wtorek, 17 lipca 2012

Dżungla nieszczęścia (część 2)


Stała na plaży przyglądając się lasu, który się zaczynał od zarośli. Trudno będzie jej tam wejść. Wyglądała jak dzika dżungla nie mająca żadnej cywilizacji. Mieli do rana poczekać i ruszyć, a teraz musiała dobrze przestudiować rośliny przy brzegu oceanu. Zawsze robiła badania dotyczące roślin w morzu. Miedzy innymi glony i rafy koralowej. Tam były najlepsze okazy do badań…
Odchodziła daleko od obozowiska, aby nikt jej nie widział. Wszyscy się śmieli i wygłupiali. Nie mili nic przeciwko temu, ze poszła. Nawet nie zauważyli, a ten który miał ją pilnować był całkiem upity, chwiał się na wszystkie strony. Nic sobie z tego nie robiła. Usiadła na pisaku i przyglądała się wodzie, która szumiała. Białe bałwany przybijały do brzegu. Popatrzała się w bok, gdzie była jej niesforna załoga. Nie patrzeli… Wszystko nagle umilkło. Wszyscy poszli spać? Gdyby mogła tam pójść i każdemu zdzielić po kolei. Nie pomyśleli, powinni chociaż powiedzieć, ze idą bo inaczej może ktoś ich zaatakować. Nie chciała ich pilnować.
Wstała z zamiarem odejścia, ale gdy spojrzała na ocean zachciała się wykąpać w tej wodzie. Dawno tego nie robiła. Od ponad dwóch lat nie została wysłana na żadną wyspę w odnalezieniu nowych gatunków roślin i otaczającego go świata. Rozpięła z siebie zbędne rzeczy zostawiając je przy skraju roślin. Jej bielizna miała kolor czerni, która podkreślała jej kształty. Wbiegła do wody zanurzając się w niej cała. Nie wiedziała, ze jest obserwowana przez jednego osobnika. Przyglądał się z zaciekawieniem osobie, która wynurzała się od czasu do czasu. Zafascynował się jej sylwetką i jej pięknymi oczami.
Kobieta wynurzyła się zarzucając do tyłu włosy. Przykleiły jej się do ciała układając w nieładzie. Niektóre kosmyki falowały delikatnie tak jak zechciał wiatr. A jeszcze inne ponownie przyklejały się do skroni i policzków. Wiatr wywoływał u niej gęsią skórkę. Stanęła na piaszczystym brzegu i wyrznęła z włosów resztki wody. Podeszła do ubrań, ale czegoś jej brakowało, między innymi bluzki, która zakrywała jedynie piersi.
Chciała chwycić, lecz zatrzymała się patrząc przed siebie na krzaki, gdzie zobaczyła dwie pary oczu wpatrujące się w nią. Wyszedł z zarośli, a  ona patrzała się zahipnotyzowana jego oczami. Usiadł i merdał ogonkiem.
-Nie strasz mnie. - powiedziała do czarnego psa. Przy oczach miał dłuższe włosy, które sięgały za pysk. Na szyi wisiał naszyjnik z srebrnymi kółkami. Jego czerń przyciągała dziewczynę. Nie bała się go, myślała, że to zwierze jednego z załogi. Choć myliła się… Pogłaskała psa po jego główce i za uszami. Przybliżył się do niej i otarł o nogę, gdzie miała spodnie. Łapy położył na jej gładkich udach okrytych materiałem. Polizał policzek. Uśmiechnęła się i upadła na piasek. Oparła się rękami i przyglądała oceanowi. Fale nadal odbijały się o brzeg. Przygarnęła do siebie nogi. Drapała go paznokciami po pysku, na małej szczęce. - Chciałabym być taka jak ty bez trosk i rozterek. A teraz musze myśleć o badaniach i przyjaciół, którzy zaginęli. - przekręcił w bok głowę. W czarnych oczkach zabłysnęło coś inteligentnego. - musze ich odnaleźć są dla mnie ważni. Oby tylko żyli nie chcę widzieć ich ciał.- schowała swoją twarz w nogach by nikt nie widział
-Oni żyją - usłyszała męski cichy baryton.
-Ta jasne… - wyszeptała. Uniosła głowę - Kto to powiedział?
-Ja… - spojrzała jedną brew. Musiała się przesłyszeć. Psy nie mogą mówić, a w szczególności takie normalne. Nie miał niczego przeszczepione. Nie wyglądał strasznie i nic z tych rzeczy. Był przyjaźnie nastawiony.
-Mam chyba problemy ze słuchem - wstałam i chciałam odchodzić, ale nie mogłam. Pies trzymał mnie za nogawkę i nie puszczał. Chciała odejść ale nie mogła, trzymał za mocno. Przystanęła i spojrzała na zwierzę nie mając żadnych intencji. Merdał ogonkiem.
-Nie masz. Naprawdę mówię. - patrzała na niego zdezorientowana.
-To nie możliwe. Pies nie może mówić. To jest..
-Możliwe. Nie powiem ci jakim sposobem, bo nie uwierzyła byś. A teraz ci mówię, że twoi przyjaciele żyję. Są w głębi lasu, musisz tylko ich poszukać.
-Nie znajdę ich. - powiedziała i szła dalej. Nie interesowała się co się stanie dalej, ale miała przeczucia, ze ta podróż będzie początkiem czegoś nadzwyczajnego a także niebezpiecznego. To było coś innego niż zazwyczaj mogła się spodziewać…  Pobiegł z nią i nie spuszczał jej z oczu.  - Będziesz za mną szedł?
-Tak. - pokręciła głową. Weszła do jednego z namiotów. Ostatni raz spojrzała na towarzyszy, którzy spali jak zabici. Wpuściła psa i zamknęła namiot na suwak. Usiadła na śpiworze, który mógł umieścić sześć osób. To bardzo przypadło jej do gustu. Mogła robić w nim wszystko..
-Chcesz coś jeść?
-Nie jestem głodny, ale tobie chce się spać. Jutro mogę ci pokazać kryjówkę, gdzie są trzymani twoi przyjaciele. - wskoczył na łóżko obok Haruno. Westchnęła cicho. Ocierał o jej ramię. Ziewnęła cicho. Było zmęczona po dzisiejszej podróży.
-Gdzie ona się podziewa! - krzyknął mężczyzna, który miał ją obserwować. Wzięła koszulkę i ubrała na siebie. Patrzała na zamek, który otworzył się szybko. Jego pijane oczy wlepione były w nią.
-Co chcesz?
-Z łaski swojej powiadom, że wróciłaś.
-Nie jesteś moją niańką. - fuknęła.
-Co ten kundel tu robi? - zapytał. Warknął głośno na niego. Sakura wstała, podeszła do niego i wypychała z namiotu. Jedynie co mogła robić to wypraszać, nie lubiła używać siły. To było dla niej jak przeczucie.
-Co cię to obchodzi. Idź do kumpli. - mówiła. Obrócił się do niej i upadł z nią. Leżał na niej, próbowała go zepchnąć, ale nie mogła. - Śmierdzi od ciebie samym alkoholem. Wynoś się stąd. - zepchnęła go w końcu wywalając na zewnątrz. Nie znosiła jak ktoś pił, miała przykre wspomnienia z dzieciństwa. Chciała jak najszybciej się z tym uporać i uwolniła się od rodziny pijaków, ale nie od innych prześladowań. Usiadła na łóżku, a na ziemi siedział pies merdając ogonkiem. Ułożyła się na brzuchu i sama nie wiedziała kiedy zasnęła.
W namiocie rozbłysło jasne światło, które ukazało nagiego mężczyznę nie mającego na sobie niczego prócz naszyjnika. Odgarnął jej kosmyki włosów z czoła. Podobała mu się ta dziewczyna, nie tylko z postawy fizycznej ale tez psychicznej. Przypłynęła tu niby na badania, lecz ten pretekst był dobry do odszukania swoich przyjaciół. Zamruczała cicho i westchnęła przez sen. Patrzał się w jej twarz, musiał ja doprowadzić tam gdzie chciał. Nie chciał jej zawieść, nie ma takiej mowy. Pierwszy raz spotkał kobietę, która była inna od reszty. Nie miała  do niczego tendencji, aby go zagarnąć do siebie. Widział, ze kocha zwierzęta. I właśnie to mu się podobało.
Pstryknął palcami. Hałas rozniósł się po okolicy a ciało dziewczyny przeszedł prąd lecz dalej smacznie spała nie zwracając na nic innego uwagi. Patrzał na twarz dziewczyny.
-Zostało ci dwadzieścia cztery godziny.- blask rozświetlił się ponownie, a pies ułożył się na ziemi zasypiając. Słyszał ciche pochrapywanie..  Sam zasnął słysząc jej oddechy, były dla niego w pewnym sensie ukojeniem myśli..







Obudziła się już dawno. Leżała patrząc na psa, który cicho pochrapywał. Zmienił się jakoś, ale nie mogła tego zauważyć. Było to dla niej zbyt oczywiste, aby ktokolwiek tu wszedł. Nie słyszała jeszcze głosów dobiegających z plaży... Miała już ochotę, aby wejść do dżungli, ale nie mogła. Musiała poczekać. Cicho zeszła z łóżka by nie budzić psa. Warknął przez sen? Przeszła przez namiot i rozebrała się do naga, szybko założyła swoją bieliznę i  resztę ubrania. Bluzkę wraz z zapinanym niebieskim sweterkiem i czarnymi spodniami marszczonymi przy kostkach, a na stopy adidasy. Przeczesała delikatnie włosy i zawiązała włosy w kłosa. Uwielbiała sobie robić, gdyż potem lekko włosy jej się kręciły… Przeciągnęła się cicho ziewając.
-Gotowa? -  spojrzała w bok.
-Już nie śpisz? - zapytała. Dziwne miała wrażenie, ale jego oczy jakoś się zmieniły. Były bardziej przyciągające. Nie wiedziała czemu, ale tak właśnie to wyglądało. A dzisiejsza noc była jedną z najlepszych. Śnił się jej mężczyzna, którego nawet nie znała. Teraz za bardzo to ją nie interesowało, ważni byli przyjaciele. Otworzyła zamek od namiotu i przepuściła psa… kroczyła cicho by nikogo nie zbudzić. Majaczyli nie zrozumiałe słowa, lecz nie zwracała na to uwagi. Zahaczyła o drewno, które zagrzytało. Popatrzała na ludzi. Nie zwracali na to najmniejszej uwagi.
Przeszła kawałek dalej i weszła do dżungli za zwierzakiem. Patrzała na niego jak szybko szedł. Nie wiedziała czemu, ale czuła się dość dziwnie. Jakby była obserwowana przez innych. Odgarynała liście, aby nie przeszkadzały jej w drodze. Widziała przed sobą czarną plamę.
Zaczęła biec, lecz zgubiła psa. Westchnęła zażenowana. Wiedziała, ze nie warto się wracać. Szła przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Stanęła jak wryta. Była na tym samym miejscu, gdzie odbywała się rok temu walka. Zauważyła że to miejsce było dość specyficzne do reszty.  Usłyszała warczenie, ale inne niż dotychczas. Nie było wydobywane od tego samego psa. Nagle umilkło, i zrobiło się strasznie cicho. Tak jakby przed jakąś katastrofą?!
Wyszła z zaroślów i upadła na kolana potykając się o wystający korzeń. Klnęła sama na siebie. Nie wiedziała co może takiego zrobić gdyż zobaczyła wielką skałę z wejściem. Z daleko było można słyszeć szum wodospadu obijającego się o skały wraz o wodę. Wstała i powędrowała do jaskini, gdzie było ciemno. Usłyszała jak krople wody rozbijają się. Weszła w głąb. Jasne światło oślepiło ją, aż przymknęła powieki. Otworzyła przyzwyczajając się do światła, jej oczom ukazało się dość spore miejsce. Widziała w nim tylko jednego niebieskiego psa, który lustrował ją przejrzyście. Zrobiła krok w tył lecz usłyszała jak skała się przesuwa. Nie mogła się stamtąd wydostać. Widziała różne korytarze prowadzące. No właśnie, gdzie? Tego nie mogła wiedzieć.
-Faceci są do niczego. - usłyszała głos wydobywany się z niebieskiej suki. Była to suczka z kwitkiem koło ucha. Nie pojawiało się więcej psów a ludzi, którzy śmieli się. Jednym z nich był blondyn z lazurowymi oczami. Lecz nie był to jej przyjaciel, którego tak pragnęła zobaczyć. - Miałaś kiedyś faceta?
-Eee.. nie.
-To wyrzeknij się ich. To są świnie nic nie warte, nie doceniają kobiety. Myślą, ze wszystko mogą, tak jak było to z tobą.
-Zamknij się Konan. - warknął blondyn. Nie zwracała na niego uwagi. Odwróciła się i odeszła w bok. W jednym  pomieszczeniu rozbłysło jasne światło. W tym którym się znajdowała znajdowało się coraz więcej mężczyzn. Nie wiedziała co zrobić, czuła się coraz gorzej. Nie słuchała ich kłótni, miała tego dosyć.
-Przepraszam… - zaczęła. - Szukam…
-Chłopaka? - zapytał siwo  włosy mężczyzna.
-Nie..
-Dobrej zabawy?
Westchnęła zrezygnowana. Wolała już nie otwierać buzi, gdyż ktoś mógł wypalić z czymś zupełnie innym.  Nie miała ochoty tego słuchać, spojrzała do tyłu lecz niczego nie widziała. Jedynie kamienną ścianę. Ostatnia zasłona odsunęła się a do pomieszczenia wszedł mężczyzna z czarnymi oczami i długimi włosami związanymi w kitek. Kucyk opadał na lewe ramię. Nie miał na sobie bluzki jedynie spodnia z dziurami.
-Gdzie Sasuke? - zapytał. Popatrzał się na blondyna, który nie wiedział co powiedzieć. Sakura miała głęboką nadzieję, ze niczego poważnego nie chce. Ale grubo się myliła, chciał od niej więcej…
-Nie wiem.. - wypowiedział. Sakura patrzała na podłogę by nie widzieć torsu mężczyzny. Widziała każdy jego mięsień, na którym nie zauważyła ani jednego fałdu tłuszczu. Lecz te oczy  kogoś jej przypominały? Ta czerń w której może zatonąć. Ona ją tak pobudziła by na niego  spojrzeć. Przyglądał się jedynie jego czerni…
-Powiedz braciszku tak się boisz, ze ci ucieknę?
-Nie, znowu… - nie dokończył. Patrzał się na krótkowłosego mężczyznę, który wpatrywał się w różowo włosom, która nie rozumiała niczego co się w tej chwili stało. Nie słuchała mężczyzny. Odwróciła głowę.
-Po co ci ona? I jeszcze ten zapach. Zrobiłeś to? - zaśmiał się. - Jeszcze z tym się nie spotkałem. Ty nigdy tego od chcenia nie robiłeś. A teraz… No proszę. - podchodził lecz zatrzymał się, gdy długo włosy zmroził go ostrym spojrzeniem. Szukała drogi ucieczki ale nie mogła znaleźć. Wszystko było jak w jakimś więzieniu? Starszy brunet dał znak komuś, aby odszedł…
-Witaj Sakura. - rozbrzmiał męski zimny baryton.
-My się znamy? - zapytała. - Nie przypominam sobie byśmy kiedykolwiek się widzieli.
-Powiedzmy, że byłem w innej postaci. - uniosła brew do góry. Nie rozumiała go, nigdy nie widziała go na oczy i niby się widzieli? Myślała, ze bredzi bzdury. - na pewno chcesz zobaczyć swoich przyjaciół, prawda? - drgnęła - Nie martw się, nic im nie jest. Są cali, ale nie koniecznie zdrowi.
-Puszczaj mnie!! - krzyknął męski głos. Rozpoznała go od razu.. Wpatrywała się w wejście, w którym pojawił się On. -Niech was szlag!! Moja odpowiedź nadal.. - spojrzał na Sakure i milczał. - Ty skurwysynie, pożałujesz tego!! - krzyknął w stronę długowłosego bruneta. Tamten się zaśmiał głośno. Sakura patrzała na blondyna, a w jej oczach pojawiły się łzy. Chciała go znaleźć, a w dodatku jeszcze był tutaj. Nie podchodziła, patrzała tylko na reakcje blondyna. Był wściekły, w dodatku także na nią!? Przymknęła powieki by powstrzymać łzy. Usłyszała jak go rzucają przed nią. Uklęknęła otwierając powieki, leżał przy niej. Na jego twarzy teraz dostrzegła gojące się siniaki. Złapała go za policzek delikatnie jeżdżąc po fioletowym znamieniu. -Zawsze byłaś zawzięta, po co tu…
-Badania…
-I przy okazji szukałaś mnie i innych? - zapytał - Tylko skąd wiedziałaś, że tu się znajduje? Musiałaś całą wyspę przeszukać.
-Nie zupełnie. Pies..
-Że co!! - krzyknął wstając. Patrzał na długowłosego bruneta, który uśmiechał się drwiąco. Miał teraz plan i nie chciał go zmarnować. Teraz chciał aby przyzwyczaiła się do ich towarzystwa, bo nie zamierza jej puścić przez wiele lat.
-Chciałaś ich znaleźć, teraz wiesz gdzie są. Tylko, że nie wypuszczę Cię jak i ich. Teraz będziecie żyli tutaj. Zabrać ich. A ją do oddzielnej, do Niego.
-Nie możesz! Nie ją!! -krzyczał na niego blondyn - Ona tego nie wytrzyma! Jest delikatną kobietą! Zostaw ją w spokoju.. - lazurowe oczy były wściekłe. Ona nie wiedziała o co chodzi.. Do kogo miała iść?  Nie mogła tej dwójki zrozumieć. Wstała za pomocą siwo włosego.
-Itachi jesteś pewny? - zapytał
-Tak. - podchodził do Sakury. Blondyn chciał na niego naskoczyć, lecz został w ostatniej chwili złapany. Nie zwrócił na niego uwagi, jedynie patrzał na dziewczynę. Zielone tęczówki patrzały w czerń oczu. Chwycił za policzek delikatnie przecierając kciukiem. Nachylił się nad nią i drażnił szyję wraz z obojczykiem. - Niedługo będziesz moja. - ucałował ją bardziej koło karku. Po ciele przeszedł impuls gorąca, którego tak nie lubiła gdy zbliżał Asię do mężczyzn. - Weźcie ich. - odchodził. Czuła się bardzo dziwnie. Blondyn nie szarpał się. Weszli do ciemnego tunelu, gdzie była jedna dwie pochodnie na pięćdziesiąt metrów. Naruto wepchnęli do krat, gdzie byli jej przyjaciele.
-Sakura! - powiedział głośniej. - Bądź silna. - powiedział na koniec. Usłyszała szum rozmów. Siwo włosy myślał intensywnie o czymś ważnym
-Mam pytanie.
-Hm.. - wymruczał.
-Do kogo idę?
-Sama zobaczysz…  Nie będę ci opowiadał, skoro go zobaczysz. - stanęli przed wysokimi i bardzo grubymi kratami. Nie wiedziała o co chodzi. Usłyszała głośne warczenie, aż się rozniosło po ciemnych korytarzach. Wepchnął ją szybko do środka. - Życzę ci powodzenia w przeżyciu.
-Słucham?
-Tylko ci powiem, ze ten ktoś jest przyzwyczajony do jednej osoby innych ćwiartuje, zjada lub łamie kości. Powodzenia!
Poczuła mocny podmuch wiatru w twarz, lecz to nie był normalny. Ciepły i siedzący.. Westchnęła. Patrzała na ziemię. Przed sobą zauważyła duże łapy należące do psa, ale nie normalnego. Musiał być niebezpieczny skoro go trzymali właśnie tutaj…? Uniosła wolno głowę by spojrzeć w oczy temu komuś. Nie przeraziła się, raczej zdziwiła że takie wielkie zwierze istnieje?! Czerwone oczy wpatrywały się w nią wyczekując na ruch. Warczał groźno… Usiadła naprzeciwko niego i westchnęła ciężko.
-Ty nie zamierzasz go atakować?
-Nie robi mi ci, wiec po co? A jak stad nie pójdziesz to przez szparę złamie ci nos.  - szybko odszedł, choć ona by tego nie zrobiła. Bała by się konsekwencji. Bawiła się bardziej ludzi, niż takiego dużego zwierzęcia. -jestem na twoim terenie, wybacz mi. Tylko, ze oni chcą. Nic ci nie zrobię, nie mam takiej potrzeby. Jak ty chcesz to rób. Będę musiała to wytrzymać. - podchodził do niej. Przymknęła powieki. Myślała, ze coś zrobi, lecz jego duży język liznął ją w policzek. Popatrzała na niego z zdziwieniem.
-Nareszcie.. - zaczął mówić. - Tylko proszę nadal nie atakuj. To boli… Wiem, że mówię a to dziwne. Mam po prostu taki sprzęt, by mówić. Nie powinienem się do ciebie odzywać, ale mój pan dawno mnie nie odwiedzał. Nie mam co robić od dłuższego czasu.  Jesteś z pewnością zdziwiona.
-Nie za bardzo. Spotkałam wczoraj podobnego psa. Mogę się do tego przyzwyczaić. - uśmiechnęła się i przygarnęła do siebie nogi. Oplotła ręce wokół nóg, robiło jej się zimno i nie wiedziała co ma zrobić.. Niczego na sobie nie miała. Zwierze położyło się i wpatrywało się w dziewczynę.
-Zimno?
-Trochę. - potrząsnął delikatnie głową by się zbliżyła. Zrobiła to, lecz usiadła blisko jego łap, które otuliły ją a także wtuliła się w futerko. Robiło się jej cieplej. Nie przejmowała się niczym. Tylko siedziała wtulona w psa.. Usłyszała ciche pochrapywanie. Uśmeichneła się delikatnie..

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz