pozytywnych uczuć.
 Miała ona niebieskie, krótkie włosy, w które był wplątany papierowy kwiat. Kolor jej oczu był bardziej przybliżony do barwy siarki niż szczerego złota. Ona również posiadała specjalną zdolność. Potrafiła zamienić swoje ciało w kartki papieru.Tak więc, nie więcej wiem jacy oni są. I coraz bardziej mi się nie podoba. Na ogół prawie wszyscy byli dziwnie spokojni, zawsze uważali się za lepszych. Nie dziwie się im. Z takimi zdolnościami, ja mogę tylko sobie pomarzyć. I jeszcze, co ich łączy to: bezwzględność. Byli zimni tak jak Uchiha. Nie znali litości. Czasami się zastanawiam. Każdy wampir posiada Taką wrodzoną zdolność mniej i bardziej straszną, więc po co My mamy się nimi opiekować ? To jakiś absurd !  Lepiej bez nas sobie poradzą. Sama ich siła powoduje, że mogą bez większego wysiłku przepołowić ofiarę na równe części. Po jaką więc cholerę my musimy za nimi łazić i bronić przed Łowcami ? Coś się tu nie zgadza. Nie wiem co?! Ale może się dowiem.
- Och…landrynka znów nam odpłynęła. -usłyszałam kolejną uwagę blondyna, którego miałam ochotę uderzyć. To,że mam różowe włosy nie oznacza, że jestem słodka jak cukierek ? !Chciałam się odgryźć, lecz się powstrzymała. I na co to się zda, że będę się z nim kłócić?
- Nic nie powiesz ? – nalegał, patrząc na mnie złośliwie. Wzruszyłam ramionami. – Widzisz Hidan ? Nasza zabaweczka nie chcę z nami rozmawiać.- ‚  Zabaweczka ? ‚ – pomyślałam. Zawrzało we mnie. Tak, więc mnie traktują ? !
- No wiesz Deidara, nie potrafisz rozmawiać z dziewczynami. – odparł z nonszalanckim uśmiechem fioletowooki.
‚ Następny idiota ‚ – przemknęło mi przez myśl.
- Obraziła się pewnie. – rzekł Deidara z niewinną minką. Zamilkł.Siedzieliśmy przed budynkiem, rozkoszując się ciepłym dniem. To znaczy ja się rozkoszowałam. Dla wampirów ładna pogoda czy też nie, nie robiła im większej różnicy. Nie odczuwali chłodu. Itachi rozprostował się wygodnie na ławce, w ciszy słuchał swojego iPoda.
Reszta zaś rozsiadła na dwóch innych ławkach, całkowicie zajmując miejsce. A ja ?Stałam jak kołek oparta o pień drzewa, czekając, aż zadzwoni dzwonek.Będę mogła wtedy odpocząć od męczącego towarzystwa. Przymknęłam oczy,czując jak wiatr kołysze moimi kosmykami włosów. Było by cudownie,gdyby nie było grupki wampirów. Nagle poczułam jak coś obok mnie wybucha. Otworzyłam szybko oczy i jak oparzona, odskoczyłam na bok.Zdezorientowana, spojrzałam na miejsce, gdzie tli się niewielki płomień, po czym przeniosłam wzrok na mężczyzn, którzy śmiali się głośno. Jakby był to dobry żart. Zawrzało we mnie.
Czy zawsze tak musi być ?
-Pojebało Cię ?! – zwróciłam się do blondyna, bo oczywiście to na pewno jego sprawka. Przestał się śmiać i spojrzał na mnie z wyższością. Nie lubiłam, gdy ktoś wywyższał się. Uważał mnie za zero. Kiedyś się doigra i będzie żałował, że się ze mnie wyśmiewał.
- To było do mnie ? – odparł z groźbą w głosie.
-Widziałeś innego do siebie podobnego idiotę ?  – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Hidan przestał się pastwić nad złapanym ptakiem,którego mocno ściskał w ręku. Wypuścił go i spoglądał na nas, jakby czekając na finał tego konfliktu. ‚ Jemu też bym lutnęła ‚ -pomyślałam. Pein i Konan również zainteresowali się naszym wrogim zachowaniem. Tylko karooki pozostawał niewzruszony całą tą sytuacją.Miałam tego dość ! Mógł by ruszyć swoje cztery litery i pomóc mi ? Co mu szkodzi ? Blondyn wstał i podszedł do mnie bliżej. Staliśmy zaledwie kilka kroków od siebie. Wlepił we mnie swe niebieskie ślepia i obnażył kły. Nawet nie drgnęłam. Syknął złowieszczo. Musiałam się skupić na jego ruchach, ażeby nie oberwać. Co jak co, ale wampir był szybszy ode mnie. Nie wiem, ile trwała ta walka na spojrzenia, ale dość długo, aby zdrętwiały mi nogi. Moje mięśnie były napięte do granic możliwości.Deidara zaś stał spokojnie, a jego ręce spoczywały głęboko w kieszeni swoich spodni. Coraz bardziej się denerwowałam, choć nie chciałam dać tego po sobie poznać. Deidara skrzętnie to by wykorzystał.
Blondyn napiął mięśnie, gotowy do skoku w każdej chwili. Nie wiem, czy zdążę.
-Uspokój się Deidara. – usłyszałam głęboki głos bruneta, który znalazł się blisko nas. Kurcze! Nawet nie zauważyłam jak wstaje i podchodzi do nas. Niebieskooki skrzywił się nieznacznie i wyprostował się,rezygnując z ataku na moją osobę.
- Itachi, ty to umiesz psuć dobrą zabawę. – rzekł urażony. Uchiha nic nie powiedział tylko skierował się w stronę szkoły.
-Lekcja się już zaczęła, chyba nie chcesz się spóźnić ? – powiedział,nawet nie patrząc na mężczyznę. Niebieskooki westchnął zrezygnowany i wzruszył ramionami.
- Jak mus to mus. – Wziął swoją torbę i jak reszta skierowała się do budynku. Przechodząc blisko mnie, szepnął:
- Jeszcze się policzymy. – Zignorowałam jego groźbę. Patrzyłam na oddalające się sylwetki wampirów.
Aleto nie koniec na dziś atrakcji jak się później przekonałam. Itachi zaprosił swoich przyjaciół do domu. Tak więc musiałam przez całą drogę wysłuchiwać ich głupot i niby żartów, które na poczekaniu wymyślał Hidan wraz z Sasorim. Naprawdę, żałosne. Z krzywym uśmiechem,wpatrywałam się w plecy karookiego i w myślach kląć go na czym świat stoi. Wiem, że nie powinnam. Ale naprawdę się wkurzyłam ! Myślałam, że odpocznę od paczki jego szurniętych kumpli, ale nie! Sądzę, że był to pomysł Deidary, ażeby mnie jeszcze trochę podręczyć. A ten gbur się zgodził ! No nie, na świecie nie ma sprawiedliwości. Nawet teraz, śmiał się jeszcze głośniej niż zazwyczaj. Niejeden przechodzeń pewnie spojrzał by się na niego jak na wariata. Poprawiłam swój plecak na ramieniu. Sama nie wiem, po co go noszę ? Nie chodzę na zajęcia tylko ciągle łażę za karookim i czasami chodzę na jego zajęcia. Jeden z nauczycieli, gdy mnie zauważył, wchodzącą do klasy wraz z Itachim spytał:
- A ty kim jesteś ? – Spojrzałam na niego jak na idiotę, lecz ze spokojem odpowiedziałam:
- Sakura Haruno. Jestem strażniczką Itachiego Uchihy. – Mężczyzna z brodą zmarszczył brwi i pokazał ręką w stronę drzwi.
-Do klasy uczęszczają tylko Wampiry. Wyjdź. – I wyrzucił mnie za drzwi.Palant ! Mógł powiedzieć, że nie muszę uczęszczać na jego zajęcia. Anie, na oczach całej klasy wywalił mnie na korytarz. W dodatku widziała to ta flądra – Karin, która oczywiście nie mogłam się powstrzymać od gadaniu o tym w całej szkole. Tak więc po godzinie wszyscy wiedzieli o tym zajściu.  Byłam naprawdę zła, ale co mogłam zrobić? Iść i dać po mordzie okularnicy ?! Nie chciałam mieć większych kłopotów, więc tą sprawę uznałam za zamkniętą. Cóż. Mogłam spokojnie stwierdzić, że jestem pośmiewiskiem całej szkoły i to bez dwóch zdań. Lecz nie będę użalać się nad sobą. Bo, co to da? Mam już gdzieś co i kto o mnie sądzi. Naprawdę. Kiedyś się zemszczę na nich wszystkich. Uśmiechnęłam się zadowolona, gdy dostrzegłam tak dobrze mi znany zakręt. Od tego momentu jeszcze może z 10 minut drogi, a potem uwolnię się od tych wampirów. Nagle do moich uszu, dobiegł skrawek rozmowy siwowłosego z Uchihą.
- To kiedy jest ten bal u was ? – spytał. ‚ Bal ?  Jaki bal ? ‚  Byłam ciekawa, o czym oni gadają.
-Tak jak zawsze. – odparł znudzonym tonem jakby wcale go nie interesowało. Ciekawe, czy cokolwiek go interesuje ? Na razie niczego takiego nie wykazuje.
- Czyli w ten weekend ? – spytał inteligentnie fioletowooki.
- Tak. – I koniec tej całej rozmowy. Nic  się nie dowiedziałam. Może spytałam Hatake? On zapewne będzie o tym wiedział.
-Ciebie to nie dotyczy. – rzekł Akasuna jakby czytał w moich myślach. -To impreza zamknięta TYLKO dla wampirów – zaakcentował słowo ‚ tylko ‚,aby mi dopiec. Wzruszyłam ramionami.
- Mam to gdzieś. -warknęłam ina tym zakończyła się dyskusja. ‚ Dla wampirów, dla wampirów…’ -pomyślałam. ‚ A czy oni mają tylko przywileje ? ‚
Nikt więcej się nie odezwał. Spokojnie doszliśmy do swego celu  – do mrocznego zamczyska.
-Nie wiem Itachi ale twoja chata jest wystrzałowa.  – odparł z podziwem Hidan. Karooki przemilczał wypowiedź kolegi i bez zbędnych cenegierli zapukał do drzwi. Po chwili przywitał go ten sam starzec, który ukłonił się i wpuścił grupkę wampirów. ‚ To na tyle ‚ – pomyślałam. Miałam już ruszać w drogę powrotną, kiedy to głos Uchihy mnie zatrzymał:
- Masztu poczekać. – rzekł twardo. Spojrzałam na niego dziwnie i za nim cokolwiek powiedziałam, wrota przede mną się zatrzasnęły. ‚ No i ładnie mnie załatwił ‚ – przemknęło mi przez myśl. Czy on sobie myśli, że mam tu sterczeć i czekać na jego rozkazy ? Byłam wściekła. Chciałam już skończyć na dziś tą służbę, a on mi z takim tekstem wylatuje ! W dodatku nawet nie powiedział, po co mam zostać ?! Mógł mnie chociaż łaskawie zaprosić do środka ! Odwróciłam się, nie chcąc dłużej patrzeć  na obskurną budowle. Założyłam ręce na piersi i odeszłam kawałek. ‚  I co ja mam robić ? ‚ – pomyślałam smętnie, mając nadzieję, że brunet odwoła swój rozkaz. Po 5 minutach moje nadzieję, całkiem się rozwiały inie wiadomo czy nie zostanę tu dłużej niż sobie planowałam. Z westchnieniem przycupnęłam nie opodal kamiennej dróżki, która wiodła dookoła zamczyska. Jednak szybko znudziło mi się siedzenie, więc wstałam, otrzepując spodnie. Spacerkiem skierowałam się ową drogą,która wiła się niczym wąż. Przecież nic złego nie robię, nie ? Tak tylko zwiedzam. Szłam powoli i rozglądałam się na boki, uważnie przyglądając się otoczeniu. Nic nie przykuło mojej uwagi. Pogoda diametralnie się zmieniła. Niebo przykryły ciemne chmury, które zwiastowały deszcz. Wiedząc, że zaraz zacznie padać schowałam się pod najbliższe drzewo. Po chwili z nieba lały się hektolitry wody.Westchnęłam. ‚ Ja zawsze mam szczęście ‚ – pomyślałam z goryczą. Nie dość, że muszę zostać to w dodatku pada. Patrzyłam jak krople wody spadają na ziemię, tworząc kałuże. Znowu będę mokra. Oparłam głowę o korę drzewa. Przymknęłam powieki. Nie wiem, ile tak trwałam. Kiedy to obudził mnie chrzęst złamanej gałęzi. Zesztywniałam i otworzyłam oczy.Nie drgnęłam. Po chwili dźwięk się powtórzył, lecz były to kroki. Tak kroki osobnika, zaledwie kilkanaście metrów za mną. Szedł w moją stronę, jestem tego pewna. Nie czekając, odwróciłam się i cicho skierowałam się w stronę przeciwnika. ‚ Lepiej wyjdę mu na przeciw ‚.
Siedzieli w obszernym salonie, gdzie w spokoju mogli odpocząć. Itachi zniknął gdzieś na piętrze, tłumacząc się swoimi obowiązkami.  Deidara  wraz zresztą przyjaciół zostali przyprowadzeni tu przez kamerdynera, który po  chwili przyniósł tace, na które stały kieliszki i lampka wina.Poczęstowali się dobrym napojem, który w ciszy popijali. Konan i Pein usadowili się na kanapie, omawiając kilka swoich osobistych spraw. Hidan zaś oglądał czasopisma, zapewne z gołymi babkami. Sasori wyjął z plecaka zeszyt i postanowił trochę się pouczyć. Jedynym, który nic nie robił był blondyn. Siedział on na fotelu i patrzył na kieliszek,wypełniony do połowy winem. Obracał kieliszek w ręku, przyglądając się barwie cieczy. Przypominała mu krew. ‚ Ta idiotka ‚ – pomyślałam,widząc w głowie obraz strażniczki Uchihy. Dziewczyna denerwowała go na  każdym kroku i postanowił się zemścić. Uśmiechnął się. I oto nadarzyła się okazja. Wypił jednym łykiem wino i postawił naczynie na tacy.Wstała cicho, lecz i tak zwróciło to uwagę, swego przyjaciela.
- Wybierasz się gdzieś ? – spytał, patrząc z nad zeszytu na niego. Niebieskooki uśmiechnął się niewinnie.
-Pójdę do Itachiego, bo muszę się o coś go zapytać. – odparł, kierując się do wyjścia. – Zaraz wracam. – dodał i zamknął drzwi. Swe kroki skierował od razu do wyjścia z budynku, ciesząc się, że salon znajduje się akurat na parterze. Cicho przemknął przez kilka pomieszczeń,uważając na służbę, która kręciła się ciągle. Uśmiechnął się zadowolony, kiedy znalazł się na zewnątrz. Padało, z resztą jak zawsze.Nie przeszkadzała mu ta pogoda. Lecz nigdzie nie zauważył swojej przyszłej ofiary. Zmarszczył brwi. Wyszedł  na dróżkę, nie przejmując się, że zmoknie. Rozejrzał się i skierował w lewą stronę. ‚ Nie mogła za daleko odejść ‚ -pomyślał. ‚ Przecież Itachi zakazał jej  ‚.   Szedł szybko i o mało, co  nie zdradził swego położenia. Szybko czmychnął za róg. Wystawił lekko głowę. Dostrzegł ją. Była oparta o pień drzewa.Deidara uśmiechnął się diabelsko. ‚ Moja szansa ‚ – pomyślał. Lecz zanim zrobił jakikolwiek krok, Haruno zniknęła w lesie. Mężczyzna spojrzała zdziwiony w miejsce, gdzie przed chwilą zniknęła Sakura.
-Szlag ! -warknął pod nosem. Ale z drugiej strony, nikt nic nie zauważy.Na jego ustach znów wypełzł uśmiech głodnego drapieżnika. Sprężystym krokiem powędrował za ofiarą.
Kierowałam się, uważnie nasłuchując i wyłapując jakichkolwiek dźwięków. Czułam jak krople wody spływają po  ubraniu. Buty miała już całkiem ubłocone, lecz nie przejmowałam się tym. Moim celem jest znalezienie osobnika i zniszczenia go. Nie było to zwierzę, gdyż odróżniałam kroki zwierząt od ludzkich. To musi być człowiek – podpowiadał mi instynkt. Zatrzymałam się na niewielkiej polance wokół, której rosły rozłożyste drzewa dobrze maskujące pobliskie otoczenie. Rozejrzałam się  dookoła. Zapanowała cisza. Nawet ptaki nie śpiewały. Nagle za sobą usłyszałam dudnienie kroków. Odwróciłam się. Przede mną stał rosły mężczyzna o brązowych,krótkich włosach i siarkowym spojrzeniu. Od razu wyczułam, że jest Łowcą. Przymierzałam się do skoku, lecz ten nakazał mi gestem ręki, aby się powstrzymała. O nie ! Nikt nie będzie mi rozkazywał. Ruszyłam.
- Nie przyszedłem walczyć. – jego słowa spowodowały, że zatrzymałam raptownie. Odskoczyłam na bezpieczną odległość.
- Kim jesteś ?! – warknęłam.
- Hm…jak się pewnie domyślasz Łowcą. – przewróciłam oczami, tak głupia to ja nie jestem.
- Po co tu przylazłeś ? – spytałam.
- Porozmawiać. – Roześmiałam się cicho. Chyba sobie kpi ?!
- Jesteś Haruno Sakura. – Zamilkłam. ‚  Skąd zna moje imię ? ‚  – pomyślałam. Lecz za nim spytałam, on odpowiedział.
-Wiem o Tobie wszystko. – rzekł na poczekaniu. Zmarszczyłam brwi. Ja kto?! – Śledziliśmy Cię.- Ok. To Było coraz bardzie zawiłe. Chcą mnie zabić? – Od samego początku twego istnienie.- Zesztywniałam.
 - Co ?! – nie kryłam oburzenia.
- Wiem, że nienawidzisz wampirów tak samo jak my. – podjął zaczęły wątek, a ja coraz bardziej się gubiłam.
- Co z tego ?! – odparłam, nie rozumiejąc jego toku myślenia. Chyba nie wszyscy muszą ich lubić ?
-Połączmy sił. – Chciałam się roześmiać, lecz wiedziałam, że mężczyzna nie żartuje. Wpatrywałam się w niego zdezorientowana. ‚ Czyżby dzień zemsty nadszedł ? ‚ To było pierwsze co pomyślałam. Propozycja wydawała się kusząca, z drugiej jednak strony okazałabym się zdrajcą. – Możemy wytępić cały świat z wampirów. – Tak. Nie było by Naznaczonych. Nie musieli by cierpieć. Nie było by tych potworów. – Widzę twą nienawiść w oczach – odparł jakby z satysfakcją. – Zgadzasz się więc ? – Nie mogłam odpowiedzieć od razu. Muszę to przemyśleć.
- Zastanowię się nad propozycją. – rzekłam zgodnie z prawdą.
- Masz na to niecałe cztery dni.
-Dobra. – Zgodziłam się. Mężczyzna uśmiechnął się i zniknął w ciemnościach lasu. Stałam przez chwilę, po czym ruszyłam w drogę powrotną, rozmyślając nad propozycją.
Kiedy zniknęła mu z oczu, wyszedł ze swojej kryjówki. Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.Warknął. Powinien ją zabić, kiedy miał okazję. Spojrzał w miejsce,gdzie przed chwilą stał Łowca. Nie wiedział czy dziewczyna zgodzi się na tą propozycję, ale jeśli tak to świat wampirów będzie zagrożony. Powinien powiadomić Tsunade, lecz nie zrobi tego na razie. Zobaczy, co postanowi dziewczyna. Bez ociągania skierował się w stronę zamczyska.
Od autorki: Następna część za mną. Pozdrawiam

sobota, 31 sierpnia 2013

Świat Mroku cz.3




Zapadł już zmierzch, gdy w końcu dotarłam na miejsce. Zatrzasnęłam cicho drzwi samochodu i wolnym krokiem skierowałam się do pobliskiego budynku, w którym mieszkał wampir. W zaciśniętej dłoni trzymałam zwiniętą, białą kartkę. Czułam szorki dotyk papieru na skórze. Moje oczy bacznie lustrowały pobliskie otoczenie. Kolejny raz odwinęłam skrawek papieru i  przeczytałam adres.

Dzielnica  Namaru
5/23

Przystanęłam na nierównej drodze i patrzyła, na posępną szopę na odludziu, ogrodzoną krzakami. Była cała z drewna i zapadała się. A jednak stała i straszyła swoim wyglądem. Spojrzałam w okno, gdzie dostrzegłam płomień świecy, który odbijał się od zakurzonych szyb.  ‘’A zatem był w domu ‘’ – pomyślałam. Pierwsze co zrobiłam, gdy otrzymałam Tą informację to wybiegłam z klubu, przebrałam się i znalazłam głupca, który wypożyczył mi samochód na tą noc. Muszę więc uważać, aby nie zarysować karoserii. Auto było stare i wysłużone, jednak właściciel chciałby jeszcze zobaczyć swój, ukochany samochodzik. Westchnęłam ciężko i wyrzuciłam papier. Nie będzie mi już potrzebny. Zgrabnym ruchem wyciągam broń z buta i kieruje się  równym  krokiem  w stronę budynku.
Przystaję przed drzwiami, które zwisały na jednym z zawiasów. Były krzywe, pokryte pleśnią a przede wszystkim spróchniałe.  Zerknęłam na niebo, gdzie wędrowały ciemne chmury zwiastujące deszcz. „Muszę się pośpieszyć przed burzą”. Spojrzałam ostatni raz za siebie i wkroczyłam do środka.
Poczułam omdlewający odór zgniłego mięsa i fetoru nie pranych ubrań. Zmarszczyłam nos, idąc przez wąski korytarz, gdzie natknęłam się na szczątki ludzkie. Patrzyłam na kościotrupa, który leżał po środku pomieszczenia. Jego puste oczodoły, patrzyły prosto na mnie a szczęka rozwarła się w niemym okrzyku. Przeszłam bez odrazy i wkroczyłam do większej izby, gdzie, jak miałam nadzieję, jest wampir. Przystanęłam na progu i omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Było nieduże i  puste. Na małym stoliku, stojącym blisko okna, stała świeca. Jej płomień tańczył, przywołując niechciane wspomnienia: Ja, rodzice, palący się dom i On. Odwracam wzrok i patrzę w ciemność. Nagle dostrzegam jakiś ruch. Osobnik jest odwrócony do mnie tyłem. Ma na sobie ciemny płaszcz i jest dziwne pochylony. Słyszę odgłosy siorbania i mlaskania. Napawa mnie obrzydzeniem.
-Nie ładnie stał plecami do gościa, nie uważasz? – pytam i przerywał mu. Istota zamiera.
Słyszę ja wciąga powietrze przed nozdrza, wchłaniając mój zapach.  Odkłada coś z cichym łoskotem i wstaje.
-Wszędzie rozpoznam ten zapach. – mówi  i odwraca się w moją stronę.
Patrzę bez mrugnięcia okiem na mordercę moich rodziców. Jest taki jak go zapamiętałam. Wysoki i szczupły o owalnej twarzy, krzywym uśmiechu i czerwonych oczach. Haczykowaty nos dodawał mu upiornego wyglądu. Czarne , krótkie włosy sterczały mu na wszystkie strony.
-Malutka Sakura, dorosła.  – Zaśmiał się chrapliwie.  Nie drgnęłam, gdy wypowiedział moje imię. – Nie spytasz mnie, skąd wiem jak masz na imię? – Droczył się ze mną. Nie pozwolę by przepełnił mnie gniew, bo wtedy stracę szanse pomszczenia mojej rodziny. Spojrzał na mnie z udawanym zaskoczeniem.  – Powiem Ci.  Gdy umierali, krzyczeli Twoje imię. – powiedział a oczy zalśniły mu ciemnym szkarłatem. Zerknęłam na podłogę, gdzie zauważyłam leżącą, bezwładnie dłoń. Przygryzłam lekko wargę.
-Czyżby nie interesowało Cię jak umarli twoi rodzice?
-Zamknij się! – warknęłam i ruszyłam na niego z wyciągniętym sztyletem.
Zamachnęłam się, lecz trafiłam w próżnię. Wampir odskoczył zwinnie, chowając się za obszernym płaszczem.  Szczerzył te swoje, ostre zęby.
-Umiesz walczyć, cudownie, trochę się pobawimy. – odparł i zdarł z siebie płaszcz.
Moim oczom ukazała się jego naga klatka piersiowa, pokryta licznymi bliznami. Jedna  z nich krwawiła. Nie miałam czasu na obserwację, gdy wampir rzucił się na mnie z impetem. W ostatnim momencie upadłam na podłogę i przeturlałam się po zakurzonej podłodze. Mężczyzna uderzył w stół, który połamał. Świeczka z cichym brzdękiem potoczyła się do moich nóg. Wstałam szybko, oczekując kolejnego ciosu. Wampir wyprostował się i odwrócił w moją stronę. Oczy płonęły mu dziko, a usta rozwarły w gniewnym grymasie. Zmarszczyłam brwi, spoglądając jak kawałek drewna utkwiło mu w boku. Jednym zręcznym ruchem wyciągnął kołek i wyrzucić przez okno. Szyba pękła i roztrzaskała się w drobny mak. Dźwięk rozbijanego szkła był ogłuszający.  Chłodne powietrze wdarło się do środka. Przymknęłam na chwilę powieki, co było błędem. Poczułam mocne uderzenie w twarz. Jęknęłam i upadłam na podłogę. Deski zaskrzypiały cicho pod wpływem mojego ciężaru. Mimowolnie dotknęłam policzka.  Poczułam ciepłą maź, która spływała mi po brodzie. Cicho zaklęłam. Usłyszałam cichy warkot, który wydobył się z ust wampiry. Spojrzałam przed siebie. Istota stała nade mną i patrzyła na mnie czerwonymi oczyma. Na jego wargach błąkał się paskudny uśmiech.
-Tylko tyle potrafisz? Naprawdę? – Kpił ze mnie. Zacisnęłam  mocno usta. ‘ Pokaże Ci ‘ – pomyślałam. Nagle zamarłam, uświadamiając się, że moja ręka jest dziwnie lekka. Nie czuje chłodu metalu. Zerkam w bok. Mój sztylet leżał pod ścianą. Zostałam bez broni.  – Wy ludzie jesteście tacy słabi. – mówił a ja szukałam czegokolwiek, czym mogłam się bronić.
Na pewno nie zdążyłabym podnieść się i dotrzeć do sztyletu, wampir przyszpiliłby mnie do podłogi. Gorączkowo myślę jak wyjść z tej sytuacji. Nieśmiertelny czuje się pewnie, wiedząc, że mu nie zagrażam.  Nieoczekiwanie słyszę huk. Drgnęłam i zauważyłam drewnianą belkę trawioną przez ogień. Mimowolnie spoglądam na sufit, który tonie w morzu ognia. Mężczyzna podążą za moim wzrokiem.
-Hm, niedługo spłonie a twoje szczątki wraz z nim. – mówił. Zawzięcie  szukałam dłonią jakieś rzeczy. Moja ręką zacisnęła się  na kawałku drewna. – Zaraz dołączysz do swoich rodziców. – uśmiechnął się, ukazując ostre zęby.
Nie czekając, wyciągnęłam rękę, w której trzymała nogę od stołu i wbiłam w serce wampira. Istota zamarła. Z jego gardła wydobył się wrzask, który przerodził się w ciche bulgotanie. Po czym upadł na podłogę. Ciężko dysząc wstałam i przez chwilę patrzyłam na martwe ciało nieśmiertelnego. Leżał twarzą do ziemi z wyciągniętymi rękoma. Przymknęłam powieki i ostatni raz zerknęłam  na wampira, z którego pozostał tylko proch. Musiał być naprawdę stary.  Nie miałam czasu na odpoczynek, gdy runęła połowa dachu. Odskoczyłam zwinnie od ognia, który błyskawicznie się rozprzestrzeniał. Tak jak wtedy. Potrząsnęłam głowa i szukałam wyjścia. Zauważyłam okno, pozbawione szyb i nie czekając pognałam w jego kierunku. Za sobą słyszałam huk i odgłos palącego się drewna. Wyskoczyłam przez okno, czując na sobie żar płomieni. Upadłam i przeturlałam się po wilgotnej trawie. Padało.  Wstałam chwiejnie i spojrzałam na swoje ubłocone ubranie. ‘Jeszcze tego brakowało’.  Odwróciłam się w stronę budynku, który płonął jak gigantyczna pochodnia. Stałam i patrzyła na to z fascynacją i pewnego rodzajem satysfakcją. Zabiłam przecież wampira, Tego wampira. ‘Powinnam być szczęśliwa, nie?’ Pokręciłam głową, po czym skierowałam się w stronę samochodu.


Gdy wróciłam do domu było już późno. Odstawiłam samochód właścicielowi. Był trochę zdziwiony moim wyglądem, lecz wytłumaczyłam mu, że wraz z przyjaciółmi urządziliśmy sobie biwak w taką pogodę. Mężczyzna tylko pokręcił głowa z dezaprobatą, mamrocząc pod nosem, że nowe pokolenie nie ma za grosz rozumu. Był jednak szczęśliwy, że jego autko przeżyło. Zapłaciłam mu za wypożyczenie i odeszłam szybko, za nim mężczyzna zacznie dalej mnie wypytywać o szczegóły. Nacisnęłam włącznik a żarówka lekko zamigotała. Przywitała mnie cisza i odczuwalne zimno. Podeszłam do kaloryfera i ustawiłam go na maksymalne podgrzewanie. Udałam się do łazienki, gdzie mokre ubrania wrzuciłam do kosza. Wzięłam prysznic. Woda spłukała ze mnie brud, krew i zapach spalenizny, który przywarł do mnie jak pijawka. Założyłam na siebie czystą bieliznę i zwiewną koszulkę nocną.  Opatuliłam się biały, puchatym szlafrokiem i skierowałam się do sypialni. Z ulgą położyłam się na łóżku i wdychałam słodki zapach czystej pościeli. Przymknęłam powieki. Czułam ciepło, wydobywające się z grzejnika, było mi dobrze. Po chwili zasnęłam.

Minął  tydzień.  Można by rzecz, że zaczęłam normalnie żyć. Szłam wąską uliczką i bacznie przyglądałam się mijanym budynkom.  Były to przeważnie całodobowe sklepy spożywcze i odzieżowe.  Kompletnie nie interesowały mnie sukienki i markowe ciuchy. Spojrzałam na swoje znoszone dżinsy i zieloną, spraną  bluzę. Może to nie był szczyt mody, lecz ubiór był  bardzo wygodny.  Wzruszyłam ramionami i pognałam dalej, ciesząc się ładna pogodą. Mijając kolejne skrzyżowanie zaczęłam zastanawiać się, co pocznę z życie. Od dawna zajmowałam się zabijaniem wampirów, tylko po to, aby znaleźć tego właściwego. Teraz gdy osiągnęłam cel, czułam się taka… pusta. Potrząsnęłam głową, wpatrując się w czubki  własnych butów. Nie powinnam tak myśleć… Nagle zatrzymałam się na chodniku, lecz nie podniosłam głowy. Byłam obserwowana. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach badając zaistniałą sytuację. Poczułam dreszcz, który zawładnął mym ciałem. Odwróciłam się gwałtownie, czując nagłe zawirowanie powietrza za plecami. Opuściłam torby, które upadły z cichym łoskotem a kilka mandarynek potoczyło się po chodniku. Wampiry mierzył mnie wściekłym spojrzeniem, gdy niespodziewanie uderzyłam go w żołądek. Warknął cicho i odskoczył. Nie wiele myśląc, wyciągnęłam krótki miecz, który schowałam pod ubraniem. Wyciągnęłam broń i ruszyłam na przeciwnika, który wytrzeszczył kły. Nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy ostrze dosięgło celu i zatopiło się w twardym ciele nieśmiertelnego. Mężczyzna  stęknął cicho i odskoczył ode mnie jak oparzony. Patrzył na mnie długo a ja nie spuszczałam go z oczu.
-Przybyłem na rozkaz mego Pana. – wychrypiał.
-Nie wiem kim jest Twój Pan, ale powiedz mu, że jeśli czegoś chce ode mnie, to niech sam osobiście się do mnie pofatyguje.  – odparłam. Wampir zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem i odszedł. Gdy w końcu zniknął mi z oczu, westchnęłam i schowałam broń. Zerknęłam na rozsypane torby i z niechęcią zabrałam się do pakowania produktów. Po chwili ruszyłam w kierunku domu.


Szłam, ostrożnie po kamiennych schodach, pnąc  się do góry. Myślami byłam daleko i nawet się nie zorientowałam, że w moim mieszkaniu ktoś jest. Stanęłam przed drzwiami i przekręciłam kluczyk w zamku. Światło zamigotała lekko po czym żarówka zgasła, zapewne przepaliła się. Na moje usta  cisnęło się kilka wulgaryzmów. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie zapalałam światła i pamiętałam, żeby wyłączyć je za nim wyszła, coś musiało być nie tak. Zatrzymałam się i wtedy go zobaczyłam, siedzącego na krześle w kuchni z lekkim uśmiechem na ustach. Zachłysnęłam się powietrzem, widząc jego postać odzianą w czarną bluzę i czarne spodni. Zacisnęłam mocno dłonie na uchwytach reklamówek i z całych sił starałam się zachować spokój.
-Byłbym wdzięczny, żebyś następnym razem nie pobiła mojego posłańca. – rzekł na wstępie. Zrozumiałam, że miał na myśli tego wampira, który zaatakował mnie na chodniku. Zmarszczyłam brwi i położyłam zakupy na blacie.
- Czego chcesz? – spytałam. Uśmiecha się lekko, rozbawiony.
-Ciebie. – mówi swobodny tonem, który zaczyna mnie irytować. Zakładam ręce na piersi i patrzę prosto w oczy wampirowi.
-Chyba żartujesz. -  Z  jego twarzy zniknął uśmiech a zastąpiła go chłodna powaga i obojętność.
-Nie. -  krótka, sensowna odpowiedź. – Pamiętasz naszą umowę? – pyta. Marszczę brwi i usiłuje przypomnieć sobie to zdarzenie. Wzruszam ramionami.
-Nie liczy się. – odparłam. Sapnęłam cicho, gdy nagle pojawia się przede mną niczym góra nie do zdobycia. Silny, szybki i w dodatku wściekły. Jego oczy jarzyły się jasnym szkarłatem. Patrzyłam zdezorientowana w jego twarz, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Bez słowa ujmuje moją dłoń i przyciska usta do nadgarstka. Mimowolnie drżę, gdy czuje zimny dotyk na skórze.
-Przypomnę Ci. Za to, że pomogłem w zamian ofiarowałaś mi siebie. Teraz należysz do mnie i jesteś moją własnością. Mogę zrobić z Tobą co chce a ty masz mi służyć i przychodzić na każde moje skinienie. Rozumiesz? Gdy przyśle swego sługę ty masz iść za nim jak cień. – odparł i odsunął się ode mnie. Pokiwałam lekko głową i starałam zapanować się nad moim sercem, które biło dwa razy szybciej niż powinno. Oddychałam z trudem. Itachi patrzył na mnie, po czym uśmiechnął się lekko, ukazując kły.
-To do zobaczenia. – rzekł i zniknął jak mgła. Stałam tak po środku kuchni i zastanawiałam się, co zrobiłam. Sprzedałam się wampirowi a przecież przez całe życie z nimi walczyłam. Usiadłam na podłodze i przycisnęłam kolana pod brodę. Spuściłam głowę i oddychałam równo.
-Stałam się niewolnicą wampira.

 *


Skończyłam. Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale ostatnio nie ma czasu i niestety stąd to opóźnienie. Nie wiem, kiedy ukaże się następna cześć, gdyż teraz zamierzam napisać na itasaku, więc do zobaczenia.

piątek, 2 sierpnia 2013

Świat Mroku cz. 2




Zapukałam mocno w dębowe drzwi i czekałam. Stojąc na ganku przyglądałam się wypielęgnowanym grządką kwiatów, które rozsiewały swój słodki zapach. Na podjeździe stał samochód - czerwone Punto toteż wiedziałam, że ktoś jest w domu. Westchnęłam cicho i zapukałam kolejny raz, tym razem głośniej. Usłyszałam ciche szuranie nóg o podłogę a po chwili drzwi się otworzyły, ukazując twarz Shino. Uśmiechnęłam się lekko.
-Nie musiałaś tak walić. – odparł, wpuszczając mnie do środka. Przystanęłam po środku pomieszczenia i rozejrzałam się wokół. Nic się nie zmieniło. Kuchnia urządzona jak zawsze w przesadnym stylu. Zerknęłam na chłopaka, który miał na sobie szarą bluzkę z długim rękawem i brązowe spodnie od dresu. Na jego nosie jak zawsze spoczywały czarne, okrągłe okulary, które zakrywały jego oczy. Włosy rozwichrzone jakby przed chwilą wstał.
-Widać, że nic się nie zmieniło. -  rzekłam, ignorując jego poprzednią wypowiedź. Brunet milczał i zlustrował mnie wzrokiem. Czarna bluzka bez rękawów i czarne spodnie podkreślały moją szczupła, atrakcyjną sylwetkę. Długie buty na szpilce sprawiały, że byłam wyższa niż w rzeczywistości.
-Czyżbyś szła na pogrzeb? – spytał z przekąsem. Zaśmiałam się perliście.
-Jak zawsze świetne poczucie humoru. – Aburame milczał, przeczesując włosy wierzchem dłoni, sprawiając, że miał na głowie większą szopę niż przedtem.
-Nie przyszłaś tu po to, aby powspominać dawne czasy, więc czego chcesz? – spytał bez urazy. Z mojej twarzy zszedł uśmiech.
-Informacji. -  Mój głos stał się profesjonalny. Czarnooki pokiwał głową.
-Chodź. – Skierował się do swego ‘gabinetu’ jak  zaczął go nazywać. Przeszliśmy przed salon, który tonął w różu. Zatrzymałam się patrząc to na różowe ściano to na meble w kolorze ciemnej wiśni.
-Hm powiedzmy, że mama wzorowała się na Ciebie wybierając ten wystrój – rzekł Shino trochę speszony. Uniosłam jedną brew i mimowolnie przeczesałam palcami swoje różowe włosy.
-Rozumiem. – odparłam współczująco. Przeszliśmy wąski  korytarzem, na którego końcu znajdowały się drzwi. Kiedyś byłam tam składzik a brunet urządził go na swoje osobiste biuro. Otworzył drzwi i zapalił światło. Żarówka zamrugała a jej mdły blask padł na komputer umieszczony po środku pokoju. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pokój był mały, urządzony schludnie. Stał tu stolik i dwa krzesła. Prócz biurka, na którym spoczywał komputer znajdował się tu regał na książki. Nie zabrakło również sterty gazet w kącie. Na ścianach wisiały plakaty i wycinki gazet, podające największe wydarzenia w historii tego miasta.
-Muszę przyznać, że masz gust. – odparłam, wpatrując się w zdjęcie półnagiej kobiety wiszącej nad biurkiem. Chłopak nie skomentował tego a ja nie zamierzałam tracić więcej czasu.
-To czego chcesz? – ponawia pytanie, patrząc na mnie uważnie.
-Chcę się dowiedzieć, gdzie mogę dowiedzieć się więcej na temat tamtego typa. – mówię. Shino kiwa głową. Wie o co chodzi. Już kilka razy byłam u niego po informację. I wie dlaczego robię to co robię.
-Nie masz dość problemów? – mówi i odwraca się, zasiadając do komputera. Po chwili jego palce bębnią o klawiaturę.
-Wiesz, że lubię doprowadzić sprawę do końca. – mówię, choć nie jest to do końca prawdą. Gdybym chciała mogłabym to rzucić, wiedząc, że zabiłam tego mężczyznę. Wtedy byłabym spokojniejsza i może wyjechałabym z Tokio na zawsze. Kusząca perspektywa.
-Nie mogę nic więcej ci powiedzieć, co sama wiesz. – odzywa się czarnooki, wyrywając mnie z zamyśleń. Kiwam sztywno głową, niepocieszona. – ale… - Uwielbiałam, gdy tak mówił. Coś wiedział. – Jest taki klub. – mówił ostrożnie. – Nie mów nikomu, że to ja Ci powiedziałem.
-Pewnie, że nie. Nie zdradzam swoich Informatorów. – syknęłam zirytowana. Kiwnął głową.
-W dzielnicy Kanto jest taki klub ‘Kokoro’ lub ‘Shinichi’ już dokładnie nie pamiętam. – Marszczę brwi. -  Na pewno go zauważysz. Wokół niego kręci się dużo ludzi. Ponadto nad drzwiami wisi duży, czerwony szyld, nie sposób go przeoczyć.
-Co to ma do rzeczy? – pytałam już trochę wściekła. Shino nie wyraża się w dość jednoznaczny sposób.
-Znajdziesz tam kogoś. Nie znam jego imienia ale wiem, że rządzi tą speluną i nie tylko.  – mówił interesująco. -  Będzie to brunet o czarnych, długich włosach. – zakończył swoją wypowiedź. Stałam i myślałam nad tymi informacjami. Nie było ich wiele ale lepsze ten trop niż wcale.
-Będzie chciał ze mną rozmawiać? – spytałam. Aburame spojrzał na mnie w milczeniu.
-Musisz go odpowiednio zachęcić. – Zrozumiałam jego sugestie. Kiwnęłam głową.
-To dzięki. – Pożegnałam się i wyszłam z jego domu. W drzwiach minęłam się z jego matką, która długo mi się przyglądała.  Nie interesowało mnie jej natrętne spojrzenie, miałam na głowie inne sprawy.  


Około południa znalazłam się w swoim mieszkaniu, które mieściło się w dzielnicy Okori. Westchnęłam i rzuciłam płaszcz na krzesło w kuchni. Podeszłam do kuchenki i postawiłam czajnik na gazie. Wyjęłam z małej szafki zielony kubek i wrzuciłam saszetkę herbaty. Po czym postawiłam na blacie stołu. Skierowałam się do sypialni a dokładnie do szafy. Otworzyłam mebel i przyjrzałam się jego zawartości. Spoglądam na ubrania wiszące na wieszakach. Zaczęłam je przeglądać i zastanawiałam się, co włożyć. Żadne z ubrań, które posiadałam nie nadawało się do klubu. Przeważnie były to spodnie bądź rybaczki a także bluzy z długim rękawem i kapturem. Musiałam przyznać, że mam zły gust. Już prawie pogrążyłam się w rozpaczy, gdy przypomniałam sobie o prezencie od Hinaty - mojej przyjaciółki. Uradowana zaczęłam przeszukiwać dno szafy, aż w końcu natrafiłam na fioletowe pudełko. Wyjęła je ostrożnie  i położyłam na łóżku. Uśmiechnęłam się. Usłyszałam gwizdek toteż szybko pognałam do kuchni i wyłączyłam palnik. Postawiłam gotową herbatę na stole, po czym sięgnęłam po krakersy. Nie byłam zbytnio głodna, gdyż zjadłam późne śniadanie. Usiadłam na drewnianym krześle i ugryzłam kawałek krakersa.   Spojrzałam przez okno i zauważyłam kilka szarych chmur. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie padać.


-To tutaj. –mówię taksówkarzowi, wtykając mu w rękę plik pieniędzy. Mężczyzna zatrzymuje się przy krawężniku. Wychodzę z samochodu a on odjeżdża z piskiem opon. Patrzę jak auto znika za rogiem.  Kręcę głową i poprawiam czarną sukienkę. Była trochę za ciasna  i podkreślała moje kobiece kształty. Niezrażona dziwnym zachowaniem kierowcy szłam powoli na czarnych szpilkach w stronę klubu. Dostrzegłam go, za nim zauważyłam kręcących się nieopodal ludzi. Nad drzwiami wisiał neonowy, czerwony napis Shinichi i podobiznę lisa, który trzyma w ręku papieros.
-Szalenie oryginalne. – mówię i kieruje się do drzwi. Nagle zatrzymuje się, widząc znaną mi sylwetkę. Uśmiecham się ironicznie, widząc Kibę z dwiema dziewczynami. Chłopak uśmiechał się uroczy a one śmiały się wdzięcznie z jego kawałów. Przewróciłam oczami. Czarnooki przechodzi obok, lecz niespodziewanie odwraca się w moją stronę, patrząc na mnie w zadumie.
-Sakura? – pyta. Próbuje uśmiechnął się.
-Cześć a zastanawiałam się gdzie zniknąłeś. – mówię z cichą drwiną w głosie. Inuzuka lustruje wzrokiem moją sylwetkę. Próbuje nie drgnąć.
-Haruno, co to za impreza, że wcisnęłaś się w tą kieckę?! – Ignoruje jego sarkastyczny ton. Jego przyjaciółki cicho zaśmiały się.
-Powiedzmy, że przypadkowa okazją. – mówię i zerkam w stronę klubu. Kiba to zauważyła i również spojrzał na budynek. Zmarszczył brwi.
-To nie twoje klimaty. Z resztą nie wiesz w co się pakujesz. – Zdenerwował mnie. Chyba nie myśli, że jestem, aż taka ślepa? Dobrze wiem kim są te lale, które trzymają go za ramiona. Oczywiście, że były to wampirzyce dlatego były tak cholernie ładne, jednak nie miałam ochoty się zdradzać z tą wiedzą. Uśmiechnęłam się sztucznie, bez wyrazu.
-Życzę udanej nocy. – warknęłam przed zaciśnięte zęby. Odwróciłam się pośpieszne i szybko pognałam do kluby, na tyle, ile pozwalały mi buty. Wkroczyłam wolnym krokiem przed drzwi. Do moich nozdrzy dotarł zapach tytoniu i alkoholu zmieszany  z aromatem perfum. Moje oczy dostrzegły grupę ludzi bawiących się i krzyczących niezrozumiale do siebie. Było głośno.  Podeszłam pewnym krokiem do baru i usiadłam na jednym z wysokich, żelaznych krzeseł. Cicho westchnęłam i patrzyłam na tańczące pary, które lubieżnie dotykały się.
-Co podać? – słyszę tuż przy uchu męski głos. Uśmiecham się mimowolnie i odwracam do rozmówcy. Barman był wysoki o szarych włosach i fioletowych oczach. Przyglądał się mi z błyskiem w oku.
-Tak,  poproszę wodę. – Mężczyzna nie skomentował tego wyboru i podał mi szklankę z bezbarwną cieczą. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu.
-Jestem Hidan. – Przedstawia się i wyciąga do mnie dłoń.
-Sakura. – Ściskam jego wielką dłoń, jest zimna w dotyku.
-Pasuje do Ciebie. – mówi. – Co taka kobieta jak ty tutaj robi? – pyta od niechcenia choć wiem, że do czegoś pnie. Uśmiecham się, starając się ukryć nerwowość.
-Przyszłam się zabawić. -  mówię i biorę łyk wody, jest chłodna i dobra. Hidan kiwa głową z aprobatą i wyciera brudne szklany, białą ściereczką.  – i kogoś znaleźć. -  dodaje. Szarowłosy podnosi wzrok i patrzy na mnie. Odkłada materiał na bok i pochyla się w moim kierunku, mając dobry widok na mój biust.
-A kogo konkretnie? – pyta.
- Takiego bruneta z długimi włosami i czarnymi oczami. – mówię. Przez chwilę twarz fioletowookiego jest nienaturalnie nieruchoma, po czym na jego twarzy pojawia się nikły uśmiech. Odchyla się ode mnie.
-Znam go. Często wpada do klubu i jeśli chcesz mogę go ci przedstawić. – Uśmiechnęłam się na tą wzmiankę. Poszło łatwiej, niż przypuszczałam.
-Miło by było z Twojej strony. – Barman kiwnął głową i powrócił do obsługiwania klientów. Dyskretnie obserwowałam pomieszczenie. Zauważyłam  ludzi wchodzących i wychodzących z klubu w doskonałych nastrojach.  Dużo myślałam popijając wodę w małych ilościach i zdążyłam zauważyć, że ten klub jest słynny. Ciągle ktoś się kręcił, co rusz widywałam nowe twarze ludzi a jednak budynek nie był przepełniony. Coś mi umknęło. Postawiłam szklankę na blacie i rozprostowałam palce.  Byłam zmęczona tym czekaniem. Przelotnie spojrzałam na zegar. Minęła ósma. Zabawiłam tu prawie godzinę i niestety nie dowiedziałam się nic ciekawego. Westchnęłam, lustrując wzrokiem parkiet. Jedna para dobrze się bawiła, rozbierając się nawzajem. Usłyszałam gwar podniesionych głosów, gdy grupka ludzi weszła do klubu. Zmarszczyłam brwi, obserwując jak nowo przybyli poruszali się z gracją i z zwinnością. Nie zauważyłam twarzy, gdyż w pomieszczeniu panowała ciemność a jedynym źródłem światła były kolorowe neony. Zobaczyłam Hidan'a jak rozmawia z kimś szept potem kiwa głową. Idzie powolnym krokiem w moim kierunku. Próbuje przybrać normalny wyraz twarzy a usta wykrzywiły mi się w uśmiech. Szarowłosy stanął przed mną i wskazał na jeden ze stolików, przy którym siedział mężczyzna. Byłam tego pewna.
-Czeka na Ciebie. – rzekł i zniknął za ladą, czyszcząc szkło. Kiwnęłam głową i skierowałam się w kąt sali. Szłam, kołysząc lekko biodrami. Szłam, wpatrując się w mężczyznę. Shino dobrze go opisał. Miał długie czarne włosy i węglowe oczy. Jego twarz była blada a na policzkach zauważyłam dwie krzywe linie. Uśmiechnęłam się, widząc, że mnie obserwuje. Wyglądał na kilka lat starszego ode mnie. Może mnie z dwadzieścia parę lat lecz na pewno nie przekroczył dwudziestu pięciu. Przystanęłam obok stolika a on wstał, odsuwając cicho krzesło.
-Witam. – Przywitał się i pocałował moją dłoń. Usta miał zimne jak sople lodu. Próbowałam się z skrzywić. – Mam na imię Itachi.
-Sakura. – odparłam i oboje usiedliśmy na krzesłach.  Mężczyzna oparł dłonie o blat stołu i patrzył na mnie zaciekawiony.
-Dużo o tobie słyszałem od Hidan'a. – odezwał się nagle. Zaskoczył mnie jego miękki, męski głos.
-Tak a co konkretnie? – spytałam.
- Że jesteś piękna i wcale się nie pomylił. – Uśmiechnęłam się i nieśmiało spuściłam wzrok.
-Dziękuję. – powiedziałam. Siedzieliśmy i patrzeliśmy na siebie. Itachi odezwał się pierwszy.
-To co chciałaś ode mnie? – spytał i zawołał kelnerkę, aby przyniosła wino. Powoli w głowie układałam sobie plan jak to powiedzieć i się nie zdradzić.
-Powiedzmy, że kogoś szukam. – odpowiedziałam, gdy dziewczyna nalewała alkohol do dużych kieliszków. Uchiha powąchał wino, po czym upił mały łyk, delektując się jego smakiem.
-A kogo konkretnie? – spytał.
-Cóż. – rzekłam, zaciskając dłonie na kieliszku. – Szukam takiego typa, który ubiera się w czarne prochowce, ma czerwone oczy i bladą cerę. – mówię i patrzę na bruneta. Jego twarz ani drgnęła. Pił napój.
-Hm. – odstawił kieliszek na stół. – Nie znam nikogo takiego. – Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Po chwili namysłu postanowiłam zakończyć tą szopkę. Pochyliłam się do niego.
-Słuchaj. Wiem, że wiesz kim jest ta nędzna kreatura więc nie mydl mi oczu.
-Skąd ta pewność? – pyta, nalewając sobie wina. Zaciskam usta. Uśmiecham się lekko.
-Bo jest pijawką tak ja ty. – mówię. Czarnooki zaśmiał się cicho i dźwięcznie jakbym powiedziała żart. Odchylił się na krześle i patrzył na mnie rozbawiony.
-Muszę przyznać, że jeszcze nikt nie powiedział mi tego prosto w oczu.
-Cieszę się, że to byłam ja. – warknęłam.
-Powiedz mi, dlaczego mam Ci widać jednego z moich poddanych?
-Bo jeśli nie nadal będę zabijać twoich sługusów.
-Hm…
-Zawrzyjmy układ. – mówię w końcu.
-A to ciekawe.
-Jeśli wydasz mi tego szczura to ja już nie będę zabijać wampirów.-  powiedziałam i czekałam na jakąkolwiek reakcje z jego strony.
-To za mało. -  mówi. Spojrzałam na niego.
-A co byś chciał? – spytałam. Wampir nie odpowiedział. W jego oczach czaił się mrok, który gęstwiła z każdą chwilą.
-Ciebie. – Krótka, treściwa odpowiedź mnie zaskoczyła. Drgnęłam niespokojnie. Patrzyłam na Itachi’ego lecz myślami byłam daleko. Chciałam odmówić i wyjść stąd, lecz nie potrafiłam. Tak blisko byłam celu i mogłam go stracić. Jeśli odmówię brunetowi nie puści pary z ust. Ba! Zapewne ostrzeże tego szczura i zaszyje się w najciemniejszej norze i możliwe, że nigdy go nie znajdę. Wiem, że jestem dobra i to bardzo, ale nie dam rady odszukać wampira. Co miałam zrobić? Poddać się woli tego wampira czy na raz stracić może ostatnią szanse pomszczenia rodziców? Bo przecież po to żyłam? Żeby zabić mordercę i uwolnić się od obietnicy, którą złożyłam dawno temu. Czy było warto? Uchiha przyglądał mi się i nie zauważył, że jestem wewnętrznie rozdarta. Zaciskam dłoń i czuje jak paznokcie wbijają mi się w skórę.
-Zgadzam się. – Wypowiedziałam te słowa tak po prostu. Brunet uśmiechnął się. Wyciągnął do mnie dłoń a ja od razu ją uścisnęłam. Choć czułam, że źle robię.
-To świetnie. Wiedziałem, że się zgodzisz Zabójczyni.

*
Druga część za nami.