wtorek, 17 lipca 2012

Czysta Krew część 4


Leżałam na łóżku już parę godzin. Nie prosiłam go o to nie chciałam aby mnie wyleczył, po co to zrobił? To, że jestem jego nie znaczy, że musi mi pomagać. Sama sobie poradzę, wytrzymywałam tygodnie to mi jeszcze więcej nie zaszkodzi, ale jest za późno. Moje plecy są całe w bliznach, może jeszcze trochę pieką, ale to nic takiego z porównaniu z bólem, który wczorajszej nocy przeżyłam. Wampir pomógł człowiekowi. To nie do pomyślenia! Mogłam się teraz poruszać, nie byłam tak sparaliżowana jak wczoraj, moje samopoczucie było wręcz cudowne, ale nie wybaczę mu. Nienawidzę! Nie odezwę się do niego - chyba… Zrobił to wbrew mojej woli, jednak jestem słaba jeśli nic nie mogłam zrobić, to świadczy o mojej bezsilności. Usłyszałam otwierające się wrota, nie zwróciłam na to uwagi, miałam dosłownie na nich wszystkich wylane, nie obchodził mnie już żaden z nich! Cholera, nie chcę już żyć, to nie ma dla mnie sensu!
-Ubieraj się - jego ostry głos dotarł do moich uszu, na oparciu łoża spoczął czerwony materiał z białą ręką, stanął przy oknie opierając się o kant ściany, obróciłam się do niego plecami, myśl, że wszystko mu  wolno. Jest tym chrzanionym królem, ale ja nie podlegam jego władzy!
-Nie - krótka odpowiedź. Nie będę mu się podporządkowywała, mam jeszcze swoje życie, ale sama chciałam tu przyjść, do niego, więc sama na szale się pchałam! Nie będę i tak jego osobista zabawką, niech sobie nawet o tym nie myśli. Czułam na sobie zimny wzrok, dłoń na przedramieniu pociągnęła mnie powodując upadek, byłam naga od wczorajszej nocy. Ścisnął mocniej dłoń, syknęłam cicho z bólu.  Zwariował, nie mam takiego samego wyśmienitego ciała jakie ma on. Mógłby być bardziej delikatny! Mężczyźni! Jedynie przemoc im w głowie, nic więcej. Powinien zrozumieć jaki naprawdę jest człowiek, jest kruchy, nie posiada takiej wielkiej siły. To właśnie jest moją pierwsza wadą, i jedyną. Delikatność, to u mnie wrodzone, jestem strasznie delikatna, szybko pojawiają się siniaki.
Powinien smażyć się w piekle, albo i nie nawet sam szatan nie przyjął by go w swoje złe szeregi. Nie ma uczuć, nikt do niego nikt, nigdy nie będzie czuł.
-Nie denerwuj mnie, Sakura! - powiedział głośniej, uniosłam głowę patrząc w oczy, błyszczał w nich przejrzysty szkarłat z czarnymi łezkami. Był wściekły chyba pierwszy raz, i w dodatku na mnie?! Nawet nie zwróciłam uwagi, że klęczę przed nim naga. On i tak tym się nie interesował, to ciało jest dla niego nic nie warte, takie kruche, które można szybko rozerwać, może nie będzie opanowany i wreszcie nadejdzie ten ostateczny cios. Dla takiego zimnokrwistego wampira jestem bez wartości, nic nie znaczący śmiertelnik, który jest wyrzutkiem przez świat. Pociągnął mnie, stanęłam na równe nogi, nie odwracałam wzroku od niego, teraz mogłam się przyznam przez moje ciało przechodziły impulsy strachu. Serce przyśpieszyło swojego rytmu. Chwycił jedną ręką sukienkę wraz z butami na obcasie, ciągnął mnie do drugich drzwi w pomieszczeniu. Chciałam się wyrwać, ale nie potrafiłam, jego uścisk był tak mocny, że nie czułam swojej dłoni… Wepchnął mnie do łazienki, rzucił sukienkę, a buty upadły na podłogę. - Masz pięć minut! - trzasnął drzwiami, drgnęłam czując ten chłód w jego głosie. Westchnęłam. Co mu się stało? Nie był taki przed paroma dniami. Może nie tak cos z nim? Wszystko jest możliwe, lub targają nim zawzięcie myśli. Nie wiem! To nie moja wina, nie zrobiłam mu nic, więc nie ma prawa mówić, że to przeze mnie tak się zaczął zachowywać. Masowałam sobie obolałe miejsce po jego pazurach, bolało niesamowicie, mój wzrok stanął na tym miejscu, gdzie zauważyłam się czerwony wraz z fioletowym znamieniem. No to pozostanie po nim parę tygodni znamię, a może nie przeżyję do tego czasu? Nie widziałam jeszcze go nigdy takiego zdenerwowanego, a może to nie była do końca jego wściekłość, ale nadal nie daje mi to spokoju, dlaczego na mnie zaczął się wyżywać? Jakoś dziwnie się zachowuje, może się w kimś zakochał? Ale aby było od razu takie zachowanie?! Dziwnie wtedy odreagowuje. Znowu bujam w obłokach… Naciągnęłam sukienkę na ramiączka na siebie, była rozcięta po obu stronach, gdy chodziłam można było zauważyć moje nogi. On chyba specjalnie wybiera dla mnie takie stroje, abym wyglądała jakoś wyzywająco. Dziwne, musi chyba mieć cos do mnie… Włożyłam ostatnią część - buty. Przeczesałam włosy ręką zarzucając do tyłu. Nacisnęłam klamkę. Wyszłam. Dłoń znalazła się na moim nadgarstku ciągnąc do wyjścia. Byłam dla niego zabawką, teraz to dokładnie widzę. Użalał się nad sobą jak jakiś tchórz. Może i mówił, że mają wiele uczuć, ale ja ich jakoś nie zauważałam. Wyszliśmy na korytarz, szarpałam się jak mogłam, ale to było na nic.
-Puszczaj mnie, nigdzie z tobą nie chcę iść. Puszczaj ty cholerny wampirze! - nie zwracał na to uwagi, szedł dalej, ciągnąc mnie za sobą. - Nie mam ochoty z tobą przebywać - ścisnął mocniej - Robisz to samo ze mną co wioska! Taki sam bydlak jak reszta, myśli jedynie o swoich zachciankach! - poczułam ból na prawym policzku. Uderzył mnie. Było to tak człowieczo, nie jak zimnokrwisty wampir. I tak bolało - piekło. Popatrzałam na niego. Myliłam się co do niego, a słowa wypowiedziane przeze mnie były całkiem słuszne. Jest takim samym bydlakiem co ludzie z wioski. Obojętne czy wampiry czy ludzie, znęcają się nad słabszymi. Miałam nadzieje, że to miejsce jest inne, ponowna moja pomyłka.
-Uspokój się i zamknij w końcu! - puścił rękę brutalnie. A w szczególności myślałam, że on jest inny. Wszystko co o tym miejscu myślałam, jest i będzie błędem. Obrócił się plecami widziałam jego długie włosy, które lekko falowały. Boże dlaczego nie odbierzesz mi życia? Albo nie skarzesz jeszcze gorzej? Po co to robisz? Co mam przez to wszystko zrozumieć? Gubię się już. Powinnam, a raczej moja dusza być pochłonięta w tej ciemności, która prowadzi do ciebie, a wolna od rządzy mordu! - Chodź! - ruszył, a ja posłusznie za nim. Nie miałam wyjścia, nie chciałam już cierpieć. Szczęścia w moim życiu, tym krótkim i tak nie zaznam, więc nic mi nie zaszkodzi. Przed nami wrota się otworzyły, znaleźliśmy się w wielkiej Sali tronowej, w której byliśmy sami, żadnej żywej duszy! A jedyna żywą istotą jestem ja… Usiadł na swoim złotym tronie, stanęłam obok niego, wpatrywałam się w okno, gdzie było widać wioskę. Usłyszałam stukanie ciężkich palców, ale jakoś nerwowo. Chwycił kieliszek, brutalnie uchwycił moją dłoń wepchnął swoje paznokcie  w żyłę. Zabolało! - Wezmę więcej!
-Rób co chcesz przecież jestem twoją własnością. - wypowiedziałam obojętnie, nie zareagował na te słowa. Coś go naprawdę musi trapić, ale co? Nie pomyślałabym, że można tak się zmienić przez te parę godzin, w tak bezdusznego wampira, musi być jakaś sytuacja, o której myśli bardzo dokładnie, albo wszystko przemyśla jak i kiedy postąpić.  Nie wiem. Rana po jego pazurach zabliźniła się, popijał krew małymi łyczkami, ale oczy mu się nadal nie zmieniały były czerwone, dopiero po chwili można było zauważyć tą czerń oczu. Moja krew musi na niego działać uspakająco, albo przemyślał wszystko co chciał. Kończąc wyrzucił kieliszek do tyłu, który rozbił się na malutkie kawałeczki. Patrzałam się na to miejsce, gdzie były drobinki. Zimna dłoń znalazła się na moim policzku, popatrzałam przed siebie, stał i wpatrywał się we mnie.
-Muszę ci coś ważnego po… - nie dokończył, chyba cos mu przerwało, bo wpatrywał się w wrota. Tylko co tak było ważnego, że chciał mi o tym powiedzieć i w dodatku tutaj? Lecz jego głos tez się zmienił, był parę chwili mroźny, a teraz? Zmienił się. Nie rozumiem czasami mężczyzn. Dłoń zjechała na przedramię i zatrzymała na siniaku, swoim dotykiem dawał wielką ulgę. W pomieszczeniu stanął Deidara.
-Panie - ukłonił się, spojrzałam w oczy Itachiego, zmieniły się na zimne i nic nie wyrażające. Znowu coś źle zrobiłam? Śmiertelniczka i w dodatku taka głupia i naiwna, zawsze coś potrafię zepsuć. - Masz gościa z Finlandii. - puścił mnie i stanął koło mnie, musnął wewnętrzną część mojej dłoni, przeszedł mnie lekki dreszcz, co się nigdy nie zdarzało. Westchnęłam.
-Wpuść ją - kiwnął jedynie głową. Ciekawe kto to jest? Wampirzyca? Blondyn wyszedł, i za niego weszła jakaś blond włosa kobieta, blada skóra, paznokcie pomalowane na krwisty odcień, włosy lśniące, oczy wymalowane, miała na sobie fioletową sukienkę sięgającą do kolan, a na niej czarny płaszcz.
Moje pierwsze wrażenie. Hm… Wygląda jak dziwka, pomyślałam. Itachi się na mnie spojrzał, wiedziałam o co chodzi, nie powinnam mówić tak o wampirzycach, ale co mogłam zrobić, to jest moje pierwsze wrażenie nic więcej.
-Z tym masz rację - zwrócił się do mnie. Zdziwiłam się jego odpowiedzią, uśmiechnęłam się jedynie do niego, cieszyłam się, że raz się ze mną zgadzał. Ale nie myślałam, że będzie tego samego zdania co ja o jednej wampirzycy, która przyszła z wizytą!
-Witaj, Itachi - jej melodyjny głos rozbrzmiał po Sali, a ja nie dowierzałam, że ma taki piękny, tamta nie miała takiego, ale ta miała wręcz przeciwnie, taki melodyjny. Mój to jakby było wyciągnięte z basu.
-Ino - mówił od niechcenia, chyba nie mieli dobrych stosunków. - Co cię sprowadza? - przeniosła wzrok na mnie i uśmiechnęła się, było można zauważyć jej śnieżno białe zęby, lśniły pośród blasku księżyca.
-Widzę, że znalazłeś dla siebie tą krew, której tyle szukałeś. Ciekawe, a słodko pachnie. - zauważyłam, że brunet, wykrzywił lekko usta, nie wiedziałam o co chodzi, czy o nią czy o mnie? Co było tego powodem? Ciekawe… Teraz już wiem, dla wszystkich wampirów nie pokazuje swojej drugiej strony tej dobrej, tylko pokazuje to co chce, ta bezwzględność, zimno, bezuczuciowość. Ale ja swoje wiem, nie jest taki.
-Jeśli to wszystko, możesz sobie pójść! - przeszedł obok mnie, spojrzał lekko, ale z uczuciem i usiadł na tronie, który skierowany był na okno, patrzałam na kobietę. Podchodziła do nas, słyszałam jej kroki, stanęła naprzeciw Itachiego, który z tego powodu nie był zadowolony, wręcz przeciwnie, był zdenerwowany, że zasłania mu widok.
-Daj spokój. Czy tak traktuje się byłą narzeczoną? - dłoń mi drgnęła, chciała go uchwycić, ale uderzył jej rękę, skóra pękła i po chwili się zagoiła. Narzeczoną? To on miał narzeczoną, ale czemu nie widzę, aby byli małżeństwem, powinni chyba być. Jeśli ona by za niego wyszła powinna być królową a tak nie jest.
-Pamiętaj, że mnie się nie dotyka bez mojej zgody. - powiedział, dobrze, że się dowiedziałam, więcej razy go nie dotknę. Zaśmiałam się w duchu. I tak będę to robiła, chyba. Tak na złość. - A taką jak ty powinni traktować gorzej.
-Wiem i przyszłam prosić ciebie o wybaczenie. - padła na kolana przed nim, ja na to patrzałam. Nie mogłabym tak przepraszać, jeszcze jego. Nigdy. To by były jakieś kpiny z mojej strony, przecież jest zwykłym wampirem, który nie potrafi czuć.
-Zajęło ci to długich 500 lat. Mnie nie musisz przepraszać, ale zrobiłaś hańbę swoim rodzicom przede mną, którzy ufali ci bezgranicznie. Chyba wiesz co mi zlecili, a ja mam pewne reguły u siebie, i teraz zrobię to co do mnie należy. - mówił. Co takiego musi zrobić? Wampiry to naprawdę dziwne stworzenia. Może jeśli dłużej pożyję to więcej dowiem się o nich.
-Posłuchaj ja wszystko teraz zrozumiałam wszystko, że źle postąpiłam, wiem, że długo minęło lat, ale to jedynie przez moją głupotę, i doszłam do wniosku, że cię kocham - znowu dłoń mi drgnęła, wiedziałam, że mógł to wyczuć, ale ja nic nie mówiłam, ani nic innego. Wyznała mu miłość, po tylu latach. To nie logiczne, jak można w tak późnym czasie wyznać swoje uczucia? Nie potrafiła bym tak, co bym umiała to płakać latami, że nigdy mu nie powiedziałam, bo przecież jak zwykły śmiertelnik może tyle przeżyć? Właśnie, nie potrafi…
Tylko czemu mi ręka drży jak oszalała, ja chyba nie jestem zazdrosna? Nie, to nie możliwe, zazdrość?! U mnie? W dodatku o wampira? Czemu moje serce zaczęło tak tykać, spojrzałam w podłogę i przymknęłam powieki wsłuchując się w głos swojego serca, przyśpieszyło swój rytm. Czułam to tak jakby to było jedno z tych wielkich uczuć, kiedy serce zostaje nim wypełnione od wewnątrz i ludzie się nim cieszą, że mają siebie. Waśnie ludzie! A ja i on to dwie różne rzeczy.
-Za późno, wszystko zostało przesądzone przez twoich rodziców, oni tak chcieli - zauważyłam, że jej ciało robi się tak samo sine jak u tamtej wampirzycy, ale jeszcze występowały jakieś czarne kropki, które wypełniały całe jej białe niczym kość słoniowa ciało. - A nasze zaręczyny… - przerwał, poczułam jego wzrok na sobie, ale nie spojrzałam na niego -były przymuszone, nigdy cię nie lubiłem, a kochać? Nie znam takiego słowa, i nigdy nie pokochał bym nikogo, miłość tylko niszczy wampiry. - drgnęła mi ponownie ręka. - Musiałby zdarzyć się cud, aby ktoś dla mnie był ważniejszy od władzy. - zabolało, i to bardzo. Sama  bym nie pomyślała, że jego słowa, te proste tak mogły zaboleć, ale zrobiły to. Zabolały jeszcze bardziej niż mogły! Przejmuję się słowami zimnokrwistego, no pięknie. Daleko nie zajdę. Uśmiechnęłam się w duchu. A jednak, moje serce mówi prawdę, ale nie mogę go się tym razem posłuchać, odepchnę to uczucie… - A ciebie? Hm… Ujmę to tak nigdy bym cię nie pokochał, jesteś tego nie warta. Jakbym miał wybierać po między taką jak ty i uczuciowym człowiekiem, wybrał bym drugą opcję. - powiedział. Może liczą się dla niego uczucia, ale teraz sama już nie wiem. Po jego wypowiedzi mam mętlik w głowie, popatrzałam się na okno, gdzie odbijało się moje ciało, dzień zrobił się jakiś pochmurny, ale nie padało, dopiero zanosiło się.
-Śmiertelnicy, to tylko nasze pożywienia, sam dobrze o tym wiesz. My z nich mamy wysysać jedynie krew, a świat ma być tylko nasz. Nikogo innego, jesteś naszym królem powinieneś to wiedzieć. Jakby jakaś śmiertelniczka zakochała się w tobie, na przykład ta tu - pokazała na mnie - to byś ją oszczędził, bo byś wiedział, że cię kocha?! - wstała i patrzała się wrogo na mnie, nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież nic jej nie zrobiłam. To po co ta wrogość w oczach, Itachi się na mnie spojrzał, wzruszyłam spokojnie ramionami. Byłam już pewna, że odpowiedz będzie nie, nie ma innego wyjścia…
-Nie, nie oszczędziłbym…
-No właśnie, wiec… - nie dokończyła, bo zatrzymał ją ręką
-Lecz gdybym ja się w niej zakochał, to już zmienia postać rzeczy, oszczędził bym ja bez wątpliwości. Bo widzisz król potrzebuje żony, która stała by się Królową Wampirów, ty miałaś nią być, ale teraz jest za późno. Nie przemyślałaś chyba wcześniej wszystkiego i nasze zaręczyny zostały  zerwane. Dla mnie ty już nie istniejesz. Nie ma ciebie, nie będzie nas. A przyszła królowa musi wiedzieć czego chce, być silną, i umiejącą odpyskować gdy będzie trzeba. A wy się tego boicie zrobić. - mówił, jedna cecha, która wymienił pasowała do mnie, zawsze lubiłam odpyskować, aby wreszcie się przymknęli, ale z nim było ciężej. Wolałabym chyba go nie spotkać, chociaż nie żałuję, te małe ułamki długo we mnie pozostaną. - Żadna z wampirzyc nigdy tego nie zrobi, boicie się dotknięcia mojego, myśląc, że was zabije.
-A jak myślisz czemu? Jesteś do cholery królem. - wypowiedziała, widziałam w niej wściekłość, a oczy stały się czerwone niczym krew. Brunet patrzał na nią z anielskim spokojem. - Możesz wszystko zrobić jednym dotknięciem, nawet nasze ciało może się po tym rozpaść. - aż taka moc? No ładnie, nie myślałam, że  taką moc posiada. Skoro się tym nie interesowałam, to dlaczego miałabym o tym wiedzieć. - A ze śmiertelnikami robisz inaczej oddajesz innym jak nie smakują. Czemu tej jędzy nie oddałeś? - nie obchodziło mnie co mówiła, ale widać, że jego obchodziło, jego dłoń lekko drgnęła.
-Radzę ci się już zamknąć.
-Bo mówię prawdę, co kompromituje cię tym?! - mówiła trochę wściekła,  widziałam jak jej paznokcie się wydłużają, ciekawe czy chce z nim walczyć? Przecież ona go nie pokona! Ona zwariowała. Sama nie wiedziałam kiedy Itachi znalazł się przy niej i trzymał za gardło przygniatając do szyby, coś szybko mówiąc, czego nie mogłam wyłapać, a ona się zaśmiała. Przycisnął ją mocniej, jeszcze jego parę słów i jej zdziwienie, na co on się uśmiechnął cwaniacko, ale widziałam w jego oczach wściekłość, i to wielką. Ona mnie obraziła nie jego, więc po co tyle gniewu? To nie ma sensu. Usłyszałem jak ono lekko pęka. - Sakura, idź do komnaty - słyszałam złość w głosie
-Ale ty chyba nie zamierzasz jej.. - zrobiłam krok w jego stronę, obrócił głowę i popatrzał na mnie, szkarłatnym wzrokiem, czułam się jakoś dziwnie, nie komfortowo, jakby chciał mi coś zrobić przez to, że go w tej chwili nie posłucham
- Idź!
-Dobrze - wypowiedziałam posłusznie, wampirzyca patrzała na mnie z wściekłością. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia, czułam przeszywający wzrok na sobie. Chce ją zabić, ale dlaczego? Po co ona też zasługuje na życie! A jej paznokcie, się wydłużały, oby ona mu nic nie zrobiła. Martwię się o wampiry, przecież im nic nie może być , są z marmuru, ale czy czasami wampiry przeciwko wampira mogą sobie coś zrobić? Spojrzałam na nich ostatni raz i wyszłam, zamknęły się. Zauważyłam blond włosego mężczyznę, który opierał się o jeden filar i patrzał na mnie przejrzystym wzrokiem. Uśmiechnął się.
-Chodź.
-A ty skąd wiedziałeś, że ja… - nie dokończyłam znalazł się przy mnie i nachylił się nade mną i drażnił mnie swoją wonią, ale nie miał tak przyjemnej jak sam ich król.
-Mały sekret - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął mnie, nie szarpałam się, bo po co? To już nie miało znaczenia.
-Deidara słuchaj mógłbyś mnie puścić? - zapytałam, puścił mnie, ręka mi opadła, a ja wpatrywałam się w jego plecy. Ciekawe dlaczego mniej przyjemnie pachnie niż Itachi? Hm… Sakura o czym ty myślisz? Uspokój się, nie, nie. Potrząsnęłam głową. Nie myśl o tym wampirze jesteście przeciwnościami.
-Czy coś się stało? - spojrzał na mnie, pokręciłam przecząco głową. - Na pewno.
-Na pewno. Powiedz mi co stanie z tamta kobietą? On chce ją zabić, prawda? - zapytałam, chciałam uzyskać, jak najlepsza odpowiedź.
-Tak. Powiem ci, że ona nie może tak robić, więc zostanie zabita. A jej rodzice też chcą, aby ją zabić, bo zachowała się nie honorowo 500 lat temu.  Uciekła w dzień ślubu, ale król się z tego ucieszył, nie miał ochoty ją mieć za żonę. Wiedział, że dla niej liczy się jedynie władza - mówił, i uśmiechnął się jakoś dziwnie, jakby o czymś ważnym wiedział, o czym ja nie wiem.
-A po co mu żona?
-Hm… Może niech ci sam powie. To będzie najlepsze wyjście. Nie chcę dostać od niego, że wszystko opowiadam ci co i jak. Musisz króla zapytać, bo ja nic nie powiem o tym po co mu żona i to z miłością. - wzruszył ramionami, i odwrócił wzrok, wbiłam wzrok w podłoże, widziałam gdy szłam to przecięcia po obu stronach odchylały się i pokazywały moje zgrabne nogi.
-A ta kobieta kochała go?
-Nie. I po co ja ci odpowiadam. Po co ty się tym interesujesz? Nie powinnaś, i tak zginiesz, a kto wie, może cię oszczędzi. - drgnęły mi dłonie. Po co ma mnie oszczędzać? Nikogo nie oszczędza.
-A dlaczego nie chciał, abym na to patrzała? Wcześniej jakoś się nie zawahał.
-E… Ciężka z ciebie śmiertelniczka, wszystko chce wiedzieć. Ponieważ moja droga, teraz inne metody będą, na które nie chciał abyś patrzała. Wystarczy? - popatrzała na mnie, a ja przecząco pokręciłam głowa. A ten jakby westchnął ciężko.  Zaśmiałam się cicho. Lubiłam tak wszystkich wkurzać i to bardzo, a w dodatku, gdy są to wampiry. Przyzwyczaiłam się do tego.
-Nie moja wina, jestem taka jaka jestem.
-Dokładnie taka jak Rin. Uparta, wiedząca czego się chce, no i silna oczywiście - zatrzymałam się raptownie. Skąd  ten wampir zna moją matkę, do jasnej cholery? No skąd? Spojrzał się na mnie, a ja na niego pytająco. - Stało się coś?
-Nie, nic. Wybacz. - ruszyliśmy dalej. Będę musiała się go zapytać i to porządnie. Nie wiedziałam, że znają moją matkę i wiedzą jaka jest… No  pięknie, ciekawe kim była dla Itachiego?  Może jakąś kochanką? Oj bujam w obłokach. Stanęliśmy przed wielkimi wrotami, które otworzyły się, weszłam do środka.
-Niedługo król przyjdzie do ciebie. - wypowiedział, a ja spojrzałam w okno, gdzie zauważyłam dziwną czerwień co nie powinno się stać. Podeszłam do szkła i oparłam na nim dłoń. Widziałam palący się dom, mój dom. Wszystko płonęło, i wybuch. Z pewnością środki chemiczne. Podeszłam do wrót, chciałam wyjść, ale wampir mnie złapał, spojrzałam pytająco.
-Wybacz, ale nie puszczę cię. Teraz tu jest twój dom, tamten był ci nie potrzebny. - mówił. Czekaj… Czyli, że on.
-Ty go spaliłeś?
-Taki miałem rozkaz. - mówił, zacisnęłam dłonie w pięści. Zabije go, jak śmiał mi to zrobić. Moje wszystkie wspomnienia, uczucia?! Odebrał mi je. Odwróciłam się, wiedziałam, już że nie wyjdę z tego przeklętego piekła. Zostałam w to wplątana na zawsze. Wrota się zamknęły i usłyszałam jeszcze jakieś pyknięcie, które mówiło, że jeszcze bardziej mnie zamknął, abym nie wyszła.
Westchnęłam głośno, zrobił to czego nie powinien, nienawidzę go, a za razem co? No właśnie mogę nazwać to miłością? Sama nie wiem, ale wtedy gdy pierwszy raz mnie pocałował, to stało się już wtedy, moje serce zabiło odrobinę szybciej, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Czy to właśnie i mojej matce chodziło?  I to płótno. Właśnie, płótno! Ciekawe co z nim się stało? Oparłam się o ścianę, głowę położyłam na krawędzi wpatrując w palący dom. Może i dobrze, że go spalił, przecież nie mogłam ciągle żyć w strachu, w wspomnieniach. Życie ciągnie się dalej i muszę stać się silniejsza… Westchnęłam głęboko, i wypuściłam powietrze. A sytuacja z ta wampirzyca mi dużo uświadomiła mi, już wiem co matka miała na myśli z tą ciemnością… Miłość. Miałam znaleźć ją i w szczególności go w ciemnościach. No to już wiem, ze cię pokochałam Itachi! Jedna łza popłynęła mi po policzku, rozbijając się na podłodze.

~*~

Mam do was głęboką prośbę.
Możecie pisać kiedy New nocia, ale mnie nie poganiajcie, bo tez mam swoje życie, a w szczególności inne blogi. I na nie tez chcę pisać. Jutro możliwe, że się pojawi nocia, jak ją napisze. Mam już połowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz