wtorek, 17 lipca 2012

Miłość na dzikim zachodzie (część 5)


Słońce zaszczyciło mnie swoimi promieniami, otworzyłam powieki i rozejrzałam się, byłam wtulona w Itachiego. Spał smacznie, a gdy zawsze się budziłam nie było go, teraz to co innego. Tak właśnie chciałabym żeby było zawsze. Pocałowałam go, zamruczał przyjaźnie. Chwycił mnie i znalazłam się na nim. Nie odrywaliśmy się długi czas, ten pocałunek mógłby trwać wieczność.
Spojrzałam na niego, uśmiechał się, byliśmy przez tą noc sami, nikt nam nie przeszkadzał. Nie mieliśmy się martwić o nic. Kochaliśmy się i było nam wspaniale, takie noce by mogły być codziennie aż do upadłego. Przyciągnął mnie bliżej swojego ciała…
-Pragnę cię - wyszeptał mi na ucho.
Jego ręce znalazły się pod sukienką i zsunął mi majteczki. Jego dwa palce dostały się do wnętrza poruszał, czułam jak moje soki wydostają się i oplątują jego dłoń. Znalazł się na mnie, wiedziałam że tą chwilą też będziemy dobrze żyli. Wyciągnął swoje przyrodzenie i wszedł we mnie raptownie, poruszał się.
-Mała rozgrzewka przed rankiem?
-A czemu nie…
Poruszał szybciej, oplątałam nogi wokół niego i jęczałam z podniecenia. Dawał mi go coraz więcej, za każdym pchnięciem. Byłam jego od wczorajszej nocy i to się już nie zmieni, wszystko co w sobie trzymałam powiedziałam. Nic więcej nie miałam do ukrycia. Jego ruchy stały się coraz szybsze, aż nagle wytrysnął, wydobyły się westchnienia z naszych gardeł. Może było krótko, ale nam to wystarczyło, aby uspokoić nasze pragnienia, oddawałam mu się, bo go kochałam. Wyszedł ze mnie i ubrał swoje rzeczy, a mi założył majtki. Wstał i podał mi rękę, nie wiedziałam o co chodzi. Przyjęłam pomoc, pociągnął mnie do siebie i wpadłam w jego ramiona. Wdychałam jego woń, była aksamitna…
-Tak mi dobrze. - pogłaskał mnie po włosach. Lubiłam takie pieszczoty, on to teraz dobrze wie. Słyszałam rytmiczne bicie serca, to też mnie bardzo uspokajało, mogłabym słuchać tego cały czas.
-Chodź już.
-Gdzie?
-Na śniadanie. - powiedział, złapał mnie za dłoń i ciągnął, szłam za nim. - I nie mów ze to nie najlepszy pomysł, nie martw się, oni się ucieszą ze wróciłaś, raczej co niektórzy, bo Ino i Karin to wątpię, za coś cię nie lubią. - mówił, ścisnęłam jego dłoń mocniej, ale nie zareagował. One mnie nie lubiły za moje istnienie, powinnam się zemścić ale nie potrafię. Wyszliśmy ze stodoły, nikogo nie było na dworze, tylko ja i Itachi.
-Idę po Itachiego! A raczej go poszukać! - krzyczał Hidan? Spojrzałam przed siebie, no mówiłam dobrze. Itachi ścisnął mocniej moją rękę, aby nie puszczała go.  Nawet nie chciałam tego zrobić, wolę już z nim być niż z kimś innym. - Jesteś tu Itachi, szukaliśmy ciebie wczoraj. - przeniósł na mnie wzrok, lecz na niego nie spojrzałam. Bałam się i możliwe, ze patrzał na nasze dłonie, Itachi miał przybraną obojętna twarz. - Sakura! Jak miło, że wróciłaś, wybacz za tamto. - podrapał się po włosach z tyłu, nie popatrzałam na niego. Przeszliśmy obok niego, nie chciałam spojrzeć na niego. - Nie złość się, proszę. Wiem byłem głupi, inni też, ale tak po prostu wyszło. - uniosłam wzrok i spojrzałam przed siebie, Itachi stanął.
-Daj już jej święty spokój. - mówił zimno. On tylko ominął nas i odszedł do jadalni, tam na pewno o tej porze już wszyscy siedzieli. Usłyszałam ich krzyki i nie wiedziałam o co chodzi, a niektórzy aż wybiegli. Uniosłam jedną brew. Hinata przedostała się przez tłum, podbiegła do mnie i przytuliła się.
-Tęskniłam. - powiedziała cicho, abym tylko ja to usłyszałam. Byłam pewna, ze ona jedna to słyszała. Oderwała się ode mnie. Spojrzała na mnie i zjechała niżej, na splecione ręce. Odsunęła się ode mnie i poszła do jadalni przez tłum, wiedziałam już że ona nie będzie się wtrącać w to co łączy mnie i Itachiego. Każdy po kolei mnie przepraszał, a ja na to nic nie zrobiłam. Ino i Karin tylko prychnęły z zażenowaniem.
-Itachi co z tym bankiem?
-Nie idziemy
-Co! Ale chciałeś…
-Wiem. A teraz mnie słuchajcie. Dzisiaj wyruszymy wszyscy oprócz waszych dziewczyn w drogę. Sakura z nami będzie jechała, zna drogę. - powiedział Itachi. Nie wiedziałam co będę miała im powiedzieć, może itachi to wszystko załatwi, mam dosyć z nimi styczności. - Znacie może bandytę o pseudonimie Czarna Strzała? - kiwnęli głowami. - To tez wiecie o jego ukrytym skarbie. - ponownie kiwnęli głowami. - Sakura go znalazła gdy wy ją wypędziliście.
-CO!! - krzyknął Sasuke, spojrzeli na mnie, wzruszyłam jedynie ramionami. - Jak to znalazła? Od tak? Wszystko jest możliwe.
-Przygotujcie się zaraz wyruszamy. - powiedział, a oni odeszli. Będę musiał pierwsza pędzić przed siebie, jakoś się uda. Poczułam oddech Itachiego na szyi, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. On wie co robi, a ja będę szła za nim. Obróciłam głowę w jego stronę, i spojrzałam w oczy. Nie było nikogo, nawet dziewczyny gdzieś poszły. Zbliżył się do moich ust, zamiast on to ja mu skradłam pocałunek… Jego usta są takie miękkie, mogłabym go całować przez cały czas. Odeszłam od niego kierując się na zewnątrz, nie chciałam słyszeć już więcej rozmowy. Szłam w stronę stajni, gdzie powinna być moja klacz, i była. Do mych uszu doszło rżenie, właśnie jakby się cieszyła na mój widok. Nie było to dziwne, nie było mnie dłuższy czas, wiec było to możliwe. Uśmiechnęłam się delikatnie. Przygotowałam ją do jazdy i wyszłam z nią trzymając za lancę. Oni tez już wyszli i zobaczyli, ze czekam. Byli gotowi, więc ruszyliśmy. Pędziłam przez wąwóz, wiedziałam, ze za mną nadążają, no Itachi, bo jego koń był naprawdę szybki. Wyjechaliśmy na pustynię, gdzie ciągnęły się tory jak i były same jaskinie, pogalopowałam dalej i zsiadłam. Wszystkie były zarośnięte roślinnością…
-Żartujesz sobie? - zapytał Dei - Tu nie będzie żadnego skarbu, nikt by go tu nie szukał.
-Właśnie dlatego. - wypowiedziałam. Ruszyła do flory, i odgarnęłam ręką, weszłam w głąb, to była ta jaskinia, podpaliłam pochodnię. Wszystko się rozświetliło, a klejnoty, jak i inne kosztowności dawały znać o sobie, mieniły się na różne kolory. Czekałam na nich, podeszłam jedynie do jednego miejsca, gdzie był wisiorek należący do ojca.. Zawsze był na honorowym miejscu. Usłyszałam zdziwienia z ich ust, nie spojrzałam do tyłu, to jakoś nie było na moje oczy.
-Tu jest o wiele więcej kosztowności niż mielibyśmy bank obrabować. - powiedział Sasuke. -Bierzemy wszystko.
-Zgłupiałeś? - zapytałam. - W każdej chwili jak ci zabraknie będziesz mógł wrócić, a raczej Itachi będzie mógł wrócić, bo to on wami dowodzi czyż nie? On tym będzie zarządzał. - powiedziałam, i spojrzałam na to wszystko. Dostałam w spadku po ojcu, zawsze wszystko mi dawał, a ja tego nie doceniałam.
-Bierzecie po jednej torbie.
-Ale…  - wypowiedział Sasuke.
-Żadne „ale” powiedziałem. W każdej chwili możemy wrócić. - Sasuke nie lubił jak mu się sprzeciwiało, ale był podporządkowany bratu, to było jego tak jak ja. Zabił Czarną Strzałę, a ja zostałam jego. Weszłam po skalnych schodach i patrzałam na podest, gdzie widniał łańcuszek, który powiesiłam sama, dał mi go ojciec, a jest dla mnie ważny, ta jaskinia zawsze będzie trwała, nigdy się nie zapadnie. To jest coś co mówił, że zostanie nawet dla moich dzieci, dzieci. To jest normalna jaskinia, jakby było pod ziemią to bym zrozumiała. Odwróciłam się, za mną stał Itachi i patrzał na mnie. Kazał mi się obrócić, zrobiłam to, poczułam metal na dekolcie, chwyciłam i spojrzałam dokładnie na to. Złoty z czerwonym oczkiem. - teraz wyglądasz pięknie. - chwycił dłoń i pociągnął do wyjścia. Nie wiem ile minęło, ale jechaliśmy już do domu, byłam pewna, że zrobiłam dobrze, bo nie będę musiał tracić ukochanego w jakimś napadzie. Gdy dojechaliśmy zsiadłam i zaprowadziłam klacz do stajni, zdjęłam z niej wszystko. Teraz będę musiał tu zostać? Itachi nie wypuści mnie do miasta, nie będzie chciał, abym tam mieszkała. Chce mnie mieć przy sobie, a ja jego, więc to się nie uda… Pokręciłam głową i poszłam w stronę domu. Zatrzymałam się raptownie, gdy zauważyłam Karin i Ino.
-Musimy coś z nią zrobić. - powiedziała Ino
-Tylko co?
-Może zrobimy tak, że Itachi zobaczy jak całuje się z innym? Wtedy by ją znienawidził, i ja wypędził stad sam - ruszyłam w ich kierunku, chcą doprowadzić do mojego rozpadu z Itachim, ale one nie wiedzą co ja czuję do niego.  Wcześniej była nienawiść, a co teraz? Nikt tego nie może przewidzieć, a one nic jeszcze nie wiedzą. Przeszłam obok nich, ale nic nie powiedziałam. Weszłam do budynku i w zamyśleniu skierowałam się na górę, do pokoju, gdzie mógł być Itachi lub nawet nie. Weszłam, jednak go nie było. Położyłam się na łóżku, łzy mi zaczęły spływać po policzkach, nie wiedziałam co takiego im zrobiłam. Patrzały na mnie jak na wroga numer jeden. Chciałam im powiedzieć, ze to im się nie uda, ale dowiedziały by się, że czuję do Itachiego miłość. Wytarłam policzki, gdy usłyszałam skrzypienie drzwi.
-Ty jesteś, szukałem cię.
-Stało się coś? - można było usłyszeć chrypkę.
-Co ci?
-Nic, tylko gardło boli.
-Kłamiesz. - zamknął drzwi. Poczułam ciężar na łóżku, zbliżył się do mnie od tyłu i objął. Całował mi szyję. - Powiedz mi, kochanie. Co się stało?
-Jestem tu niepotrzebna. - powiedziałam prosto z mostu. On chwycił mój podbródek i obrócił, abym spojrzała na jego twarz, wpatrywał się w moje oczy co było naprawdę przerażające bo były skupione.
-O co chodzi? Potrzebna jesteś, nie ważne co mówią inni, dla mnie jesteś ważna.
-Ty nie rozumiesz. Ino i Karin chcą mnie podpuścić abym kogoś innego pocałowała, bo wtedy będą wiedziały że mnie znienawidzisz i mnie wywalisz.
-Prędzej to bym cię zabił. - spojrzałam na niego przerażona - No co taka prawda. - odwróciłam wzrok, jakoś teraz nie było mi do śmiechu, czyli jeśli jeden z nich mnie pocałuje to on mnie zabije. - Przestań się tym zamartwiać, jeśli potrafisz walczyć, to i nawet jednego z moich poskromisz. Wiem to, jesteś moją tylko, nikomu innemu bym cię nie oddał. A Karin i Ino będą zawsze coś knuły, ale wiedz że coś tobie zrobią to.. - pocałował szyję i przegryzł lekko ucho - zabiję je najgorzej jak będę mógł. - objął mnie rękami przy piersiach. Westchnęłam cicho, głowę trzymał na moim ramieniu. Chwyciłam go za policzek i głaskałam, teraz będę musiała spędzać z nimi tu czas i borykać się z nimi. Itachi odchylił się i odwróciłam do niego głowę, musnęłam jego usta. Chwycił mnie tak, że znalazłam się na nim okrakiem, całowaliśmy się delikatnie, może jednak trafiłam tam gdzie chciałam…




Siedziałam w stodole na posłaniu i myślałam nad wieloma rzeczami, które jeszcze mogą mi się przydarzyć, w tym najbardziej o Itachim. Dotknęłam ręką delikatnie posłania, nie wiedziałam co o tym myśleć, ale chciałabym być z itachim parę dni sama, mogli byśmy zrobić wszystko. No cóż trzeba jakoś ukrywać to przed innymi, i kochanie się będzie jeszcze lepsze. Wstałam i ruszyłam do jeziora, była to noc, w której gwiazdy świeciły nadzwyczaj jasno. Wyszłam i a swojej drodze spotkałam Sasuke, który zagrodził mi drogę.
-Co chcesz?
-Mam do ciebie pewna sprawę, kochanie.
-Nie jestem twoim kochanie. I nie mów tak do mnie, bo nie chcę być w twojej skórze. - powiedziałam, on zaśmiał się. Byłam pewna, ze one go wysłały.
-Wiesz co jeśli chodzi o Itachiego to się go nawet nie boję, jest moim bratem. Ale wiesz co ja powiem wprost, nie przysłał mnie tu nikt, słyszałem Karin i Ino, one chcą cię stąd wykurzyć, może im się uda a może nie. Kto to wie prawda? - zapytał. Wzruszyłam ramionami, nie wiedziałam co mu powiedzieć, stanął blisko mnie, tak abym czuła jego obecność, woń i oddech? Chciałam go ominąć, ale mi nie dał.  - Czy cię cos połączyło ostatnio z itachim?
-Co cię to?! - fuknęłam na niego.
-Więc nie.. To dobrze się składa. Powiem ci coś, on nie zasługuje na taką jak ty, może zrobimy zmianę, co? Ty będziesz moja a on będzie miał Karin? Jak myślisz?
-Spadaj. - powiedziałam, chciałam już naprawdę odejść, ale trzymał z całej siły. Byłam delikatna przyznam się. Obrócił mnie do siebie i wpił się w moje usta. Uderzyłam go w czułe miejsce i w policzek. - Nie dotykaj mnie, nie należę do ciebie, więc mnie nie dotykaj! - odeszłam w stronę jeziora. Widziałam Itachiego w  oknie, uśmiechał się. Był zadowolony z tego powodu? Czy jak? Nie wiem, nie mam pojęcia, ale wiem jedno, nie oddam się innemu oprócz Itachiemu. Siadłam nad jeziorem i wpatrywałam się w tafle, nie było to czyste jezioro, tylko całe brudne, chciałabym wreszcie pojechać gdzieś gdzie mogłabym wejść i się cała wykąpać. Usłyszałam kopyty konia, przy mnie stanął ogier, a na nim siedział mój ukochany.
-Chodź. - podał mi rękę. Wstałam i on mi pomógł podsadzić na konia. Nie wiedziałam dokąd jedziemy, pędziliśmy przez polanę, byłam do niego przytulona. Wdychałam jego woń, była taka przyjemna i aksamitna, mogłabym ją ciągle wdychać, tak dla mnie to najlepsze co może być. Nie patrzałam na drogę, jakoś nie umiałam. Chciałam tylko go przytulać i nie tylko. Nie wiem ile minęło, ale nawet nie zasnęłam. Zatrzymał się, usłyszałam szum wodospadu? Otworzyłam powieki i spojrzałam na niego, a potem przed siebie, było tutaj krystaliczne jezioro z piękną fauną. Zsiadł i pomógł mi wstać, byłam pewna, że mogę tutaj się wykąpać. Stałam przy Itachim, on się na mnie patrzał chyba a wiedział, czego chcę, mogłabym się nawet z nim teraz kochać, byliśmy znowu sami... Odwiązałam sobie przód sukienki i zrzuciłam na dół, zostałam w samych majteczkach, zdjęłam je szybko i zwinnie, czułam na sobie wzrok Itachiego, który na pewno chciał czego. Pobiegłam i wskoczyłam zanurzając się w wodzie, była naprawdę czysta, gdy się wynurzyłam Itachiego nie było? Hm… gdzie on polazł..? Poczułam uchwyt na kostce, znalazłam się na dnie, tam był Itachi, zlustrowałam go, cały nagi. Słodko. Wpił się w moje usta, zaczęliśmy się całować pod wodą, nie myślałam, że będziemy to robić, ocierałam dłonią jego członka, co powodowało jego i moje podniecenie. Chciałam go całego, teraz dla siebie…  Dotknęłam delikatnie jąder i wynurzyliśmy się, czułam jak woda się kołysze, a penis ociera się delikatnie o kobiecość, sprawiało to duże podniecenie seksualne, nie wchodził we mnie, tylko ocierał o kobiecość, tak abym czuła się podniecona do całego zdarzenia. On był cały mój w tej chwili, a ja jego, chcieliśmy się kochać teraz długo i namiętnie, nie zwracając uwagi na nikogo, byliśmy i tak sami. Nasze pocałunki stawały się namiętne. Chwycił mnie i znalazłam się na nim. Oplątałam swoje nogi wokół jego bioder. Natrafiłam na jego członka. Popatrzałam w jego oczy. Wpiłam się w jego usta. Jego dłonie błądziły po moich plecach. Mruczałam cichutko. Sama nie wiedziałam kiedy, znalazłam się na zimnej ziemi. Całował każdy skrawek mego ciała. Nie zostawił ani jednego wolnego miejsca. Czułam jak jego członek dostał się do środka. Poruszał się o wiele inaczej, bardziej chaotycznie. Podobało mi się to. Wiedziałam o co się stara. Chciał mieć dziecko, ja też. Ale czy to nie za szybko? Nie obchodziło to mnie teraz. Chciałam po prostu czuć jego całego. Poczułam jak we mnie rozlewają się jego soki. Westchnęłam cicho. Było mi dobrze. Ubraliśmy się oby dwoje i po chwili pędziliśmy do domu, w którym z pewnością już wszyscy śpią. Przytuliłam się do ukochanego. Chciało mi się spać, byłam troszkę zmęczona.
Dojechaliśmy na miejsce. Zeskoczyłam z konia. Nikt nie wiedział z jego poddanych, ze już się związaliśmy na stałe. Byliśmy wszystkiego pewni. Powinnam zacząć się martwić o to czy mogę mieć dzieci bo naprawdę nie wiem czy mogę. Ale nic mi o tym nie mówiono, więc na pewno mogę. Zrobiliśmy już to parę razy. I było mi cudownie…  Do mnie doszedł Itachi i razem poszliśmy do domku. Nikogo nie zauważyłam. Szłam do naszego pokoju i weszłam. Przebrałam się w piżamę szybko. Patrzałam przez okno. Dotknęłam blizny, która miałam zrobiona przez Itachigeo. Podszedł do mnie. Przytulił do siebie. Wtuliłam się w niego. Chciałam być blisko niego i czuć jego bliskość. Znaleźliśmy się na łóżku. Leżałam na nim. Całowałam jego usta. Nic nam w niczym nie przeszkadzał, a jego ludzie i dziewczyny nie wiedziały co nam dokładnie było. Jego bliskość dla mnie była ukojeniem.





TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ



Minął spory czas od kiedy wróciłam do nich. Już pozwalał mi jeździć do miasta. Musiałam jeden raz jechać do miasta do lekarza bo źle się poczułam. Nie było to nic nadzwyczajnego. Ale gdy tak robiliśmy czułam się jak w niebie. Teraz chciałabym, aby spełniło się to co chce . to chyba było dla niego najważniejsze. Ta dobra wiadomość była czymś wspaniałym. Powiem niedługo ją Itachiemu, gdy znajdę się w miejscu do tego przeznaczonym. Tak myślałam, że ze mną jest coś nie tak. A okazało się że jestem w dziesiątym tygodniu ciąży. Zsiadłam z konia przy domu. Widziałam jak Sasuke wraz z Karin wchodzi do domu. Obrócił się i uśmiechnął widząc mnie. Nie rozumiałam tego. Co znowu wymyślił? Odprowadziłam swoją klacz do stajni. Zdjęłam z niej siodło i lance. Dotknęłam delikatnie podbrzusza i masowałam. Nasze dziecko będzie dorastało w takim środowisku. Jakoś nie przeszkadza mi to. Ruszyłam do domku. Musiałam Itachiemu powiedzieć o tym wszystkim, ze zostanie ojcem. Weszłam do budynku i uśmiechnęłam się. Widziałam jak Itachi wchodzi do jadalni.
-Gdzie Sakura? - usłyszałam pytanie mojego ukochanego.
-Na dworze. Z pewnością zaraz przyjdzie. - oni jeszcze nie wiedzieli, że już dawno do siebie mamy dobry stosunek. Nie ukrywaliśmy tego, ale jakoś tak wyszło. Powędrowałam do jadalni, gdzie chciałam wszystko powiedzieć Itachiemu. Weszłam. - O wilku mowa. - zaśmiał się. Nie rozumiałam tego, co takiego on chce zyskać. Kochałam Itachiego Nikogo innego nie mogłabym pokochać. On dla mnie jest kimś ważnym.
-Itachi chciałabym ci coś powiedzieć.
-To mów.
-Wolałabym na osobności. - powiedziałam. On na mnie spojrzał. Miał takie czarne oczy jakby czegoś ode mnie oczekiwały. Odwróciłam wzrok.
-A to jakaś tajemnica? - zapytał. - Mów. - wszyscy zaczęli jeść. Długo włosy brunet patrzał na mnie przez cały czas. Nie no musze mu powiedzieć. Bawiłam się niecierpliwie palcami. Warga leciutko mi dygotała.
-Jestem w ciąży - powiedziałam. Wszyscy dokładnie to usłyszeli. Wstali i nawet wypluli sok, który mieli w buzi. Uniosłam jedną brew. A im co? To tylko ciąża.
-Co?! - zapytali prawie wszyscy. Nie zwracałam na to uwagi. Tylko czekałam na reakcję Itachiego.
-Ale jak? - zapytał Sasuke
-Kiedy? - zapytał Deidara
-To nie możliwe.  Nawet was nie słyszeliśmy. - powiedział heidan
-Kiedy był pierwszy raz? - pytał Sasuke. Itachi wstał. Teraz się zacznie dopiero.
-To nie wasza sprawa. - powiedział. Brat na niego popatrzał wściekły. Spuściłam wzrok widząc jego czarne tęczówki wbite we mnie. Podszedł do mnie. Jego dłoń znalazła się na moim podbródku. Uniósł tak, abym na niego spojrzała. Mój wzrok padł na jego czarne tęczówki. Uśmiechnął się. Jego wzrok padł na mój brzuch. Dotknął delikatnie. Popatrzał z powrotem w moje oczy. Byłam już pewna, ze się z tego cieszy. Wpił się w moje usta. Zarzuciłam mu ręce za szyję. - Kocham Cię. - przytuliłam się do niego. Wszyscy na to się patrzeli. A wiedziałam, ze Sasuke będzie wściekły.
-Ja cię też, Itachi. - ukryłam swoją twarz w jego torsie. Czułam jak łzy mi płyną po policzkach. Nie były łzami smutku. Lecz szczęścia. Wiedziałam, że teraz będę szczęśliwa. On i ja będziemy szczęśliwi. Sasuke zostanie wujkiem i będzie dobrze. Moja miłość do Itachiego nie zmieni się nigdy. Będę go kochała całym swoim sercem.

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz