wtorek, 17 lipca 2012

Wyścigi część 5


Znałam już mojego skarba wiele miesięcy, minęło dokładnie pół roku od kiedy jesteśmy razem, dość długo. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę mogłam z nim być, a w dodatku tyle czasu, co dziwne jeszcze nikt o nas nie wiedział, a zżerało mnie od samego środka jak widziałam co się dzieje wokół niego na wyścigach, dziewczyny piszczały na jego widok, zachowywaliśmy się tak jak zwykle, nie odzywając się, ale wiedziałam, ze kiedyś będzie on jak i ja powiedzieć o naszym związku, a ja już na pewno, nie mogłam tego tak przez cały czas ukrywać, przed przyjaciółka – Temari.  Nie brałam udziału w wyścigach, po prostu chciałam sobie popatrzeć, a po skończonym odjeżdżałam do domu, gdzie potem był Itachi, och… to jego ciało było boskie. W dzień w dzień kochaliśmy się, wyżywaliśmy na sobie swoje podniecenie, i co gorsza nie byliśmy nigdy nasyceni swoją wonią i tymi ruchami. Nigdy! Każda noc – ostry seks. Nie chce nikomu go oddać, jest taki boski, ale nie mogłam już na tych wyścigach wytrzymywać. Myślałam, że kobiety dowiedzą się, że ma kochankę, przez te czerwone ślady na torsie, ale nie, chyba nie zwracały na to uwagi. A teraz leże obok niego na łóżku całując jego klatkę piersiową, każdy skrawek jego ciała. No teraz ograniczam się z wieczorami, chociaż po woli zbliżała się dwudziesta pierwsza, jeszcze trzy godziny do jego wyścigu. A ja już nie miałam siły się powstrzymywać, poprosił mnie abym nie szła do pracy, więc wzięłam wolne. Myślałam, że chce kochać się przez całą noc, ale myliłam się. Gorzej było, że mam mu coś ważnego do powiedzenia, ale nie wiem jak zacząć, ale wreszcie musze mu to powiedzieć.
-Kotku?
-Hm… - zamruczałam ssając jego sutek, jego dłonie ściskały się moje pośladki, byłam wysmarowana od jego spermy, on także.
-Pojedziesz ze mną na wyścig. - brzmiało to jak rozkaz, przecież zawsze jestem blisko niego, więc co on chce, urywam się z pracy, aby popatrzeć na niego, na jego zwycięstwa.. Obiecałam mu, że będę, a nawet nie zwracam uwagi na kompromitację innych kobiet, co o mnie mówią, tylko patrzę na niego swoim wzrokiem. Usłyszałam parę uwag, żebym na niego nie patrzała, bo nie będę nigdy jego. Ta jasne! To dziwne, że każdą noc z nim sypiam i kocham się.
-Zawsze jestem, skarbie. - pocałowałam jego usta, patrzał się na mnie, a ja przestałam go całować, a on już nie ściskał pośladków, nabrzmiały członek wytrysnął po chwili we mnie.  Patrzeliśmy sobie w oczy, nie wychodził ze mnie, leżałam na nim i patrzałam. Nie rozumiałam o co mu chodzi, przecież nigdzie nie uciekałam, byłam przy nim.
-Wiem, że jesteś. Tylko mam już tego dość! – powiedział głośniej, widziałam w jego oczach odrobinę złości. Było to do mojej osoby? Odwróciłam wzrok, moje usta spoczęły na jego umięśnionej klatce. Obrócił mnie i znalazłam się pod jego ciałem, siedział na mnie okrakiem, wyszedł ze mnie, chociaż ja nie chciałam, ale nic nie mówiłam. - Wiesz czego mam tak dosyć?! - pokręciłam przecząco głową – Tych wszystkich dziewczyn wokół mnie, ale nie ma jednej! – głośno mówił, tak jakbym ja go nie słyszała, a bardzo dobrze słyszałam – Kotku, ja pragnę, abyś ty była u mojego boku nikt więcej, dlaczego nigdy nie podejdziesz do mnie? Jesteśmy ze sobą już pół roku, wszyscy powinni wiedzieć o tym związku, a one są tak ślepe i inni tez, że nie potrafią nic zobaczyć, teraz pragnę cię wziąć ze sobą na dzisiejszy wyścig. - mówił, i pocałował mnie w usta, oddałam pocałunek z zawziętością.. - I chcę, abyś dzisiaj ze mną pojechała, inaczej cię nie puszczę.
-ale…
-Nie ma żadnego, ale chcę cię mieć koło siebie. Nie pojedziesz swoim wozem, nie ma mowy. I jeszcze jedno, a właściwie dwie rzeczy.   Zbliżył się do mojego ucha – Chce, abyś pojechała do warsztatu i twoja przyjaciółka zrobiła ci tatuaż, a druga to, założysz czarny strój twojej matki. – drgnęłam, na oby dwie rzeczy, pierwsza nie mogłam z powodu drugiej osoby we mnie, a druga – wspomnienia. To tyle.
-Nie zrobię tego – wypowiedziałam, odwróciłam wzrok, widziałam jak ściska prześcieradło w swoje dłonie. Wołam już nic nie mówić.
-Dlaczego?! Sakura, ty musisz się wreszcie przeciwstawić losowi, a nie cały czas uciekasz, i uciekasz. Chce ci pomóc, ale ty musisz tez sama sobie pomóc, inaczej się nie da. W taki sposób, będziesz nadal uciekała jak najdalej, a nie możesz. Będziesz słaba, rozumiesz?! – wsłuchiwałam się w jego słowa, bolały, ale miał racje, jestem nadal słaba, chociaż miałam go przy sobie, to nadal byłam taka słaba. Westchnęłam. – Lepiej się zastanów co chcesz osiągnąć w życiu?! Bo może cos się stać, co przypieczętuje wszystko. - wstał i zmierzał do łazienki, patrzałam na jego oddalającą sylwetkę, on miał rację, jestem beznadziejna. Uniosłam się do pozycji siedzącej i oparłam o oparcie łóżka. A ty jak myślisz, jestem beznadziejna. Trzymałam dłoń na brzuchu, lekko głaszcząc. Chce być obok Itachiego, ale nie chcę mieć żadnego tatułaża. Nie interesują mnie, ale dla niego mogę to zrobić. Kocham go, ta kocham, a nie powiedziałam mu, musze wreszcie powiedzieć, ale w jakimś innym miejscu. Wstałam owijając się szlafrokiem, oparłam się o blat biurka. Itachi wyszedł, popatrzałam na niego, podszedł bliżej mnie i wziął jedną z rzeczy uchwyciłam go, popatrzał na mnie.
-Ja wiem, ze jestem z tym słaba. Beznadziejna! To jest najlepsze słowo, to dlatego, że przypomina mi się ten cały wypadek.  Nie mogę sobie wyrzucić go z głowy. A ten strój mi wiele przypomina, moją matkę w szczególności. Zawsze gdy patrzę na niego przypomina mi się jej obraz – znalazł się naprzeciwko mnie, wpatrywał się we mnie – Zawsze chciałam, już z tego nic nie pamiętać, ale to mi nie wychodzi. – poczułam jak jedna łza spływa po policzku – Nie mówiłam ci tego, ale po ich śmierci nie były tylko samochody. Jeszcze przed tym była śmierć, chciałam umrzeć, i nie patrzeć na ten świat. Wiele osób mnie powstrzymało przed zabiciem. A teraz chociaż mam kogoś dla kogo mogę żyć. - poczułam jego ręce z tyłu, przytulił się do mnie - Dlatego zrobię to dla ciebie. Tylko, że pierwszego nie lubię, ale wszystko zrobię dla ciebie.
-Kotku, nie musisz.
-Chcę. Masz rację ze wszystkim. – wtuliłam się w niego bardziej płacząc. Tkwiliśmy tak dosyć, długo, gdy się oderwałam i poszłam do łazienki – Pojadę do Temari za chwilę, tam mnie znajdziesz, jakby co. – oderwałam się od niego, i ruszyłam do łazienki, aby się wykąpać.
-Kotku – pociągnął mnie do siebie, stykałam się z nim z ciałem – Kocham Cię – ucałował moje usta, nasze języki wplątały się wspólnym tańcu namiętności, oddawałam każdy jego pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie. – Przyjadę po ciebie – kiwnęłam głową i ponownie ruszyłam do łazienki, zamknęłam ze sobą drzwi ześlizgując się po nich. Westchnęłam. Pierw dowie się Temari o mnie i o nim, nikt na razie, do póki nie zobaczą nas razem. A potem już wszystko samo się potoczy, tak samo jak wyznanie miłości. Zdjęłam szlafrok i weszłam pod prysznic, spuściłam wodę, owijała się wokół mojego ciała, było mi nadzwyczaj dobrze, ale też nie tylko musiałam wyznać Itachiemu, że go kocham, lecz o owocu naszej miłości, miesiąc już. Cały miesiąc rozwija się! Muszę to mu wytłumaczyć, a jeśli on nie chce dziecka, co wtedy? Co ja mam zrobić? Wiem! Wyjadę z miasta, pozostawiając wszystko… Nie, to głupie. Nie postąpiłabym tak. Zakręciłam kurek i wyszłam owijając się ręcznikiem, wyszłam, nikogo nie było w pokoju i zapewnie nigdzie indziej, bo pojechał do swojego domu, który miał w spadku po rodzicach i mieszkał z Sasuke, jedynie on podejrzewał, że jego brat znalazł sobie dziewczynę, właśnie! Dziewczynę, nie narzeczoną! A tyle razy już się kochaliśmy, że miałam go czasami za swojego opiekuńczego męża. Wzięłam rzeczy i ubrałam na siebie, czerwona bluzka i czarna spódniczka wraz z czarnymi kozakami, co w świetle księżyca dawały blask polerowania. Odsunęłam drzwi szafy i wyjęłam z dołu pudełko, które wzięłam ze sobą, wolę ubrać się w warsztacie, aby nikt mnie nie widział, w tym stroju, był dwu częściowy. Jedna część zakrywała jedynie piersi, a druga dolną. Tylko, żeby to wszystko nie zaszkodziło dziecku. Wyszłam z domu klucząc go, zmierzałam przez ogród do garażu, przede mną była główka róży, którą musiał porwać wiatr, wzięłam ją, i wpięłam sobie we włosy.  Weszłam do garażu i wyjechałam samochodem z piskiem opon, które były dosyć otarte przez te moje jazdy w ta i powrotem, ale wiedziałam, że warto by popatrzeć na wyścig mojego chłopaka. Westchnęłam, zbliżałam się do celu, czy kiedykolwiek będę mogła mu się tak odwdzięczyć? Robi za dużo dla mnie… A jeszcze dosyć, że spędza ze mną tyle czasu jest dla niego wyczerpujące. Wjechałam na piaszczystą drogę, która nie ciągnęła się zbyt długo, bo zatrzymałam się. Zgasiłam silnik wzdychając. Usłyszałam krzyki swojej przyjaciółki, która już prawie nie wytrzymywała z nerwów. Wyszłam z samochodu biorąc pudełko z czarną skórą. Weszłam do warsztatu, Temari goniła za Kiba i Lee z narzędziami rzucając w nich, pudłowała.
-Dostaniecie za to, że popsuliście mi cały sprzęt!! – krzyczała, przebiegła koło mnie – Witaj Sakura – zatrzymała się puszczając narzędzia – Sakura? Co ty tu robisz? Nie brałaś czasami wolnego?
-Brałam, i nadal je mam. Tylko mam do ciebie prośbę i to dużą.
-Słucham
-Na osobności – popatrzałam się a innych. Ona przytaknęła, i razem ruszyliśmy, do jednej z szatni, która była całkiem przytulna, gdy doszliśmy usiadłam na jednej z ławek przy szafce, a pudełko położyłam obok siebie z lewej strony, usiadła po przeciwnej stronie. – Posłuchaj mnie. Umiesz robić tatuaże, prawda? – kiwnęła głowa, nie chciałam go mieć, ale dla mojego chłopaka zrobię to, ale jeszcze muszę się spytać czy to uszkodzi dziecko, a ona musi wiedzieć. – Zrobiłabyś mi, teraz?
-Oczywiście. Jaki kształt – zamyślałam się, nie wiedziałam jaki, wzruszyłam ramionami – Czekaj, mam tu książkę z wzorami, pokaże ci mój ulubiony, do ciebie by pasował. Jesteś znakomita w takich rzeczach, i masz swój gust, więc to od ciebie zależy. Podała mi otwarta książkę gdzie miała wzory i wskazała wskazującym palcem na jeden z nich, była to wijąca się gałąź a na niej rozwinięte i mniej kwiaty róż.
-Ten jest wspaniały, chciałabym taki. – wypowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej, podeszła do swojej szafy i wzięła potrzebny sprzęt. Zamknęłam powieki. – Mogę jeszcze coś ci powiedzieć, ale tylko ty masz to wiedzieć. Nikt po za tobą!
-Dobrze. Mów.
-Jestem w ciąży – wypowiedziałam, wpatrując się w nią. Ona zdziwiona patrzała na mnie – Miesiąc. – jeszcze bardziej ją to zdziwiło, westchnęłam. Zacisnęłam dłonie w pięści.
-Kto jest ojcem? – zapytała, uśmiechając się. Chyba była z tego powodu zadowolona, albo się domyślała, że coś jest ze mną nie tak, bo w pracy trochę za dużo jadłam i co jakiś czas siedziałam w łazience.
-I…
-Itachi, wiedziałam. Ty go kochasz! – powiedziała głośniej.
-Ciszej. I czy jak zrobisz ten tatuaż, czy on nie zaszkodzi dziecku? – zapytałam, pokręciła głową, uśmiechając się. Ona była zadowolona, że ja jestem w ciąży? Dziwne. No tak kiedyś mówiła, że pierwsza zajdę w ciąże niż wyjdę za mną. A ja się z nią kłóciłam o to, że mówi nie prawdę, a teraz to ja się pomyliłam.
-Zrobimy tak, że nic mu nie zaszkodzi. - wypowiedziałam - Temu małemu Itachiemu.
-Skąd wiesz, że to chłopiec?
-Bo wiem. – zaśmiała się – U nich zawsze rodzą się chłopcu, przecież Itachi jest pierwszy, a Sasuke drugi, u ciebie będzie to samo.
-Ale ja chcę tez dziewczynkę. – wypowiedziałam.
-Dobrze, dobrze. Bierzmy się do roboty. Gdzie mam umieścić ten tatuaż, jest spory więc…
-Nad miednica bardziej. - wypowiedziałam, uśmiechnęłam się.
-Dobrze, zrobię tak, po boku bardziej, i lekko na plecy będzie wchodzić, jak i koło miednicy. - wypowiedziała, a ja się oczywiście zgodziłam, bo co ja mogłam, nie znałam się za bardzo na tym. Zdjęłam bluzkę bez rękawów i położyłam na pudełku. Dałam jej wolna rękę, zaczynała rysować po mnie a potem nakuwać czarna farbę. Bolało strasznie, ale nie nażerałam, jedynie nie chciałam, aby dziecku cos się stało, bo wtedy będę załamana tym wszystkim. Ciekawe jak Itachi zareaguje na wieść o tym, że zostanie ojcem, w tak krótkim czasie?! Zastanawiam się jak ja mu to wszystko powiem, przecież nigdy się go nie pytałam czy chce mieć dzieci, nigdy! A teraz jak powie NIE, będzie źle, zostanę sama z dzieckiem. Czas pokaże jak to będzie… Uśmiechnęłam się, poczułam ulgę, ocierała mi czymś zimnym po prawym boku. Oderwała się ode mnie.
-Skończyłam. – wypowiedziała, a ja się na nią spojrzałam. Dziwne, że tak szybko, minęła zaledwie godzina, a ona już wszystko skończyła. Ma do tego wielki talent, i tak samo do samochodów.
-Dziękuję. – nie ubierałam bluzki, tylko wstałam i podeszłam do lustra. Obejrzałam tatuaż, był po prosty boski, nie myślałam, że mi się tak spodoba, ciągnął się od końca piersi do miednicy, chociaż, że duży to piękny.  – Słuchaj ma tu po mnie Itachi przyjechać, mam góra trzydzieści minut, jakbyś mogła nie wpuszczaj tu nikogo, chciałabym się przebrać. – kiwnęła głową, schowała sprzęt i wyszła. Westchnęłam patrząc nadal w lustro, zdjęłam spódniczkę stałam w samej czarnej bieliźnie jak i w kozakach sięgających do kolan. Musiałam zdjąc stanik, ponieważ ten materiał ściskał piersi, i nie trzeba było mieć biustonoszu. Modliłam się, aby wspomnienia do mnie nie wróciły. Otworzyłam pudełko i wyjęłam z niej dwu częściowy strój, chwyciłam spódniczkę, byłą dosyć krótka, bo sięgała do samych ud, mojej mamie jak i tacie takie się podobały, mi szczerze mówiąc też. Ubrałam na siebie, miała jeszcze małe rozcięcie z prawej strony, wzięłam ostatnią rzecz i ubrałam, zakrywała jedynie piersi, a cały tatuaż był widoczny. Nie dało się temu zastrzec. Teraz dopiero zauważyłam, ze nawet ładnie w tym wyglądam, jak moja matka, zawsze lubiła w tym chodzić, a wspomnienia nawet nie przychodziły z czego byłam zadowolona. Przeczesałam grzywkę ręką. Kolczyk w pępku by się jeszcze przydał, ale jeszcze nie teraz, zaczynam wariować. Nie zrobię, i koniec.   Westchnęłam spojrzałam na zegarek, było za dwadzieścia północ, usłyszałam pisk zatrzymujących się opon to z pewnością Itachi, usłyszałam krzyk przyjaciółki, abym już przyszła, spojrzałam jeszcze w lustro, mój brzuszek był troszeczkę większy, ale tak odrobinkę. Mogłam to chyba tylko ja zauważyć, albo zdawało mi się. Wyobraźnia! Schowałam tamte rzeczy, w których przyjechałam i schowałam razem z pudełkiem do swojej szafki, zamknęłam i wyszłam. Wolałam tak się nie pokazywać, ale to był mój kochany chłopak, który był jedynie taki jaki jest. Jeśli znowu zobaczę, że te dziewczyny się do niego będą podlizywały, to im strzelę w te piękne buźki. Podeszłam do Itachiego omijając Temari, nikogo więcej nie było, musieli pojechać na wyścig, dzisiaj słyszałam, że jest wiele do wygrania. Zawsze wszystko Itachi wygrywał. Lustrował mnie swoim wzrokiem, od góry do dołu, uśmiechnął się. Temari robiła swoje, nie patrzała na nas. Objął mnie i pocałował.
-Miałem rację, ślicznie wyglądasz – mówił do mojego ucha, a ja się uśmiechnęłam, chwycił mnie za rękę i pociągnął do swojego samochodu, nad którym dużo czasu pracowałam, aby był jeszcze lepszy. Mógł zmieniać teraz kształty, i siedzenia po jednym przycisku rozkładały się, nie wiem po co mu to było, ale zrobiłam jak chciał. Wsiadłam do samochodu, odjechaliśmy zostawiając Temari, patrzałam się na mijająca drogę, mieliśmy jeszcze piętnaście minut do wyścigu. Jedną rękę trzymał na kierownicy, a druga na moim udzie. Miał taka ciepłą, przyjemną. Chwyciłam ją. Teraz mogłam mu te dwie wieści powiedzieć, jesteśmy sami, ale to nie jest to miejsce, które ja chcę. Nie jechaliśmy na ta samą trasę tylko inna, musieli zmienić dzisiaj. - Dzisiaj jest wyścig na obrzeżach miasta, Deidara nie chce, aby policja nam przeszkadzała, dzisiaj jest za dużo do wygrania. Będziemy niedługo na miejscu - wypowiedział, westchnęłam cicho. Wiedziałam, że ujawnienie się jest najlepsze teraz, ale naprawdę jak już nie wytrzymam to pocałuje go przy wszystkich. Zatrzymał się, byliśmy na miejscu, zauważyłam wiele samochodów, będzie miał sporą konkurencję, ale wiem, że wygra. Zgasił silnik, i popatrzał na mnie.
-Kotku?
-Hm… - spojrzałam na niego.
-Jeśli skończy się wyścig, to zabiorę cię gdzieś, i mam cos ważnego do powiedzenia. – wypowiedział.
-Dobrze. Tez mam ci dwie bardzo ważne rzeczy do powiedzenia, ale po wyścigu – uśmiechnęłam się, czułam jak jego dłoń zmierza ku górze, lekko przetarł po tatuaży, troszkę zapiekło, ale nie dałam po sobie poznać. Jego ręka znalazła się na piersi.
-Czy ty nie masz..? – nie dokończył pytania, wiedziałam o co chodzi, ale nie przyznawałam się do tego, bo nie mogłam w tym mieć, przecież górna część była bez ramiączek. Ten cały strój jedynie miał a celu podkreślać figurę. Kciukiem przetarł moje usta delikatnie, mój oddech przyśpieszył, uwielbiałam jak mnie dotyka, ale to chyba nie było teraz odpowiednie miejsce. Pocałował mnie, oddałam pocałunek, moje dłonie wędrowały po jego torsie. Oderwałam się od niego. – Stało się coś?
-Nie, no coś ty. Skarbie, jak ty mnie całujesz, dochodzi wtedy do czegoś więcej, ja wtedy wariuję przy tobie – patrzałam się w oczy mojego chłopaka. Uśmiechnął się do mnie.
-I to mnie właśnie zadawala. – wypowiedział – Ze mną nie jest inaczej. Ale poczekam do końca wyścigu, jesteś taka seksowna, że nawet minuty bez ciebie nie mogę wytrzymać, musze cię mieć zawsze przy sobie... – Chodźmy już. – pocałował mnie ostatni raz – I jeszcze jedno, masz bardzo dobry gust, podoba mi się ten tatuaż, pasuje do ciebie. – uśmiechnęłam się, nie wychodził, wiedziałam, ze mam pierwsza wyjść, otworzyłam drzwi, i wyszłam. Wszystkie dziewczyny patrzały się na jego samochód, a ja jedynie wywróciłam oczami. Zamknęłam drzwi, widziałam wiele nowych twarzy, którzy gwizdali jak mnie zobaczyli, Itachi chyba trochę się wkurzył, ale nic nie mówił.  Usiadłam na blachę a on podszedł do Deidary i omawiał z nim parę reguł, blondyn od czasu do czasu patrzał się na mnie, kobiety patrzały się na mnie jak i mężczyźni. A ja milczałam, jedynie myślałam o tym jak Itachiemu powiedzieć o tym wszystkim. Normalnie: Itachi kocham cię i zostaniesz ojcem. Jasne, tak się nie da.
-Lalo!! - krzyknął ktoś, wiedziałam, ze to do mnie, podeszła do mnie jakaś starsza dziewczyna. – Nie zbliżaj się do Itachiego!! – zauważyłam jak wszyscy umilkli, a ja wstałam z blachy i patrzałam się na nią kpiącym wzrokiem i zaśmiałam się z jej miny.
-Niby dlaczego? Jest on twoja własnością? – chciała coś powiedzieć – Nie sądzę. A teraz wynoś się, bo nie chcę z taka dziwką jak ty rozmawiać, tylko rzuca się na każdego chłopaka, który się podwinie pod rękę. – wywróciłam oczami, miałam ich wszystkich dosyć – Ale wiem jedno. Wy jesteście dostatecznie ślepe, by tego nie zauważyć co wokół was się dzieje.
-Co taka lafirynda może wiedzieć! – jedna z nich krzyknęła na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.
-Ależ wy głupie. Nie mam na was czasu, bo jakbym powiedziała, że jestem dziewczyna Itachiego, uwierzycie?
-Chyba sobie żartujesz. Nigdy! – zaśmiały się, spojrzałam na Itachiego, który lustrował mnie wzrokiem, chciał się ich pozbyć, to zrobi to.
-No to mówię. Jestem dziewczyna Itachiego.  – powiedziałam poważnie, aby zrozumiały, że nie kłamię. Ale one nie, znowu się zaśmiały. – Ja mówię poważnie. Jeśli tak go kochacie, to czemu nie jesteście z nim? Co was takiego rozprasza, co?  Wy go wcale nie kochacie, dla was liczy się forsa i piękno! Jesteście strasznie irytujące i denerwujące jak dla mnie, i chyba nie tylko - tu spojrzałam na Itachiego, one za mną. Teraz popatrzały się na mnie całkiem poważnie. – Wiecie co nie dziwie się wam, on… - zauważyłam jego srogi wzrok - A nie ważne. Milczałam, a one odeszły ode mnie, mężczyźni się na mnie patrzeli, miałam schylona głowę, nie patrzałam na nich.
-Widać, że wreszcie się wzięłaś za siebie, księżniczko! Stałaś się bardziej arogancka, i cięta dla wszystkich - powiedział to na tyle głośno, aby chyba każdy usłyszał, znałam ten głos bardzo dobrze. To nie możliwe, on nie może tu być. - Lecz nie uwierzę, że masz chłopaka. Nigdy! Zawsze będziesz tą słodziutka dziewicą - zbliżył się do mojego ucha - którą próbowałem zgwałcić. Szkoda, że nie udało mi się, ale teraz mogę, prawda? – odepchnęłam go, spojrzałam na niego z politowaniem, miał czerwone włosy i ciemne oczy, jego imię to Sasori, mój wujek, którego tak nienawidzę. Tamten dzień był okropny, nie wiedziałam co wtedy robić, miałam nadzieję, ze on już się w moim życiu nie pokaże, ale myliłam się. Jest! Nie chciałam Itachiemu o tym mówić, aby nic nie zrobił.
-Ty sobie chyba kpisz!! – krzyknęłam – Tyle lat, nie, nie ma mowy! Odwal się!!
-Nie ma mowy! – wypowiedział, a ja zacisnęłam dłonie w pięści, chciał mnie chwycić i uderzyć, ale ktoś zatrzymał jego rękę, i odrzucił do tyłu, że upad, przede mną stanął Itachi, nie widziałam jego twarzy, była z pewnością zimna.
-Nie radzę! – powiedział zimno, ale głośno – Nie chce być przez ciebie dotykana, więc nie ruszaj jej. – wstał z ziemi. Wzięłam głęboki wdech, odwróciłam wzrok, nie chciałam aby Itachi ciągle mnie bronił.
-A jednak, znalazłaś sobie jakiegoś lalusia, który tylko się będzie wymądrzał. – wypowiedział, Itachi chciał do niego podejść i go z pewnością uderzyć, ale ja go powstrzymałam kręcąc głowa.
-Zostaw go, on jest nic nie warty. Chce cię tylko skompromitować, tak jak kiedyś mojego ojca. Pamiętam to dobrze, gdy ten mnie obronił, gdy byłam mała. Powinieneś siedzieć, dlaczego ciebie wypuścili?
-Za dobre sprawowanie.
-Sobie żartujesz. Zabiłeś pięć dziewczyn po gwałcie i jeszcze dwóch mężczyzn.  – powiedziałam patrząc się w niego, nie lubiłam jego obecności, Itachi nie wiedział o co chodzi bo mu nie powiedziałam, ale kiedyś bym powiedziała. Właśnie jest to kiedyś, bo nie lubiłam wchodzić na ten temat.
-A jednak tu jestem. A teraz jeśli mi wybaczycie wezmę udział w wyścigu – wypowiedział i sobie poszedł. Itachi obrócił się do mnie wpatrując, chyba chciał wiedzieć o co chodzi.  Westchnęłam.
-Masz mi coś do powiedzenia?
-Przepraszam, ale nie mogłam. Myślisz, że to miłe jest jak ktoś w dzieciństwie chciałby cię zgwałcić, a ty na nic nie miałeś siły, to jest mój wujek Sasori, siedział za pięć morderstw, myślałam, że go nie wypuszczą ale myliłam się. – spojrzałam w dół. – Proszę cię, jak będziesz się z nim ścigał uważaj na niego. On nie przestrzega reguł, unika ich, łamie. Robi wszystko, aby wygrać.
-Dobrze będę – ucałowałam go w usta, teraz na pewno wszyscy wszystko zrozumieli. Odeszłam od samochodu i stanęłam przy Kibie, który patrzał na mnie z niedowierzaniem. A ja na Itachiego, który wsiadł do samochodu, usłyszałam strzał ruszyli. Sasori i Itachi jak na razie byli na równi. Uważaj na siebie Itachi. Już więcej nic nie zobaczyłam, mogłam jedynie się modlić, aby nic mu się nie stało. Przymknęłam powieki i wsłuchiwałam się. Popatrzałam na księżyc, jakby zauważyłam swoich rodziców uśmiechających się do mnie. Czy to znowu cos znaczy? Przecież zawsze miałam zwidzenia jak coś ma się stać! Ale co? Wzruszyłam ramionami, usłyszałam pędzące samochody, na początku prowadził Sasori, ale cos mało ich było, znowu cos wymyślił, Itachi dawał mu specjalnie z pewnością wygrać, było sto metrów do mety, widziałam jak się uśmiecha kpiąco, myślał, ze wygra to się pomyli. Itachi przyspieszył i to szybko, znalazł się na mecie. Cieszyłam się z tego, chociaż wiedziałam, że nie stało mu się nic. Dla drugiego miejsca, i innych nie było żadnej nagrody więc mój kochany wujaszek zatrzymał się w połowie drogi. Wstałam i powędrowałam do Itachiego. Spojrzałam na Sasoriego, oj nie było za dobrze, jest wkurzony, on zaraz. Zaczął z piskiem opon pędzić, na Itachiego. Wsiadłam do samochodu Naruto.
-Sakura co ty..? – nie usłyszałam dalej, zawróciłam i teraz pędziłam na czołowe zderzenie z Sasorim, widziałam jego kpiąca mordę, chyba myślał, że zrezygnuje, oj nie jeśli mam zginać to dla ukochanej osoby, nic więcej. On mi z przyjaciółka pozostali. Widziałam przed odjazdem pytający wzrok Itachiego, po prostu wiedziałam o co chodzi, wiedziałam że będzie chciał zabić tego, który wygra, nie powstrzymał by się. Byliśmy blisko siebie, nie unikałam stuczki, patrzałam na niego przez cały czas. Zrobił unik i zleciał z urwiska, chyba nie mógł się zatrzymać, więc spadł. Zawróciłam. Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł, ale musiałam to zrobić, aby ratować wszystkich tam zebranych, oni go nie znali. Zauważyłam wybuch, uśmiechnęłam się. Zatrzymałam się przy Naruto i wysiadłam.
-Przepraszam cię, masz – podałam mu kluczyki. Zauważyłam, że Itachi do mnie podchodzi, i poczułam ból na lewym policzku, nie wiedziałam dlaczego uderzył mnie, przecież nic takiego nie zrobiłam. Ciągnął mnie do samochodu, zamknął za mną drzwi,  i sam wsiadł, odjechaliśmy z piskiem opon, pierwszy raz mnie uderzył. Cos musiałam zrobić źle, ale co?  Spojrzałam kątem oka na niego, był wściekły, mało powiedziane… zamknęłam i przymknęłam powieki, zatrzymaliśmy się, On wysiadł to samo zrobiłam ja. Byliśmy w jakimś odludnionym miejscu, nikogo tu nie było. Oparłam się o blachę i patrzałam w dal, gdzie były same lasy jak i jeziora z pięknym widokiem.
-Czemu to zrobiłaś? Sama dobrze wiedziałaś, że mogłaś zginąć. Więcej razy tego nie rób!! – krzyknął
-Tak to moja wina, że chciałam ciebie uratować przed nim!! Zawsze wszystko źle robi Sakura, nikt po za nią!! Chciałam ciebie uratować, bo cię kocham, ale ty mi odpłaciłeś za to, że ryzykowałam. Może źle zrobiłam, nie wiem! – ułożyłam ręce na piersi krzyżując je. Stanął przede mną, i oparł swoje ręce o blachę, po obu stronach bioder.
-W końcu się doczekałem – spojrzałam na niego, wpatrywał się we mnie. Czekał na te słowa, kocham cię. Ale co ja mam na to poradzić, że tak późno powiedziałam… Nie moja wina nie było odpowiedniego miejsca. Dotknął mojego policzku, gdzie mnie spoliczkował. – Przepraszam, nie chciałem. Więcej tego nie rób, bo gdybym cię stracił, nie byłbym już sobą, nie potrafiłbym zapanować nad emocjami i gniewem, że straciłem moją kochaną dziewczynę. Chciałaś jeszcze coś mi powiedzieć? – kiwnęłam głową. Moje ręce drżały, jakby wewnętrzny głos mi podpowiadał No powiedz mu wreszcie! On cię nie opuści!! Westchnęłam.
-Chciałam ci powiedzieć, bardzo ważną dla mnie wiadomość, ale nie wiem jak dla ciebie. Itachi ja… - zamyśliłam się wpatrując w te ciemne oczy - ja.. jestem w ciąży. – widziałam jego pusty wzrok, musiał wszystko rozmyślać. Przytulił mnie do siebie.
-Wspaniale. Cieszy mnie to. – wypowiedział – Zawsze marzyłem o trójce małych urwisów. Ile już?
-M.. Miesiąc.
-Dopiero teraz mi to mówisz. Mogłaś o wiele wcześniej.
-Bałam się, że mnie odrzucisz. - wypowiedziałam
-Niby dlaczego? Oj kotku, nie jestem taki. Nie miej mnie za takiego drania – chciałam cos powiedzieć, ale zatknął mi palcem wskazującym moje usta - Nic nie mów ja teraz mówię. - zanurzył rękę w kieszeni, i wyciągnął czerwone pudełeczko przede mną i uklęknął.  – Wyjdziesz za mnie? – zapytał ciepło, patrzałam się na niego i na pudełko, z złotym pierścionkiem wraz z diamentem. Był cudny. – Jeśli nie chcesz ja zrozumiem. – pokręciłam głową.
-Tak, Itachi. Tak - rzuciłam się na niego całując jego usta, oderwałam się od niego. Czułam jak pierścionek wkłada mi na palec.
-Hm…
-Stało się coś? – zapytałam i wpatrywałam się w niego, przytuliłam się, siedzieliśmy razem, lecz ja na nim okrakiem
-Nic. Ale słyszałem, że jak jest się w ciąży można jeszcze się kochać, ile?
-Dwa miesiące. – usłyszałam jak naciska guzik, a w samochodzie siedzenia się rozkładają, i samochód zmienił kształty na większe. – A co chcesz się kochać?
-I to bardzo. Dzisiaj jest przecież wyjątkowy dzień.  - przejechałam po materiale gdzie był członek, czułam jak pulsuje.
-Nie ma co się powstrzymywać. – wstałam i pociągnęłam go, weszłam do samochodu, a on za mną, szyby były przyciemniane, a drzwi zamknięte, więc nikt nas nie mógł zauważyć. I tak nikogo nie było. Zdjęłam buty i wyrzuciłam na przednie siedzenia, tylne były rozłożone i było bardzo dużo miejsca, dla nas dwojga. Całowałam jego usta z zawziętością. Biała bluzka wylądowała na oparciu od siedzenia, dłonie błądziły po tym seksownym torsie, który mogłam tylko całować, zjechałam niżej z pocałunkami. Przelizałam jego sutki, były twarde, przegryzłam je, jęknął cicho. Położył mnie, i znalazł się na mnie, ściskał moje piersi, dostał się pod skórzany materiał i bawił się sutkami, zdjął go jednym ruchem.
-Tak jest o wiele szybciej. – wyszeptał i zaczął całować szyję coraz niżej zjeżdżając, czułam jego dłoń pod spódniczką jeździł po materiale dwoma palcami, i drażnił się ze mną. Zdjął spódniczkę, ale tylko. Co mnie niepokoiło, wiedziałam, że zacznie znowu się ze mną drażnić. Ściskał moją kobiecość swoja dłonią, doprowadzał mnie do szaleństwa, jęknęłam głośno, czując jak przegryza i wsadza dwa swoje palce do mojego wnętrza odgarynając cieniutki materiał. Całowałam jego szyję jęcząc przez cały czas, ruszał palcami rytmicznie i mocno, uwielbiałam to i to bardzo. Wolała bym więcej. Rozpięłam jego spodnie i zdjęłam wraz z bokserkami, nie lubiłam czekać, gdy chodziło seks razem z nim. Uśmiechnął się przy pocałunku, zerwał ze mnie dolną część, oby dwoje byliśmy nadzy. A ja ręką błądziłam po jego członku naciskając i masując go, czułam jak twardnieje, a chciałam jeszcze posmakować tego pysznego nasienia. Chociaż ten jeden raz, a może więcej razy.  Czułam na ręku ciepłą ciecz, przestałam całować, lecz on nie przestał się bawić, zauważyłam jak spływa po mojej dłoni do łokcia oblizałam ją, i rozmazałam resztę na dłoniach, pieściłam teraz tors Itachiego, który brudziłam jego sokami, pachniały cudownie, nie mogłam się powstrzymać, od lizania, przejechałam językiem po szyi gdzie też się znalazła biała lepka maź. Zassałam się, i zrobiłam mu malinkę. Lewa ręka masowała jego członka, chciałam od niego więcej spermy, napęczniał. Wziął moją rękę, abym już tego nie robiła. Rozchyliłam nogi, aby we mnie w końcu wszedł, obrócił mnie na brzuch, to była jego najlepsza pozycja lubił ją. Ja tak samo. Wszedł we mnie gwałtownie, nic mnie nie bolało, tylko czułam samą przyjemność, te gwałtowne ruchy, które przyprawiały mnie o narastająca fale gorąca. Wyszedł ze mnie i ciecz rozlała się po mnie, spływając po udach na brzuch. To było miłe, rozmasowywał wszystko, nie opuścił niczego, byłam cała w jego słodkiej spermie, wiedział, że to lubię, często to powtarzaliśmy. Wszedł we mnie kolejny raz lizał moje plecy i ssał niektóre miejsca. Samochód razem z nami wariował, jakby ktoś teraz przechodził, wiedział co by się w środku działo. Ściskał piersi ruszając nimi wokoło, jego przyjaciel pęczniał w moim wnętrzu.
-Mocniej, chcę jeszcze mocniej. – uśmiechnął się, jego jądra ocierały się o moją skórę, przyśpieszył rytmu, byłam u schyłku, nie wiedziałam jak on. Ale cos czułam , że on też. Wytrysnął spora ilością białej mazi we mnie, ja doszłam w tym samym czasie. Upadłam plecami pod nim, a on położył się na mnie.
-Bosko. – wypowiedział mi do ucha. – Kocham cię, kotku.
-Ja cię tez, skarbie. Ja cię też. - pocałowałam go w jego szyje. Nie wychodził ze mnie, oparł się na łokciach i poruszał zwinnie. Wiedziałam, że chce ponownie we mnie dojść. – Wypięłam się i owinęłam nogi wokół bioder. Wyszedł ze mnie, co wcale nie było miłe, chciałam z nim jeszcze się kochać godzinami, ale wiedziałam, ze muszę być w domu, wyspać się i… Zaczęło burczeć mi w brzuchu spojrzał się na mnie. – To nie moja wina. Nie patrz tak na mnie. – ubraliśmy się i przywróciliśmy samochód do normalności, był taki jak dawniej, tylko, że ja bym wylała, aby był taki jak dawniej, i my w środku. No cóż, tak już jest jak ma się narzeczonego, który wprowadził mnie w stan codziennego kochania się. Pocałowałam go ostatni raz na drogę.



20 lat później


-Mamo!! – krzyknął do mnie mój syn. Co się znowu stało. Miał dziewiętnaście lat, miał dziewczynę, ale nie robił tak jak my, nie kochał się z nią w dzień w dzień. A my jak głupki nadal to robimy dobrze, że nie przy niech jak są w dom.
-Nie przyzywaj teraz mamy! W niczym ci nie pomorze, draniu! – kobiecy krzyk, moja córka, urodzili się tego samego dnia, są dwu jajowymi bliźniakami, kocham ich ponad swoje życie. – Sam przyjąłeś zakład i przegrałeś, wyskakuj z forsy! – kiwała na niego ręka, zaśmiałam się cicho, byli boscy, tez się ścigali często, ale nawzajem, zawsze były remisy, a teraz niby Yuuki wygrała.
-Wcale nie. Był remis, sama dobrze o tym wiesz! – wykrzyknął dziewiętnastoletni brunet. Moja pierwsza ciąża a urodziłam bliźniaki, a teraz jestem w drugiej, ciekawe co teraz się urodzi, jestem żona Itachiego, znowu pojechał na wyścig, u niego to nawyk, ja go kiedyś zamorduje za to.  Obiecał mi, że będzie przy mnie w trakcie ciąży, a go nie ma. No jest, ale noce się nie liczą.
-Yosuke!! Dawaj tą forsę, założyliśmy się, a ja powiedziałam, że będzie remis! – krzyczałam, poczułam lekkie kopnięcie, uśmiechnęłam się, zaczęło się wiercić, położyłam rękę na brzuchu, czując coraz bardziej dziecko.
-Mamo!! – krzyknęła różowo włosa, moja córka miała czarne oczy i delikatna twarz. – Powiedz Yosuke, aby nie przeginał, bo i tak nie wygra, jesteśmy na równi. – westchnęłam cicho, aby nie usłyszeli, już nie wytrzymywałam z nimi czasami, ale musiałam to było moje potomstwo i zawsze chciałam je mieć. Yosuke miał ciemne włosy, po tacie i soczyście zielone oczy, i delikatna twarz, był podobny do ojca, był zabójczo przystojny. Wcielił się w Itachiego.
-Yuuki, Yosuke. Jesteście rodzeństwem, powinniście dla zabawy się ścigać, a nie dla pieniędzy. Mam nadzieję, że nie będziecie się tak kłócić jak urodzę. - uśmiechnęłam się do nich – I pamiętajcie…
-A to będzie chłopczyk czy dziewczynka? – zapytała córka
-Nie wiem.
-Mam nadzieje, że dziewczynka – powiedziała Yuuki.
-Chłopczyk!! – krzyknął Yosuke. I od nowa, ja już nie wyrabiam, trafili mi się zacięci bliźnięta, ale czego się dziwić, maja to po nas, my jesteśmy tacy sami, często dla zabawy się kłócimy.  Strasznie lubią się kłócić, ale wiem, że się kochają, bo w każdej chwili, gdy coś jest nie tak pomagają sobie nawzajem. Patrzałam na nich.
-Dobra to wyścig, że to będzie dziewczynka!
-Zgoda!! – przypieczętowali to sobie dłońmi. Chcieli wyjść i się już ścigać, a była już druga, oni powariowali wszyscy w tym domu. Mam nadzieję, że ty taki nie będziesz. Tylko, Boże spraw, aby to nie były bliźnięta takie zacięte jak to dwoje.
-Chwilunia moi drodzy – wypowiedziałam do nich, obrócili się, i wpatrywali się we mnie. – Dzisiaj już nie ma żadnego wyścigu, idźcie już do pokoi i spać. Wiem jesteście pełnoletni, ale jestem waszą matka, i chcę abyście się wyspali i jutro macie cały dzień na wyścigi i masę zakładów. Proszę was. – mówiłam do nich błagalnie. Uśmiechnęli się. Teraz to się zagubiłam. Ręce oplatały mnie wokół mojego kolistego brzucha, które pieściły, kopnięcie poczułam. – Itachi – powiedziałam to z jadem wściekłości.
-Nie złość się. Nie mogłem się powstrzymać.
-Mogłeś mi powiedzieć, a ty się wymykasz z domu – wzięła jego ręce i  odepchnęłam od siebie, jak zawsze udawałam, dzieciaków już nie było, poszli do siebie, bo słyszałam jeszcze zamykające się drzwi. Ruszyłam po schodach w górę, i weszłam do naszej wspólnej sypialni, usłyszałam jak parę chwil za mną drzwi się zamykają. Uklęknął przede mną.
-Wybaczysz mi – chwycił mnie za ręce i całował jedna i druga. Westchnęłam – Koteczku ty mój, wybacz proszę, więcej tego nie zrobię.
-Ile ja już to słyszałam?! Za dużo!
-Koteczku – wypowiedział i dalej całował moje ręce – Powiedz mamusi, aby mi wybaczyła. Nie chce mi wybaczyć, a to nie dobrze. Koteczku ty mój, słonko nad słonkami, wybacz. Ty mój misiaczku, ty moja słodka pomarańczko.
-Skarbie przestań. To za bardzo na mnie działa, dobrze o tym wiesz. Nie mów do mnie w takie..
-Oczko w mojej głowie, moje serduszko wybaczysz? – westchnęłam, i usiadłam na łóżku, klęczał nadal przede mną. Pocałowałam go w usta, tylko żeby go nie poniosło, bo teraz nie mogę się z nim kochać, jestem w ósmym miesiącu. Nasze języki tańczyły taniec namiętności. Oderwałam się od niego. – Mam to przyjąć, że wybaczasz?
-Oczywiście. Tylko, że mów mi, że chcesz się ścigać. Wiesz jak się martwię, gdy cię nie ma. A tak chociaż wiem gdzie jesteś. I nie mogłabym ci odebrać tej przyjemności wyścigów, wiem jak to kochasz, bardziej niż mnie.
-Wcale nie. Ciebie kocham ponad wszystko i nasze dzieci, i to maleństwo. Wiesz co nie będziesz brała na razie środków antykoncepcyjnych.
-Co dlaczego? – zapytałam – Chcesz mieć trójkę dzieci, więc chyba lepiej brać, nieprawdaż?
-Tak, ale  teraz przemyślałem wszystko, chce mieć czwóreczkę, kotku. – uśmiechnęłam się. I kiwnęłam głową, zgadzałam się z nim, razem kochaliśmy dzieci, sama chciałam mu powiedzieć aby mieć czwórkę, ale bałam się, że się nie zgodzi… Wzięłam głęboki oddech. Usłyszeliśmy, ponowną kłótnie naszych dzieci, byłam już tym wszystkim wykończona, zauważył to. Wstał i wyszedł. Widział zawsze po mnie, że coś mnie męczy, i robił to za mnie. Umiał wiele odczytać ze mnie a ja z niego. Wydawało mi się teraz, że dobrze się dobraliśmy. Kocham go całym sercem, i oddała bym za niego życie, gdyby było trzeba, za nich wszystkich. Ale wiem, że nie opuszce ich!! NIGDY!!

~*~
No to tej parówki, jest już koniec. Cała ta parówka z dedykiem dla Wiwi, ponieważ przeniosłam ją z bloga o jednopartówkach, gdzie zamawiała. Wiem, wiem nie postarałam się, ale kurwa to tak nie da. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły, proszę pisać, z chęcią wykorzystam, ale pisze na tym tylko parkę ItaSaku. Teraz zacznę o wampirach, potem o Zorro coś mi się zdaję, nie jestem jeszcze pewna a potem o Hawajach. Pozdrawiam wszystkich moich wiernych czytelników, i nie tylko. ; ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz