wtorek, 17 lipca 2012

Czysta Krew część 6


Obudziłam się, nawet nie wiedziałam czy to wieczór czy dzień. Nie obchodziło mnie to, ale przypomniałam sobie co się między mną a Itachim stało. Nie mogłam w to uwierzyć, że ja przez normalny stosunek zostałam żoną wampira, a raczej Króla Wampirów. Tylko, że na pewno nie będę mogła przyznać się do tego. Poczułam dłoń na brzuchu, która przesuwała się ku górze. On tu jest? Oj jak miło, to zimno po moim ciele. Lekko przejechał po moich piersiach, ścisnął i obrócił mnie do siebie, znalazłam się na nim. Naciągnął na nas kołdrę, i wpił się w moje usta, całował delikatnie, miał strasznie słodkie, słodsze niż wczoraj… Oddałam pocałunek, który się pogłębił. Penetrowaliśmy swoje wnętrza, byliśmy swoimi przeciwnościami. Teraz już wiem, że ja i on żywimy do siebie te same uczucia! Językiem przejechałam jego kły i przecięłam sobie język, ale nie zwracałam na to uwagi. Oderwaliśmy się od siebie.
-Twoja krew z każdym dniem, jest coraz słodsza, ale dzisiaj jest jeszcze bardziej słodsza niż zazwyczaj. Coś jest w niej innego. - czułam jak robi się gorąco, tylko powiedział o mojej krwi, jego dłonie znalazły się na moich piersiach. - I w dodatku masz większe piersi. - uśmiechnął się, a ja wywróciłam oczyma. Zaczyna się popisywać, jak przez stosunek mogłam zyskać większe piersi.
-Wątpię w to - odkryłam kołdrę i zeszłam z niego siadając na łóżku, czułam się wprost wspaniale po tym doznaniu z nim. Poczułam jego tors na moich plecach, a jego głowa na moich ramieniu, jego dłonie znalazły się na moim brzuchu. Masował lekko, co było bardzo przyjemne, mógłby to robić cały czas, odchylił mi włosy do tyłu, pocałował kark zasysając się w nim.
-Wątpisz w moje słowa?
-W te tak. - uśmiechnęłam się. Zauważyłam na swoich kolanach czarny materiał, który był z jedwabiu, zastanawia mnie skąd on ma takie sukienki?! Są bardzo eleganckie, ale nie na mnie. - Itachi, one nie są dla mnie, ja…
-Nie waż się tego mówić. Obrażę się. Jesteś teraz Królową Wampirów, a co ja wybiorę to założysz. Lubię cię w nich widzieć. Proszę - mruczał mi do ucha, a ja ulegałam z każdym jego słowem.
-Dobrze, ale mam jedno, ale. - obróciłam się do niego przodem, patrzył na mnie pytająco, chyba nie wiedział co takiego chcę.. -  Będziesz zachowywał się tak jak wcześniej - chciał coś powiedzieć, ale zatknęłam mu usta palcem - i żadnego tronu.  - chwycił mnie w talii przyciągając do siebie, byłam pewna, że się nie zgodzi. Moje ręce znalazły się na jego torsie.
-Jak sobie tego życzysz królowo - zdziwiłam się, ale uśmiechnęłam się po chwili, siedziałam na nim okrakiem. Pocałowałam go, a on pogłębił pocałunek, no nie? Nie powiedziałam, że chcę go pogłębiać. Mój idiota. Znalazłam się pod nim, za chwile doprowadzimy to do seksu. Moja noga znalazła się na jego biodrze. Zjechał niżej, na szyję, a ręce były na piersiach. - No nie mogę Sakura naprawdę masz je większe. Wczoraj miałaś mniejsze, przecież wiem dotykałem je. - mówił, i spojrzał się na mnie
-Przez noc nic sobie nie zrobiłam. Byłeś przy mnie. Nie uciekłam by sobie cokolwiek zrobić. - mówiłam, popatrzał na mnie a ja uśmiechnęłam się i ponownie wpiłam się w jego usta. Mogłabym tak z nim trwać wiecznie, byle byśmy byli razem. Wieczność z nim? To jest coś przecudownego.
Ciekawe jak to jest skosztować ludzkiej krwi?! Cholera o czym ja myślę, pomyślałam.
-Nie jest tak źle, sama kiedyś się przekonasz. - uśmiechnął się i zszedł ze mnie. Podniosłam się na łokciach. - Wybacz, nie mogę się powstrzymać od czytania w twoich myślach, masz takie ciekawe. - mówił podał mi rękę, i znalazłam się szybko przy nim, trzymając w ręku sukienkę, zauważyłam też na dole czarne buty.
-To ty patrzyłeś na mnie wtedy w łazience, co?
-O czym ty mówisz? - zapytał niezrozumiale. Popatrzałam na niego groźnie, chociaż wiedziałam, że to i tak nic nie pomorze. - No dobrze, byłem to ja. Nie mogłem się powstrzymać. Jak na ciebie patrzałem to byłaś taka drobna, ale widziałem w tobie coś innego.
-To nie ładnie tak podglądywać. Jesteś zboczeńcem - ręce znalazły się na mojej szyi pieszcząc ją, zbliżył się do niej, i zrobił malinkę. Oderwałam się od niego i szłam w stronę łazienki z sukienką w ręku… Spojrzałam się na niego, był cały nagi, wyglądał tak powalająco. Mogłabym się na niego rzucić, ale to ja bym bardziej oberwała, bo jest twardy. Weszłam do pomieszczenia, przymknęłam lekko drzwi. Stanęłam przed lustrem, popatrzałam na swoje piersi, można by powiedzieć, ze były troszkę większe, ale od kochania się z wampirem mogą urosnąć? Nie to są kpiny.  Na lewej piersi zobaczyłam coś wypalonego głęboko, musiało to stać się w nocy, tak jak mówił. Znajdowała się na piersi korona, która musiała świadczyć o tym, że teraz jestem królową. Będzie ją widać dla wampirów. No cóż trudno, weszłam pod prysznic, i namydliłam się żelem, ciepła woda spłynęła po ciele oczyszczając z piany. Zamknęłam kurek i wyszłam spod prysznica, owijając się w ręcznik. Widziałam swoje odbicie w lustrze, było normalne jak zwykle, jedynie miałam piersi powiększone, i na piersi koronę wypaloną. Westchnęłam zrzuciłam z siebie ręcznik, i naciągnęłam suknię, która nie miała tak małego dekoltu, była dosyć wyzywająca, dekolt sięgał mi do pępka, była na cieniutkich ramiączkach, odkrywała dosyć moje piersi, ale nie było widać mojego znaku. Założyłam czarne buty na obcasach. Chyba na prawdę lubił moje ciało, skoro teraz dał taką sukienkę, która odkrywa moje ciało. Poprawiłam jeszcze włosy odrzucając je do tyłu. Wyszłam z pomieszczenia Itachi stał przy oknie, zlustrował mnie wzrokiem, i uśmiechnął się.
-Musiałeś wybrać akurat taką - nawet nie wiedziałam, kiedy znalazł się przy mnie i chwycił mnie jedna ręką w tali, dotykałam zimnego ciała, druga ręka odchyliła czarny materiał z lewej piersi i uśmiechnął się jeszcze bardziej, jego białe zęby były piękne. A on sam był cały piękny, w porównaniu do mnie.
-Tak musiałem. Bo wiedziałem, że będziesz wyglądać w niej pięknie - jego kciuk przejechał po moich ustach. - Wyzywające, podniecające, przyciągające, a w dodatku takie słodziutkie. Nie rozumiem mężczyzn w wiosce jak nie mogli tego zauważyć?! Idioci. - zbliżał się do mnie i ukradł jeden krótki, ale za to namiętny pocałunek. Chwycił mnie przy tym pocałunku za dłonie. Oderwał się i pociągnął. Szliśmy razem, ale nie wiem gdzie, z pewnością do jego Sali tronowej.  Nie trzymał mnie już za rękę, szłam za nim z tyłu, ale wiedziałam, że nas już nic chyba nie rozdzieli. Będziemy na zawsze razem, jeśli mnie zmieni. Weszliśmy do jego Sali, zauważyłam, że sala jest zapełniona wampirami, których nie znałam. No może połowę z nich znałam, nie wiedziałam, że ma aż tylu. Usiadł na tronie, zauważyłam blisko niego kieliszek, ale nie brał go w dłoń. Dlaczego? Przecież z pewnością był głodny. Stanęłam przy nim, a raczej koło okna, zauważyłam jego brata, jak mi się przygląda i uśmiecha. Wywróciłam oczami i popatrzałam na wioskę, gdzie nawet ludzi nie było, co było dziwne. Poczułam się jakoś dziwnie, wszystko mi się kręciło w głowie, oparłam się o mór.
-Jakie wieści? - zapytał Itachi.
-Żadnej już nie mają zamiaru oddać, dlatego teraz sami powinniśmy brać?! - mówił jeden z nich. Niby czemu mieli by wam dawać, skoro chcieli mnie się tylko pozbyć, lecz im to nie wyszło. - Panie, ludzie z wioski chyba zamierzają teraz walczyć z nami. - uśmiechnęłam się, może teraz szykują broń.
-Ich broń?
-Srebro, woda święcona i jak na razie kuszę. - wypowiedział następny wampir.
-Hm… Stare metody?! Nie nauczyli się niczego, powinni sobie zdać z tego sprawę, że nie uda im się. Gdy zaatakują, zabijcie wszystkich. - spojrzałam na wampiry, wampirzyce wpatrywały się we mnie, a co one się we mnie tak gapią? Nie wiedziały jeszcze mnie, nie jestem nowa. Widziałam w ich oczach wściekłość. - Sami szykują się na śmierć, więc możecie użyć całej siły. - mówił, a ja uśmiechnęłam się, sama chciałabym ich własnymi rękami zamordować, ale może uda się niedługo?!  Zemścić się tak na nich, oj chciałbym. Powinni zryć już ziemie! Czułam się coraz słabiej, moje nogi jakby odmawiały mi posłuszeństwa, ale stałam twardo tak jakby nic mi nie było, ale czułam jak się trzęsę, a świat kręcił się. Nie wiedziałam co mi jest, dlaczego tak się dziej, przecież to tylko seks nic więcej.
-Dobrze panie.
-To wszystko możecie iść - zauważyłam jak wychodzą i się we mnie wpatrują. Wyszli wszyscy oprócz blondyna. - Deidara sprawdź mi jeszcze zachodnia część wioski. - kiwną głową i ukłonił się, spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Wyszedł, świat zaczął się coraz szybciej kręcić. Czułam jak upadam do tyłu, ale złapały mnie silne ręce. - Co ci jest?
-Nie wiem. Tylko źle się czuję. - czułam jeszcze jak mnie podnosi i zanosi z pewnością do swojej komnaty, no teraz naszej. A ja odpłynęłam w ciemność, bo świat nadal kręcił mi się wokoło.



Słyszałam szurania, stukania i dotykania mojego brzucha zimna ręką, otworzyłam szybko powieki. Zauważyłam pewna kobietę z brązowymi włosami i brązowymi oczami wchodzące lekko w zieleń, była bardzo ładna, musiała być wampirzyca, ale było coś z jej człowieczeństwa. Te oczy, przecież żaden z nich nie ma brązowych, a ona ma. Badała dokładnie mój brzuch, przytknęła ucho i uśmiechnęła się. Dopiero zauważyłam, że jestem naga, ruszyłam lekko nogą.
-Dobrze, że wstałaś, bo mam ci cos do powiedzenia. Itachi przyjdzie później. Chciał zostać, ale musiałam go wybłagać, musiałaś na prawdę podbić jego serce, jeszcze tak nigdy się nie zachowywał. - podniosłam się na łokciach wpatrując w kobietę.
-Kim pani jest?
-Ja? Jakby ci to wyjaśnić. Tak naprawdę jestem lekarzem, a jeszcze inna prawda jest, że jestem pół wampirem. - powiedziała, dlatego te oczy są takiego koloru, oj chciałabym takie zachować, ale ja chcę być w pełni wampirzycą. - jak ci to się udało?
-Co?
-No podbić Itachiego serce, nikomu to się nie udało. Żadnej wampirzycy, a udało się to człowiekowi. Jestem pełna podziwu co do ciebie. A w dodatku jesteś silna, opowiedział mi o tobie. Chce cię zmienić, tak? - kiwnęłam głową - Pierwszy raz od tysiąca lat będzie zmieniał kogoś, ale nie bój się nie wyszedł z wprawy znam go. - mówiła i uśmiechała się do mnie, i przykryła kołdra. Usiadła na brzegu łoża, a ja nadal ją lustrowałam.
-A jak ci na imię?
-Ciekawska jesteś. Jestem Shizune. Dobrze, że Itachi mnie wezwał, bo sami byście do tego nie doszli co ci jest, no może po paru dniach byście doszli bo po tobie byłoby widać, już co ci jest. - uśmiechnęła się do mnie, było widać białe zęby. Też była piękniejsza ode mnie. Podała mi szklankę czerwonej cieczy. - Wypij to.
-Co to jest?
-Krew. Musisz to wypić, a raczej będziesz piła inaczej zaszkodzisz dzieciom. - powiedziała. Komu? Ona zwariowała.
-Dzieciom? Jakim dzieciom? - pytałam, bo nie rozumiałam jej słów, ja nie mogłam być w ciąży. Niby jak? Skoro tylko kochałam się z wampirem. Patrzałam na nią pytająco, ona patrzała na mnie trzymając w dłoni szklankę krwi.
-Och jeszcze nie zrozumiałaś. Urosły ci piersi, a to już pierwsza oznaka, drugi będzie twój brzuch. A jesteś w ciąży, a jak mi wiadomo to z królem się kochałaś, czyż tak? - zapytała, zarumieniłam się.
-Tak. Ale dlaczego powiedziałaś dzieci, a nie dziecko?
-Bo masz trójkę. - drgnęłam, byłam trochę zdziwiona tym, że będę rodziła trojaczki. - W takich samych ja się urodziłam, ale był to zamieniony wampir przez króla. A twoje mają szczęście bo ich ojcem będzie król, da im wszystko zobaczysz. Tobie zostawiam powiedzenie mu. Za dziewięć dni z pewnością urodzisz.
-Dziewięć dni?
-Tak, z wampirami jest inaczej, jeśli z śmiertelniczką, a rozwija się mały pół wampir, ciąża trwa zaledwie dziewięć dni. Tylko, że poród będzie ciężki.- podała mi szklankę krwi, chwyciłam ją - Przyjdę do ciebie za siedem dni, bo będziesz w ósmym miesiącu, będę musiała trochę z tobą wcześniej pobyć i odbiorę ci poród... - do pomieszczenia wszedł Itachi i popatrzał na mnie i na Shizune. Wpatrywałam się w szklankę krwi. Więc będę matką? Nie myślałam, że to nastąpi, ale Itachi mnie oszukał. Mówił, że nie mogą mieć dzieci. - No to tobie daje, abyś powiedziała co ci jest - westchnęłam.
-Będę tu za siedem dni, sprawdzić jak ona się czuję. - spojrzałam na nią, ukłoniła się i wyszła. Spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Nie patrz tak na mnie, to nie moja wina. - powiedziałam i patrzałam się nadal w szklankę, upiłam łyk. Obrzydlistwo. I to nie jest złe? Może dla wampirów nie, ale dla mnie tak. Usiadł obok mnie.
-Co ty pijesz?
-Krew, Shizune mi kazała - spojrzałam się na niego, on nie rozumiał dlaczego chyba ją pije - Zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale okłamałeś mnie.
-Z czym? - poczułam jego dłoń na policzku.
-Z dziećmi. - mówiłam, musiałam mu to powiedzieć, ale nie wiedziałam jak się za to zabrać, bo może wcale mnie nie oszukiwał, że nie mogą mieć dzieci.
-A co jesteś w ciąży? - zaśmiał się, jednak nie wiedział, że mogą mieć dzieci. Był z pewnością przekonany, że nie mogą. Nie patrzałam się na niego.
-Tak, jestem w ciąży. - poczułam jak jego ręka spoczęła na mojej lewej piersi.
-Nie żartuj sobie ze mnie. - popatrzałam na niego poważnie i ze złością, jak mogłam sobie z takiego czegoś żartować, to jest poważna sprawa.
-A czy wyglądam na taką, która by żartowała? - zapytałam, byłam zdenerwowana, ze mi nie wierzy. Ale co zrobić? Nic, po prostu musze czekać, aby zrozumiał aluzję, że zostanie ojcem. Wątpię, aby cokolwiek poskutkowało, byłam pewna, że nic nie zrozumie. I nie będzie chciał tych dzieci. Zauważyłam na jego ustach uśmiech.
-Nie, nie wyglądasz na taką. Po prostu nie umiem w to uwierzyć, jak możesz być w ciąży? - zapytał - Przecież jestem wampirem my nie możemy mieć dzieci,
-Możecie, tylko, że jedynie z śmiertelniczka. A ja jestem w pierwszym miesiącu ciąży. - mówiłam, on się na mnie spojrzał zdziwiony, chyba dla niego to było nie logiczne, dlaczego w pierwszym, skoro robiliśmy to wczoraj. Ja wiedziałam, dzieci rozwijały się bardzo szybko w moim łonie.
-Jak to w pierwszym? Wczoraj to zrobiliśmy.
-Tak, wiem. Tylko, że to będą pół wampiry, i one się szybciej rozwijają, za osiem miesięcy powinnam dokładnie urodzić. - mówiłam, i westchnęłam, wypiłam całą szklankę krwi i wytarłam usta z szkarłatu. Postawiłam na ziemi, na ustach poczułam jego zimny kciuk. Popatrzałam na niego, zbliżał się do mnie.
-A ty chcesz to dziecko? - zapytał, oj nie powiedziałam mu, to będą trojaczki. A niech będzie trochę zdziwiony, gdy urodzę. A kto wie czy ja to przeżyję…
-Tak, bardzo chcę. Dlaczego miałabym nie chcieć?  - zapytałam, on nic nie powiedział, tylko musnął moje wargi, zarzuciłam mu ręce za szyję i pogłębiłam pocałunek. Wydawało mi się, że nasze usta nie chcą się od siebie odkleić, zawsze będą chciały siebie całować, i nikogo więcej, lecz w naszym życiu pojawi się trojaczki, małe urwisy. One z pewnością, będę szybko się rozwijać niż inne normalne dzieci. Poczułam jak jedna łza spływa po policzku, brunet wytarł ją. Oderwał się ode mnie. I popatrzał w oczu.
-Czemu płaczesz? - wzruszyłam jedynie ramionami, co miałam powiedzieć, płaczę ze szczęścia, chociaż tak nie było?  Bez przesady. On by w to nie uwierzył. Westchnęłam. Chciał mnie jeszcze raz pocałować, ale ktoś właśnie zapukał do drzwi, spojrzał się w tamta stronę.
-Itachi, chodź wreszcie. Mówiłeś pięć minut, a nie dwadzieścia. - był to jego brat, ciekawe po co się umówił? Może na jakieś polowanie, no cóż nie będę w to wgłębiać. To ich sprawa. Zauważyłam, że Itachiemu nie chce się iść. Pocałowałam go, oddał pocałunek.
-Idź już, bo i tak się spóźniłeś piętnaście minut.
-Wolę z tobą zostać. - wypowiedział, a ja na niego popatrzałam wściekle. Wstał z łoża i powędrował do wrót… Ciekawi mnie dlaczego nie wychodzi do wioski? Musieli mu zawsze przynosić, ciekawe co teraz będzie robił?! No to i tak się przekonam później. Otworzyły się wrota. A do pomieszczenia wpadł Sasuke, który opierał się. Wstał szybko, spojrzał się na mnie.
-Sakura nie idzie?
-Nie - wypowiedział, i popatrzał na mnie z zaciekawieniem i uśmiechnął się - Ty się z nią kochałeś? - zarumieniłam się lekko, jak on mógł to wywnioskować, przecież nic nie mógł zauważyć, a byłam w dodatku okryta kołdra. Popatrzał na niego zimno, i spojrzał na mnie, widziałam u niego nikły uśmiech. - Żartuje, żartuje. Chodź wreszcie ile ja i inni mamy na ciebie czekać.
-Tyle ile potrzeba. - mówił. Wrota się za nimi zamknęły. A ja spojrzałam  okno, gdzie zauważyłam błękitne niebo, gdzie od czasu do czasu były chmurki, które przykrywały słońce. Byłam pewna, że już nic mnie nie zaskoczy w tym człowieczym życiu, ale tez mogłam się mylić. Westchnęłam. Teraz będę chyba najczęściej w tym pokoju spędzać czas, nie będę mogła nikomu się pokazywać..
Mijały dni, mój brzuch stawał się większy, każdy już wiedział z wampirów kim dla nich jestem, niektórzy patrzeli na mnie z niesmakiem, bo byłam człowiekiem, a przecież jak człowiek mógłby być Królową Wampirów. Nie przejmowałam się nimi, co mnie oni. Jak nie chcieli to trudno, nie moja wina. Dzisiaj przyjdzie czas na rodzenie, a ja jeszcze Itachiemu nie powiedziałam, że to będą trojaczki.  Ciekawe jak to zniesie. Shizune już dawno przy mnie była, tylko, że nie była w tej chwili musiała pójść po jakieś narzędzia, a ta chwila zbliżała się coraz szybciej. Byłam w Sali tronowej sama, nie miałam co robić, w ręku trzymałam kieliszek czystej ludzkiej krwi, którą to mój kochany idiota przynosił. Przyzwyczaiłam do tego smaku, wstałam i wyszłam na balkon, z którego mogłam spojrzeć na wioskę, która jak na razie była spokojna, aż do wieczora. Zawiał cieplutki wiatr, który pobawił się moimi włosami, przymknęłam powieki. Poczułam parę silnych kopnięć, i złapałam się za żebro, strasznie bolało, ale musiałam do tego przywyknąć. Wiedziałam, że nie robią mi tego specjalnie, nawet nie wiedzą z pewnością, że mnie tym ranią, ale co zrobić? Nie. Po prostu czekać. Ciekawe dlaczego ta ciąża będzie taka zaawansowana, przecież to się tylko rodzi, nic więcej.  Popiłam łyk krwi. Słońce zaszło za horyzont, i na niebie ukazał się księżyc z wieloma gwiazdami, lecz wszystko przysłoniła ciemna chmura.
-Sakura - usłyszałam za sobą, obróciłam się popijając krwi. Zauważyłam stojącego Itachiego, z kieliszkiem krwi, no teraz wyglądaliśmy jakbym to naprawdę była wampirem. Nie brał już ode mnie krwi, bo wiedział, że potrzebuje jej na siłę, i dla dzieci.
-Słucham. - patrzałam na niego, podszedł do mnie, jego ręce znalazły się na oparciu po obu stronach moich bioder, chwycił mnie. - Nie chcesz może trochę odpocząć, wiesz, że dzisiaj jest…
-Tak, wiem. Nie miej mnie za taką słabą. - mówiłam, jego zimne dłonie znalazły się na moim okrągłym brzuchu.
-Wcale Cię za taką nie mam.  - mówił, pocałował mnie w usta. Oddałam pocałunek. Poczułam kopnięcie, ale nie zwróciłam na to uwagi, myślałam jedynie o tej chwili w której on mnie całował. Poczułam jakby po udach mi cos ciekło, tylko nie to?! Teraz? Oderwałam się od niego, i spojrzałam w dół po moich udach ciekła przezroczysta ciecz. Popatrzałam się na Itachiego. - Coś się stało?
-Jest już Shizune?
-Tak, w komnacie. - mówił - Chcesz do niej pójść? - zapytała, kiwnęłam głową. Oddychałam głęboko, chyba nie zrozumiał, że mi wody odeszły, i będę rodziła. Wyszliśmy z komnaty. Omijaliśmy wampirów jak i wampirzyce, wrota otworzyły się przede mną. Brunetka przygotowywała różne narzędzia, jak i krew?
-Shizune - spojrzała się na mnie, a potem na moje nogi.
-Już? - zapytała, ja pokiwałam głową. Podeszła do mnie i chwycił mnie, położyła mnie na łożu, które było tylko w białej pościeli. Oddychałam głęboko, widziałam, że Itachi się we mnie wpatruje, i patrzy nie zrozumiale. - Wybacz królu, ale nie będziesz przy tym obecny. Później zobaczysz dzieci. - wypchnęła go, a wrota się zamknęły. Powiedziała dzieci, chyba zrozumie. Ciekawe czy to przeżyję? A jak nie? Trudno. Podwinęła mi sukienkę sięgającą do kola, rozchyliłam nogi i je postawiłam, aby było dobrze odebrać poród. - To może cię boleć, bo będę się twojego łona trzymali, myślę, że to przeżyjesz.
-Też tak myślę.
-Sakura, teraz przyj - zauważyłam koło łoża trzy małe koszyki. Napierałam ile mogłam, ale bolało, nie chciały się wydostać, tak jakby przyzwyczaiły się do mojego wnętrza. - Mocniej - zrobiłam tak jak kazała, boleści były ogromne, ale rozszerzało mi się w środku, czyli wydostawało się. Poczułam na udzie ciepłą ciecz - jeszcze, widzę główkę. - krzyczałam przy tym, bolało jakby one rozrywały mi wnętrze, trzymały się swoimi małymi paznokciami.   - Mam, chłopczyk - zauważyłam jak kładzie do pierwszego koszyka, był cały w mojej krwi, ale machał do mnie rączkami, zauważyłam przy jego śmianiu jego malutkie kły. - jeszcze dwójka lub dwoje. - zaczęłam ponownie przeć, chciałam aby moje dzieci wyszły z mojego wnętrza.  Poczułam ulgę, po raz drugi, że tak mi nie rozrywały wnętrza. Lecz zostało jeszcze jedno, a ponownie urodził się chłopczyk. Czyli dziewczynki nie będę miała? I znowu ten ból? Ten, sam? Nie, teraz był bardziej łagodniejszy, jakby to ostatnie dziecko wiedziało, że poród boli mnie, a ten jest jak u normalnej kobiety, która nie rodziła by wampira. Znowu poczułam ulgę po raz trzeci. - Nareszcie. Dziewczynka. Wstałam do pozycji siedzącej, spojrzałam się jak ona wyciąga do mnie zakrwawione raczki. Wzięłam ją, przytuliła się do mnie, ale nie ugryzła mnie, a z pewnością była głodna. Może wiedziała, że nie może. Zauważyłam jej białe kły, które mi pokazała, i po chwili schowała. Jej cera była bardziej mleczna niż biała, a była zimna, a oczka zielone niczym soczysta trawa, a na prawym ramieniu brązowa półkorona. Shizune powędrowała do wrót, które otworzyły się.
-Itachi zamknij się wreszcie, nic jej nie będzie - usłyszałam głos Sasuke, zauważyli po chwili, że wrota są otwarte a w nich stoi brunetka, która wpatruje się w nich.
-Królu proszę wejść. - wypowiedziała, i wpuściła go, a za nim wszedł Sasuke, który popatrzał na mnie, i przeniósł wzrok na koszyki, gdzie leżały dzieci, które teraz zostały wycierane przez Shizune. Itachi podszedł do mnie, i usiadł na łoży, wpatrywał się w chłopczyków, i przeniósł wzrok, na dziewczynkę.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że to trojaczki? - zapytał mnie, a ja spojrzałam na niego, jego ręka lekko ścisnęła się na pościeli.
-Sama nie wiem, przejmowałam się wieloma innymi rzeczami. Przepraszam - dziewczynka wyciągnęła ręce do niego, i zaśmiała się. Rozpoznała ojca po głosie, wziął ją ode mnie i przytuliła się do niego, spojrzałam na chłopców, przy których stał Sasuke i wpatrywał się w nich, a oni się śmieli. Wziął jednego na ręce.
-Nie, no Itachi to dorobiłeś się rodzinki. A ja zostałem wujkiem. Ślicznie. Sakura?
-Hm…
-Chcesz mieć ze mną jeszcze dzieci? - zapytał, a ja zaśmiałam się cicho, zauważyłam wzrok Itachiego - wściekły i nic nie czuły. Moja dłoń znalazła się na jego ramieniu, spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
-On żartował, prawda?
-Wcale nie. A twoje dzieci są bardzo ładne. - mówił, a ja pokręciłam głową. Zaczął się bawić z maluchem, który po chwili go ugryzł w nadgarstek, próbował wyrwać , ale nie udało się - Puszczaj. Zawzięty jak matka. No puszczaj. - puścił i zaczął się śmiać, Shizune podała mi chłopczyka, który przytulił się, był cieplejszy niż dziewczynka, ciemne oczka, zupełnie jak Itachiego. I na ramieniu pół koronę. Moja dłoń przegłaskałam jego policzek, ugryzł mnie w palec, i zassał. Popijał moja krew, wziął malutkie usta i zacmokał. Zamknął powieki.
-Itachi?
-Hm..
-To będzie Natsuo, ma taki charakterystyczny znak po tobie. - popatrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami. Uśmiechnął się.
-Shina? - zapytał, wiedziałam, że chodzi o imię. Dziewczynka się uśmiechnęła i zaśmiała, czyli podobało się jej. Bardzo dobrze. Spojrzałam na małego, który leżał w rękach Sasuke, chyba też chciał trochę krwi, przybliżyłam do niego swoją rękę. Ugryzł mnie, ale mocniej. Przegryzłam wargę, wyjął swoje usta z mojego ciała. Teraz przed nami długie dni wychowywania, ale jeszcze dla tego imię.
-Mogę was o cos prosić? - zapytał Sasuke.
-O co? - zapytaliśmy razem
-Mogę mu nadać imię, proszę. - wypowiedział do nas Sasuke, popatrzeliśmy na siebie i razem na niego.
-Możesz - wypowiedzieliśmy razem, czekaliśmy aż powie, może się uda, że się spodoba dziecku. Trzeba zobaczyć.
-Chiaki - dziecko uśmiechnęło się, czyli spodobało się. Położyłam chłopczyka w koszyku, i położyłam się, byłam wykończona tym całym rodzeniem, odwróciłam się do nich tyłem. Poczułam zimne ręce na ramieniu, ale takie małe. Popatrzałam była to dziewczynka, chciał do mnie, bo ułożyła się obok mnie, przytulając się. Itachi uśmiechnął się, i pocałował mnie w czoło.
-Sakura wstań na chwilę, muszę wziąć to prześcieradło. I tak w ogóle wasze dzieci będą rozwijały się znacznie szybciej, sami zobaczycie - wypowiedziała wstałam z dziewczynką, trzęsły mi się nogi. Shizune wszystko pościeliła, i położyłam się, a obok mnie ułożyłam Shine, która przytulała się do mnie, widzę chyba najpiękniejsze dzieci na świecie. Wiem, że ich oby dwoje pokocham, ale Itachi? Zdaje mi się, że jego oczkiem w głowie będzie dziewczynka. Przymknęłam powieki, poczułam jak mnie i dziecko okrywają kołdrą, i po chwili zasnęłam w objęciach małego pół wampirka.

~*~

No i rozdziałik, to jeszcze nie koniec. W  następnej chyba napisze jak się przemieni, i jak dzieci będą już w starszym wieku. Mam nadzieję że się podoba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz