wtorek, 17 lipca 2012

Skarb Serca część 1


Nie możemy go nigdzie znaleźć, wiele wysp już przeszukiwaliśmy, zostały nam jedynie dwie głupie wioski na wyspach. Słyszałem, że posiada go jeden z handlarzy, który sprzedaje kosztowności, medaliony, ale posiadał by tak dla nas ważny amulet? Jakaś nie ważna ludzka istota? On chce tylko zyskać wiele pieniędzy… Tego samego chcemy my, ale większej fortuny niż on, my zdobędziemy cała jaskinie, a on tylko parę jenów.
Obyśmy się nie spóźnili, jeśli sprzeda nie ujdzie z życiem..  To był mój amulet, jeśli już dostał ktoś go, a ja go znajdę zabiję, nie przeżyje sekundy dłużej w mojej obecności.
-Kapitanie! - usłyszałem krzyk jednego z załogi, stałem na maszcie więc spojrzałem w dół, stał tam mój przyjaciel, a za razem jeden z moich podwładnych - Ląd na horyzoncie - chwyciłem linę, i ześlizgnąłem się po niej w dół, stanąłem na równe nogi. Miałem na sobie czarne spodnie, na biodrach pas, z prawej strony przypięta szpada. Biała koszula rozpięta, było widać tors, a na czole widniała czarna opaska, z moim rodowym znakiem.
-Żagle w dół. Wpłyniemy do wioski po cichu, tak , aby nie zauważyli. - patrzałem na wioskę, która była pod świtem nocy, niedługo powinno świtać, a żaden normalny człowiek nie będzie chodził po wiosce, wszyscy będą spać. Nie domyślą się nawet, że zostali przez nas zaatakowani. Chcemy tylko jednego, więc niech nie próbują walczyć. Wpłynęliśmy do portu cicho. Byłą to Konoha, hm… tu mieszka gubernator nieprawdaż? Może coś jeszcze da się zrobić. Mówią, że jego córka jest jak ósmy cud świata, no cóż nie spotkam jej. I nie doświadczę tego, że to prawda. Przybiliśmy do brzegu.
-Rozdzielamy się. Przeszukać całą wioskę w poszukiwaniu tego handlarza. Macie go znaleźć!
-Tak jest - szedłem do przodu przez wioskę, wpatrywałem się tu i tam, zauważyłem parę osób, ale nie spojrzeli na mnie i dobrze. Chyba nie byli zainteresowani kim jestem, ale tak to wioska była pusta. Na niebie był jeszcze księżyc, usłyszałem alarm, ludzie zaczynali uciekać w popłochu. Uśmiechnąłem się, wiedzieli co się stało. Piraci. He… Co oni znowu najlepszego zrobili? Usłyszałem strzał. Pobiegłem w tamtą stronę. Hidan! Z nim nie da się normalnie rozmawiać. Musi kogoś postraszyć.
-Gdzie masz ten amulet?! - czułem, ze jest zdenerwowany, nie umiał nad tym panować, a ja nad czymś innym. Uśmiechnąłem się, to było u mnie już uzależnienie. Lubiłem dokuczać dziewczyną, ale nigdy z żadną tego nie zrobiłem. Przyznam, że jestem strasznie zboczony, jeśli chodzi o nie, a jeśli mają w moim guście ciała, to jest jeszcze lepiej.
-Nie wiem, sprzedałem go. - mówił przestraszony, chwycił miecz, podszedłem do niego i zatrzymałem dłoń ze szpadą.
-Komu? - zadałem pytanie, spojrzał się na mnie, widziałem coraz głębszy strach w jego oczach. Widocznie mnie znał, i to dobrze, skoro tak się bał.
-Jakaś kobieta go kupiła. Nie wiem jak się nazywa. Po prostu dała mi więcej pieniędzy niż chciałem powiedziała, że nie chce reszty. Musiał jej się podobać ten naszyjnik. Nie mam pojęcia kim jest. - mówił przestraszony. - Wiem jedynie, że ma gdzieś dwadzieścia lat, i jest w tej wiosce. - zamyśliłem się, więc będziemy musieli przeszukać ta wioskę, ale wrócimy tu później. Wiemy już, gdzie znajduję się i ma go dwudziestoletnia kobieta, trzeba ją znaleźć.
-Sprzedałeś go dziewczynie, jak wyglądał ten amulet?
-On… E… Byłą jakaś gwiazda, gdzie na środku był szafir, a w dolnych ramionach był zakręcony ogon smoka, rozwarte skrzydła miał, a głowę odwróconą w lewo, znajdowała się nad górnym ramieniem gwiazdy. - patrzał się na mnie - Nie pytała się nawet skąd pochodzi, tylko go wzięła, zapłaciła i poszła.
-A skąd go wziąłeś?
-Ja… Nie wiem
-Mów! - powiedziałem głośniej, nie lubiłem jak ktoś tak się jąkał, od razu bym go zabił. A najgorzej jak mi kłamał, wtedy śmierć na miejscu. Tym razem ten nędzny człowiek jest nam potrzebny. Muszę chociaż trochę informacji zdobyć od niego.
-Naprawdę nie wiem. - widziałem jak Hidan zaczyna tracić cierpliwość do tego człowieka, ja tez zaczynałem, jak można tak łrzeć. No to już nie przeżyje.
-Nie wiesz? - zapytał Hidan, pokręcił głową. Uśmiechnął się. Usłyszałem łamanie gałęzi, i cichy damski syk, ktoś musiał się zranić i słyszał naszą całą rozmowę. Nie ładnie tak podsłuchiwać. To nie grzeczne, brak wychowania. Powinna tez się przedstawić. Zaraz i ona zginie.
-Zabij go, już nic nam nie powie. Nie jest potrzebny. Niech zdycha. - wypowiedziałem, zauważyłam jak sięga po inna rodzaju broń. Ten tym człowieka wolał pistolety, zamiast szpady, a ja na odwrót, ale jak już musiałem to brałem pistolet.  Tylko, że szpada była bardziej skuteczna, tak mi się najprzynajmniej zdaje.
-Tak jest kapitanie. - spojrzałem się w ciemny zaułek, gdzie nikogo nie zauważyłem, jedynie był tam koszyk, z zielskiem. Nie znałem się na tym, ale wyglądały jak zioła. Zauważyłem różowy materiał sukienki, byłą to kobieta, strzał. Jęk. Kroczyłem w stronę, w  której słyszałem ten kobiecy jęk, ale nie słyszałem w nim strachu. Usłyszałem szybkie kroki, musiała przyśpieszyć, nie chciała być złapana? Sprytnie. Nic ci to nie da moja droga. Moi ludzie są wszędzie. Stanąłem przy wejściu do zaułku, wpatrywałem się w koszyk i kucnąłem a jednak były to zioła. Uśmiechnąłem się, i tak tu wrócisz. Nie uciekniesz za daleko.
-Hidan idziemy do portu, wypływamy. Powiadom wszystkich. - mówiłem, i ruszyłem. Ta dziewczyna za bardzo mnie nie interesowała teraz, ważna była kobieta, która ma mój amulet. Popatrzałem jeszcze na bezwładne ciało, w głowie miał dwie dziury, a krew z nich tryskała. Uwielbiałem ten widok, była taki miły dla oczu jak się zabijało. Nie lubiłem takich szmat zabijać, tylko podłogę nimi wytrzeć.  Zauważyłem racę, która po chwili wybuchła, ale to nie był ten widok. W porcie stała kobieta, w różowej sukni, no proszę, a jednak przyszła. Stała przy naszym okręcie wpatrując w niego, podszedłem tak cicho jak tylko mogłem. Wycofywała się tyłem, nie ruszałem się bo stałem na drodze. Wpadła na mnie, znieruchomiała, ale nie spojrzała się do tyłu. Czyżby strach ja obleciał, przede mną? Bardzo słusznie.  Miała po za łopatki włosy koloru jasnego różu, stylu wyglądała pięknie. Odgarnąłem włosy z karku kobiety, czułem jej zapach. Wanilia pomieszana z fiołkami. Cudowny zapach, pierwszy raz czułem taki cudny. Kobiety zazwyczaj inaczej pachniały, miały zazwyczaj nawalone na siebie masę perfumów.  Ona jest inna, jakby była po świeżej kąpieli, i nie ma żadnych sztucznych wód. Odgarnąłem włosy do przodu, musnąłem delikatnie kart. Jej oddech przyśpieszył.
-Co taka kobieta jak ty robi sama w wiosce, bez męskiej opieki? - zapytałem, spojrzałem się do przodu, na jej piersi. Były właśnie takie jakie lubiłem, średniej wielkości, nie duże i nie małe. W sam raz dla mnie. Dmuchnąłem na jej kark, dostała lekkiego dreszczu. Uśmiechnąłem się… Ręka zaczynała mi się trząść. A dlaczego? Prosta odpowiedz. Kobieta! Stoi przy mnie ta, która ma takie ciało jakie szukałem, a jeszcze muszę normalnie z nią gadać. Przejechałem po jej dekolcie palcem, nie zareagowała, chciałem niżej.
-Nie radzę.  - wypowiedziała zła, wpatrywała się w moją rękę, która szła coraz niżej, miała dosyć duży dekolt, odkrywał nawet jej piersi, a przedziałek był widać. Nie zwracałem na jej sprzeciwy uwagi. Co mi mogła zrobić taka bezbronna kobieta?! Nic.
-A co mi zrobisz? Nic. Jesteś bezbronna kobietą, która można teraz zgwałcić. - zjeżdżałem niżej, zatrzymała moją rękę, i odrzuciła. Musiałem przyznać miała mocny uścisk, ale nie aż taki.
-Ja nie jestem taka jak masa dziwek, z którymi się kochałeś.. - wypowiedziała, niby ja się miałem z nimi kochać? Nigdy. Z tym to przegięłaś. Teraz będę cię często nękał, ale nie mogę cię wziąć, bo nie będziesz mi potrzebna do niczego. Najwyżej, że do…
-Kapitanie ! - usłyszałem krzyk, obejrzałem się za siebie. A oni stanęli jak wryci widząc z pewnością mnie i kobietę. Byłem już z wieloma, ale chyba jeszcze się do tego nie przyzwyczaili.  Deidara zaczął się uśmiechać.
-Znowu to samo - wypowiedział Kakuzu, i wpatrywał się we mnie.
-To samo? - zapytał dziewczyna - No proszę, widzę, że już nie jedną tak podchodziłeś. A kochanie szło ci gładko, co? - odwróciła w moja stronę głowę, oczy miała jak szmaragdy, usta niczym róża, tak czerwone. Grzywka opadała po obu stronach skroni. Odchyliłem się trochę, i  zlustrowałem ją od góry do dołu. Powiem była seksowna i to bardzo, popatrzała się na każdego, a potem na mnie. Westchnęła bezsilnie. Była seksowna, i to bardzo.
-Itachi, może ją…
-Tez o tym myślę.
-Jesteś pewny?
-Oczywiście. - mówiłem, miałem jeszcze jeden cel, już nie mogłem wytrzymać. Patrzała się teraz na nasz statek, i wsłuchiwała się w naszą rozmowę. Podszedłem do niej bliżej - Tylko musimy się pośpieszyć, zaraz tu będzie cała flota żołnierzy gubernatora. Tylko najpierw cos sprawdzę. - uśmiechnąłem się, ale nie mówiłem co takiego mam sprawdzić. Złapałem za jej jędrne piersi, lekko ściskając. Spojrzała się. - Hm… W sam raz.
-Zabiję!! - krzyknęła, poczułem  ból w kroczu, i oderwałem się od niej. Uderzyła w czuły punkt. Jak mogła? To boli. Chyba zrobiłem coś co ją uraziło. Ale co? Tylko piersi dotknąłem. Chyba, że to dziewica. Możliwe. Wstałem - Nie dotykaj mnie, więcej razy. Jesteś szumowiną. Nie masz prawa!!
-Tak, dobrze. Tylko jeszcze ostatni raz, chociaż w moim wykonaniu to będzie nie możliwe! - uśmiechnąłem się, a załoga zaczęła się śmiać. Podszedłem do niej przerzuciłem sobie ja przez ramię i chwyciłem za nogi.
-Puszczaj mnie. Ty piracki gnoju puszczaj mnie, rozumiesz!! -  krzyczała, zaczęła uderzać pięściami we mnie - Nigdzie z wami nie płynę. Puszczaj! Ty gnido! - uśmiechnąłem się, weszłam z nią na statek, tak samo zrobili pozostali z załogi, nie stawiałem jej. Złapałem ją za jeden z pośladków. - Pożałujesz, gdy mnie postawisz. Nie miałeś mnie dotykać, zboczeńcu!
-Dziękuję za komplement.
-To nie był komplement!! - czułem jej wściekłość. Pierwszy przypadek, spotykam się z taka zawziętą dziewczyna pierwszy raz. Będzie o wiele ciekawiej, niż zawsze. Tamte dawały się dotykać, i poszły by do łóżka, lecz ta jest inna. Ma swoją godność. Dziewictwo, co? Tak tylko one się zachowują. Ścisnąłem pośladek kobiety. - Postaw mnie, a strzepie ci tą piękną buźkę!
-Odpływamy! Żagle w górę! - szedłem z nią na mostek, waliła mnie pięściami w plecy, po chwili wszystko ustało. Chyba wiedziała, że nie ma szans. Jeśli teraz gubernator wskoczy ze swoją flotą, będzie mała zabawa.
-Jak ja nienawidzę piratów jak i ojca - usłyszałem cichy szept. Za co ojca? Rozumiem, że mnie, ale za co jego? Nie jest takie niewiniątko. Też ma swoje wady i zalety. Usłyszałem strzały strzelb. No proszę, a jednak ruszyli swoje tyłki, aby się z nami spotkać. Tylko, że trochę za późno. Za chwilę wypłyniemy z portu, i mamy nawet mały bonus w postaci kobiety… Obróciłem głowę, zauważyłem gubernatora, który patrzał zdziwiony na mnie. A nie wiedziałem dlaczego. - O nie.- wyszeptała dziewczyna. Chyba nie lubiła gubernatora. Szeptał jakieś imię, nie zrozumiale.
-Sakura!! - piękne imię, kwiat wiśni. Teraz mój kwiat wiśni. - Córko!! - ona jest jego córką? Trafił nam się większy bonus, niż tylko jakaś prosta dziewczyna. Córka gubernatora, no pięknie. To jest właśnie to czego zawsze chciałem.
-Do zobaczenia gubernatorze innym razem!! A córkę sobie przywłaszczam!! - krzyczałem, wypłynęliśmy z portu. Jeszcze jej nie puszczałem, musieliśmy jak najdalej być od nich. Nie chciałem, aby moja zdobycz uciekła. Taka zdobycz na statku jest po prostu wyróżnieniem. Mówią, że jest piękna, muszę się z tym zgodzić.  Nic w niej nie ma co psułoby tą piękność. Chociaż, gdy będzie się złościć, to będzie ta piękność się psuła. Znaleźliśmy się daleko od wyspy, jak i wioski.
-Postawisz mnie wreszcie.  Jesteśmy już daleko. Tego przecież chciałeś, abym nie uciekła, prawda? Teraz mnie puszczaj!! - narwana i to strasznie, ale mogę przyznać, że inteligentna tez, co jest rzadkością w tych czasach. Każdy jedynie o dzieciach myśli. Na jakim jest poziomie z inteligencją? Postawiłem ją na równe nogi, ścisnąłem ostatni raz jej pośladek uśmiechając się. Poczułem ból na prawym policzku. Spoliczkowała mnie. Wiedziałem, że to mnie czeka prędzej czy później. Mówiła mi, że dostanę. Usłyszałem jak załoga jęczy, że mnie kobieta uderzyła. To było dla każdego dziwne, że kobieta uderzyła Uchiha. Rodowego pirata, o którym tyle się mówi. Powiedziałbym, że to jest dość dziwne, ale ten wzrok jej, świadczył o jednym. Zrobiła by wszystko, aby nie splamić swojego honoru i… wierności? Do kogo? Do ojca?
-Odpłata, co?
-Tak jak mówiłam. Powinieneś jeszcze dokładnie trzy razy dostać, ale nie mam na takiego pirata czasu. Czy to pirat czy to nie pirat. Jesteście wszyscy tego samego warci. Czyli niczego! - krzyknęła mi w twarz, uśmiechnąłem się.
-Myślisz, że każdy musi być egoista i wykorzystywać kobiety?
-Ty właśnie taki jesteś. - mówiła, przybliżyłem się do niej nawet się nie oddaliła. Co nie było dla mnie teraz dziwne. Była pewna siebie, i obserwowała mnie. Musiała być bardzo zawzięta na mężczyzn, skoro tak na mnie patrzał. Coś kiedyś musiało się stać, albo i nawet stało się. Zbliżyłem się do jej ucha, może by tak. Jeszcze nie!
-Nie wiesz jaki jestem. Wiesz, że lubię drażnić kobiety w inny sposób. One zawsze mi ulegały. Jesteś inna, lepsza. Nie wrócisz już do wioski, zostaniesz z nami. Pomożesz nam w czymś. Jeśli jesteś córką gubernatora, to znasz wiele bogatych kobiet, powiesz mi kto mógł kupić amulet. - mówiłem do jej ucha - A nawiązując do mnie. Drażnię się z kobietami po przez dotykanie ich ciała. Lubią to. Właśnie w taki sposób… - dotknąłem jej piersi ściskając, i przejechałem językiem po szyi. Zapach jak i jej smak był oszałamiający. Chociaż pierwszy raz zrobiłem tak kobiecie. Miały zawsze nawalone na siebie perfumów tonę. Nie lubię tego. A ona trafiła w mój gust. Odchyliłem się trzymając jej piersi. Załoga już na to nie patrzała, bo znali mnie z tego. Widziałem jej wściekłość, chciała mnie ponownie uderzyć, ale chwyciłem jej prawą rękę, spojrzałem na nią. Miała na serdecznym palcu pierścionek zaręczynowy. No proszę, już ma się żenić?! Dwudziestoletnia kobieta. Szybka jest, ale to chyba już się nie uda.
-Widać, że nie jesteś sama, co? Kto ma takie szczęście, aby poślubić najcenniejszą córeczkę gubernatora? Narzeczona. Szczerze mówiąc, nie dziwię temu komuś za to, że ciebie chce. Jesteś ładna, może nawet i inteligentna, ale brakuje ci jednej rzeczy. - duga ręką chwyciłem jej pierścionek i zdjąłem. Była złoty z diamentami. - Ten ktoś musi cenić sobie bogactwo. Jak daje takie pierścionki. Przywłaszczę go sobie. Chociaż mogłabyś go nosić, bo i ciebie przywłaszczyłem. - mówiłem, patrzała na mnie wściekle. Trzymałem nadal jej rękę, i wpatrywałem się w te zielone oczy niczym szmaragdy. Może i teraz była silna, ale takie też są słabe, i pokazują swoje uczucia jak są same.
-Ty mnie nie przywłaszczyłeś sobie, jestem wolną osobą jeśli chcesz to wiedzieć. Nie należę do nikogo. Może mój narzeczony myśli tak samo jak ty. Jesteście oby dwaj w błędzie! Nienawidzę was wszystkich, bo myślicie, że możecie nami rządzić! - krzyczała. Uśmiechnąłem się.
-Może tak jest. - zbliżyłem do niej swoją twarz, a ona odsunęła swoją. Moja ręka zawiesiła się na jej tali i przyciągnąłem ją do siebie. Czułem jej ciepło. Byłem pewien, że mogę to zrobić. Chociaż, że dostanę. Nie obchodziło mnie to teraz. Córka gubernatora, jest na razie moja, i to mi wystarczy. Schowałem pierścionek do kieszeni. Przejechałem kciukiem po jej kształtnych ustach.
-Nawet się nie… - wpiłem się w jej usta, miała słodkie niczym maliny. Była taka seksowna, a usta jeszcze lepsze. Całować dniami i nocami. Tylko, nie chciałbym codziennie od niej dostawać po twarzy. Nie oddawała mi pocałunków, zamiast tego chciał się wyrwać, ale nie udawało się jej. Poczułem mocniejszy ból na policzku, poczułem jakby coś mi spływało po brodzie. Wytarłem. Była to krew, moja własne. Rozcięła mi wargę. - Nie masz prawa. Nie jestem twa własnością ty ohydna gnido!
-Gnidą nie jestem. - wytarłem ponownie wargę. - A źle zrobiłaś, że uderzyłaś. Teraz będę cię inaczej traktował. Może nie zmienię do czegoś nastawienia. - uśmiechnąłem się - Po pierwsze…
-Nie
-Nawet nie zacząłem, skąd wiesz co to może być.
-Wiem,  ale wysłucham. Lecz domyślam się wszystkiego. Mów wtedy. - mówiła, założyła ręce na piersi.
-Po pierwsze będziesz spała ze mną w mojej kajucie. Po drugie będziesz sprzątała, gotowała, prała jak i zmywała pokład. Po trzecie nie będziesz się sprzeciwiała i będziesz robiła to co ja chcę.
-Nie! - powiedziała głośniej -Podsumowując, jesteś kanalią i nie będę spała w jednej kajucie z tobą!
-Będziesz, ale tu nie tylko o kajutę chodzi. Widzisz, chcę cię mieć w towarzystwie w łóżku. - uśmiechnąłem się, ona przymknęła powieki. Westchnęła.  Otworzyła powieki, i popatrzała na wschodzące słońce, które swoje pierwsze promienie skierowała na ta śliczną twarz. Chwyciłem jej podbródek, i odwróciłem aby spojrzała na mnie. W jej oczach zauważyłem wściekłość, ale wcześniej tego nie wyrażała.
-Nie.
-I tak nie masz nic do gadania. - mówiłem, chwyciłem za przedramię i ciągnąłem pod pokład, tam będzie miała swoją robotę i to sporą. Chciał się wyszarpać, ale nie udawało się jej. Ściskałem coraz mocniej.
-To boli.
-To nie szarp się, a nie będzie bolało - przestała, szedłem z nią po schodach w dół. Wiem, że może nie być zadowolona z tego co ją dam. Chociaż Konan zwolnię z jej pracy. A właściwie co ona robi. Nic. Tylko siedzi i patrzy w okno. Nie lubię jej, ma na siebie nawalone tych perfum. Nacisnąłem klamkę i popchnąłem drzwi. Zauważyłem masę garów, chyba przez dwa tygodnie nie zmywane, nie było nawet jak dojść do półek, a co dopiero do zlewu.
-Czego chcesz? - usłyszałem pytanie. Nienawidziłem tego głosu, nie rozumiałem, kupiłem ta dziwkę, a ona nawet nie potrafi nawet garnków pozmywać. Obok tego były jeszcze dwie góry rzeczy z śmierdzącymi ubraniami.
-Jesteś jak na razie wolna. Możesz sobie iść do swojej kajuty, już nie będziesz musiała nic robić. I tak nic nie robiłaś, więc idź sobie.
-A co kupiłeś inną? - zapytała śmiejąc się.
-Nie, przywłaszczyłem sobie. Wynoś się! - pokazałem na wyjście. Wstała, miała na sobie jedwabna niebieską sukienkę, i usta pomalowane na różowo. Ominęła mnie, i spojrzała na Sakure, która pokręciła nosem. Nie dziwię się. Sam za pierwszym razem tak zrobiłem.. Zlustrowała moja zdobycz od góry do dołu.
-Ta lala niby? - pokazała na nią, która trzymałem. - Nic nie będzie potrafiła zrobić. Będzie taka sama jak ja, nie będzie wypełniała twoich rozkazów. - mówiła śmiejąc się. Ona? Hm… Szczerze mam nadzieję, ze nie będzie taką idiotką jak ty. Chciałbym ciebie sprzedać, ale nie mogę. Nikt ciebie nie chce.
-Mam nadzieję, że jest bardziej inteligentna niż ty. - spojrzałem na nią, wpatrywała się we mnie. Wykręciła oczami. - I bardziej pracowita, a jak nie to będziecie siebie wartę. A teraz idź już. - odeszła, miałem jej serdecznie dosyć. Wolałbym, aby nie była taką wielką paniusią. Myśli, że jeśli jest wśród piratów wszystko może. Kapitanem jest ja, i nie ma prawa się sprzeciwiać. Wszedłem z nią do kuchni i puściłem ją.
-I niby mam to wszystko posprzątać?
-Tak, zacznij od zmywania. I jeszcze przygotuj nam śniadanie. Gdy to skończysz wypierzesz nasze rzeczy - pokazałem na dwie góry rzeczy, które cuchnęły. - Trzecim zadaniem twoim będzie posprzątanie mojej, a raczej teraz naszej kajuty. Ma się błyszczeć.
-Czemu nie weźmiesz tamtej kobiety. - wypowiedziała, popatrzałem na nią. -Dobra nic już nie mówię. Myślałam, tylko jak wspomniała o kupowaniu to… A nie ważne. Masz jeszcze jakieś zachcianki?
-Zachcianek to ja mam dużo. - uśmiechnąłem się.
-Nie o takie mi chodzi!  - powiedziała głośniej - Mężczyźni - pokręciła głową.
-Ostatnią, wyszorujesz pokład. Dokładnie. Często nie śpię, więc będę miał cię na oku. - mówiłem, i wyszedł.
-Zrobię to jeden raz, ani razu więcej.. I tak jak widzę, nie było tu sprzątane góra trzy tygodnie. - mówiła. - A teraz jakbyś mógł to się wynoś. Lubię w spokoju robić swoje rzeczy. Żegnam. - panował u niej spokój. Jeszcze bardziej zaczęła mi się podobać. Jest zawzięta, uparta. Ale gdy przyjdzie czas na spokój umie go w sobie dokładnie zastosować. Zamknąłem za sobą drzwi. Usłyszałem głośny stukot garnków. Mam nadzieję, że się nie wściekła.
-Nienawidzę go!! - a jednak, a ten jej gniew jeszcze bardziej kocham. Mógłbym jeszcze bardziej ją zadręczać, a wtedy w niewyobrażalny szał by wpadła. Kobieta jest boska, a charakter jeszcze lepszy. Zobaczymy jak sobie poradzi z tym brudem. Czy podoła wszystkiemu? Jest tego dosyć dużo, może jej to nawet zająć trzy dni. Zmywanie, gotowanie. Załatwi w jeden dzień. Ale pranie, posprzątanie mojej kajuty, jak i pokładu zrobi z pewnością na drugi dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz