wtorek, 17 lipca 2012

Dżungla nieszczęścia (część 4)


Stanęła przy jednej z krat, zauważyła blondyna. Przed nią otworzyły się kraty. Weszła do środka. Ciemność była straszna. Nie lubiłam takiego czegoś.
-Naruto? - zapytała. Blondyn odwrócił się i uśmiechnął po chwili. Wstał i przytulił się do niej. Tęsknił za nią, a  teraz mógł ja dotknąć.
-Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobił? Wszystko w porządku? - dopytywał.
-Wszystko jest dobrze. Czuję się znakomicie.
-Na pewno? - pytał
-Tak. A z wami wszystko w porządku? - pytałam. Każdy powiedział, ze tak. Choć miałam co do tego przeczucie, ze dużo się tu działo, gdy mnie nie było. Spojrzałam na blondyna. Miał siniaki w każdym miejscu. Dotknęłam delikatnie policzka, syknął z bólu. - on ci to zrobił?
-To nic takiego. Tak bywa.. - uśmiechnął się szeroko. - posłuchaj nie słuchaj go w ogóle. Nie zgadzaj się na nic. To przebiegły typek. Nigdy mu niczego nie proponuj, i się na nic nie zgadzaj. - uśmiechnęła się słabo do niego odwracając się tyłem. Patrzałam na siwowłosego mężczyznę, który nawet na nas nie spojrzał, ale z pewnością wszystkiego słuchał. - Sakura coś ty zrobiła?
-Nic. - wypowiedziała. Nie mogła długo kłamać. Obrócił się na powrót do nich wszystkich. Patrzeli na nią pytająco. Oni jej w ogóle nie rozumieli. Chciała aby byli szczęśliwi, i wolni. By spełniali swoje marzenia. Nie miała pojęcia, że wszystko się inaczej potoczy niż aby chciała. Nie mogła sama siebie zrozumieć.
-Nic? - zapytał blondyn. - MI możesz powiedzieć co zrobiłaś? Nic się przecież nie stanie.
-Rano będziecie wolni. - wszyscy się ucieszyli oprócz naruto. Musiał podejrzewać co zrobiła. Chciała innych uwolnić, ale on wyglądał na surowo nastawionego - Ale nikomu nie możecie powiedzieć o tym miejscu. - siwo włosy drgnął. Tak jakby teraz bardziej słuchał.
-Nie Sakura! Nie zostawię cię tu samą. Nie mogę! - mówił coraz głośniej.
-Naruto..
-Nie!
-Naruto.. - ponownie nie dokończyła.
-Nie możesz.
-Zamknij się w końcu! - krzyknęłam na niego. Wszyscy umilkli wpatrując się w nas. - To moja decyzja, rozumiesz? Ja ją podjęłam. Nikt mnie do niej nie zmuszał, a  nie mogłabym już dłużej patrzeć jak cierpicie. A to było jedyne wyjście bym tu została, a on was wypuści.
-Zaproponował ci to?
-Tak. - teraz zdała sobie sprawę co powiedziała. Przegryzła dolną wargę. On nie wytrzymał..
-Głupia jesteś! Zaufałaś takiej szui? Jaka jesteś naiwna - poczuła ból na policzku.
-Naruto! - krzyknęli inni. Sakura nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się delikatnie i patrzała w oślizgłą podłogę.
-Zawsze byłam naiwna, i nich tak zostanie. A zostaję tu tez z innego powodu. Mogę powiedzieć, że mam coś co ma Itachi. - powiedziała. Spojrzeli na nią. Odwróciła się plecami. - To żegnajcie. Życzę wam miłej podróży. Nie chciała z nimi dłużej rozmawiać, chciała trochę odpocząć. Była jeszcze zmęczona po przemianie. Teraz sama nie może się dziwić temu wszystkiemu. Ona była jedyna kobietą, która On chciał mieć blisko siebie.  Wyszłam z ich uwięzienia. Fioletowe tęczówki spojrzały na nią. Odchodziła wolno przed siebie. Drzwi się przed nią zamknęły, lecz nadal stała w cieniu. „Wybaczcie mi. Musze tu zostać, byście byli wolni!” pomyślała. Uśmiechnęła się delikatnie. Przed nią pojawiła się kobieta z kwiatem we włosach.
-I jak ci poszło?
-Co? - zapytała różowo włosa.
-No przekonani ich, ze zostajesz tutaj.
Milczała. Ominęła ja szybko by nic nie mówić, a po drodze spotkała innych, który się w nią wpatrywali. Milczała przez całą drogę. Wszyscy byli ludźmi, ale nie zamierzała się do nikogo odzywać.  Nie znałam nikogo, a zdawali się tacy tajemniczy…?
-Sakura! - powiedział za mną kobiecy głos. - Dlaczego nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie? - spojrzała na nią i uśmiechnęła się blado.
-Daj mi spokój. Jestem zmęczona. - chciała coś powiedzieć , ale blondyn ją zatrzymał.
-Naprawdę daj jej teraz luz. Także Itrach mówił, aby jej dać spokój. Przemiana ją wykończyła. Przeszła ją, co naprawdę jest cudem. Nikt by z takim organizmem tego nie wytrzymał. A wiesz że ma dodatkowe umiejętności od naszych. Itachi ją obdarzył inaczej od nas wszytkich.
-Tak. Wiem. To mnie najbardziej wkurza. Co w niej takiego wyjątkowego? - zapytała. Sakura ignorowała to co mówili. To nie interesowało, ale czułą w ich glosach zazdrość. Po plecach przeszedł nie miły dreszcz. Będzie tu znienawidzona..
-Nikt tego z nas nie wie. Wiesz, że tylko On wie o jej wewnętrznych umiejętnościach. Ty jesteś złośliwa, jak zawsze. Ale potrafisz dokopać płci przeciwnej. Masz siłę, a ona? No cóż po wyglądzie niczego nie powiem. A niech ją szlag! - zatrzymała się. Kości jej strzyknęły. Deidara przełknął cicho za swoje czyny. Lecz nie wiedzieli, ze na nią działa w taki sposób przemiana. Nie były w pewnym sensie uformowane by się przemieniała w zwierze i na powrót w kobietę. Dotknęła włosów, które nie były w jej stylu,  ale nie miała w jaki sposób je obciąć. Musiała jak na razie mieć jakie miała.
-A tak w ogóle gdzie Itachi? - zapytała.
-Poszedł gdzieś. Skąd mam wiedzieć gdzie się włóczy? To mnie nie interesuje. Ma swój świat. A może poszedł do.. nie, to nie możliwe.
-Chyba oszalałeś! - powiedziała głośniej. - On nigdy by tam nie poszedł. Jak dla mnie tam jest obrzydliwie. Nie w moim klimacie. - zaśmiał się. Sakura już tego nie mogła wytrzymać. Odgarnęła zasłonę i weszła do środka. W pomieszczeniu paliły się trzy świeczki rozświetlając pomieszczenie. Nikogo w nim nie było. Zasłona cicho zaszumiała. Patrzała na różne rzeczy, które były w tej klitce. Podeszła do biurka, na którym były w ramkach zdjęcia. Stare, ale były. Wzięła do ręki i przyglądała się sylwetką. Był na nich Itachi i kobieta wraz z mężczyzną. Kobietę bardzo dobrze znała, lecz mężczyzna kogoś jej jedynie przypominał. Westchnęła cicho odkładając fotografię. Nie chciała dalej się przyglądać rzeczą. Usiadła na materacu i przygarnęła do siebie nogi. Była po tym wszystkim zmęczona… Tak bardzo ją wykończyło siedzenie i czekanie. Świeczki już były wypalone do końca. Panowała ciemność. Nie zważając na nic, położyła się na materacu okrywając się kocem. Zasnęła cichutko pochrapując.
Po chwili wszedł Itachi. Nie wiedział, ze kobieta jest w środku. Lecz zobaczył blask z miejsca, gdzie wcześniej spała. Zapalił kolejne świece. Zdjął z niej kocem a także sukienkę którą rzucił na krzesło obok. Wiedział, ze słońce już zaczyna wschodzić. Była już pieskiem. Ułożyła się tak jak przystało na psa, głowę schowała po miedzy swoje małe nóżki.
-Itachi? Mogę wejść?
-Jasne. -powiedział swoim zimnym głosem. Do pomieszczenia wszedł blondyn. Popatrzał się na różowo- białą suczkę. Spała smacznie. Przeniósł wzrok na mężczyznę.
-Ty naprawdę chcesz ich wypuścić, czy tylko ich przeniesiesz?
-Wypuszczę. - zdziwił się odpowiedzią Itachiego.
-Serio?
-Tak. Mam zamiar ich wypuścić, lecz wymarzę im pamięć. Nie będą pamiętali mnie, was ani Sakury. Ona będzie dla nich obcą osobą, dlatego chciałem by teraz się pożegnała.
-Nie rozumiem ciebie. Po co ci taka kobieta? Ona nic z tobą nie zrobi. Wiesz o tym bardzo dobrze, a każda inna będzie patrzała z nienawiścią. Nie będzie miała najlepiej. Weź ją tez wypuść.
-Nie!! - krzyknął na niego. - Ona będzie tutaj. Jeśli ktoś coś powie więcej to wiecie co was czeka? A wiesz ze odbieranie zdolności kończy się śmiercią. Ja jej będę na razie pilnował, a  jak będę miał coś do zrobienia to Hidan.
-Hidan? Chyba żartujesz, on się nie powstrzyma.
-Tak sądzisz? - zapytał brunet. - Ty i Konan odpadacie do pilnowania. Już wole wziąć jego. Ma swoją taktykę na kobiety. W końcu będzie przyzwyczajona do mnie i Jego towarzystwa. Nie obchodzą mnie inne, dobrze o tym wiesz.
-Mówiłeś przecież że weźmiesz sobie kobietę z snów.
-Racja. - pokazał palcem na zwierze smacznie śpiące. - A to właśnie jest ona. Jeśli ktoś cos jej zrobi skończy to się dla was źle. - popatrzał w jego szafirowe oczęta. Odwrócił się i wyszedł. Brunet spojrzał na suczkę, która westchnęła przez sen. Musiał jeszcze coś załatwić z blondynem, który siedział za kratami. Blond włosy mężczyzna wyszedł wpatrując się w suczkę smacznie śpiącą. Brunet uśmiechnął się delikatnie patrząc na nią. Udawało jej się bardzo dobrze. - Wiesz… nie ładnie tak udawać. Bardzo nie ładnie. - warknęła na niego wściekła, lecz nie odwróciła się do niego przodem. - Nadal wściekła? Mogłem cię zabić dziewczyno. Dlaczego nie chcesz tego pojąć, ze masz większe zdolności i lepszą siłę od innych? - nie odzywała się - Jak nie chcesz się odezwać trudno. - w pomieszczeniu rozbłysło jasne światło. Świeczki nadal świeciły, lecz ona się nie ruszała. Nad sobą zobaczyła cień. Chciała wstać, lecz było z późno. Przywarł swoim pieskim ciałem do jej. Jego głowa i łapa przytrzymywały ją aby nie uciekła. Nie wyrywała się, gdyż wiedziała że to nic nie da. Po prostu próbowała przy nim zasnąć. Głowę trzymała blisko jego czarnej łapy. Jego język otarł o mały różowy nosek. Warknęła cicho i odwróciła głowę kryjąc ją w nodze. Oby dwoje zasnęli.







Obudziła się, lecz na sobie nie poczuła ciężaru. Wiedziała już, ze jej przyjaciół nie ma. Została sama pośród wszystkich nieznajomych. Tak bardzo chciała mieć kogoś kogo zna i może porozmawiać. Tak naprawdę w tym miejscu nie będzie nikogo. Wolała by być daleko od nich wszystkich.
Przeciągnęła się leniwi i podeszła do lustra. Ulizała swoją sierść i wyszła z pomieszczenia. W tym także nikogo nie było. Nie wiedziała o co tak naprawdę chodzi. Gdy wyszła na zewnątrz zauważyła jedynie szaro-czarnego psa leżącego sobie smacznie na skałach. Nie wiedziała by patrzał na nią, ale oddychał po woli. Nie mogła w to uwierzyć. Nie pilnował jej tylko spał smacznie.
Szybko uciekła w krzaki. Na pysku i tułowiu czuła gałęzie raniące i krew spływającą i zasychaną. Nie chciała tutaj dłużej być. Pragnęła wolności, lecz czy jej się uda uciec w takich okolicznościach? Nie była przyzwyczajona do czterech nóg, był to dla niej  większy wysiłek niż mogła sobie wyobrazić. Stanęła przy jeziorze i napiła się z niej wody. Usłyszała z daleka szczekanie, a w dodatku wściekłe.
-Hidan!! - usłyszała męski baryton. Było jej żal tego mężczyzny, ale nie mogła zostać. Pragnęła wolności ponad wszystko. Przebiegła przez gąszcz roślin. Było teraz nadzwyczaj lekko. Przemieszczała się szybciej, aby uciec jak najdalej od tej rządzy pożądania mężczyzny. Zrobiło jej się gorąco wspominając wczorajszy wieczór. Wiedziała doskonale, ze noski u piesków to jak pocałunki, które dają z wolna ukojenia. Nie mogła nadal zrozumieć czemu to dało nawet jej ukojenie. Wczoraj, gdy czuła jego ciało tak blisko po prostu zasnęła szybciej niż przy swoim bliskim - jednym z bliskich.
-Sakura stój! - usłyszała za sobą. Zatrzymała się przy wodospadzie, który był wielki. Odsunęła się parę kroków dalej. Odwróciła się do nich przodem. - Wracaj. On jest wściekły. Jeśli  On wyruszy będzie gorzej. Nie będzie się cackał, zrobi ci krzywdę ale złapie cię. Nie będzie na nic patrzał. Więc wracaj z nami - kobieta mnie przekonywała.
-Sakura, - powiedział pies o żółtej sierści - Choć z nami. Itachi zaraz za tobą wyruszy, gdy nie przyprowadzimy cię za dokładnie parę chwil.   Chcesz tego? On nie będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy. - zrobiła krok w tył, gdy tylko przysunął się do niej. Warknęła na niego groźnie. - To nic nie da. - powiedział do pozostałych. - Brać ją!! - wszyscy na nią ruszyli. Nie miała chwili na zastanowienie. Więc zrobiła jeden krok, który może żałować. Skoczyła z klifu do rzeki, która była wzburzona.
-Nie!! - krzyknęła dziewczyna.
-To mamy przerąbane. - mówił blondyn.
-Racja. - odeszli szybko tak jakby nie chcieli znać tej sytuacji. Dla nich to było trudne. Musieli rozmawiać z Itachim o niej, a tak naprawdę nie chcieli tego. Mieli nadzieję, że ją przyprowadzą. A tu takie rozczarowanie. Na ich drodze stanął Itachi i się w nich wpatrywał z zimnym wyrazem twarzy.
-Gdzie… - przerwał na moment - ona jest?
-No wiec… ona skoczyła z klifu do rzeki i nie przeżyła. Nie widzieliśmy jej ciała. - skończył widząc twarz Itachiego. To było dla niego nie do przyjęcia.
-Wynoście się! Już!! - przeszli obok niego ze spuszczonymi łbami. Podszedł wolno do wodospadu. Na skale patrzał w dół, wąchał podłoże i wyczuł jej woń. Patrzał na wezbraną rzekę. - Dokąd teraz pójdziesz? Twoi przyjaciele już sa w drodze powrotnej. A ty dokąd się udasz? Już nikogo nie znajdziesz.
-Itachi? - usłyszał pytanie blondyna.
-Czego? - warknął
-Po co chcesz ją mieć? Ona nie leci na ciebie jak pozostałe. Chce być wolna, wiec zostaw ją. - popatrzał na niego zły.
-Nie zaczynaj znowu. Nie macie się w moje sprawy wtrącać, sam ją znajdę. - odszedł w inną stronę. Nie rozumieli go w tej chwili. Była młoda, wiec na razie go także nie rozumiała. Musiała wiedzieć choć trochę więcej, ale jak na razie musi żyć w nieświadomości. Gdy ją znajdzie o pomoc poprosi jedna kobietę, która żyje w tej dżungli.
Przemierzał ścieżki wąchając glebę. Czuł ją. Pobiegła dalej, by znaleźć dalszy trop prowadzący do niej. Przystanął przy brzegu rzeki. Jedno było wiadome przeżyła i dalej szła w stronę nurtu rzecznego. Spojrzał na wodospad. Nie był byle jaki… Na końcu były ostre skały, na które mogła się wbić. Zaryzykowała własne życie by uciec jak najdalej. Teraz na pewno musi ją znaleźć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz